Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
"Midnight Cowboy"
Wysłane przez Zbyszek_S w 04-09-2021 [20:53]
Zastrzeżenie: Recenzja zawiera elementy treści filmu, a sam film nie jest zbyt "porządny".
Trudno powiedzieć, czy Joe jest prostakiem, półgłówkiem czy trochę opóźniony. Ma dość roboty pomywacza naczyń i postanawia zostać prostytutką, bo na tym się dobrze zarabia. Wsiada w autobus i jedzie do Nowego Jorku. Od samego początku towarzyszy nam w tle piosenka. Dziwna. Prosta. Niezwykła.
Film prowadzi nas w rejony zła. Degeneracji. Ludzi, środowisk. Nowy Jork z jego brutalnością i dewiacjami "zjada" młodego kowboja z Teksasu. Krok za krokiem sprowadza go na dno upodlenia. On, głupi i trochę jak dziecko, wpada na tego, który go oszukał, na Rico. Rico jest odrzutkiem. Chory. Kradnie, żeby przeżyć. Trochę kaleka.
John Voight z Dustinem Hoffmanem tworzą w tym filmie niezwykłą parę, niezapomnianą. Piosenka ilustruje zimę w Nowym Jorku. Pogłębiające się poczucie rozpaczy, bezradności, poniżenia. Joe oddaje ostatecznie krew, żeby zarobić dziewięć dolarów. Próby zostania prostytutką spełzają na niczym. Wykorzystany przez jakiegoś geja, zamieszkuje w pustostanie razem z Rico.
O czym właściwie jest ten film, chciałoby się zapytać, bo wszystko wskazuje na to, że o degrengoladzie. Głupocie. O tym, czym jest zło. Trafiając na jakieś narkotyczno-ekstatyczne przyjęcie, udaje im się zawrzeć "kontrakt", Joe będzie miał wreszcie płatny numerek z panią. Seks jest filmowany po staremu, bez dosłowności i widoków, jakoś może bardziej normalnie. Wtedy jeszcze nie trzeba było, może nie można było, walić po oczach nagością.
W różnych perypetiach obaj próbują dla siebie coś zrobić. Właściwie, wszystko co potrafią. Ale Rico marzący o wyjeździe z zimnego Nowego Jorku nie może już chodzi. Boi się. Kaszle. Przyszłość prostytutki stojąca teraz przed Joe otworem, może być już bez Rica, więc ten w odruchu rozpaczy rabuje geja, pakuje przyjaciela w autobus i jadą na Florydę. W trakcie podróży, Joe zmienia zdanie i chce zwykłej pracy, gdzieś na powietrzu... Rico nie odpowiada, siedząc obok Joe, gdy pojawiają się już palmy i Atlantyk. Umiera w tym autobusie. Dojeżdżają do celu. Do marzenia Rico. Tak kończy się film.
I znów wypada wrócić do pytania, o czym jest? Może o tym słowie w poprzednim akapicie, o przyjaźni. A właściwie o tym, że jest możliwe, iż w ludziach na samym dnie, mogą tlić się iskry człowieczeństwa. Tego, żeby być dla kogoś. Żeby być kimś, dla kogoś. Że nawet w tych odmętach upadku, takie sprawy się przydarzają. Czy przydarzają się one nam? Tacy ułożeni i porządni jesteśmy. Przecież...
Pozwolę tu sobie na dygresję. Spotkałem wielu ludzi i często łapałem się na tym, że im wyżej ktoś, im bardziej poukładany i w życiu mu się wiedzie, tym dalej mu do zwykłego człowieczeństwa. Tym bardziej wszystko sztuczne i chłodne. W drodze, normalnie i od serca gadało mi się z łazikami popijającymi alkohol. Rozmawiało się po ludzku, normalnie. Ludzie "na miejscu" unikali kontaktu. Młody Belg, z którym też trochę rozmawiałem, opowiadał, że gdy pracował w domu ludzi bogatych, to nikt się o nic nie zapytał, nikogo nic nie obchodziło. Gdy u biedniejszych, to ci się interesowali, że może coś pić itp. Może John Schlesinger, który nakręcił ten film, pyta nas przewrotnie o nasze własne człowieczeństwo, które przykryte warstwą przyzwoitości i pozorów mogło się stać martwą i pustą konstrukcją.
Film jest stary, nakręcony w 1969 roku. Ogląda się płynnie, świetnie, dobrze. Nie widać prowadzenia kamery, ani zmiany scen. Po prostu się jest, tam na ulicach Nowego Jorku. Przeżywa się z tymi dwoma ich dramaty. Bo tak naprawdę, na dnie, to nie są źli ludzie. Może to otoczenie ich trochę przeczołgało, może ich własna głupota. Film nie przynosi jasnych odpowiedzi. Zostawia widza sam na sam z piosenką i pytaniem, czy stać nas jeszcze na to, na co stać było ich, na realną, prawdziwą przyjaźń.
Fajna piosenka w tym filmie. Warto posłuchać
YouTube:
Komentarze
05-09-2021 [05:21] - jazgdyni | Link: Cześć
Cześć
Od 40 lat wzruszam się przy tym utworze. A film jest w czołówce dzieł sztuki u mnie.
I'm going where the sun keeps shining
Through the pouring rain
Going where the weather suits my clothes
Banking off of the northeast winds
Sailing on a summer breeze
And skipping over the ocean like a stone
Pozdrawiam
05-09-2021 [10:30] - Zbyszek_S | Link: Film wywołuje czasem "żywe"
Film wywołuje czasem "żywe" nieprzychylne reakcje, to nie wiem, jak z wrażliwością tutejszej publiki :)
05-09-2021 [06:28] - EsaurGappa | Link: Panie Zbyszku była ciekawa
Panie Zbyszku była ciekawa recenzja Nocnego kowboja,nie ma jej...?
Wspaniały gorzki film...pamiętam jak z entuzjazmem oglądałem go bodajże w programie Perły z Lamusa, w latach 90 -tych dla mnie Jon Voight odzwierciedlał wielkie wspaniałe USA(dobrzi emigranci) a Dustin Hoffman tą chciwą zepsutą część Stanów Zjednaczonych(źli emigranci) nigdy nie rozumiałem dlaczego w tym filmie Schlesinger ich przyjażń i szczęście uzależnił od zdobycia po prostu kasy.
05-09-2021 [10:31] - Zbyszek_S | Link: No jest. Może jakby nie
No jest. Może jakby nie zniknęła, to nie byłoby komentarza :)
Swoją drogą kto by się spodziewał, że John Voight zrobi taką karierę i o takim własnie - stosunkowo konserwatywnym - profilu.
05-09-2021 [18:08] - EsaurGappa | Link: Niekoniecznie.Przed pójściem
Niekoniecznie.Przed pójściem spać próbowałem zebrać wspomnienia związane z tym filmem,Jona Voigtha pamiętałem przede wszystkim jako Manny'ego z Uciekającego Pociągu,gdy oglądałem scenę w kinie mocno mnie wstrząsneła.Na dziś dzień Jon okazał się nie tylko wielkim aktorem ale też wspaniałym człowiekiem.
05-09-2021 [12:44] - jazgdyni | Link: To jest film głęboko ludzki.
To jest film głęboko ludzki. Dociera do dobra, które jest w każdym człowieku. Czy to drobny przestępca, czy męska qu*wa.
Jeden z najlepszych obrazów. Reżyseria, tempo, fenomenalni aktorzy. A mnie bardzo mocno porusza. Mam chyba za dużo empatii.
05-09-2021 [15:27] - Zbyszek_S | Link: Za dużo, za mało, to są
Za dużo, za mało, to są kwestie relatywne. Znaczy tyle, że inni jej mają mniej, bo zetknąłem się z atakami na ów film. Jak ja go odebrałem napisałem w recenzji.