x. Zygmunt Chełmicki i Siedem grzechów głównych - część 2

Kontynuując rozpoczęty ostatnio temat, przejdę do zaprezentowania Państwu dalszej części rozważań księdza Chełmickiego, zawartych w jego książce zatytułowanej "Siedem grzechów głównych w siedmiu kazaniach pasyjnych", wydanej w Warszawie w 1903 roku.

O nieczystości :

Nieczystość bierze początek z "ciała zbuntowanego przeciwko panowaniu ducha, stworzonego na obraz i podobieństwo Pana Boga" (str. 35).

"Mylilibyśmy się mniemając, że tylko sam czyn zwierzęcy jest grzechem, że tylko on obraża Boga i narusza porządek pierwotnie przez Niego ustanowiony - nieczystość to zły posiew, ręką szatana wrzucony do duszy ludzkiej, który ja całą znieprawia; to jakby jad zaszczepiony na skażonej grzechem naturze naszej, który jeżeli w sercu, wspartym łaską Bożą nie znajdzie potężnego przeciwdziałania, zakazi całą istotę i nie tylko czynom, ale myślom, uczuciom, pragnieniom nada swoje ohydne piętno, nikogo nie oszczędzając : "Nieczystość znieprawia - zdaniem Innocentego II - starców i młodzian, małżonków i żony, mądrych i prostaczków, przełożonych i podwładnych" " (str. 36).

Ksiądz Chełmicki zauważa, że inaczej grzech ten ocenia się względem mężczyzn, a inaczej względem kobiet. Odmienne oceny tego rodzaju uznaje za błędne i wskazuje szereg czynników, które mogą doprowadzać do takiego stanu rzeczy. Pisze :

"Na pierwszym miejscu stawiam złe wychowanie, a raczej takie, które od zarania życia oswaja z bezwstydem i zaciera wrażliwość na wszelką nieprzyzwoitość" (str. 39).

Dodaje także :

"Zaznaczyć muszę, że współczesne wychowanie mało się troszczy o to, aby pielęgnować wstyd dziecięcy, aby odsunąć złe i gorszące wpływy, aby dziecko zawczasu rozmiłować w cnocie. Całe usiłowanie rodziców skierowane jest ku temu, aby dziecko swoim wdziękiem, swoją urodą, układem podobało się.
Głowna więc ich troska zwrócona jest ku podniesieniu zewnętrznej strony, wtenczas kiedy właściwa piękność duszy, to niby rola nieuprawna leży odłogiem. Wyrastają tez z córek urocze lalki, z synów rozkoszni chłopcy, ale nie ludzie, których życie ma być ustawicznym bojowaniem o zachowanie uczciwości i cnoty.
Słyszałem też w ustach rodziców niedorzeczne zdanie, iż dziecko nie należy chować pod kloszem, ale uświadamiać je o złym i zdrożnym, które życie ze sobą przynosi." (str. 40).

"Radbym na wsze czasy wyryć w pamięci rodziców wielce trafną zasadę św. Bonawentury : "Rozpustę daleko skuteczniej zwycięża się przez ucieczkę od niej niż w podjętej z nią walce". Jak wątłą roślinę najlżejszy wietrzyk mrozi, tak niewinność dziecięca marnieje pod wszelkim podmuchem zepsucia" (str. 41).

"Zabójczym źródłem współczesnego zepsucia jest dzisiejsza literatura i sztuka. Jak w początku ubiegłego stulecia rozum usiłował uwolnić się od wszelkich wpływów Objawienia, tak około połowy tegoż wieku literatura i sztuka poczęły gardzić moralnością. Sztuka dla sztuki, prawda dla prawdy : oto hasła jakie wywiesiły na swym sztandarze. (...).
Literatura piękna i sztuka poszły w służbę wszeteczeństwa. Pod pozorem prawdy dawno najbrudniejsze karty z życia ludzkiego : porubstwo, wiarołomstwo, najwyuzdańsza rozpusta stały się przedmiotem znacznej części literatury powieściowej i dramatycznej. Nie było występku, nie było chorobliwego zboczenia, któreby nie znalazły się w ramach literackiej twórczości. Jak gdyby świat był wielkim muzeum patologicznym zbierano co najohydniejsze i w postaci romansów, dramatów wystawiano na widok publiczny. Pod pozorem uświadomienia człowieka w ogromie upodlenia jego natury, karmiono go plugawym błotem i cuchnącą zgnilizną. Szlachetne, piękne, podniosłe strony życia ukrywano skrzętnie, niby owoc zakazany, obawiając się niejako, aby nie uwierzono, iż cnota istnieć może na tym padole ogólnego zepsucia. Możnaby doprawdy, czytając to wszystko, zawołać ze św. Bonawenturą : "Bez porównania większe jest dzisiaj wszeteczeństwo ludzi niż zwierząt", lub przyznać ze św. Hieronimem, że "wszetecznemu słowu czyste wydaje się obrazą". To samo co w literaturze działo się w sztuce, a gdy już przedmioty bezwstydne się przejadły, gdy spalony język począł domagać się pikantniejszej strawy, przyszła kolej na rozpustę pijaną, wynaturzoną, uprawianą przez schyłkowców ostatniej doby. I wyobraźmy sobie, że w tej atmosferze wychowały się całe pokolenia, że wdychali ją starzy, młodzi i niedorostki, że plugawe te wytwory szły z rąk do rąk roznosząc straszną zarazę po całym świecie. (...) Wszeteczne rozbestwienie, tak szerokie za dni naszych przybrało rozmiary, że nie oszczędziło żadnego stanu, ani wieku, ani płci. Grzech istniał zawsze, bo natura ludzka jest grzeszną, ale nigdy nie zdobył się na tyle bezwstydu, nigdy nie osłaniało go tyle względów, co za dni naszych. Zatraciliśmy tak dalece zdrowy zmysł uczciwości, że zła książka, zły obraz, zła sztuka już przez to samo zyskują sobie rozpowszechnienie i popularność" (str. 42 - 43).

"Chwałą Pana jest rodzina, w której rządzi prawo niewinności" - powiada słusznie św. Ambroży. Rodzinę ustanowił Bóg nie dla ziemskich tylko celów, ale aby cnota znalazła w niej przyrodzoną opiekunkę i krzewicielkę. Gdy na świecie huczy huragan zepsucia, gdy potoki złego wychodzą z łożysk swoich, cnota chroni się pod strzechę rodziny, aby stamtąd znieprawioną ludzkość ogrzewać swymi promieniami. Niestety przyznać należy, iż współczesna rodzina często sprzeniewierza się swemu świętemu przeznaczeniu. nie mówię już, gdy ona sama stała się źródłem zgorszenia, gdy zamiast cnocie dała gościnę występkowi, ale wystarczy, że straciła z oczu podniosłe cele, aby zgasł ów święty znicz, który wśród niej ustawicznie płonąć winien. Wówczas rozluźniają się węzły i pęka owa zbożna jedność, którą Bóg uczynił podstawą życia rodzinnego : "I będą dwoje w jednym ciele". Mężowi i żonie koło rodzinne wydaje się za ciasnym i każde z nich szuka użycia poza nim. A jakież to jest użycie ? Przede wszystkim zmysłowe, cielesne !" (str. 44).

"Pytam się jaki los gotuje nam przyszłość, jeżeli pozwolimy wszeteczeństwu zniweczyć ostatnią ostoję cnoty - rodzinę. Gdy wiek wystudzi nasze serca, a zawodne życie wszczepi w nas niewiarę ku ludziom, pozostać powinno zawsze święte i nietknięte uczucie czci względem matki i ojca" (str. 45).

"Człowiek jest istotą towarzyską i skutkiem tego ciągnie ku ludziom pokrewnym mu myślą, uczuciem, przekonaniami i celem. W ten sposób wytwarza się życie towarzyskie, ściślejsze lub luźniejsze, które wywiera na nas wpływ doniosły. Wpływ ten może być dodatni lub ujemny, w miarę tego, czy stworzymy sobie towarzystwo dobre czy złe. Łudzić się bowiem nie należy, iż możemy się zachować biernie wobec wpływów towarzyskich. (...).
W towarzystwie szukamy przede wszystkim zabawy i chwilowego zadowolenia, nie jesteśmy tedy wybredni w wyborze, owszem, chętniej dążymy do towarzystw złych lub niewłaściwych, gdyż te bardziej dogadzają naszemu zepsutemu smakowi. Dzięki temu życie towarzyskie staje się często rozsadnikiem zepsucia. Tutaj dowiadujemy się o złej książce, którą nam zalecają jako coś arcy-zajmującego, tutaj obiega wieść o gorszącym skandalu, który jaskrawością swoją drażni nasze zmysły, tutaj rozmowa najchętniej obraca się około przedmiotów lubieżnych; tutaj wreszcie nawiązują się stosunki zdrożne, które druzgoczą cześć i szczęście rodzin. Co jednak najgorsze to owe oswajanie się z występkiem, owe przytępienie wstydliwości do czego w znacznej mierze przyczynia się płytkie lub zepsute towarzystwo. "Bezwstyd - twierdzi św. Hieronim - jest gorszy od samego grzechu nieczystości, bo świadczy o potwornym znieprawieniu duszy" (...).
Złe w grzesznym otoczeniu nabiera otuchy i pewności siebie (...). We współczesnym towarzystwie wytwarza się ohydny kodeks światowy; tutaj właśnie zyskuje uznanie owa dwoistość miary, o której wspomniałem na początku, tutaj rodzi się obłudna powierzchowność, zasadzająca się na wyrafinowanym znalezieniu płaszczyka dla występku, tutaj rozgrzesza się wszelkie wykroczenie a obniża wartość cnoty, słowem, tutaj bujnie rozrasta się zepsucie podsycane złym przykładem i bezkarnością.
Nie zapominajmy wreszcie, że żaden grzech nie kala bardziej duszy chrześcijańskiej, nie zamyka szczelniej przed nią nieba, jak nieczystość. "Nic skalanego nie wejdzie do Królestwa Niebieskiego" zapowiedział nasz Zbawca, jakby na straszną przestrogę tym, którzy chuciom ciała żadnego nie stawiają hamulca. Nieczystość tłumi w nas wszelkie lepsze poruszenia serca, obniża poziom naszych pragnień, podnosi panowanie zmysłów, pogrąża w zwierzęcych upodobaniach. Ona też powoli gasi światło wiary, znieprawia miłość, a nadziei odejmuje otuchę" (str. 46 - 48).

O zazdrości :

"W miarę jak słabnie żarliwość nasza, przybywa szatan i między przeczystą pszenicę Chrystusową sieje najohydniejszy kąkol zazdrości (...).
Przez inne grzechy człowiek upadający zaspokaja różne zdrożne żądze : przez pychę wyniosłość, przez łakomstwo zwierzęcą chciwość użycia, przez rozpustę pożądliwość zmysłową, przez gniew popędliwość, przez obżarstwo żołądek, przez lenistwo gnuśność; jedna tylko zazdrość nie daje żadnego zadowolenia; przeciwnie, wtłacza ona niejako sztylet coraz głębiej w naszą własną pierś. "Zazdrosny- zdaniem św. Ambrożego - zanim drugiego życia pozbawi, siebie samego zabija". Nie zna też zazdrość miary, ani granic, bo niby ogień, który ustawicznie pali, coraz szersze obejmuje kręgi" (str. 51 - 52).

"Czymże bowiem jest zazdrość : smutkiem z powodu dobra bliźniego. To określenie zapożyczone od Ojców Kościoła najlepiej uwydatnia przewrotną naturę zazdrości. Więc nie jest to niczym nie nasycona chciwość, która pragnęłaby zagarnąć wszystko dla siebie : zazdrośnik nie ma nawet własnego pożytku lub korzyści na względzie; dajmy mu przedmiot jego zazdrości, a to bynajmniej go nie uspokoi, on napawa się własnym bólem, karmi własną goryczą. (...).
Dwa sprzeczne uczucia - radość i smutek - łączą się ze sobą, aby w jednakowej mierze szarpać serce zazdrośnika". (str. 53).

"Przyznać należy, że zazdrość chodzi w parze z chytrością. Nie jest to wróg jawny, otwarty, ale pełen podstępu i zdrady (...). Nie można też nigdy wiedzieć, kiedy i skąd zazdrośnik wymierzy swój cios, to tylko pewne, że zrobi to z całą piekielną przebiegłością, aby trafić i trafić głęboko" (str. 57 - 58).

"W istocie pychę uważać można za główną rodzicielkę zazdrości, za jej bezpośrednią przyczynę. Z chwilą, kiedy człowiek przecenia swoją wartość, kiedy rozpiera go żądza wyniesienia się, rodzi się w nimi zazdrość. Tak wielkie są bowiem rozmiary pychy, w pożądaniu swoim sięga tak wysoko, że o zaspokojeniu jej nie może być mowy; przeto co krok niemal spotyka zapory, spostrzega ludzi tam, gdzie sama wedrzeć się daremnie pragnie; budzi więc zazdrość, pełną gniewu i zawiści. Zresztą pyszny nie tylko nie znosi wyższych, ale i równych; jedynie ma pobłażanie dla niższych, słabszych, upośledzonych. (...).
Pycha przy tym podsyca ustawicznie zazdrość, bo stawia jej przed oczy coraz to nowe przedmioty pożądania i nieci żar niezaspokojonej żądzy. (...).
Obfitym źródłem zazdrości jest brak wiary lub słaba wiara. Chrześcijanin nie z imienia, lecz rzeczywisty, pamięta o tym, że wszystko, co posiada, jest darem Bożym, że przeto nie tylko nie może zakreślać rozmiarów szczodrobliwości Pana, ale z Hiobem winien z głębi serca powtarzać : "Bóg dał, Bóg wziął, niech imię Jego będzie chwalone". Na widok przeto pomyślności bliźniego, nie zasępia się jego czoło, owszem, schyla głowę przed wolą Boga i wierzy niezłomnie, że skoro Opatrzność mu jej poskąpiła, to z uwagi na wyższe, nadziemskie cele. Nie dosyć tego, wiara go również uczy, że dobra ziemskie mają wartość przejściową, podrzędną, przeto nie godzi się przywiązywać do nich wagi, tym samym, nie mogą być one przedmiotem zazdrości. Co zaś do dóbr wiecznych, to do osiągnięcia ich Bóg każdemu, według potrzeby, udziela niezbędnej łaski i pomocy. (...).
Zazdrość płynie też zwykle z chciwości. Ta ostatnia, jako nierozsądna żądza posiadania rodzić poniekąd z siebie musi zazdrość. (...). Tym się tłumaczy, dlaczego zazdrość tak wielce za naszych czasów się rozpowszechniła. Większość ludzi współczesnych straciła sprzed oczu wyższe cele; o życiu pozagrobowym, o szczęściu wiekuistym mało kto myśli, natomiast cała uwaga nasza jest wytężona ku ziemi, ku doczesności" (str. 58 - 61).

Autor wspomina też o zazdrości cielesnej odnosząc ją do małżeństwa. Pisze :

"Małżeństwo, jako instytucja święta, jako podwalina szczęścia i zdrowia narodów, opiera się na czystej miłości i dobrej wierze. Zazdrość do niego przystępu mieć nie może, a jeżeli się wkradła, to ją bezcześci i plugawi, jako czynnik szatański, zrodzony w zmysłach i przez zmysły działający. Nie idzie zatem, aby małżeństwo otaczało się bezkarnością, przeciwnie wszelkie wiarołomstwo w małżeństwie choćby w myśli spełnione, karze stokroć surowiej Bóg, a sąd ludzki srogo piętnuje. Zazdrość wszakże odgrywa tutaj tą samą mniej więcej rolę, co ocet wylany na otwartą ranę". (str. 63).

O gniewie :

"Gniew sprzeciwia się zasadniczo nauce chrześcijańskiej i jest niejako jawnym a jaskrawym jej zaprzeczeniem.
Św. Augustyn nazywa słusznie gniew "żądzą zemsty". Wszakże jest to tylko częściowe określenie, dotyczące jednego z głównych przejawów gniewu; zbierając zaś różne zdania Ojców Kościoła należy gniew określić jako "niepohamowany wybuch nienawiści i żądzy zemsty". (...). Zbawca nasz z naciskiem zaleca cnoty przeciwne gniewowi - łagodność i pokorę, chce nas bowiem zachować nie synami gniewu, ale miłości i to najcelniejsze znamię swoich wyznawców zabezpieczyć od haniebnego skalania" (str. 69 - 70).

"Należy uwzględnić dwa jego rodzaje, o których wspomina św. Izydor z Uppsali : "gniew właściwy, który jest wybuchem chwili i gniew mściwy, który na długo zamieszkał w sercu". Pierwszy jest skutkiem zmysłowej krewkości, często nawet pozbawionym należytej świadomości, grzesznym jednak choćby już dlatego, że świadczy o przewadze zmysłów nad duchem, o braku panowania nad sobą, które obowiązuje każdego chrześcijanina. (...).
Drugi rodzaj gniewu płynie wprawdzie także ze zmysłów, ale zapuszcza korzenie do duszy i z niej czerpie dalszą podnietę" (str. 70 - 71).

"Smutno zaiste robi się na duszy patrzeć na zapasy, jakie współcześni ludzie wiodą ze sobą; z okiem błyszczącym od gniewu, z pięścią zaciśniętą, z przekleństwem na ustach idzie jeden przeciwko drugiemu, zapominając, że tam z góry spogląda dobry Bóg, który zwie się "Ojcem naszym", który przykazał, abyśmy się "społecznie miłowali".
To, co się dzieje na wielkim świecie, powtarza się w życiu codziennym i prywatnym. Zwracam się do ludzi starszych i pytam ich, czy kiedykolwiek żądza zemsty i wybuchy gniewu przybrały takie rozmiary, jaki obecnie ? Czy słyszano niegdyś o skrytobójstwach, morderstwach, gwałtach popełnianych w tak przerażającej liczbie, jak obecnie ? Czy owe tzw. nożownictwo, które codziennie dostarcza nowych ofiar, i stało się prawdziwa plagą współczesną nie wyrosło z nienawiści, często nawet z dzikiej jakiejś żądzy krwi ? Czy nie stanowi ono objawu nieznanego dawniej ? Natura cała się wstrząsa na widok tych zbrodni, które się dzieją w oczach naszych, a które nie można nazwać inaczej, jak czynami potworów pijanych zemstą i gniewem.
Jeżeli przy tym się zważy, iż występków tego rodzaju dopuszczają się młodzieńcy, niedorostki, przeważnie wyszli z tych sfer, na których życiu Opatrzność wypisała powinność : "módl się i pracuj" (...).
Domagamy się praw surowych dla podobnych przestępców - i słusznie, bo zbrodnia musi mieć swoją karę, ale czy nie należałoby sięgnąć głębiej, do źródła samego, z którego płynie tak potworne zdziczenie obyczajów ? Jest nim nie co innego, jak wychowanie bez bojaźni Bożej, jak zły przykład gniewu, zemsty, mściwości, który przylega do młodocianych natur i wykoślawia ich życie w samym zarodku. (...).
Najsurowsze prawa nie wytępią złego, jeżeli człowiek stłumi w sobie głos sumienia i przestanie się obawiać sądu Bożego" (str. 73 - 74).

"Św. Augustyn twierdzi, że "mściwość rozum zaćmiewa, miarę sprawiedliwości depcze, pokój zabija, rozsądek wywraca" (str. 75).

"Gniew zatruwa stosunki ludzi między sobą. Iluż to spotykamy przyjaciół zagniewanych na życie i śmierć z powodu niebacznie wypowiedzianego słowa obelgi lub wyrządzonej krzywdy ? Ileż rodzin zionie zaciekłą nienawiścią, dla marnych interesów pieniężnych ? Iluż przemyśliwa nad wyszukaną zemstą, aby odpłacić zniewagę, potwarz i oszczerstwo ? (...).
Gniew, do żalu, dołącza uczucie stokroć przykrzejsze : wstydu i wewnętrznego niezadowolenia" (str. 79).

----

Kolejną porcję rozważań księdza Chełmickiego zamieszczę w następnym wpisie, który zostanie opublikowany w ciągu najbliższego tygodnia.

---

Proszę zwrócić uwagę, że przytaczane teksty nie powinny być jedynie rozważane jako przeznaczone dla młodego czytelnika. Czyż nakazy w nich zawarte nie odnoszą się do wszystkich ludzi ? Faktyczne przestrzeganie ich jest dosyć trudne, ale nie niemożliwe. Czytając przedwojenne książki religijne, dostrzegam w nich odbicie przedwojennego Polaka - mojego umiłowanego Przodka. To właśnie w nich odnajduję wartości, które mnie ukształtowały, ale o których nie zawsze w życiu pamiętałam. Żałuję jedynie, że wcześniej nie natrafiłam na przedwojenne publikacje, nie rozumiałam ich wymowy, nie potrafiłam uchwycić ich istoty. Ale, jak w słynnym powiedzeniu ..... "lepiej późno niż wcale". Spora część ludzi nigdy nie dociera do niezwykle pięknych, przedwojennych tekstów. Nie poznaje ich uroku, nie ma z nimi żadnej styczności. I wiele przez to tracą ;-)
Być może powinniśmy umożliwić im kontakt z przedwojenna myślą religijną. Dołączanie reprintów przedwojennych publikacji do różnych czasopism to dobry początek.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Roz Sądek

31-07-2019 [21:52] - Roz Sądek | Link:

"Czytając przedwojenne książki religijne, dostrzegam w nich odbicie przedwojennego Polaka - mojego umiłowanego Przodka."
Podzielam Pani zdanie w100%. Mam parę roczników "Przewodnika Katolickiego", te stuletnie teksty czytam całe życie.
Pozdrawiam