Proste przyjemności

Podejrzewam, że bez tego nie moglibyśmy żyć.
Nawet tak ścisłe reguły zakonne, niemalże eremickie, jak siostry kamedułki, czy kartuzi, mają swoje drobne, proste przyjemności.
 
 
Mała dygresja dotycząca zakonu kartuzów. Bo tak się składa, że 30 kilometrów od mojej Gdyni są Kartuzy. W 1381 roku założono tu karuzję. Wybudowano klasztor, który zgodnie z regułą, pokryty jest dachem w kształcie wieka trumny. A mnisi, z 1000 letnią niezmienną reguła ustanowioną przez świętego Brunona, pozdrawiają się radosnym – memento mori – pamiętaj o śmierci.
Mnichów z tego najsurowszego zakonu katolickiego, nie ma dużo – 370 braci i 66 sióstr. W Europie jest 20 klasztorów kartuzów, a na całym świecie 24.
Osobiście poznałem dwa z nich. Oczywiście ten w niedalekich Kartuzach, oraz Czerwony Klasztor (czerwony, bo taką dachówką został pokryty 800 lat temu) nad Dunajcem w Słowacji tuż przy polskiej granicy.
 
Moje zainteresowanie zakonem kartuzów wzbudził wdzięczny pacjent mojego ojca, któremu tata uratował życie na Istrii w byłej Jugosławii, gdzie doznał wstrząsu anafilaktycznego. Okazało się, że jest to główny architekt Monachium, a zarazem utalentowany grafik.
Po przyjeździe w odwiedziny do nas, pierwszą rzeczą, o jaką poprosił, było to, by zawieść go do Kartuz i pokazać mu klasztor.
Byłem bardzo zaskoczony, dlaczego taki światowy i bogaty człowiek (przypominam – była jeszcze żelazna kurtyna) interesuje się tak bardzo, dla mnie czymś mało istotnym w prowincjonalnym, niezbyt ciekawym miasteczku.
A wtedy on mi opowiedział o dziejach kartuzów, od św. Brunona i pierwszego klasztoru La Grande Chartreuse(link is external) pod Grenoble(link is external) we Francji(link is external). Dodał też, że ta, pod moim nosem, fundacja kartuska w XVIII w. słynęła z bogactwa, wyrobu słynnego likieru i działalności charytatywnej.
Słynny likier to Chartreuse, o specyficznej i tajemniczej recepturze, bardzo wysoko ceniony przez znawców.
Dzisiejsze młode pokolenie zapewne ucieszyła by wiedza, że mnisi kartuzi nie jedzą mięsa, a na dodatek w każdy piątek postują o chlebie i wodzie.
 
To młodzieńcze zdumienie sądzę, miało na mnie spory wpływ w zainteresowaniu się filozofią, głownie o katolickim podłożu, w oparciu o św Augustyna i św. Tomasza, czyli w uporządkowaniu pojęć, poszukiwaniu celu życia doczesnego i istoty szczęścia.
W kontrapunkcie, jakby w zaprzeczeniu tych wartości, fascynował mnie malutki świat pustelników, czy eremitów.
W Grecji fascynowała Republika Mnichów na jednym z palców Półwyspu Chalkidiki, ze Świętą Górą Athos, gdzie od tysiąca lat, nie miała wstępu żadna kobieta, a także niesłychanie symboliczne w stosunku do wyobrażenia pustelników Meteory – malutkie klasztory, na szczytach skalistych "maczug", gdzie wspiąć się można po tysiącu śliskich schodów.
W Turcji, w Kapadocji, fantastycznym miejscu, gdzie w czasach Bizancjum, w IV wieku powstały pierwsze eremy – klasztory pustelnicze.
A Kapadocja – księżycowa prowincja tureckiej Anatolii, czyli tej zachodniej części Turcji, gdzie większość turystów jeździ kąpać i opalać się nad morzem, istniejąca i wzmiankowana w czasach perskich królów – Dariusza, czy Kserksesa, była miejscem, gdzie narodziła się idea klasztorów. A także idea anachoretów – wykuwających w wulkanicznej lawie jaskinie – samotnie, by potem anachoretyzm – jednoosobowe pustelnie – przekształcił się w monastycyzm – zalążki wspólnot religijnych – klasztorów i zakonów.
Nie mogłem, będąc w tych okolicach z takim zainteresowaniem, darować sobie odwiedzenia miejsca, chyba najsławniejszego na świecie, eremity i ascety – św. Szymona (Symeona) Słupnika. Jak wiemy, większość swojego życia, pełnego kontemplacji i umartwiania się, spędził on na 18 metrowym, kamiennym słupie, gdzie miał on platformę o wymiarach 2 x 2 metry i gdzie żył 40 lat bez przerwy.
Ja 40 lat spędziłem na morzu. Też pewnego rodzaju samotność. Bez rodziny, przyjaciół. Ale nijak to się ma do dokonania świętego Szymona, choćbym nie wiem jak się napinał.
 
Ufff... To była nie byle jaka dygresja.
Lecz proszę pomyśleć – czy ci pustelnicy z własnego wyboru, byli ludźmi szczęśliwymi, czy może cierpieli? Powiem tak – jeżeli nawet cierpieli, to z tego powodu również byli szczęśliwi.
Trudniejszym pytaniem jest, czy mieli oni swoje drobne przyjemności? Oj – na pewno tak. Bo bez drobnych przyjemności żyć się nie da.
 
Pora więc na sedno – o co mi chodzi, z tymi drobnymi przyjemnościami.
 
 
Wstaję codziennie około godziny czwartej. Już od bardzo dawna wystarcza mi 5 – 6 godzin snu. Nie powiem, że po obiedzie nie lubię sobie na dobrą godzinkę, jak to mówią, przyciąć komara, jak nie ma nic ważnego na horyzoncie.
Ta czwarta rano, to czysta poezja i radość za darmo. W marcu, kwietniu już mam darmowy koncert ptaków w lesie. Solistami są zaprzyjaźnione kosy, gnieżdżące się na wysokich świerkach, o rzut kamieniem ode mnie. Zimą dokarmiam je ziarnami, a przede wszystkim ich ulubionymi jabłkami, które zjadają do gołej skórki. Swoim śpiewem na wiosnę odpłacają mi za to. A teraz we wrześniu poinformowały mnie, że winogrona zaczynają już być słodkie, a ty się chłopie pilnuj, bo ci je wszystkie zjemy.
W maju, czerwcu i lipcu, o czwartej już jest świt. Wkrótce słońce zacznie oświetlać czubki domów na wzgórzu, podczas, gdy dolina zasnuta jest nadal przytulnym półmrokiem. Czasami, gdy nagle w nocy gwałtownie zmieniła się temperatura i padało, cała dolina rzeki zasnuta jest białą mgłą. Z mojego pagórka jest to cudowne zjawisko. Tak jest często w sierpniu i wrześniu.
Czy jasno, czy ciemno, w ramach prostych przyjemności, nastawiam wodę na kawę, a następnie otwieram drzwi, wychodzę na ganek i wołam moją nocną łowczynię, kocicę, tak małą jak młody kociak, lecz tak waleczną, że w ciągu godziny, gdzie 3/4 czasu to było czujne siedzenie na przeciw, a zwarcia i walka trwały parę sekund, przegoniła dwa razy większą, ale jak to u nich, chudą, lecz same mięśnie, biała kocicę syjamską. Moja wygrała i zajęła swój skrawek terenu, gdzie pozwala tylko zalecać się do siebie rudemu cwaniakowi. Reszta jest pod czujną obserwacją. Psy zresztą też.
 
Kicia dostaje swoją poranną porcję, a ja w tym czasie robię wielki kubeł dobrej kawy, którą słodzę słodzikiem (i się truję, jak mówią miłośnicy spiskowych teorii) i dodaję nieco śmietanki ( w żadnym wypadku nie mleka – smaku kawie, według mojej teorii dodaje tłuszcz zawarty w mleku).
Siadam przed telewizorem i oglądam kolejny odcinek wybranego serialu, bo tu mam potężne zaległości po 40 latach pływania.
Powiedzcie, czy to nie jest coś fajnego taka prosta przyjemność o poranku?
 
Wszystko rozbija się o te endorfiny...
 
Kochamy ten hormon wytwarzany przez nasz mózg. Niektórzy tak bardzo, że muszą go uzupełniać zewnętrznymi preparatami związanymi z opium. Takimi jak heroina i morfina. Ale to bardzo niebezpieczne zabawki.
Zresztą sama nazwa – endorfina – jest skrótem od endogenna (nasza wewnętrzna) morfina. Widzicie – sami nie wiecie, co posiadacie.
 
Mózg jest skłonny wyprodukować większe porcje endorfin ( jest ich ponad 20 różnych rodzajów), by dać nam dobre samopoczucie i zadowolenie z siebie, oraz czasami nawet wywołać wszelkie inne stany euforyczne, jeżeli go do tego sprowokujemy.
 
Chyba, jak to obecnie obserwuję, najpopularniejszym i darmowym sposobem by dostać zastrzyk endorfin, jest długotrwały, monotonny ruch i wysiłek.
Tak, tak – dobrze kojarzycie, daje nam to bieganie, czy jazda na rowerze. Osobiście też zapadałem w przyjemny trans, gdy biegałem dostatecznie długo i rytmicznie na nartach.
No to by zamknąć temat tego naszego własnego, wewnętrznego narkotyku – hormonu szczęścia, jak go nazywają, powiem tylko, że możemy go sobie wyprodukować również, przez:

  • zwykły śmiech, a jak twierdzą znawcy, nawet myślenie o czymś śmiesznym;
  • każdy prosty wysiłek fizyczny – porąbać sobie siekierką parę pieńków na kominek, pomalować pokój, wbić 500 gwoździ, powiedzmy robiąc dach i wiele tego typu rzeczy. Tak sobie myślę, że własnie ten efekt pozwala robotnikom pracować na taśmie po 8 godzin dziennie, przez 25 lat. Bo gdyby tylko sobie o takiej pracy pomyśleć, to chyba – brrrr - bym oszalał.
  • Niektóre pikantne przyprawy. Najczęściej mówi się o naprawdę ostrych papryczkach. Ale bez przesady. Takie Naga Viper, Trynidat Scorpion, czy Seven – Pot Habanero, szybciej wyślą nas na tamten świat. Ale może własnie z uśmiechem na twarzy;
  • Opalanie. Potwierdzam – 3 godziny na plaży w Orłowie, cz na Helu, zawsze wprowadzały mnie w stan błogości;
  • Czekolada. To "narkotyk" chyba jeszcze silniejszy od cukru. Koń, któremu się poda czekoladowy batonik, dostaje takiego jobsa, że zgodnie z przepisami jest dyskwalifikowany;
  • Niektóre substancje psychoaktywne. Wiadomo. Pewnie nie byłoby narkomanów, gdyby nie to.
  • No i to, co powinno być odczytane dopiero po 23:00 – orgazm. Wiecie, że w Średniowieczu był nawet taki sobór watykański, poświęcony rozprawie, czy raj i szczyt szczęścia, to nie przypadkiem, co za życia doczesnego dostajemy przez sekundy, czyli własnie orgazm. Złośliwie, jako wredny bloger dodam, że te wszystkie nieszczęsne i wredne blogerki, głównie komentatorki, najprawdopodobniej cierpią na anorgazmię – nigdy w życiu orgazmu nie miały i nie będą mieć. Autentycznie nieszczęśliwe istoty.

 
Dajmy sobie już spokój z tą całą biochemią.
 
Powinniśmy doceniać sobie takie codzienne, proste przyjemności. Starać je sobie wypracować.
Nie jest łatwo. Wrogami dobrego samopoczucia i humoru, jest chaos, pośpiech i niepokój. Dokładnie to, czym codziennie starają się nas poić na wszystkich frontach, wszystkie te szatańskie siły, które chcą zburzyć nasz świat. Dbają usilnie o to, byśmy nie zaznali chwili spokoju. A co dopiero myśleli o drobnych przyjemnościach.
Obserwuję, że tym szubrawcom (których też sporo mamy na portalach) najmniej poddają się młodzi. Naprawdę, ci zaczadzeni tęczowi, to malutki margines. Większość młodych bawi się, cieszy się i zajmuje się swoimi, młodzieńczymi sprawami. Tę upiorną tęczowość traktują wyłącznie jako kolejną modę typu pokemony, czy grę w kapsle za naszych dziecięcych czasów. Najbardziej podatni są ci, co już komuny nie mogą pamiętać, a wzorce etyczne i moralne wykształcili w gangsterskich czasach lat 90-tych. Czyli 35 – 50 latkowie. Są rozedrgani jak mimozy, a często ratują się chlejąc na umór (słynne piątkowe szoty i kreska); w zależności od kieszeni startując od dwóch sześciopaków najtańszego piwska, podbudowanego małpkami, aż po tych od najmodniejszej wódki, czy skacza z obowiązkowym dodatkiem pudrowanego nosa, mety, a nawet heleny. Teraz zazwyczaj cierpią w pogoni za mamoną. Często w stylu lat 90-tych – w pogoni za łatwym pieniądzem.
 
No, a seniorzy? To zależy. Zależy wyłącznie od zdrowia i pamięci minionych lat.
Jedni będą, albo wściekli, albo rozgoryczeni aż do śmierci, a inni, czego wszystkim życzę, przeżyją pogodną starość. Pełną właśnie rozbudowanych, radosnych, prostych, codziennych przyjemności.
 
 
.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika tricolour

03-10-2020 [13:49] - tricolour | Link:

"Powiedzcie, czy to nie jest coś fajnego taka prosta przyjemność o poranku?"

Tak, jest to coś fajnego. Wstaję 6:45, potem lekko na wpół śpiąc jeszcze schodzę do kuchni i o 7:15 - gdy reszta domowników schodzi także - na stole stoi pachnące śniadanie, a w śniadaniówkach każdy ma niespodziankę - zaplanowaną dzień wcześniej - od mnie. Potem sobie spokojnie jadę do pracy (tu pewnie powinien znaleźć się opis krwawego wyścigu szczurów, sex w toalecie, shoty i korporacyjne heleny itp, ale niestety, nawet nie wiem, co to jest) i mniej więcej jestem w domu o 15:30, już po zakupach (wszak trzeba szykować niespodzianki śniadaniowe, obiadowe i kolacyjne). Oczywiście czasem jestem później, ale to rzadko, tak raz na dwadzieścia może albo i rzadzej, nie liczę.

I gdy moi wrócą ze szkoły i pracy do domu, to znów na stole wita ich ciepły obiad. Taka moja prosta, prawie codzienna przyjemność i wyraz miłości do nich. Poza tym umiejętność gotowania to zwykła sztuka inżynierska jest... Tak, dla mnie przyjemnością jest zrobić coś dla żony i potomstwa, a nie uwalić sie przed telewizorem. Ale to tylko moje zdanie, można miec inne standardy.

PS. A moje czysto egoistyczne przyjemności są na drugim planie, często gdy rodzina pójdzie spać: mam taki lab w najniższej kondygnacji mego domu. Tu powstają nasze konstrukcje, stoją komputery, przyrządy pomiarowe, proste elektornarzędzia (nawet tokareczka się znalazła, cyfrowa, taka prosta). Tak zwyczajnie i po prostu, pewnie jak wszędzie. Ale gdy czasem zapusci się to jakiś nasz gość, to szczęki nie zbiera z podłogi przez godzinę i ja go rozumiem, bo wygląda to trochę jak na amerykańskim filmie, ale dziwić się nie można, bo większość rzeczy jest właśnie stamtąd, ale endorfiny są już krajowe. Po co mi to? Jak to po co? Dla przyjemności...

Obrazek użytkownika angela

03-10-2020 [15:48] - angela | Link:

@Tricolour, i nic tak o "przyjemnosci" trollingu,  nie ujął.
Mozna się domyślić tylko, że to praca. 

Obrazek użytkownika tricolour

03-10-2020 [16:04] - tricolour | Link:

@Angela

Każdy mierzy swoją miarą.
Ktoś, co całe życie spędził poza rodziną, nawet nie wspomina o żonie i dzieciach, bo nie ma o czym. Nigdy ich nie było więc nie ma powodu, by się teraz nagle pojawili.
Podobnie ty, zamiast napisać coś o sobie, wolisz o mnie. Może nie masz czego pisać o sobie albo się wstydzisz - w sumie nieistotne. Wyraźnie inne zdanie uznajesz za trolling i tym przegrywasz i ty, i twoja formacja polityczna, która trzyma się na jednej osobie i reszcze wrogów. Gdyby jeszcze wybory w USA wygrał Biden, to już nie ma jednego kraju na świecie, który byłby nam choć troszkę sympatyczny... trolle same.

"Mozna się domyślić tylko, że to praca" - domysły nie są twoją silną stroną.

Obrazek użytkownika Trotelreiner

03-10-2020 [15:39] - Trotelreiner (niezweryfikowany) | Link:

Słyszę tu Senekę...Katona Starszego...Owidiusza...i Dantego....uważaj będąc w Rzymie...możesz mieć nieprzyjemne spotkanie z ich duchami.:-)))
" 
73 
"Kto ład tutejszy wedle mocy bada,
Nie według tego, jak szerokiem kołem
Każdy z tych światów swą istność wykłada,"

Obrazek użytkownika jazgdyni

03-10-2020 [16:07] - jazgdyni | Link:

Skąd ty znasz 73???  Parę lat byłem radiooficerem w czasach meczącej titawy.

A w Rzymie mi rokujesz fajne towarzystwo. Może jakaś imprez ka wyjdzie?

Obrazek użytkownika Czesław2

03-10-2020 [16:23] - Czesław2 | Link:

73 akceptuję, 88 dla mnie nie:).

Obrazek użytkownika Trotelreiner

04-10-2020 [09:03] - Trotelreiner (niezweryfikowany) | Link:

88 to wiem co jest grane,ale 73???

Obrazek użytkownika Czesław2

04-10-2020 [09:22] - Czesław2 | Link:

Witam, Dante mi do głowy nie przyszedł, 73 to z krótkofalarstwa pozdrowienia, 88 to ucałowania.

Obrazek użytkownika Trotelreiner

03-10-2020 [19:15] - Trotelreiner (niezweryfikowany) | Link:

73!
To numer wiersza w Boskiej Komedii Dantego---Piekło.
Wszystkie wersy są ponumerowane...

Obrazek użytkownika nonparel

03-10-2020 [17:41] - nonparel | Link:

Witam

Do każdej sprawy można różnie podejść:
- jakie są możliwości sprzedaży butów w Eswatini?
- żadnych możliwości, bo wszyscy chodzą boso
- ogromne możliwości, bo wszyscy chodzą boso
Jestem coraz starszy. Coraz trudniej po schodach, coraz puściej w kredensie.
Mogę się frustrować i gryźć.­­
A mogę też cieszyć się każdą chwilą, bo czasu jest niewiele i może być gorzej.
Dzień dzisiejszy: śniadanie na tarasie wśród śpiewu ptaków no bo jest słońce i 17 stopni. Popijamy omlecik sokiem z pomarańczy (nie farbowanym na pomarańczowo). Na deser owoce i moja ulubiona Mauro. Przy śniadaniu rozmowa - dziś na tapecie jest Młoda Polska i co dobrego jest w Mozambiku. Po śniadaniu jadę jakieś 30 km na leśny parking. Potem rowerem 7 km po zarośniętych ścieżkach aż do miejsca, którego lokalizację gpx przesłał mi kolega. Tam nikt nie dociera. Po 2 godzinach koszyk pełny podgrzybków. Wracam do domu. Na obiad żur od ulubionego żuranta. Następnie czyszczenie i suszenie grzybów - warto było jechać dla samego zapachu. Teraz trochę pokrzątać się w garażu - wyrzucam starą szafę - będę montował półki zakupione na allegro. Godzina 17 z minutami -  zaglądam do naszych blogów. O, jest Jazgdyni i to z konkretnym wpisem a nie tylko spijanie sobie z dzióbków z Trotem, będzie co czytać. W planie mam jeszcze obejrzenie ostatniego, 10 odcinka Mistrza i Małgorzaty w rosyjskiej wersji. Potem partyjka szachów na chess.com. No i trzeba będzie wcześnie spać, bo jutro wczesna pobudka - jesteśmy zaproszeni na bardzo szczególną mszę poranną - trzeba będzie przejechać ponad 100 km w jedną stronę.
I tak mija dzień za dniem.
Czegoż chcieć więcej?

nonparel
 

Obrazek użytkownika Czesław2

03-10-2020 [18:11] - Czesław2 | Link:

"Każdy jest na tyle szczęśliwy, na ile postanowi nim być". Nie pamiętam autora tej maksymy.

Obrazek użytkownika jazgdyni

04-10-2020 [15:57] - jazgdyni | Link:

No właśnie. Często zapominamy o upływie czasu. Marnujemy cenne chwile. A przecież każda ma wielką wartość, gdy jest przed nami. A potem to miłe wspomnienie.
Zazdroszczę tych grzybów. Na Kaszubach posucha. Ale tylko pochodzić miedzy drzewami też fajnie. Tylko muszę już sobie zainstalować taką apkę w telefonie - <Gdzie mój samochód>. Jeszcze się nie gubię, ale zaczynam się niepokoić.

Trzymaj się Kolego

Ps. Dlaczego to mizianie z Trolem was denerwuje? To fajny gość.

Obrazek użytkownika sake3

04-10-2020 [08:22] - sake3 | Link:

Warto przynajmniej w czasie weekendu zastanowić się i przeżyć te proste,pozornie drobne przyjemności.Moje poranki siłą rzeczy są bardzo wczesne.Najpierw Eutyrox,po godzinie Anesteloc a po następnej Actelsar,Biosotal,Normatens.Kaldyum600 i Pradaxa.Przychodzi wreszcie upragniona chwila-kawa .Bardzo mocna,parzona,goraca ,nigdy rozpuszczalna i bez cukru.Zadziwiające ale po takim szatanie cisnienie się nie podnosi,serce nie szaleje,rozrusznik pracuje prawidłowo i można iść do pracy. Czy to nie jest przyjemność?W weekend mając czas warto pobawić sie z internetem.I czyż nie jest to przyjemność dowiedzieć się jaką rozczulajacą troską otaczają mnie pan rolnik,Tricolour,Jabe czy Zdzichu wypominając mi stan umysłu czy mały iloraz inteligencji. 

Obrazek użytkownika HenrykH.

04-10-2020 [13:33] - HenrykH. | Link:

:)

Obrazek użytkownika Czesław2

04-10-2020 [14:49] - Czesław2 | Link:

Proste przyjemności to dla mnie góry. Miesiąc temu w Tatrach zachodnich z Polany Chochołowskiej na Grzesia, potem Wołowiec, Jarząbczy Wierch, i przez Kończystą i Trzydniowiański z powrotem. Z parkingu 11 godzin na nogach. Ledwo żywy. Jak na emeryta prawie, nieźle mi się szło.

Obrazek użytkownika jazgdyni

04-10-2020 [16:12] - jazgdyni | Link:

Po życiu na morzu to wszelkie nierówności są czymś wspaniałym. A góry najwspanialsze. Moją bazą wypadową jest zazwyczaj Czorsztyn, a Tatry atakuję od słowackiej strony. Zakopanego nie cierpię.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Czesław2

04-10-2020 [16:17] - Czesław2 | Link:

Witam Panie marynarzu, ja bylem w Tatrach, nie w Zakopanem. Mieszkam na tyle blisko, że wstając o 4 rano dojadę, pomęczę się i wrócę przed północą.

Obrazek użytkownika Czesław2

04-10-2020 [16:21] - Czesław2 | Link:

Czorsztyn, to nawet blisko moich wypadów corocznych, mianowicie Krościenko. Pieniny, Gorce i Beskid sądecki w jednym.

Obrazek użytkownika jazgdyni

04-10-2020 [16:09] - jazgdyni | Link:

Cześć Sake

Opowiem Ci coś o Eutyroxsie. Moja małżonka brała 7 lat. Od dwóch tygodni już nie bierze. W innej sprawie miała wizytę u naprawdę świetnego profesora. Narzekała na te poty i uczucie gorąca, więc przyjrzał się też tarczycy. I okazało się, że wszystko lipa. Żadne Hashimoto, żadna niedoczynność. A te niemiłe objawy właśnie od brania Eutyroxu.
Ale po pozostałych lekach widzę, że to poważna sprawa. Nie masz kłopotu z zakupem Pradaxy? Jest w nieustannych brakach tutaj.
Wiesz, że kawa jest udowodnioną silną substancją antyrakową? W Skandynawii nauczyłem się pić ją w dużych ilościach. A bezpośrednio po dużym kubku mogę się położyć spać i zasypiam.
A ten milusi zespół na tym portalu, to fajny zespół rozrywkowy. Odreagowują swe życiowe niepowodzenia. A nie wiadomo dlaczego, marynarzowi każdy zazdrości.

Serdecznie pozdrawiam

Obrazek użytkownika sake3

04-10-2020 [17:06] - sake3 | Link:

@jazgdyni....Dlaczego marynarzowi każdy zazdrości?Bo jak wiadomo kazdy marynarz w każdym porcie ma....No proszę się tylko nie obrazić ,ja nic nie sugeruję.

Obrazek użytkownika jazgdyni

04-10-2020 [18:24] - jazgdyni | Link:

@sake3

W żadnym wypadku się nie obrażam. Wtrącę tylko, że właśnie za oknami jest przecudne zjawisko. Cały dzień lało, a teraz od zachodu zrobiła się długa szczelina w chmurach. I świat zalało przecudne pomarańczowe światło. Jakbym znany krajobraz oglądał przez filtr kamery. Gdy byłem na oceanie w okolicach równika, szczególnie na Pacyfiku, bo tam, aż do Japonii były wody i powietrze nie skażone czymkolwiek, to obserwowałem każdy zachód, by wreszcie zobaczyć ten słynny "zielony promień", gdy słońce schowa się w oceanie. Parę razy zdawało mi się, że go zobaczyłem. Ale do dzisiaj nie jestem pewien.
To też fajna marynarska legenda. Jak te knajpy w każdym porcie. Od 2000 na statkach (poczynając od tankowców) jest ścisła prohibicja. A dziewczyny w knajpach samotnie się zestarzały.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika sake3

04-10-2020 [18:39] - sake3 | Link:

Myślę,że bardzo dobrze Pan zrobił pisząc notkę NBweekendową uwalniajaca choc na niedzielę od problemów,polityki,kłopotów,brudów swiata.To dobrze ,że wprawdzie na krótko ale możemy przyjrzeć się przyrodzie,zjawiskom czy powspominać.

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

04-10-2020 [19:35] - rolnik z mazur | Link:

Sake 3,
nie przesadzaj z tymi tabletkami. Nikogo nie oceniam najwyzej krytykuje za to co pisze. Pzdr

Obrazek użytkownika sake3

04-10-2020 [21:26] - sake3 | Link:

Nie przesadzam z tabletkami,nie jestem lekomanem.Są przepisane po zalożeniu rozrusznika serca.

Obrazek użytkownika jazgdyni

05-10-2020 [04:22] - jazgdyni | Link:

Pracę dyplomową robiłem wespół z fantastycznym profesorem kardiologiem. A był to rok 72. Więc praktyczne jej wykonanie, przy ówczesnym poziomie techniki, było niemalże niemoźliwe. Wymagało jakiegoś geniuszu, którego nie miałem. Jako inżynier elektronik in spe, chciałem umożliwić zdalny monitoring EKG poprzez połączenia telefoniczne.
Dzisiaj, gdy niemalże wszystko w komunikacji jest "cyfrowe", czyli zdygitalizowane, pacjenci w domu mogą być pod stałą kontrolą. Jednakże prostsze i lepsze okazały się właśnie rozruszniki. A u mnie w głowie ciągle telepie się węzeł Aschoff - Tawary.
Cóż, jak serduszko nieco szwankuje, to nie ma opcji - trzeba regularnie zjadać garść leków. Dobre jest, co zrobiono nie tak dawno, wystawianie recepty nawet na rok. Nie trzeba co miesiąc latać do doktora, by wystawił kolejną receptę. A jeszcze lepiej zrobił koronawirus - wreszcie uruchomiono system i receptę można sobie zamówić telefonicznie. Otrzymany kod pozwala odebrać leki w każdej aptece. Szybko kalkuluję, że to zmniejszyło o jakieś 20% liczbę oczekujących w kolejce w przychodni zdrowia.

Życzę dużo zdrowia i proszę samemu śledzić w specjalistycznej prasie postępy w metodach leczenia, gdyż lekarze mają tendencję przyzwyczajania się do ulubionych kuracji, które były dobre 10 lat temu.