PANIKA

Wirus....... To coś....... Nazywam to "coś" bo do tej chwili nie ma wspólnej, naukowej wiedzy, co to jest.
W laboratoriach widać, że mamy do czynienia z białkiem plus informacja, typowo w przyrodzie zakodowana w formie DNA i RNA. Lecz czy jest to żywe, czy martwe, nie wiemy.
 
 
 
Jedne tęgie głowy, ludzie nauki, grupa, która patrzy na to, jak to się określa – funkcjonalnie, stwierdzają, że oczywiście wirus jest żywy, bo posiada zdolność do powielania się, a poprzez zdolność do ewolucji może się namnażać. Ciekawa definicja... Tylko jak coś żywego, świadomie nie piszę organizm, bo mam na myśli coś najprostszego, można skrystalizować?
 
Naukowi oponenci z cała stanowczością twierdzą, że niewątpliwie mamy do czynienia z czymś martwym. Bo nie spełnia choćby jednego z poniższych kryteriów:
 

  • namnażanie
  • wzrost
  • metabolizm
  • budowa komórkowa, z rybosomami i innymi organellami
  • materiał genetyczny przechowywany w postaci kwasów nukleinowych
  • występowanie białek i kwasów nukleinowych.

[według Wikipedii]

 
Jako katolik, na dodatek podchodzący do dzieła Stwórcy naukowo (przynajmniej się staram), muszę uważać to coś, za twór. Tylko po co Bóg to stworzył, a nam dał poważną zagadkę?
Czy należy się doszukiwać odpowiedzi w fakcie, że ten mikroskopijny twór, zazwyczaj ułamek mikrometra, więc przenikający przez wszystkie sita, czy maski wyłapujące bakterie, może przetrwać w kosmosie? Czyżby to był element, a może nawet posłaniec istotny do teorii panspermii, wg której, wszelkie życie pochodzi z wielkiej pustki kosmosu?

 
Tak, czy inaczej, niezależnie jak byśmy wirusy badali i analizowali, a nawet – o zgrozo! - bo już nieoficjalnie zaczęliśmy, wirusy tworzyli, albo budowali, jedno jest nie podważalnie pewne – to jest cholerne paskudztwo – potrafi być potwornie niebezpieczne, nie tylko dla człowieka, ale dla całej przyrody (pomór świń, ptasia grypa, choroba mozaikowa tytoniu, itd).
Tylko... są wirusy również niesłuchanie pożyteczna dla całego ziemskiego ekosystemu. Nie można powiedzieć, że ich głównym "pokarmem" są bakterie, bo wnikając do środka bakterii wirus po prostu ją zabija. Nie zjada.Taka jest ich natura.
Lecz tak samo wirus ospy w organizmie dziecka, jak wniknie do ludzkiej komórki, przeprowadzi swoje namnażanie wewnątrz niej, to w końcu ją zabija.

 
Wirus nigdy nie umiera. Bo jak ja również uważam, nie jest żywy. Lecz można go zniszczyć.

 
Miliony lat koegzystencji organizmów żywych i wirusów, musiały wypracować mechanizmy obronne przeciwko tym inwazyjnym "pasożytom". Praktycznie wszystkie organizmy żywe, nie poszukałem, jak tam jest z bakteriami, potrafią się w pewnym stopniu przed wirusami bronić.
Przykładowo człowiek produkuje specyficzny enzym – interferon, zabijający wirusy. A nasze limfocyty, gdy mają dziedzicznie określony cel, rozrywają DNA, albo RNA wirusa na strzępy, zanim agresor wniknie do wnętrza komórki.
To tylko dwa z elementów odporności wrodzonej.

 
Medycyna współczesna dodała do tego jeszcze odporność nabytą. Tylko, że nie jest to prosty, szybki i łatwy proces – znalezienie środka zwalczającego wirusy.
Oczywiście znanym od lat działaniem są szczepienia ochronne. Podaje się człowiekowi "wykastrowane", nieagresywne wirusy, uczą one w ten sposób naturalne ludzkie mechanizmy obronne rozpoznawać wroga, którego należy natychmiast zniszczyć.
Jak wiemy, duże kontrowersje budzą obowiązkowe szczepienia niemowlaków. Pozytywny efekt jest niewątpliwy. Lecz jak zawsze, mogą wystąpić w pewnej małej skali efekty niepożądane. Jak praktycznie przy każdym leku. Nie chcę się tutaj tym zajmować. Jedno wiem na pewno – szczepienia nie powodują autyzmu.

 
Oprócz szczepień, stosunkowo taniej broni, największe i najbogatsze laboratoria pracują również nad lekami.
Badania są niesłychanie drogie, bo niestety stosuje się metodę "prób i błędów". Lecz jak się już "trafi" to zyski są niebotyczne. Toteż niektóre leki antywirusowe potrafią kosztować setki tysięcy dolarów. Lecz do czasu. Z czasem wszystkie leki tanieją. Większość z nas miała do czynienia z raczej niedrogim lekiem na opryszczkę, której aktywność ujawnia się brzydko na wardze.

 
Mimo to, mamy nieustanny problem z atakami wirusowymi. Nawet z epidemiami i nie daj Boże z pandemiami. Były momenty w historii ludzkości, że wirusy zabijały w krótkim czasie miliony ludzi.

 
Najstraszniejsza wirusowa pandemia, popularnie zwana "hiszpanką", powodowana przez wirus grypy typu A, podtypu H1N1, w latach 1918 – 1919 zabiła więcej ludzi niż I Wojna Światowa. Była bardziej śmiertelna niż przerażająca XIV wieczna "Czarna śmierć" – bakteryjna pandemia dżumy.
Dzieje się tak z dwóch powodów:

  • wszystkie wirusy, a w szczególności te, zagrażające człowiekowi, charakteryzują się zdolnością do szybkich mutacji. Wówczas mechanizmy obronne nie potrafią prawidłowo rozpoznać wroga;
  • co pewien czas ujawniają się całkiem nowe wirusy, dotychczas nieznane, na które nie jesteśmy przygotowani. Tak było z HIV i tak było z ebolą.

 
..........

 
Czy stoimy w obliczu kolejnej potwornej pandemii?
Może...

 
W obecnej sytuacji największym problemem są ... Chiny. Konkretnie Chińska Republika Ludowa. Cięgle tytularnie państwo komunistyczne – czerwona flaga z gwiazdkami, biuro polityczne i komitet centralny i reszta komunistycznych atrybutów, a faktycznie państwo dzikiego kapitalizmu, 1,4 miliarda obywateli; prawie 20% ludności Ziemi i jako swoista czapa, parę tysięcy komunistów rządzących tą miliardową populacją Chińczyków.

 
Wiemy to już bez najmniejszych wątpliwości, że ustrój komunistyczny, w zasadzie totalitarny, w odróżnieniu od państw demokratycznych, bardziej opiera się na kłamstwie, niż na prawdzie.
Mamy tego bez przerwy dowody, choćby po ostatnich wystąpieniach Putina i jego przydupasów.Chociaż najtragiczniejszym przykładem kłamstwa państwa komunizmu był Czarnobyl, gdzie przez tydzień ukrywano przed światem katastrofę i radioaktywne skażenie atmosfery, praktycznie zagrażające całej Europie.

 
Już dzisiaj wiemy na pewno, że tutaj komunistyczne Chiny ukryły to, że tak zwany pacjent zero zaistniał dokładnie pierwszego grudnia ub. roku. Nie jakieś dwa tygodnie temu, bo na ryneczku w Wuhan sprzedano jakieś zakażone mięso dzikiej zwierzyny.
Czyli mamy na początku ważne kłamstwo. Przez ponad miesiąc ukrywano poważne zagrożenie. Więc skąd mamy pewność, że pozostałe informacje są prawdziwe i dokładne.
Czy na moment, w którym to piszę, doniesienia o 170 ofiarach śmiertelnych, 7 tysiącach osób zarażonych i o tym, że w ciągi doby przybyło kolejnych 1700 zakażeń, są prawdziwe? Czy władze Chin z powodu paniki i niemożliwości ogarnięcia epidemii, postanowiły grać uczciwie? Z całą pewnością nie wiemy.
Gdy wczoraj po południu analizowałem podane wówczas fakty – 130 ofiar śmiertelnych i około 40 osób wyzdrowiałych, to wyszło mi, że są to dane przerażające. Proszę sobie policzyć, co to oznacza. W przybliżeniu, że pośród czterech zainfekowanych osób tylko jedna się uratuje. W poprzednich epidemiach maksymalnie poziom śmiertelności nie przekraczał w piku 40% (czterech z dziesięciu umierało), a poziom średni wynosił 20%.
Czyżby więc mamy do czynienia z niespotykanie zjadliwym i zabójczym wirusem?
A może jest bardziej prawdopodobne, że Chińczycy w histerii nie panują nad rzetelnością informacji i gadają bzdury.
Lecz doniesienia o wyjątkowości niebezpiecznego wirusa mogą być w pewnym sensie prawdziwe, bo jak się, na razie nieoficjalnie, dowiadujemy się, w Wuhan mieszczą się laboratoria poziomu czwartego - Biosafety level 4 (BSL-4).
Tylko w takich laboratoriach mogą znajdować się niebezpieczne wirusy i bakterie, które się bada w poszukiwaniu antidotum i zdobywaniu wiedzy naukowej. I oczywiście nikt nie pracuje tam nad bronią biologiczną. Powiedzmy...
Co, jeżeli w Wuhan, przez zaniedbanie, czy kradzież ten koronawirus (to krewny niesławnego wirusa SARS, czyli ptasiej grypy, siejącego popłoch parę lat temu) wydostał się z laboratorium, zaatakował człowieka i rozpoczął powielanie?
Tak czy inaczej w Chinach już mamy panikę. Sam Wuhan ma 11 milionów mieszkańców, a z bliskim otoczeniem nawet 50 milionów. Władze starają się ten cały obszar uczynić jedną wielką kwarantanną. Wyobraźmy sobie - to o ponad 10 milionów więcej niż Polska i z całego kraju tworzymy zamknięty ścisłym kordonem obóz. Ciężko by było to zrobić.

 
Podejrzewam, że ChRL nie potrafi sama tego uczynić.
Natychmiast i to w sposób totalny, cały świat musi tam wysłać międzynarodową pomoc, by opanować sytuację i zlokalizować i zamknąć epidemię, póki jeszcze się da.
Tymczasem poszczególne kraje wycofują swoich obywateli, zawieszają loty i prowadzą restrykcyjne kontrole przybyszów. To głupie działanie. Mamy Ziemię tak zglobalizowaną, tak oplecioną siecią połączeń, że nikt nie jest w stanie zrobić ze swego państwa niezdobytej twierdzy.
Wczoraj odnotowano pierwszy przypadek w Finlandii.

 
Jest jeszcze coś innego, również groźnego.
To panika. Nie chcę być złym prorokiem, lecz to się chyba już u nas zaczyna. Z aptek zniknęły maseczki chirurgiczne. Choć to iluzoryczne zabezpieczenie. Wczoraj wieczorem córka wzburzona i zdenerwowana od progu poinformowała mnie, że w Trójmieście już jest pierwsze ognisko epidemii. Powiedziały jej to trzy różne pacjentki. Szeptana dezinformacja może czynić ogromne szkody. Gdy już panika rozkręci się na dobre i władze szybko nie zareagują, to zniknie paliwo na stacjach benzynowych, butelkowana woda w sklepach, długoterminowe konserwy, maka, cukier i wszystko co daje się przechować i pozwoli się zamknąć w domowej fortecy, tak długo jak trzeba.
Widzieliśmy dziesiątki filmów katastroficznych, więc nie trzeba się specjalnie wysilać, by wyobrazić sobie, jak może być.

 
I co wtedy z tego, że ten wirus dało się szybko opanować, jak kraj i jego gospodarka doznała panikarskiego potężnego wstrząsu.

 
Koronawirus kiedyś wreszcie dotrze do Polski. Jak dziki w końcu do Niemiec mimo kilometrowych płotów.
I co z tego? Pamiętam ospę, jak ją zlokalizowano jeszcze za komuny w Polsce. Daliśmy sobie radę.
Każdy, kto legalnie wkroczy na nasz teren zdrowy, czy chory, zagrożeniem nie jest. Najmniejsze podejrzenie – kwarantanna. Problemem może być wejście zarażonego przez zieloną granicę. Chyba jednak o tym pomyślano i potrojono patrole. Sprzętu i ludzi mamy dosyć.

 
I nie panikujmy. Nawet znane wszystkim marudy, malkontenci i trolle powinny się zamknąć.

 
.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

30-01-2020 [14:53] - NASZ_HENRY | Link:

Jedni nazywają to apokalipsą, inni paranoją a to jest po prostu biznes.
Biznes ma interes w tym aby wirusy zwalczać oraz aby szybko i często się mutowały
Ochrona przed wirusem jest prosta.
Myć dokładnie ręce, zwłaszcza przed posiłkiem, nie używać ręczników, szczoteczek do zębów, ani innych higienicznych akcesoriów, które należą do innych osób i nie całować się z byle kim
 

Obrazek użytkownika jazgdyni

30-01-2020 [22:40] - jazgdyni | Link:

"Myć ręce"... Hmmm... Chyba kolega myśli o bakteriach?

Wirusy tego typu najłatwiej przenoszą się drogą kropelkową. Najniebezpeczniejszy jest dystans około 1 metra miedzy dwoma osobami. Wówczas wydech jednej osoby dociera łatwo do drugiej. Warto też dodać, że jedno kichnięcie, albo jedno kaszlnięcie chorego w autobusie zarazi wszystkich pasażerów.
Czy w Azji wymyślili sobie te maseczki z głupoty?

A ręce trzeba myć jak najbardziej. I resztę też.

 

Obrazek użytkownika tricolour

31-01-2020 [08:23] - tricolour | Link:

Nie z głupoty. Maski mają sens z racji właśnie przenoszenia drogą kropelkową. Kropelki bez maski mają dużo większe szanse dotrzeć do układu oddechowego. Dobra maska (na przykład lakiernicza, co na ulicy by zabawnie i strasznie wyglądało) skutecznie chroni przed aerozolami, często jej używam przy lakierowaniu, nawet do oprysku żoninych róż.

Takie proste metody izolacji bywają nadzwyczaj skuteczne.

Obrazek użytkownika jazgdyni

31-01-2020 [09:53] - jazgdyni | Link:

Przyznam, że jest to jakieś zabezpieczenie. Ale tylko jakieś.
Jakie rozmiary mają krople aerozolu lakierniczego. Mniejsze od 0,1 mikrona? Chyba nie. Czyli nie są one skutecznym filtrem na wirusy. Co z tego, że wyłapią nawet 99,9% skażonego wirusami powietrza, jeśli parę wirusów przedostanie się do nowej ofiary i rozpocznie jatki. Przypominał, że w łyżeczce do herbaty mieści się 10 milionów wirusów.

Gdyby maseczki były dostatecznie skuteczne, to w strefie BSL-4 nie używano by tych kosmicznych kombinezonów z własnym obiegiem powietrza i lekkim nadciśnieniem (pomieszczenia biohazardowe mają stałe podciśnienie).

Ps. Maseczki ( i to najlepsze) powinni obowiazkowo nosić ci już zarażeni.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

31-01-2020 [10:23] - Imć Waszeć | Link:

Już widzę szanownego Autora paradującego po promenadzie w stylówce na steampunka, ze słuchawkami na uszach, z których sączy się romantyczny psytrance, a oddech ma ciężki jak Darth Vader ;))

1. https://www.blogto.com/city/20...
2. Na filmiku jest kilka modnych propozycji: https://www.wysokieobcasy.pl/w...
3. https://www.independent.co.uk/...

To chyba nie jest zabawne, ale w ten sposób wylansowana zostanie globalna "wirusowa" moda na industrial i steampunk :]

Obrazek użytkownika jazgdyni

31-01-2020 [10:55] - jazgdyni | Link:

Ostatnio to mi się podoba. Zawsze lubiłem velevet undergound i ich ludzi. Nawet wczoraj ostrzygłem się jak Warhol.

1. https://youtu.be/DldA39Zh0-M
2, Moja życiowa pościelówa   https://youtu.be/oG6fayQBm9w

Nie martwcie się Imci. Wyczuwam  dobre wibracje w nowych muzycznych trendach.

Obrazek użytkownika tricolour

31-01-2020 [11:07] - tricolour | Link:

@Jazgdyni

Nie chodzi o odfiltrowanie cząstek o rozmiarach nanometrowych tylko kropel, ktore widać gołym okiem gdy sie kichnie lub kaszlnie. To wyraznie widać choćby w słońcu. 

Malował Pan kiedyś pistoletem? Z pewnością. Bez maski ma Pan nos zatkany pyłem lakierniczym z wyschniętych kropel lakieru, z maską nic takiego nie gnębi, ale maska jest brudna kolorem lakieru. 

A jesli maska wyłapie 99% kropel, to będzie super. Prawdopodobieństwo zakażenia maleje wielokrotnie i o to chodzi, a z resztą ma sobie radzić układ odpornościowy. Oczywiście ktoś się podda i zachoruje, ale pamiętajmy, że dziennie ginie 8 osób na drogach i nie jest epidemia morderców za kierownicą tylko statystyka.

Obrazek użytkownika jazgdyni

31-01-2020 [12:45] - jazgdyni | Link:

To prawda. Tak 98% wirusów będzie zespolone z kropelkami z naszego oddechu. Jednak część będzie swobodna. Jak roztocza, które ciągle wokół nas szybują.

Na stoczniach już stosujemy malowanie dużych powierzchni (np. podczas dokowania) przez operatora w specjalnym kombinezonie i w hełmie  z dostawą czystego powietrza. A przedtem tak samo podczas piaskowania powierzchni.

 

Obrazek użytkownika tricolour

31-01-2020 [14:10] - tricolour | Link:

@Jazgdyni

Kończąc trochę offtopicową dyskusję dodam, że oczywiste jest dostarczanie powietrza do szczelnych skafandrów lakiernika dużych powierzchni, bo w tym przypadku zawartość rozpuszczalników w powietrzu jest ogromna. Nie dotyczy to malowania powierzchni małych, ot takich pod pistolet, jak w domu, znaczy w garażu.

Zresztą zupełnie BTW: klejenie cyjanoakrylem też jest zabawne gdy użyje Pan trochę większej ilości kleju niż jest w miniaturowej, dwugramowej tubce. Na przykład w miseczce. Odrobina nieuwagi i powieki błyskawicznie sklejone chemoutwardzalnym klejem, który czerpie utwardzacz (woda) ze śluzu oka. Mrugamy i ...  ciemno...  a potem do chirurga, by rozciął powieki. To dlatego tubka w sklepiku ma tylko dwa gramy.

Obrazek użytkownika jazgdyni

31-01-2020 [14:54] - jazgdyni | Link:

Oj, z klejami to ja miałem dużo do czynienia. Armator był bogaty, to trzymałem się tylko klejów Loctite. Przeróżnych. Bardzo mi podchodziła tubka z żelem a nie cieczą. Wolniej zasychał i dawał się dobrze rozsmarować. Bardzo był długo problem z klejeniem PCW i oczywiście z teflonem (podobno niektóre muszle poradziły sobie z tym). W zastosowaniu były też dwuskładnikowe tzw. liquid metal. Świetnie można było uzupełniać ubytki i było to mechanicznie bardzo wytrzymałe.
A teraz ciekawostka ze szkolenia: małe tubki (jedna sterylna porcja) kleju cjanoakrylowego są na wyposażeniu wojsk specjalnych do... sklejania ran. Nawet 10 cm długich i 1 cm głębokich. W trakcie akcji to lepsze niż jakikolwiek opatrunek. Oczywiście od razu (u nas nie tak dawno) pojawił się w aptekach preparat URGO, francuski - niestety za 6 ml aż 50 zł. To też jest "tajny" klej na rany.

Ps. Ile to razy palce sobie skleiłem...

Obrazek użytkownika tricolour

31-01-2020 [21:43] - tricolour | Link:

Mam buteleczkę Loctite, bodajże 221, czyli do gwintów. Używam do śrub, od których zależy "życie" - koło zamachowe na to skręciłem, bo samemu dynamometrowi wierzę, ale sicher ist sicher.

:)

Obrazek użytkownika Trotelreiner

31-01-2020 [08:20] - Trotelreiner (niezweryfikowany) | Link:

A ja uważam,że w Wuchan stworzono diabła,który zwiał z próbówki...w jakim laboratorium...pracującym na bronią biologiczną.
Stąd taki alarm na całym świecie...pewnie wszyscy wiedzą,że tam sie "coś robiło"...ale to tajne/poufne.

I tak 44...wyjaśnienie u Lema :-)))

Obrazek użytkownika jazgdyni

31-01-2020 [09:40] - jazgdyni | Link:

No jasne, że tak. W sieci, tej międzynarodowej, prowadzi scenariusz taki, oparty na powszechnie znanych faktach:
-   W 2018 Chińczycy oddali do użytku, z mozołem i kłopotami budowane w Wuhan laboratorium BSL-4, czyli najwyższego stopnia bezpieczeństwa biologicznego. Międzynarodowa komisja nadzorująca stwierdziła, że laboratorium jest liche i mogą być wycieki, czy przecieki.
- Oczywiście Chiny poważnie zadeklarowały, że laboratorium ma służyć celom badawczym. Naukowym. I nikt nawet przez moment nie myślał o tym, by tam prowadzić prace nad bronią biologiczną. Tsi, tsi i jeszcze raz tsi! Chińskie "nie" zawsze brzmiał dla mnie właśnie jak to "tsi". A słyszałem to wielokrotnie, jak jako nadzorca przyłapałem Chińczyków na kolejnej ściemie, tandecie, oszustwie, lipie, głupocie (niepotrzebne skreślić). Tak więc tsi - w laboratorium w Wuhan nie tworzy się broni biologicznej.
- Tak się złożyło, że grupa Chińczyków, jako goście, albo praktykanci, legalnie dostali dostęp do BSL-4 w Kanadzie.
- I podobno starym chińskim zwyczajem ukradli próbki paru morderczych wirusów, w tym także "naszego" koronowirusa.
- No a potem, jak głupiutki Aladyn, Chińczycy wypuścili dżinna z butelki biohazard.. To i sobie hula. 

Ps,1 Nieoficjalnie na ten moment już 100 tysięcy zarażonych (nieoficjalnie tu znaczy prawdziwe, poza kłamstwami Pekinu)

Ps. No niestety nie zrozumiałem tego 44.

Obrazek użytkownika Trotelreiner

31-01-2020 [15:24] - Trotelreiner (niezweryfikowany) | Link:

Już wyjaśniam:
Lem miał olbrzymie poczucie humoru i lubił sobie robić kpiny z WIELKICH poetów i pisarzy.
44 to mickiewiczowskie...więc Lem w swoim opowiadaniu/krótkiej powieści pt.KONGRES FUTUROLOGICZNY .
Sprawa polegała na tym,że wszystkie referaty miały ponumerowane tezy i autorzy ich nie czytali,tylko mówili: 2,9.13 i 33= 22
A 22 to był w konkluzji...upadek całkowity ludzkości i koniec świata.

U Adasia było "a imie jego 44", to u Lema 22 :-)))
Lem wynalazł AWRUK [od tyłu] i Dobrowolny Upowszechniacz Porządku Absolutnego....czyli UE
Ciao...;:-))

 

Obrazek użytkownika jazgdyni

31-01-2020 [18:46] - jazgdyni | Link:

Uważałem za najlepszy wynalazek Lema wyszalnię.
A Głos Pana skoncentrował wszystkie dyskusje niemal całego roku na semestr.

Chyba Kongres muszę jeszcze raz przeczytać.