Czy dziś naprawdę nie możemy zrozumieć, że od kilku wieków żyjemy w strefie zgniotu – niezależnie od położenia geograficznego? Czy dziś nadal nie możemy zrozumieć, że walka na dwa główne fronty jest nam przypisana z natury? Kolejne, tworzą się przy okazji. Nasi przodkowie, przez całe 123 lata, czekali na jakiś przełom w stosunkach z zaborcami. Listy wiernopoddańcze pisano w każdym zaborze. Gdyby nie zwycięstwo pod Warszawą i nad Niemnem w 1920 r. ten proces gnilny trwałby nadal i dziś rozmawialibyśmy po rosyjsku i niemiecku. Okres zaborów i porozumienie Ribbentrop-Mołotow powinny wyjaśnić Polakom, że życie w strefie zgniotu jest bardzo wymagające i wymaga szczególnych predyspozycji. Nie wyjaśniły. O Dziedzictwie II RP zapomniano zupełnie.
Rok temu obchodziliśmy stulecie odzyskania niepodległości – niestety, tak, jakby PRL nie istniała. Wychodzi na to, że nadal nie rozumiemy, iż strefa zgniotu nie została zneutralizowana i że jej mechanizmy wciąż działają. Nie rozumiemy, że zawsze jeden front był silniejszy, a drugi czekał na swój czas. Jeżeli dzisiaj zamierzamy budować Trójmorze, nie ważne werbalnie czy w realu, to automatycznie aktywizujemy jeden z tych frontów – w tym wypadku niemiecki. I musimy się liczyć z konsekwencjami. Musimy mieć też świadomość, że zjednoczone Niemcy nigdy nie zrezygnują z Deutchland Deuschland über alles tak, jak nie skreśliły ze swojej konstytucji art. 116, a Rosjanie nie odmówią sobie realizacji polityki dalszej zagranicy. Czy jest więc to nadal sytuacja bez wyjścia?
Na to pytanie, w swoim czasie, odpowiedziała II RP. To ona wykształciła najbardziej adekwatne do swojego położenia, społeczeństwo. To społeczeństwo nie tylko w ciągu jednego pokolenia posiadło jedną świadomość narodową, ale w najbardziej ekstremalnym okresie wojny, zbudowało Polskie Państwo Podziemne. I to była polska droga. Dziś ta polska droga, ku uciesze Stalina i Hitlera, jest wyśmiewana i własnymi rękami dobijana. Jeżeli chcemy cokolwiek osiągnąć, to nie poprzez odwołania do PRL, czy nawet do okresu „Solidarności”, lecz naszym punktem odniesienia musi być II RP, a więc państwo w pełni niepodległe.
Ostatnie polskie wybory do parlamentu europejskiego, w kraju dały zjednoczonej prawicy zwycięstwo, ale w UE zostało ono zneutralizowane. W polityce ten fakt oznacza wzmożony ruch w kierunku neutralizacji całej Polski i kontynuację hasła: ulica i zagranica. Polakom potrzebna jest szeroka perspektywa nie geograficzna lub turystyczna, lecz intelektualna. Ograniczeni do powojennej perspektywy dusimy się jak w czasie „S”, choć wówczas wydawało się nam, że zdobyliśmy wolność. Zamknięte drzwi do historii odcinają nas od biblioteki własnych doświadczeń, zamykają horyzonty i utrzymują dominację postkomuny. Dostajemy socjal i dziś jest dobrze. Ale okazuje się, że polityka socjalna, to europejski trend – bykowe, które płaci lewica za swoją bezpłodność. W naszych warunkach nakręca ona gospodarkę i likwiduje biedę, ale dlaczego poddajemy się również tendencji, która tłumi czynniki kulturowo-narodowe? Kręgosłupem tysiąclecia naszej państwowości jest patriotyzm. To on tworzył państwo, kulturę i naród. Wyłączenie go z współczesnego doświadczeń jest czymś niewyobrażalnie naiwnym i współudziałem w likwidacji państwa.
Jeżeli będziemy myśleli wyłącznie kategoriami gospodarczymi, to rzeczywiście, wyjścia nie ma. Gospodarkę można przejąć, można ją zniszczyć, ale to, co pozostanie w głowach zawsze jest zaczynem na kolejną odbudowę. Przykładem są pierwsze dekady PRL. Gdyby brakło ludzi wychowanych w II RP, zawaliłaby się, jak stara buda. Polska humanistyką stoi! Dzieje Polski wymagają interpretacji i syntezy; polska gospodarka, obronność, oświata itd. - własnej doktryny. Ostatnim najwybitniejszym humanistą był Jan Paweł II. On pokazał nam pułap, do którego powinniśmy dążyć. Ale go nie rozumieliśmy. Dziś został wspomnieniem. Zniszczyła go komercja i brak zrozumienia treści, które nam przekazywał. A brak zrozumienia, to już efekt szkoły peerelowskiej. I tacy jesteśmy dziś. Jeżeli chcemy cokolwiek naprawdę zmienić, musimy podłączyć przewody do II RP, zacząć oddychać swoim powietrzem i myśleć swoim rozumem.
Za Jagiellonów zbudowaliśmy swoją „prawie cywilizację”, w II RP stworzyliśmy syntezę przetrwania, dziś, skoro Amerykanie swoją obecnością w Polsce zablokowali rosyjsko-niemieckie porozumienie, nie pozostało nam nic innego, jak współdziałać z nimi w kierunku wykorzystania okazji dla budowania własnej niezależności. Ale do tego potrzebne są umysły ludzi z mentalnością II RP. Przyjazd Trumpa do Polski jest ważnym wydarzeniem, ale jego nieobecność, na obchodach rocznicy wybuchu II wojny, w Gdańsku, dowodzi, że strefa zgniotu jest wciąż aktywna. A w tej strefie żyje, skłóconych z sobą, prawie 40 mln Polaków – znakomity materiał do wykorzystania w kraju i na saksach.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7778
Panie, kto każe Panu czuwać nad każdym moim tekstem?
Kto mu każe? Resort...ten kto go wstawił na ten portal...to płatny troll.
Ile maili dostał Admin w jego sprawie? Pewnie mu się z kosza wysypują...ale klikalność,wejścia,zalogowania i każdy ruch kursora...to KASA!
Ch, cha, to było oczywiście pytanie retoryczne
Proszę Pana, to są święte słowa. Wielokrotnie je pisałem. Niestety, bez uzupełnienia tego puzla, nic nie da się zrobić, lub może inaczej wszystko będzie sztuczne. Pozdrawiam
Solidarność była rzeczywiście ograniczona brakiem programu. Brakowało celu innego niż postawienie się władzy. Tłumaczono, że nie można innych postulatów bo by nie przeszły, czuło się brak określonego celu, brak strategii i, że wygaszenie jest kwestią czasu.
II RP jest naturalnym odniesieniem w dążeniu do suwerenności, do ciągłości państwa, ale nie geopolitycznie, bo geopolitycznie zryw powstań i wojny polsko-bolszewickiej, ich poświęcenie, zostały zmarnowane przez podporządkowanie ideom tajnym i rewolucyjnym. Odsunięto ziemian aby nie przeszkadzali. Umocniono bolszewizm aby mógł siać zło. Potem też oglądano się na sojuszników, czy pozwolą na wojnę prewencyjną. Reszta była nieuchronna. Dlatego odniesieniem geopolitycznym i cywilizacyjnym musi być Rzeczpospolita Obojga Narodów. Nie da się Polski suwerennej odbudować w ciasnych schematach lokalnej geopolityki i socjalizmu, a taka była myśl sanacyjna i obecna PiSowska. To za mało. Musi być wszystko albo nic.
No tak. Ma Pan sporo racji. Nikt "S" tu nie obwinia. Sam w niej byłem. Ale jeżeli chcemy mieć jakąś wolność czy dobrobyt, musimy spełniać określone wymogi. I tu nie ma zmiłuj się. To fizyka. Trzeba powiedzieć, że w 1980 r. zabrakło tych wymordowanych elit i naród pozostał jak na lodzie. Owszem, wszystko idzie ku lepszemu, ale nie ma tego rdzenia, kręgosłupa, który trzyma całość. Nie ma patriotyzmu. Większość myśli, że dobrobyt można mieć pijąc piwo. Albo, jak już się polepszyło, to czas na piwo. Wciąż jesteśmy w piwnicy. Morawiecki pokazał coś w Brukseli, ale to dopiero początki i nie wiadomo czy on sam się utrzyma? Amerykanie są, ale niczego nie gwarantują. Tak więc społeczeństwo II RP było wzorcowe i tylko właśnie takie gwarantują ciągłość i trwanie. Tak, świadomość narodowa się zwiększa, ale też czas ucieka. Nadal stoimy na krze lodu.
Tak więc ma Pan sporo racji, ale rzecz w tym, że nie czujemy czasu, w którym żyjemy. Rząd musi być ze społeczeństwem a społeczeństwo z nim, nie dlatego, że daje, ale dlatego, że jest gwarantem naszego rozwoju.
Zadaniem rządu jest zbudzić śpiący naród. Mam nadzieje, że stanie się to w drugiej kadencji. Pozdrawiam
Nie powinno być też tak, że każda ekipa rządząca musi kupić sobie społeczeństwo. Takie mechanizmy blokują rozwój nie tylko myśli społecznej, politycznej, ale niemal każdej. To społeczeństwo ma wybierać swoich przedstawicieli, a nie ekipa rządząca kupować sobie spokój.
Oczywiście - geopolityka i ideologia. Pisałem o tym wcześniej. "S", tak było. Z bólem obserwowałem końcówkę: sztandary, marsze, hasła. To musiało się tak skończyć.
II RP, naturalnie, że geopolityka jest już nieco inna, choć globalnie zmieniło się niewiele. Jak były Niemcy i Rosja, tak pozostało. Nowością są Chiny, zresztą zupełnie niewykorzystane...
Idee tajne i rewolucyjne. Z dzisiejszego punktu widzenia, to już sprawy marginalne. Ewolucja, po 123 latach, nie wchodziła w grę. Trzy świadomości, trzy systemy gospodarcze... wszystko podzielone na trzy i jak zwykle mało czasu na zorganizowanie państwa. Druga RP nie miała wyboru, musiała powstawać szybko i bez oglądania się na innych. Odsunięcie ziemian (tych, którzy przeszkadzali) też było konieczne (nasłuchałem się tego w domu). Proces trwający od upadku państwa musiał się zakończyć. Ziemianie zachowali swoje majątki, zniesiono tytuły, chłopi sami się nobilitowali w 1920 r. O umocnieniu bolszewizmu nic nie wiem.
Wojna prewencyjna - Polska była "zjawiskiem nowym" i patrzono na nią podejrzliwie. Uderzenie samodzielne wówczas było niemożliwe. Dziś brakuje nam takich umysłów, jak Piłsudski, Dmowski, Witos i Korfanty.
Pierwsza RP była pięknym i wielkim państwem, ale dzisiejsza geopolityka ją neutralizuje zupełnie. Nawet największa zdobycz - demokracja, dziś nie może być już na tym samym poziomie, co wówczas. Przeszkadza nam postkolonialna Europa.
"Nie da się Polski suwerennej odbudować w ciasnych schematach lokalnej geopolityki i socjalizmu" - z tą częścią zdania zgadzam się całkowicie, natomiast z drugą już nie. W sanacji nie widzę nic złego, musiała nastąpić, tak samo, jak musi dzisiaj. Budowa państwa wymaga określonych egoizmów, a nawet przegięć. Widać to dziś chociażby na przykładzie sądownictwa. PiS-owska ma swoje wady, ale jak dotąd nie ma lepszej.Czekamy na wyłonienie się nowej inteligencji, która nawiąże do starej. Starej dlatego, że żyjemy nadal w tej samej konstelacji uzależnień i duszą nas nadal te same pęta, z którymi przodkowie walczyli przez dwa wieki.
Z I RP wziąłbym to poczucie wielkości, odpowiedzialności, odwagę, horyzonty - a więc imponderabilia, które w II RP zaczęto z takim trudem odbudowywać.
Natomiast absolutnie nie zgadzam się z ostatnim Pańskim zdaniem: "wszystko,albo nic". Dziś wiadomo, że wszystkiego nie będzie, a nic może być zawsze. Dziś musimy zrobić b. dużo, aby nie było tego "nic". Pretensje mam do rządu PiS o to, że dają w taki sposób, że pobudzają nie patriotyzm, lecz roszczeniowość. Ale rząd i państwo będziemy mieli taki, jaki będzie naród. Społeczeństwo II RP, jak dotąd w naszej historii, było zorganizowane najlepiej, udowodniła to II wojna. Polska międzywojenna dawała wielkie szanse rozwoju. Rozpoczęto w niej procesy kulturowe, które trzeba dziś kontynuować.
Dziękuję za głos i pozdrawiam
Natomiast faktem jest, ze potencjał intelektualny i cywilizacyjny, jaki zbudowaliśmy na Kresach, jest marnowany z chłopską zaciętością. Proponowałem kiedyś muzeum polskiej demokracji, skończyło się na muzeum kresów na poziomie gazetki ściennej. Pozdrawiam
Co do Unii Polsko-Litewskiej. Litwini mają do nas pretensję, że zabraliśmy im inteligencję, że Litwa na tej unii wyszła źle; Ukraińcy swoją postawę wyrazili w postaci prac Doncowa i rzezi wołyńskiej. Czy te informacje nie niosą w sobie żadnych informacji strategicznych? Bez przezwyciężenia tych uprzedzeń narodowych, żadnej konfederacji nie da się zorganizować, nawet na siłę. Dla narodów LBU my też jesteśmy obcy. A przynajmniej oni nas za takich uważają. Dwa miliony Ukraińców w Polsce, jak na razie, jest szansą dla gospodarki polskiej, ale politycznie może być ogromnym zagrożeniem... Znam, znam argumenty, że możemy porozumieć się z Rosją. Nie, nie możemy i argumentów chyba tu nie trzeba przytaczać.
No tak to wygląda. Pozdrawiam
Fakt, że litewskie i ruskie elity się spolonizowały. Póki były ten problem w WKL nie występował. Dopiero socjaliści go stworzyli pod kątem klasowym a agentura niemiecka pod kątem narodowym, co się zresztą uzupełniało. Kwestia spolszczonych elit została "rozwiązana" i obecnie ludy Rzeczpospolitej po obu stronach linii Cursona są wyfiletowanym demosem, więc problem elit nie istnieje, istnieje problem sztucznych resentymentów wykreowanych przez wspólnych wrogów. Jesteśmy wyjątkiem od reguły tworzenia polityki historycznej, bo zgodnie z regułą jest ona propagandą kłamstw historycznych,a my w ramach polityki możemy mówić prawdę o historii. Ukraińców w Polsce powinniśmy oczywiście polszczyć a nie wyświetlać im napisów w autobusie po ukraińsku jak we Wrocławiu, bo to budowanie sztucznej bariery językowej. Oczywiście powinniśmy być otwarci na ukraińskie inwestycje w ruską a nie banderowską kulturę w Polsce. Pozdrawiam.