Sześć lat temu( https://naszeblogi.pl/49541-jak-sie-robi-w-otwocku) pisałam o bezsensownej decyzji zlikwidowania oddziału leczenia chorób płucnych dla dzieci i młodzieży, który mieścił się w Otwocku przy ulicy Żeromskiego 57. Oddział ten miał początkowo zostać przeniesiony do szpitala dziecięcego na ulicę Niekłańską w Warszawie, a nieruchomość oddana do „zasobów zarządu nieruchomości przy Urzędzie Marszałkowskim”. Wbrew protestom rodziców chorych dzieci i fachowców tak się stało i teren wraz ze szpitalikiem został obecnie oddany (sprzedany) w ręce prywatne, a oddział dziecięcy przeniesiony do szpitala dla dorosłych gruźlików. Dla prywatnego nabywcy to bardzo cenna nieruchomość. Ośrodek położony jest w pięknym lesie o powierzchni około 3 ha.
Przypominam historię tego szpitala. W 1958 roku w tym budynku był oddział zakaźny, izolacyjny szpitala dziecięcego. W 1986 roku zmienił swój profil na oddział chorób płuc i gruźlicy dla dzieci. W budynku było 17 izolatek, które spełniały wszystkie normy dotyczące chorób zakaźnych. Do każdej izolatki było wejście z zewnątrz, natomiast od strony szpitalnego korytarza urządzono specjalne śluzy. Na Mazowszu były 72 łóżka pulmonologiczne dla dzieci w trzech ośrodkach, a 38 z nich właśnie w Otwocku. Szpital współpracował z CZD i z ośrodkami akademickimi. Posiadał pełne zaplecze diagnostyczne i doskonałych lekarzy specjalistów z wieloletnim stażem. Oddział leczył dzieci nie tylko z województwa mazowieckiego ale z całej Polski (z Rabki i innych dużych ośrodków akademickich). Głównym profilem oddziału była diagnostyka i leczenie dzieci i młodzieży z podejrzeniem gruźlicy płuc i gruźlicy pozapłucnej szczególnie kostno-stawowej. Dzięki swej infrastrukturze mógł skutecznie leczyć w warunkach izolacji pacjentów zakaźnych - prątkujących. a także dzieci z opornymi zakażeniami układu oddechowego z innych szpitali. Dysponował warunkami dla pobytu opiekuna wraz z chorym dzieckiem. Doskonale zorganizowana izolacja chorych umożliwiała przyjmowanie na oddział dzieci chorych na gruźlicę i jednocześnie zainfekowanych inną chorobą zakaźną, na przykład ospą lub rotawirusem. Pacjenci zakaźni ( prątkujący) mogli być izolowani od innych dzieci, ale jednocześnie mogli wychodzić na dwór czyli w pełni korzystać z leczenia klimatycznego.
To nie był pierwszy zamach na szpital w Otwocku. W 2000 roku chciano go przenieść do szkoły, a w budynku urządzić komercyjne hospicjum. Nabywca obiektu za jakiś czas zlikwidowałby zapewne hospicjum, a teren sprzedał pod zabudowę. To los wielu szpitali w Polsce. Kilka lat temu próbowano zlikwidować szpital dziecięcy przy ulicy Kopernika. Budynek miał przejąć jakiś bank. Szpital uratował się dzięki zapisowi fundatora terenu przeznaczającego go wyłącznie pod szpital dziecięcy. W obydwu przypadkach zdumiewał brak troski o małych pacjentów. Przede wszystkim jednak zdumiewająca była krótkowzroczność władz. Lekarze walczący o zachowanie szpitaliku dziecięcego w Otwocku tłumaczyli, że w przypadku jakiejś epidemii miasto nie będzie miało gdzie umieszczać chorych. Na ten argument nieodmiennie odpowiadano drwinami, które sama też usłyszałam: „Jaka epidemia, to nie średniowiecze, pod pretekstem walki o dzieci wy lekarze walczycie o swoje posady a dziennikarze wyrabiają wierszówkę”.
Życie powiedziało jednak „sprawdzam”. Choć mamy XXI wiek cały świat dotknęła pandemia, szpitali zakaźnych brakuje, a lekarze specjaliści oczywiście bez trudu dawno znaleźli sobie inną pracę.
Inny przykład skrajnej niefrasobliwości lokalnych władz dotyczy dziecięcego szpitala psychiatrycznego w Józefowie koło Otwocka przy ulicy 3 Maja 127. Obok szpitala zgodnie z przepisami było tam ogrodzone i strzeżone niezależne ujęcie wody. Jakiś czas temu ogrodzenie zostało zniszczone, po terenie ujęcia łażą spacerowicze z psami, urządzenia są zdewastowane i zasypane śmieciami.
Choć żyjemy w XXI wieku wiemy już, że życie zweryfikowało liberalne mity. Tak jak możliwa jest epidemia czy wręcz światowa pandemia, możliwe jest również zatrucie wodociągów. Taki właśnie, realny a nie paranoiczny scenariusz dyktował ustawodawcom przepisy nakazujące każdemu szpitalowi utrzymywać niezależną studnię głębinową. Wbrew teoriom Fukuyamy historia bynajmniej się nie skończyła a liberalne społeczeństwo znalazło się w pułapce swojej niefrasobliwości. Nie skończyły się wojny, nie znikły epidemie, a ludzkość nadal boryka się z wszystkimi swoimi problemami biedą, głodem, chorobami. W jaki sposób niewidzialna ręka rynku mogłaby powstrzymać epidemie? Być może bogatszy byłby w stanie uzyskać lepszą opiekę medyczną, a być może tylko bogaty byłby w stanie ją uzyskać, ale jak uczy historia bogactwo też jest względne. Jak mawiał mój ojciec, zawodowy ekonomista oraz więzień karnej kompanii w Oświęcimiu ( ojciec nie akceptował nazywania tego obozu Auschwitz) zawsze istnieje jakaś cena równowagi. W Oświęcimiu brylant był równowartością bochenka chleba.
Działania przeciwdziałające obecnej epidemii wydają się być chaotyczne i nie do końca przemyślane, czasami wręcz magiczne. Oto w sklepie firmy Rossman ochroniarz pilnujący drzwi zmusza ludzi do dezynfekowania rąk płynem ze specjalnego pojemnika. Żeby uruchomić wyciek płynu trzeba jednak nacisnąć przycisk. Dziesiątki osób naciskają ten przycisk, gorliwi w rękawiczkach mniej gorliwi gołym palcem. Ci w rękawiczkach robią w tych samych, potencjalnie zainfekowanych, rękawiczkach zakupy w innym sklepie, dotykają lady i półek. Kolejni klienci bez rękawiczek mogą się więc zakazić. Chyba lepiej byłoby zrezygnować z czysto rytualnej dezynfekcji w Rossmanie i niczego nie dotykać. Zwykła, nie profesjonalna maseczka noszona przez wiele godzin służy jako doskonała pożywka dla bakterii i wirusów. Taką maseczkę należałoby zmieniać co kwadrans co jest praktycznie niemożliwe.
A przede wszystkim jak mawiał do nas studentów( dziewczyn i chłopców okularników) starszy sierżant podczas ćwiczeń z obrony terytorialnej: „ „To nie Uniwersytet, tu trzeba myśleć”.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9749
Na wolnym rynku nie wpuszczono by obcego do wioski/miasta/sioła na pierwszą wieść o jakiejkolwiek zarazie
Na wolnym rynku rozprzestrzenienie się takiej zarazy byłoby niemożliwe
Pani błąd polega na tym że przykłada Pani szablon wolnego rynku do obecnego systemu, to oczywiście nonsens
Przypomnę tylko najbardziej znane programy rządowe:
Niewolnictwo
Segregacja rasowa
Welfare State (system zasiłków)
Faszyzm
Komunizm
Socjalizm
Rząd obcina Pani nogę, daje protezę i oczekuje wdzięczności za umożliwienie chodzenia.
Pozdrawiam