1. Od paru miesięcy mimo całej retoryki Premiera Tuska, ministra Rostowskiego, a nawet szefa NBP Marka Belki, o tym jak mocne fundamenty ma polska gospodarka, nasza waluta cały czas słabnie.
W ostatnich tygodniach złoty jest najsłabszą walutą spośród wszystkich krajów zaliczanych do tzw. rynków wschodzących.
Do tej pory złoty osłabiał się nawet mocniej niż węgierski forint nie wspominając już o czeskiej koronie. A to te kraje są przecież silniej uzależnione od eksportu do UE niż polska gospodarka i w związku z tym spowolnienie gospodarcze u głównych odbiorców ich towarów, powinno bardziej szkodzić ich walutom, niż naszej.
Tak jednak nie jest, to nasz złoty osłabia się mocniej i to z trzech przyczyn: podwójnej, a na nawet potrójnej rachunkowości dotyczącej deficytu sektora finansów publicznych i długu publicznego, wysokiego deficytu na rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego, a także ostatnio złożonej przez Premiera Tuska propozycji ratowania zadłużonych krajów strefy euro, przy pomocy między innymi naszych rezerw dewizowych.
2.Nasz dług liczony metodą krajową jest o blisko 3% PKB (a więc o blisko 45 mld zł) niższy niż liczony metodą unijną i w związku z tym już na koniec tego roku przekroczy drugi próg ostrożnościowy z ustawy o finansach publicznych wynoszący 55% PKB.
Ale jest w tym zakresie jeszcze jedna przypadłość Ministra Rostowskiego, chroniczne zamiatanie pod dywan zobowiązań skarbu państwa (to ten trzeci rodzaj statystyki, w którym tak naprawdę pełną orientację mają urzędnicy resoru finansów).
Same tylko zobowiązania Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wynoszą około 25 mld zł, zobowiązania w ochronie zdrowia ponad 5 mld zł ,wreszcie podpieranie środkami z budżetu unijnego w tym roku w wysokości blisko 12,5 mld zł.
A więc tylko w ten sposób deficyt sektora finansów publicznych a w konsekwencji i dług publiczny jest zaniżony co najmniej o 2,5% PKB. A są jeszcze dokonywane od 3 lat końcówce grudnia transakcje na instrumentach pochodnych dotyczące długu (transakcje swap), które na parę tygodni sztucznie zmniejszają go na koniec roku (np. w grudniu 2010 o 7 mld zł).
Jest jeszcze coroczna walka z kursem złotego na koniec grudnia każdego roku, żeby go sztucznie umocnić chociaż o parę groszy bo to pozwala obniżyć wielkość długu publicznego o parę miliardów złotych (umocnienie złotego o 1 grosz to zmniejszenie publicznego długu o 2 mld zł).
3. Z kolei deficyt na rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego pokazuje zapotrzebowanie kraju na kapitał zagraniczny i przyjmuje się, że jeżeli jego poziom przekracza 5% PKB ,a finansowany przez głównie przez tzw. inwestycje portfelowe, to kurs waluty krajowej jest niezwykle podatny na spekulację.
Na koniec 2011 roku w Polsce sam deficyt na rachunku obrotów bieżących sięga 5% PKB, a po powiększeniu go saldo rachunku błędów i opuszczeń (ok.1,5% PKB), wyniesie blisko 6,5% PKB.
Taka wysokość ujemnego salda na rachunku obrotów bieżących, przy ogromnych potrzebach pożyczkowych brutto naszego kraju, które w roku 2012 wyniosą około 170 mld zł, będzie wywierała ogromną presję dewaluacyjną na złotego.
Jeżeli dołożymy do tego, próbę pomniejszenia naszych rezerw walutowych, poprzez udzielenie pożyczki MFW w wysokości co najmniej 6 mld euro przy jednoczesnym prawie do korzystania z elastycznej linii tego funduszu w wysokości 30 mld USD, to pogłębia to tylko wrażenie zamieszania przy finansowaniu naszych potrzeb pożyczkowych w przyszłym roku.
Wygląda więc na to,że także w roku 2012 polski złoty, będzie walutą najsłabszą spośród krajów tzw. rynków wschodzących, ze wszystkim negatywnymi konsekwencjami jego oddziaływania na wielkość długu publicznego w relacji do PKB.
Coraz częstsze interwencje walutowe dokonywane przez NBP i BGK (w tym roku o wartości przekraczającej już 7 mld euro), wyglądają więc w tej sytuacji na swoiste dmuchanie pod wiatr.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4464
Polska na równi pochyłej a jedynym konceptem vicka i ryżego jest dalsze pogłębianie wirtualnej księgowości, myślę, że z tych to powodów chcą nas jak najszybciej wepchnąć w objęcia Niemiec i pozbawić się kłopotu myślenia za to zachować intratne posadki.
Jak Tusk i cala banda BANKSTERÓW odda co obiecala eurosojuzowi z zasobów NPB na "wsparcie biednych greków i włochów" to, jako liczone po niższym kursie złotego, będzie musiała dać więcej... to będzie to taki "zysk" dla Polski.. że Tuska znowu po plecach POklepią, bo da więcej niż przewidywali...
bo jest w tym samym koszyku walutowym co tak słabe waluty jak węgierski forint, który ciągnie na dno cały koszyk.
Dziwne, że ten forint ciągnący na dół cały koszyk ostatnio lepiej stoi jak złoty.
Przypominam niedawny wywiad z głównym ekonomistą SKOK panem Januszem Szewczakiem. Pan ten miał zdanie że niektóre kraje strefy euro po cichu przygotowują się do powrotu starych walut. W drugi dzień Świąt usłyszałem przypadkowo w telewizji POLS(ZM)AT że w jakimś kraju wprowadzono zmiany w oprogramowaniu komputerów bankowych na wypadek konieczności operacji w starych (nowych walutach). Czy ktoś może zna szczegóły.
Tym bardziej, że nie jest tak, że z tym fantem nie da się nic zrobić. To co robi Tusk jest ustawione pod niego a nie Polską gospodarkę. To się nazywa prywata.
- szajka Tuskina może chcieć tak zdeprecjonować złotówkę, by przestraszone i naiwne polactwo samo prosiło się o wymianę jej na euro. Funkcjonariusze propagandy sprawnie osłonią to bełtanie w mózgach i kieszeniach "polaczków" wmawiając, że to jedyne wyjście by uratować poziom życia.
Taki sobie wyreżyserowany musik - nie chcą dobrowolnie to zróbmy tak, żeby chcieli.