Wiele lat temu Kazimierz Dolny nad Wisłą nie był skanalizowany. Pensjonariusze dość luksusowego domu architekta, którego okna wychodzą wprost na kamienicę Przybyłów przy rynku z prawdziwą przyjemnością `obserwowali okutane w chusty kobiety które przychodziły po wodę do studni, a potem niosły wiadra na koromysłach. Szczególnie atrakcyjnie wyglądały w zimie gdy z wiader unosiły się kłęby pary. Nic dziwnego, że gdy w Kazimierzu zaprojektowano kanalizację, w obronie nieskażonego cywilizacją charakteru tego miasteczka wystąpiły liczne autorytety. Ci z Domu Architekta przy rynku i ci z Domu Dziennikarza w Wąwozie Małachowskiego. Była to najczęściej „arystokracja ducha” z komunistycznego nadania czyli dość świeża, ale neofici jak wiadomo są najbardziej gorliwi. Dom Architekta był skanalizowany, każdy pokój posiadał elegancką łazienkę. Podobnie było oczywiście w Domu Dziennikarza. Inni bywalcy Kazimierza byli skłonni przemęczyć się przez dwa tygodnie bez łazienki i ze sławojką w podwórku za cenę uroków autentycznego prymitywu. Nie zastanawiali się, że nie chcieliby tak mieszkać przez cały rok. Byli to typowi klakierzy komunistycznej „ elyty” czyli w naszych kategoriach były to zwykłe lemingi. Zawsze znajdą się tacy, którzy za elitę będą uważać wygranych i do takiej elity aspirują. Podobne elity powstają w kryminałach, wśród gangów i w szkolnych grupach rówieśniczych.
Ochotnica, najdłuższa wieś w Polsce bo ciągnąca się przez 25 kilometrów od Rzeki czyli od przysiółka nad Dunajcem do Przełęczy Knurowskiej, bardzo długo zachowywała urok prymitywu nie skażonego cywilizacją. Główna droga wsi przez wiele lat nie była wyasfaltowana, każdy przejeżdżający samochód ciągnął za sobą warkocz kurzu. Kiedy gmina ochotnicka zdecydowała się asfaltować drogi prowadzące bocznymi dolinami, na przykład Lubańskie, Młynne czy Kudowe znaleźli się ludzie walczący o zachowanie niekażonego cywilizacją krajobrazu. Można ich zrozumieć ale należy również rozumieć stałych mieszkańców Ochotnicy, którzy mieli dosyć wędrowania codziennie do pracy i szkoły kamienistymi a w zimie oblodzonymi drogami nieprzejezdnymi nawet dla samochodu terenowego. Zdarzało się że ofiarę wypadku albo rodzącą kobietę znoszono na drzwiach od stodoły do głównej szosy gdzie mogła dojechać karetka.
Przyczyny tego wydają mi się jasne. Dla warszawki i krakówka mieszkańcy Ochotnicy czy Kazimierza to flora i fauna tych okolic, nikogo nie obchodzą ich losy i poziom życia. Podobnie nikogo na świecie nie obchodzą mieszkańcy Amazonii i jej tropikalnych lasów. Lasy Amazonii zostały łaskawie uznane za „ płuca” Ziemi, a mieszkańcy tych terenów mają zrezygnować z rozwoju gospodarki, z karczowania ziemi pod uprawy, oraz z osiągnięć cywilizacji. Powinni biegać nago a na szyi nosić ofiarowane im przez łaskawców z Europy szklane paciorki. Zgadzam się, że lepiej byłoby zachować lasy tropikalne ( nazywane głupio z angielskiego lasami deszczowymi ) dla przyszłych pokoleń ale trzeba za to po prostu ich mieszkańcom płacić. Formą takiej zapłaty jest zorganizowana turystyka będąca alternatywnym źródłem dochodów dla mieszkańców terenów ważnych przyrodniczo albo kulturowo, które pragniemy chronić. Inaczej ochrona się nie uda. Lasy Amazonii będą płonąć podobnie jak płonęły w Otwocku, Świdrze czy Kolumnie pod Łodzią drewniane zabytkowe domy zwane potocznie „świdermajerami”. Należało je wykupić od udręczonych ich niskim standardem właścicieli a nie obejmować nieskutecznym jak się okazuje nadzorem konserwatorskim. Sam konserwator nie zgodziłby się zapewne mieszkać w wyziębionym drewnianym letnim domu z węglową kuchnią i wygódką w ogródku. Dlaczego wymaga tego od właścicieli zrujnowanego zabytku na cennej działce po sprzedaniu której można kupić w mieście przyzwoite mieszkanie? Tym bardziej nie ma sensu wymagać szacunku do zabytków od kwaterunkowych lokatorów, których gminy nagminnie wpychają do zrujnowanych zabytkowych budynków. Dobrym przykładem są przepiękne domy tkaczy w Zgierzu. Mieszkali w nich lokatorzy kwaterunkowi, a nawet patologia kwaterunkowa. Nikt domów nie remontował ani nie modernizował. Jeden z nich został wzorcowo wyremontowany za pieniądze norweskie i jest w nim muzeum. Gdyby nawet znalazły się pieniądze na remont pozostałych domków otwartym problemem pozostaje ich przeznaczenie. Zgodnie z intencjami darczyńców nie mogą być one używane do działalności komercyjnej, a wiec nie mogą się same utrzymywać. Mają być przeznaczone wyłącznie dla potrzeb działalności non profit czyli z założenia mają być utrzymywane przez społeczeństwo. Nic dziwnego, że lokalne społeczności traktują zabytki na swoim terenie jako poważny kłopot. Podobnie jak mieszkańcy Amazonii traktują lasy tropikalne, których nie wolno wycinać ani wykorzystywać gospodarczo.
Nie znaczy to oczywiście, że nie cenię skarbów kultury i przyrody i nie obchodzą mnie ich losy. Niecierpliwi mnie tylko bezczelność władców Europy, którzy uważają się za właścicieli świata i chcą aby lasy Amazonii służyły jako płuca Europy, Polska i Chorwacja jako tereny wczasowe, a zabytki wchodu jako atrakcja turystyczna. Francuzi i Niemcy zniszczyli bezpowrotnie swoje lasy i zatruli glebę pestycydami. Teraz chcą dyktować innym krajom sposób życia. Nie podobają się im nasze demokratycznie wybrane rządy, nie podoba się system prawny. Traktują nasz kraj paternalistycznie, podobnie niestety jak my traktujemy Białoruś. Przeciętny Polak czuje się lepszy od Białorusina i pozwala sobie nie będąc nigdy w tym kraju na traktowanie Białorusi jako przykład najniższych standardów życia, polityki i kultury. Tymczasem na Białorusi szosy są stokroć lepsze niż w Polsce , praktycznie nie istnieje problem mieszkaniowy, z pietyzmem remontuje się zabytki a większość Białorusinów popiera Łukaszenkę.
Białorusini są wyjątkowo życzliwi dla Polaków i boli ich fakt, że uważani są za przykłady głupoty, brudu i zamordyzmu politycznego. „Zajmijcie się własnym krajem a nam dajcie spokojnie żyć” mawiają. Poddaję to pod rozwagę wszystkim.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6339
Szacunek Szanownej Pani...
Podobnie jak w Parkach Narodowych i Rezerwatach, wycinanie dużych zdrowych drzew pod pozorem walki z kornikiem, zysku dla mieszkańców okolic nie przynosi. Beneficjentami tego procederu - zachwalanego przez Panią - jest nowa elita, która ma zastąpić tę niewłaściwą. Tak skwapliwie opisywaną przez Panią, chociaż pod nosem ma Pani własny Sort zwany Lepszym.
Ot znane ,,Łap złodzieja" , w celu odwrócenia uwagi od własnego procederu.
Dziwne, znam Białorusinów pracujących w Polsce, współorganizowałem obozy dla dzieci białoruskich, dlatego znam tamtejszych nauczycieli i jakoś nie słyszałem z ich ust zachwytu, nad organizacją życia w ich ojczyźnie.
Wręcz dziwnie małomówni są, niczym Butrymy. Na pytanie jak się żyje wykrzywiają twarz w grymasie niechęci do ciągnięcia ich za język.
Skoro jest tak doskonale na Białorusi jak mieszkanka Polski - wszak kraju od 2015 roku mlekiem i miodem płynącym - opisuje, to powinni wręcz pękać z dumy.
Jednak unikają rozmowy na ten temat.
jeżeli chodzi o kanalizację to tu dyskusji być nie może. trzeba jednak też uszanować pojedyncze przypadki "odmienności" objawiającej się tym, że ja prawdziwej toalety nie potrzebuję a sławojkę na podwórku jeszcze mój ojciec ustawiał - tako rzecze mojej żony chrzestna i nie jest jedyną starszą panią o tego typu zapatrywaniu w pięknie położonej wsi na ziemi ziębickiej. co do lania asfaltu na lewo i prawo, myślę że czasami można się bez niego obejść zwłaszcza w pięknych i mało uczęszczanych okolicznościach przyrody uzyskując jednakże drogę o bardzo dobrej i trwałej nawierzchni wykorzystując inne surowce.
na mojej ukochanej Lanzarote pewien jegomość - Cesar Manrique - wprowadził a w zasadzie wywalczył bardzo ostre zasady dotyczące m.in. wysokości i wykończenia zabudowy mieszkalnej i hotelowej nie pozwalające na upstrzenie owej wyspy wysokimi hotelami (na całej wyspie jest tylko/aż jeden hotel - wieżowiec w Arrecife). choć obecni włodarze od pewnego czasu poluzowują nieco te zasady to wyspa nadal zachowuje swój niespieszny i cichy urok i w pewnym sensie właśnie z niego czerpie profity. dodać należy, że owy artysta pozostawił po sobie bardzo wiele ciekawych dzieł, począwszy od obrazów i rzeźb poprzez instalacje i budynki a skończywszy na przepięknym i bardzo bogatym ogrodzie kaktusów. w zasadzie stał się w pewnym sensie jej twarzą nie zmieniając jej a zachowując i pielęgnując to co w niej najcudowniejsze. gorąco polecam przez cały rok.
co do uprzedzeń to chyba nikt z nas nie jest od nich wolny, pewne nabywamy już w dzieciństwie czasami mimochodem a może nawet mimoraczkowaniem a następne chłoniemy z wiekiem. najgorsze są te wyssane (by się już tego matczynego mleka nie czepiać) np z palca. swoją drogą gdybym miał do wyboru z kim spędzić miesiąc na bezludnej wyspie pomiędzy starym Ukraińcem a jeszcze starszym Rosjaninem to oczywiście wybrałbym młodą Białorusinkę.
ps - co do samostanowiących się elyt to już sama dyskusja o nich jest przejawem dostrzegania więc lepiej to przemilczeć.
nie każdy las tropikalny jest lasem deszczowym (np. w północnej Australii), tak jak nie każdy las deszczowy jest tropikalnym (np. w Irlandii czy zachodniej Kanadzie).
Czy możliwe jest zastąpienie terminu "rainforest" innym niż "las deszczowy"? Nie wiem, nie mam pomysłu.
W Brazylii płoną tzw. tropikalne lasy wilgotne (tak potrafię przetłumaczyć "moist forest"), czyli lasy najczęściej zdefragmentowane, gdzie wysokie opady występują sezonowo, a nie przez cały rok.
Pozdrawiam serdecznie
Kamil Jaworski
2. a drewniane domy zwane świdermajerami - często należały do żydowskich właścicieli - ci, którzy szybciutko (vide Otwock i wspomnienia Perechodnika) je zajęli mało poczuwali się do tego, by je remontować, ba! mogli nawet być zwolennikami zrujnowania i spalenia -bo, a nuż by jakiś potomek właścicieli się zgłosił.....
3. oczywiście idąc tym tokiem myślenia - wytnijmy wszystkie lasy, wszak potrzeba ziemi do upraw - szkoda, że nie myśli Pani o tym, iż podpalenia w Amazonii nie są dziełam tam zamieszkujących tubylców - a raczej chętnych do zarabiania właścicieli latyfundiów
Wszędzie zło czające się, ale dostrzeżone czujnym okiem Pani Izabeli.
Współczuję jej, ale jak widać daje sobie Ona z tym radę, niczym słynny John Constantine?