Nie tylko wojsko, gospodarka czy prawo mają swoją siłę. Jeszcze większą moc mają słowa, pojęcia i język, którym się posługujemy. Za pomocą słów budujemy gospodarkę, swoje prawo i szczęście, swój przekaz historyczny i mentalny, kontaktujemy się z matką, nauczycielem, społeczeństwem; słownie opisujemy swoje państwo, swoje uczucia, swoje zagrożenia i za pomocą słów organizujemy obronę własną. Bez języka ojczystego stajemy się niewidzialni, bezsilni, bezradni, bezbronni i automatycznie zdajemy się na działanie obcego języka i obcych interesów.
Jeżeli język angielski, niemiecki czy jakimkolwiek inny, traktujemy bardziej poważnie niż macierzysty język polski, to on ubożeje i słabnie. Jeżeli mieszkamy w kraju, to dobra znajomość języka polskiego jest podstawą do opanowania następnych, tak samo, jak rozumienie własnej kultury otwiera bramy do zrozumienia innych – nie odwrotnie. Dobrze te zależności wyświetliły zabory, w których mieliśmy do czynienie z ponad stuletnią strukturalną rusyfikacją i germanizacją. Przemocą usiłowano nam odebrać narzędzia naszej komunikacji, zrobić z nas Rosjan lub Niemców i skazać nas na niebyt. Wówczas istniały jeszcze tradycyjne elity i świadomość znaczenia języka, literatury, historii; pilnowały one polskiej tradycji, a więc zrozumiałych określeń, które tysiącletnia tradycja wykreowała i którymi wszyscy się posługiwaliśmy. Język polski pełnił rolę języka narodowego, a były okresy, że ponadnarodowego. Wszyscy za pomocą swojego języka sprawnie porozumiewaliśmy się, wiedzieliśmy czego chcemy, rozumieliśmy drugą stronę i w miarę zgodnie potrafiliśmy rozmawiać. I to był stan optymalny, który konsoliduje naród, niweluje konflikty, otwiera możliwości dialogu i stawia określone, akceptowane przez wszystkich granice obyczajowe i prawne.
Siłę kultury widać po kreatywności językowej, dokąd spolszczamy obce pojęcia i wyrazy, dotąd nasza kultura żyje i rozwija się, a my wraz z nią. Jeżeli ten proces zaczyna zanikać, proporcjonalnie do niego zaczyna zanikać również nasza obecność nie tylko na rynku językowym, lecz również w technice, gospodarce, humanistyce i w każdej innej dziedzinie. Stajemy się nikomu niepotrzebni i bez przymusu zaczynamy pracować dla dobra innej kultury lub na rzecz innego państwa. Popadamy w nieuchronną, proporcjonalną zależność: im bardziej znika język, tym szybciej umiera kultura narodowa. Brak żywego języka zabija kulturę, którą przez wieki lub tysiąclecia każdy naród tworzył – a wiec znika to, co każdą zbiorowość wyróżnia i definiuje; znika także element porządku, z jakiego składa się ludzka zbiorowość.
Ale jest jeszcze aspekt cywilizacyjny, który odsłania wielki obszar strukturalnej dezorganizacji języka. Tym czynnikiem jest świat reklamy, promocji, kina, kaset video oraz porno, a więc wielkie „zdobycze” cywilizacyjne naszych czasów. Reklamy i promocje niby podane są w atrakcyjnej formie, ale ich celem nie jest merytoryczne przedstawienie produktu, lecz „zgłuszenie” klienta, a więc poprzez kłamstwo zachęcenie go do zakupu. Rynki kina, kaset video oraz porno zdominowane są przez brutalizację życia, krew i seks, czasami ten najbardziej wyuzdany. Nie ma co wchodzić w szczegóły, ale te „wielkie zdobycze” naszej cywilizacji mają na nas tak przemożny i podprogowy wpływ, że kto ich nie zauważy głupieje w oczach, a kto wychwyci fałsz, blichtr i celowość, ten zaczyna bronić się przed ich niesamowitą agresją i wszechobecnością.
Jeden i drugi stan: bezkrytycyzmu i samoobrony znieczula ludzką wrażliwość, niszczy wiarygodność i zaufanie oraz zakłóca system pojęć i komunikacji. Dochodzi do tego, że człowiek rozumie język drugiego człowieka, ale nie rozumie sensu jego przekazu. Te same słowa u dwóch ludzi mają czasami zupełnie inne znaczenia. Oparte są one nie o szkołę, literaturę, lecz o ubogie doświadczenie życiowe, najczęściej wyniesione ze świata reklamy, filmu (zwłaszcza seriale), rynku kaset bądź subkultury. To ogólne niezrozumienie zakodowane jest w języku i przenosi się na życie codzienne, na projekty życiowe, ambicje, oczekiwania i marzenia, zwłaszcza młodych ludzi. Widać to również w literaturze, zwłaszcza pięknej. Współczesny język polski traci swoją subtelność, staje się „ciosany”, pozbawiony głębi i mało ciekawy.
I teraz pytanie „sakramentalne”: jaki jest obecny stan naszej kultury językowej, naszej mowy ojczystej, opisu i rozumienia świata? Twórczość językową widać w subkulturach które jednak niewiele mają wspólnego z językiem literackim, schodzimy więc na poziom gwary i tam zaczynamy szukać swojej tożsamości. Rozwijamy się, owszem, ale na poziomie języka gangsterskiego, knajackiego, chuligańskiego – najczęściej w opozycji do ojczystego. Nie tak jeszcze dawno, na pytanie, jak było na wycieczce lub koncercie, młody uczestnik uśmiechał się i kwitował jednym słowem: fajnie. Pytania dodatkowe okazywały się zbyteczne, bo dopowiadał: no fajnie, i zadowolenie nie schodziło mu z twarzy. Dziś w użyciu są inne słowa: super, hiper, mega itd.; język buduje się na skrajnościach, na najwyższym „C” i dalej nie wiadomo o co chodzi. Okazuje się, że w języku ważniejsze staje się nieme doznanie, niż sam opis czy przekaz. Natomiast, gdy zaistnieje konieczność użycia języka literackiego, okazuje się, że brakuje słów i stał się bardzo ubogi. Skoro więc nie ma przekazu, nie ma też opisu zagrożenia, nie tylko językowego, ale również biologicznego lub fizycznego. W przypadku narkotyków lub dopalaczy owo „super” staje się reklamą i sposobem nabijania pieniędzmi kieszeni dilerów i wszelkiej maści handlarzy. Dramat.
Nie ma też gazety państwowej, która trzymałaby poziom pozostałych periodyków, pod względem językowym, jak i merytorycznym. Dwa skrajne pogramy telewizyjne: TVP i TVN serwują taki mętlik informacyjny, który może służyć tylko zacietrzewionym politykom, ale nigdy poważnemu społeczeństwu, które chce budować swoje państwo. W literaturze bardziej nagradzane są utwory antypolskie lub pokazujące Polskę w złym świetle i poprawne politycznie, niż te wartościowe, które rozwijają naszą kulturę lub próbują zdemaskować kłamstwa. Szkoły podstawowe kształcą bardziej analfabetów, niż przygotowują do liceum, a wyższe uczelnie, poprzez swoją masowość, wypuszczają absolwentów na niskim poziomie, nie gwarantując im pracy w kraju. Pieniądze na kształcenie fachowców i specjalistów nie zasilają polskiej gospodarki, bo absolwenci albo jadą na zmywak lub wyjeżdżają z kraju zasilając za darmo inne systemy. Najbardziej drastycznie wygląda to z lekarzami.
Tak więc w ten sposób ułożone polskie życie nie daje szans na prawdziwy rozwój gospodarki, a zwłaszcza jej otuliny, jaką jest kultura, bo język, którym zaczęliśmy się posługiwać po 1989 r. nie opisuje polskiego świata, lecz świat niewolnika. Nasz obecny język nie jest skierowany na podniesienie naszej siły kulturowej, lecz na milczącą przyjemność lub rozstrzelone indywidualne interesy poszczególnych Polaków. Język, którym się posługujemy nie jest w stanie wyjaśnić nam ani przeszłości, ani teraźniejszości i niczego zbudować na przyszłość. To polska Wieża Babel. Nie ma odpowiedzialnych elit; nie ma języka literackiego; nie ma logicznego języka – Nie ma nas. Czas wreszcie otrzeźwieć!!!
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5740
Warto zwrócić uwagę na język jakiego używają liderki Strajku K. oraz na ich zachowanie, niezwykle agresywne. Chodzi im o sprowokowanie agresji wobec nich, ale również, aby uczestniczki Strajku K. nie mogły się wymigać od dalszej eskalacji protestu.
Przeciętny Kowalski zasłania uszy kiedy słyszy język jakiego używa Marta L. liderka Strajku K.. Ale właśnie o to chodzi, im bardziej wulgarnie i agresywnie liderka się wyraża, tym większe szanse na sprowokowanie nie tylko służb porządkowych, ale również samych uczestniczek Strajku K.
Warto jednak sobie uświadomić, że to jest tylko na pokaz. W realnym życiu liderka Strajku K. jest zupełnie inna. Przypłaciła te strajki psychozą.
https://twitter.com/Jace…
Nagrodę Wrocławia dostanie w tym roku Strajk Kobiet. Niedawno we Wrocku przejeżdżałem obok kamienicy Marty Lempart. Czyściutka elewacja, ani jednego piorunka, ani bluzgu, nawet gwiazdek. A przecież ta wybitna aktywistka namawiała do zostawiania śladów w przestrzeni publicznej.
1:10 PM · 24 kwi 2021
No dobrze, i jaki z tego Pańskiego komentarza płynie wniosek?
Szanowny Panie, konkretnie. Pisał Pan o Lampart. Jaki z tego wniosek?
Genialne.
Tylko się modlić do Boga, że takie teksty trafiają do odpowiednich osób. Wielu z nich zapewne to wie i też się obawia, ale ważne jest pokazanie, że myśląca część narodu też jest mocno zaniepokojona. A jak najbardziej jest czym. Już nawet z ambony słychać to - fajnie, fajnie, fajnie... - bo część księży wykoncypowała sobie, że w ten sposób zbliży się do młodzieży. Nic bardziej mylnego. Zapytaj młodego człowieka: - Czy jesteś przyzwoity? Czy to jest uczciwe? - Jaka będzie odpowiedź? Żadna, bo nie zrozumie o co ci chodzi. W ich języku - co kaman. Lecz co tam młodzi, ci 70-letni hejterzy na każdy temat, jeżeli prawidłowo stwierdzę, że to wałkonie tylko stukający dwoma palcami w klawiaturę i nic więcej, nie odpowiedzą, bo już zapomnieli, co oznacza wałkoń. A poza tym, oni nie są od tego. Nie usiłują nawet zrozumieć o co chodzi autorowi, bo oni mają tylko takie prymitywne sudoku - czepiać się. Czepiać się wyrwanego słowa, czepiać się zdania. Taki życiowy komunistyczny imperatyw - czepialstwo. Więc w tym obszarze jakakolwiek wymiana zdań nie ma sensu. Brak aparatu pojęciowego i wbudowany na sztywno, wyszkolony przez specjalistów mechanizm nieodpowiadania wprost, tylko czepialstwo i kluczenie.
Michał Rachoń zadaje bardzo proste pytanie i prosi o odpowiedź "tak, czy "nie"; czy to dr prawa Kropiwnicki, czy szycha z PO Joński. Zawsze odpowiedź jest taka sama - a PIS zrobił to i to. Drugi, trzeci raz to samo pytanie i ta sama odpowiedź. I niestety takie dzisiaj są rozmowy ważnych i opiniotwórczych Polaków. Niesłychanie ubogi aparat pojęciowy i mentalna klatka bolszewickiego rozumowania.
Język polski jest piękny, zróżnicowany i bardzo subtelny. Cóż z tego. Młot i sierp pocięły i rozbiły mózgi homo sovieticusów i oni już nie potrafią rozmawiać. Furorę w mediach zrobiła scena, bodajże na YT, gdzie Wałęsa z miną mędrca, niemalże Mojżesza, wykłada te swoje dyrdymały, a nagle spoza kamery słychać głos żony - Och przestań w końcu pier..lić. Czyli już najbliższa rodzina ma już dość tych prymitywów.
Trzymaj się Ryszardzie. mam nadzieję, że dyskusja się rozwinie, bo jest dużo do rozmawiania.
Totalniacy tak mają. To jest lepsze niż kabaret :
https://www.youtube.com/…
Hicior sekretarza UM w Kielcach
Oni to wkuwają na pamięć i są odpytywani przed występem. Teraz u Rachonia oglądam takiego brodatego dziada z PO z idiotycznym uśmieszkiem non-stop i się zastanawiam, czy on jakiemuś uczciwemu człowiekowi, hipotetycznie, własnemu synowi może spojrzeć w oczy.
Ps. Tego przygłupa z Kielc widziałem. Typowy poziom intelektualny opozycji.
Z jednej strony podwładni Wenty przebijają kabaret, ale z drugiej strony bezczelnie odmawiają ludziom prawa do informacji publicznej.
Potem wychodzą 'kfiatki' o 9+ mieszkaniach tych łobuzów.
Jak dlugo tak zwani "oni" są durni i źli, a - w domyśle - "my" jesteśmy lepsi, tak długo połową populacji niczego się zbuduje. Owszem, przykładowo przekopie sie mierzeję, ale portu po drugiej stronie zalewu już nie wybuduje więc całe przedsięwzięcie będzie kolejną tandetą.
Innymi słowy: jeśli przygłup jest oczywistym typowym poziomem opozycji, a samemu nie widzi się, że typowym poziomem koalicji, wręcz warunkiem koniecznym jej istnienia, jest wymóżdżenie i ślepe głosowanie - to taką synergią przygłupa z niewolnikiem można być co najwyżej tanią siłą produkującą akumulatory. Z radością oczywiście.
Znowu nadinterpretacja. Jak piszę o onych, to nie znaczy, że zaraz muszę tez napisać o naszych. I nie jest prawdą, że nie widzę, albo nie chcę tego mówić, jacy czasami kiepscy są ci wybrańcy po naszej stronie.
Jednakże fakt jest faktem - proszę mi wskazać choć jednego przyzwoitego intelektualistę po stronie opozycji. Ja znaleźć nie potrafię.
I ja też nie potrafię. Intelektualistów bym znalazł po obu stronach, przyzwoitych po żadnej jeśli miarą przyzwoitości jest to, co wyniosłem z domu.
A do tego, wyniesionego z domu standardu, należy również to, że gdy ktoś mnie krytykuje - bez względu na sposób, w jaki to czyni - to w pierwszej kolejności zastanawiam się, czy nie ma racji. I jeśli ma, to należy być wdzięcznym, co wcale nie oznacza, że mam dziękować. A jeśli nie ma, to sie nie przejmuję, bo co mnie obchodzi fakt, że ktoś błądzi z dale ode mnie. Innymi słowy: krytyka jest z definicji dobra, bo to dodatkowa para oczu.
Chcę przez to powiedzieć, bo może było to przez ciebie niezauważone, że moje "czepialnie się" to nie jest chęć psucia dyskusji tylko pokazanie innego punktu widzenia. A jeżeli jest to punkt niewygodny, to oznacza, że w bucie jest kamień, a być go tam nie powinno...
Oczywiście, że treść tego, co piszę nie jest tajemnica ani żadna nowościa , ale trzeba przypominać, bo staje się czarna magia.
Młodych ludzi porzuciła szkoła, młodym ludziom zabrano rodziny, podsunięto pieniadze i obietnicę jakiejś władzy - powtórka z okresu powojennego.
Młot i sierp napoczęły, ale prawdziwego spustoszenia dokonała III RP. Czy dyskusja się rozwinie - watpię. Nic nie zapowiada.
Pozdrawiam
A ile razy Pan osobiście zwrocił uwagę blogerom oraz czytelnikom na niedpowiednie słownictwo, obelgi wyzwiska, braki językowe, błędy ortograficzne, interpunkcyjne?
Ani razu nie widziałem. Głowa w piach.
Proszę zacząć od siebie i własnego podwórka, a nie oczekiwać, że jacyś "oni" puszczając Martyniuka i codziennie plując na Tuska zaczną porządki językowe.
Zwracam też Panu uwagę, że 3RP to prudukt waszego pokolenia, nie mojego. Moje pokolenie zastało to, co wy po sobie zostawliście i żyjemy w warunkach jakie nam podarowaliście, ze styropianem na fundamenty i omnipotentnymi starcami kurczowo trzymającymi się koryta. W takich warunkach budujemy swój świat.
I właśnie takie "produkty" 3RP się obecnie produkują na Strajkach K.
Ależ ma Pan mała wyobraźnię.
Co tata czegoś nie dał, albo zbyt mało dał? Owszem, pokolenie moje ma swoje grzechy, ale niech się Pan zastanowi, co wy po sobie zostawicie swoim dzieciom?
W wątku o sile słowa dopusza się Pan prymitywnej manipulacji i posiłkuje sie moim ojcem? W sensie, że czegos mi nie dał i z tego mają wynikać moje niedobory? Pan myśli, że nabiorę sie na taką manipulację?
W wątku o sile słowa atakuje Pan moją rodzinę choć ja w żaden sposób tego nie sprowokowałem. Jednocześnie szydzi Pan z dzisiejszego pokolenia, swoje stawiając wyżej. W czym, panie Surmacz, wyżej?
Pan by pewnie chciał, by Pańskie pokolenie było autorytetem choćby z racji wieku, wiedzy i doświadczenia, którym górujecie nad młodszymi. A jednocześnie z lekkością i radością zrywa Pan naturalną - jak by sie mogło wydawać - relację mistrz-uczeń bezpodstawnym atakiem na cudzą rodzinę, czym depcze Pan relację, o której piszę.
Jest Pan z siebie zadowolony? Bo ja przyznam, że nie. Znacznie więcej spodziewałem się po Panu. Może to przekażę swoim dzieciom: szacunek żywiony do bliźnich.
Spokojnie, drogi Panie, historia wszystko oceni. I powiem Panu w tajemnicy, że z racji mojego doświadczenia, wiem, w jaki sposób to zrobi i jaka będzie to ocena. Pan tego nie widzi, ale ja już to wiem. Taka to przypadłość.
I jak będzie Pan pisał kolejny raz, to na temat proszę.
No to skoro Pan już wie jaka będzie przyszłośc i nazywa tę umiejętnośc przypadłością, to nasze drogi się rzeczywiście mijają...
A moje pisanie jest na temat: dzisiejsze zachowanie krytykowanego pokolenia jest pochodną Waszego - skoro można "ukraść" kilkaset miliardów, a złodziei nie tylko się nie wsadza, ale nawet nie szuka, to orientacja na łatwy szmal jest rzeczą oczywistą.
Żeby napisać coś takiego jak wyżej to trzeba mieć niezły tupet.
Od dziś taki mądraliński może robić wszystkie świństwa jakie mu przyjdą do głowy (a przychodzi mu ich sporo, których w poprzednich pokoleniach nie było) i oczywiście za te wszystkie draństwa on nie odpowiada bo są "pochodną".
Nie, nie wszystkie - na przykłąd na Venus nie można polecieć. Więc nie wszystkie.
Tylko część. Na przykład można kraść ile wlezie, bo nie wsadzają. A może coś mi umknęło więc pytam: kogo wsadzono za kradzież 500 miliardów?
Znam przypadek (pewnie jeden z wielu milionów) kiedy "młody, zdolny" przedstawiciel młodego pokolenia lat ok. 30 mówi do swojej matki, która wyrzuca mu, że szasta pieniędzmi: to nie moja wina bo to TY mnie tego nauczyłaś. Jasna sprawa - wina poprzedniego pokolenia, która już zawsze w mentalności tego synka będzie trwała.
Dlatego Szanowny Panie, nawet w dzisiejszym prawie wiek dojrzałości to lat 18. Nie wiem ile lat sobie Pan liczy ale niech Pan odejmie od swojego wieku lat 18 i wtedy wyjdzie Panu od ilu lat to również Pan odpowiada za to co się dzieje w Polsce.