Straciliśmy umiar i straciliśmy rozum. Wszystkimi dostępnymi wołami ciągniemy trupa naszej cywilizacji i udajemy, że wszystko jest w porządku. Nie. Nie jest. Kobiety, wbrew naturze chcą się wyzwolić z roli matek; mężczyźni, z podobnych przyczyn, pragną być wiecznymi kawalerami bez zobowiązań. Wszyscy mają jakiś swój rynek: alkoholu, porno, narkotyków, pedofilii, dopalaczy i wszelkiego innego badziewia. Rynek żyje i jego konsumenci (piękne, nie?!) też żyją. I nikt tej patologii nie może opanować. Ale zgwałcenie 9-ciomiesięcznej dziewczynki jest już szczytem zbydlęcenia. Sprawca, gdzieś, na jakimś filmie musiał to zobaczyć. Rzecz w tym, że ta patologia musiała mieć swoją ścieżkę rozwoju. Niewątpliwie prowadziła ona przez rozpętany seksualizm, który ogarnął niemal wszystkie obszary życia naszej cywilizacji. Na nim oparł się handel, oparły się stosunki międzyludzkie i tą drogą zaczyna coraz szerzej opanowywać kulturę. I kogo teraz sądzić – cywilizację, kulturę, czy tego bydlaka? Cywilizacja i kultura są poza zasięgiem sprawiedliwości, ale człowiek, już nie. I to monstrum musi odpowiadać i przykładnie powinien stracić wszelkie prawa człowieka, na zawsze; jeżeli fakt się potwierdzi, to żadnego sądu, żadnej obrony. Pozostają jeszcze instytucje naszej cywilizacji, które muszą wyciągnąć z tego wnioski, bo inaczej czeka ją taki sam los, jak tego bydlaka. Dziś (27.06.19) „Wiadomości” podały, że pracownik firmy IKEA został zwolniony za odmowę promocji LGBT… Z instytucji małżeńskiej znika obowiązek, pozostaje tylko łóżko, a państwo zmuszane jest do akceptacji tego typu związków. Narodzone dzieci przestają mieć rodziców, stają się towarem.
Uwarunkowania
Chwalimy się wzrostem gospodarczym, ale nie potrafimy zbudować państwa. Dlatego, że nie jesteśmy w stanie odbudować ani swojej kulturowej przeszłości, ani wartości, które nas niosły przez wieki, ani elit, w miejsce tych wymordowane w II wojnie i zniszczonych w PRL. Zlikwidowano obyczaj, ten niezwykle silny strażnik porządności i dobrego wychowania. Żyjemy więc posłuszną mentalnością robotniczo-chłopską i nadal mimo woli realizujemy hasło „proletariusza wszystkich krajów łączcie się”, lecz tym razem z Brukseli.
Z naszej przestrzeni zniknął świat dworków i inteligencji, świat wyższych standardów i ambitnych potrzeb kulturowych. Musimy zdać sobie sprawę, że ta wyższa kultura wytworzona przez 1000 lat naszych dziejów jest naszą własnością i że wszyscy jesteśmy jej spadkobiercami. Bez niej jesteśmy nikim. Bez niej nie jesteśmy nawet ludźmi, lecz bezdomnymi – takimi, jakimi stworzyły nas PRL i III RP. Zniknęła też własność prywatna, podstawa każdej wolności. Bez własności i prawa do wielopokoleniowego dziedziczenia, nigdy nie wybijemy się na niepodległość i zawsze będziemy ludźmi zależnymi, robolami. Nigdy też nie odbudujemy własnej inteligencji, bez przewodnictwa której wszyscy będą dla nas niewiarygodni, a my sami zostaniemy pozbawionymi jakiejkolwiek obrony.
Życie przeciętnego Polaka zatraciło właściwy punkt odniesienia – jak pisze Pawełczyńska w Czasie człowieka, „swój czas zagubiliśmy”. Tymi właściwymi punktami odniesienia są historia i filozofia – nauczycielki mądrości oraz dobro ojczyzny, a więc ta struktura, która gwarantuje pomyślność rozwoju każdej jednostki społecznej i każdej rodziny. Jakąż one maja perspektywę? Spoistość dobrych zmian zneutralizowały pożyczki i długi, w które Polacy wpadli, tak samo, jak w XIX w. Brak życiowych podstaw i konieczność bezpardonowej walki o byt, zapędził polskie społeczeństwo na drogę wyścigu szczurów, a procesy, którym zostało ono poddane po 1989 r., przyczyniły się do jego degradacji, często moralnej. Administracja państwowa ani służby specjalne, przez lata, na terytorium własnego państwa nie kontrolowały procesów, które się toczyły. Zagraniczne firmy zatrudniały młodych Polaków i zmuszały ich do kłamstw lub nieuczciwej konkurencji; fundacje, głównie niemieckie, buszowały po Polsce w poszukiwaniu zdolnej młodzieży z cechami przywódczymi, „umowy śmieciowe” odbierały perspektywę i skłaniały młodzież do ucieczki z kraju, a otwarcie drogi na saksy stworzyło fałszywą perspektywę i zniszczyło życie społeczne.
A co pozostało? Pozostały wciąż żyjące i coraz odważniej rechoczące gęby: pruska, galicyjska i, w mniejszym stopniu, kongresowa. Podział między Małopolską i Wielkopolską datuje się chyba od przeniesienia stolicy do Krakowa, a więc niemal od początku naszych dziejów. Z Kongresówką jest inaczej, tu dziejowe zmiany nakładały się warstwami i dziś tylko chyba nieliczni mają tam prorosyjskie ciągoty. Po I wojnie traktat wersalski zabezpieczył częściowo granice zachodnią (bez Śląska), ale niepodległość II RP szła od wschodu: listopad 1918 - ogłoszenie niepodległości w Warszawie i walki we Lwowie, grudzień 1919 – Powstanie Wielkopolskie, 1919/1920/1921 - Powstania Śląskie i 1920 – zwycięstwo nad Wisłą i Niemnem, 1921 – pokój w Rydze. Zwycięstwo w wojnie z bolszewikami przesądziło nie tylko o istnieniu II RP, ale również o wybuchu Powstań w Wielkopolsce i na Śląsku… Ale taka refleksja trafia się już coraz rzadziej.
Nie ma też refleksji, że przyszłości państwa nie sposób budować na gadżetach. Na elektrycznych samochodach, na przesadnej technologii, która nie przekłada się na „parę”, lecz idzie „w gwizdek” (np. supernowoczesne studio TVP), na etykietowaniu postępu lub sprowadzaniu super nowoczesnych maszyn, które zalegają w magazynach. Takie podejście nie oznacza oczywiście negowania postępu technologicznego, lecz oznacza jego racjonalizację. Nie można budować np. silosów zbożowych w Środku Afryki. Nie sposób też zbudować państwa na samych technicznych fachowcach, którzy nie wiedzą kim są. Państwo musi spajać i rozwijać jakąś myśl i jakiś cel. Ludzie muszą wiedzieć dlaczego i dla kogo mają ciężko pracować. W przeszłości nigdy wynalazki techniczne (koło, proch strzelniczy, broń szybkostrzelna, atomowa itd.) nie spajały społeczeństw, co najwyżej mobilizowały ekspansjonistyczne ich cele i pobudzały wyobraźnię polityków lub wojskowych. Technologia jest produkcją narzędzi i niewiele ma wspólnego z faktycznym podniesieniem humanistycznego poziomu życia wspólnoty.
Co robić?
Jeżeli chcemy zmobilizować społeczeństwo, musimy odwołać się do jego wyobraźni hunamistycznej. Jeden z komentatorów, kiedyś podpowiedział mi, że taką ideą może być np. lądowanie Polaków na Marsie. Czemu nie, ale dziś chyba zbyt głęboko zasiedliśmy w ogródkach piwnych, aby dyskutować tam o takich marzeniach. A przed wojną w kawiarniach rozwiązywano skomplikowane kwestie matematyczne, w domach dyskutowano o przyszłości Polski.
Obecny rząd Mateusza Morawieckiego odnosi duże sukcesy. Dobrym działaniem w kierunku uniezależnienia się Polaki jest gazoport w Świnoujściu, budowa centralnego lotniska koło Łodzi, jak również idea międzymorza oparta na współpracy z Amerykanami. To dobry kierunek. Ale taki rozmach musi mieć bardzo silne zaplecze humanistyczne, a więc na dobrym poziomie uniwersytety kształcące swoich studentów nie na wykonawców, lecz na decydentów. Chyba, że robociarzami mamy pozostać aż po kres swojego istnienia a idea Trójmorza ma służyć komuś innemu. Wizje państwa i charakter poszczególnych obywateli buduje się na własnej kulturze i jej ciągłym rozwoju, a nie na gadżetach.
***
Można zrozumieć, że po 70 latach zmiennego „szczęścia” ulokowanym pomiędzy komunizmem a lewactwem i kolonializmem, możemy nie mieć koncepcji na dalszy rozwój swojego państwa i narodu, ale gdy nasza cywilizacja w XI i XII w. nie wiedziała jaką dalej ma podążać drogą, wróciła do własnych greckich i rzymskich korzeni. Zaczęto korzystać z tłumaczeń, najpierw Platona, a potem Arystotelesa. Dziś, gdy w Polsce nie bardzo wiemy w jakim kierunku mamy się skierować, musimy wziąć przykład z ówczesnej Europy i powrócić do własnych korzeni, do własnych mądrości i własnej biblioteki dziejów. Tu zasoby mamy nieprzebrane. Kazimierz Wielki skończył okres podziału dzielnicowego. Druga Rzeczpospolita skończyła okres pozaborowy. Te dwa okresy są porównywalne. Kazimierz Wielki szedł na wschód, II RP wracała na zachód. Z dzisiejszego punktu widzenia, przedwojenne państwo było niepodległe, ale częściowo osadzone na ziemiach, których, na dłuższą metę, nie dało się utrzymać. Dzisiejsze położenie jest optymalne. Musimy je w końcu zinterpretować i wreszcie zaakceptować. To nasze być albo nie być.
Nie może być tak, że mieszkańcy ziem zachodnich, na których zadecydują się losy przyszłej Polski, nie czują się pełnowartościowymi mieszkańcami, a w Gdańsku, polski rząd układa się z władzami samorządowymi w sprawie własności Westerplatte. Taka polityka rozbija jedność państwa. Trzeba sobie zdać sprawę, że gazoport w Świnoujściu, który ma być dystrybutorem na część Europy Środkowo-Wschodniej, leży na wciąż kwestionowanych przez Niemcy ziemiach. Nie jest ono oficjalne, ale jest… I tę kwestię trzeba wyjaśnić. Chyba, że ma być inaczej.
Przez ostatnich 30 lat ziemie zachodnie nie miały gospodarza – podobnie, jak w latach 1945 – 1970. Dopiero porozumienie Gierka z Niemcami, spowodowało, że mieszkający tam Polacy, wreszcie mogli poczuć się u siebie. Na tych ziemiach leży odłogiem nie lada bogactwo kulturowe, które przez cały PRL było antagonizowane, a po jego upadku zaczyna umierać zapomniane. Są to dwa największe polskie etosy: wielkopolski i kresowy. Ich synteza może zbudować niezwykle światły element kulturowy – tak potrzebny na młodych ziemiach zachodnich. I nie należą one do minionej przeszłości, tak samo, jak nie należy antagonizm z Małopolską i Warszawą. Wystarczy odblokować zwory i zastosować racjonalną politykę historyczną. Ale do tego trzeba mieć wyobraźnię i chęci.
***
Wcale nie musimy własnymi siłami ciągnąć trupa cywilizacji i dusić się w cudzych klatkach. Powinniśmy, nie wychodząc z UE, sięgnąć do wzorców II RP i aktualny wzrost gospodarczy przełożyć na zbudowanie patriotycznego społeczeństwa, które w naszej sytuacji politycznej sprawdziło się w okresie ekstremalnych czasów II wojny. Dobra sytuacja gospodarcza, to jedyna okazja na wypełnienie treścią tej przepastnej pustki, jaką wytworzyły w nas PRL i III RP. To jedyna okazja, aby pozbyć się tej atmosfery fałszu i narastającej nerwowości, która zabija dzieci i mnoży bariery blokujące porozumienie we własnej wspólnocie i produkuje głupotę.
I na koniec, prawo nie jest w stanie uregulować życia społecznego. Temu od wieków służył obyczaj i dobre wychowanie. Jeżeli chcemy być narodem poważnym, to musimy odciążyć prawo i odwoływać się do niego tylko tam, gdzie jest to konieczne. Wyjdzie to wszystkim na zdrowie, łącznie z prawnikami. Owszem, trudny to zabieg, ale jakże porządkujący na każdym poziomie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6723
Jak się Prezes Jarek i Posłanka Krysia dowiedzą będzie miał Pan przes..ne.
A nie przyszło Wam Panowie do głowy, że w tym artykule nie autor jest podmiotem, lecz upadająca nasza cywilizacja? Nie widzicie Panowie, że dywan, na którym stoicie, jest wyciągany Wam spod nóg? I dodam, żeby było jasne, że nie o dywan tu chodzi, lecz o utrzymanie Waszej równowagi. Nie rozumiecie, że stanie pod budką z piwem i bleblanie nie poprawi Waszej pozycji życiowej? A jak już tak bardzo chcecie pod nią stać, to nie trzeba widzieć tylko to, co ma się w kuflu, lecz trzeba dbać o browar, aby jutro było co pić.
Nie odpowiada panu upadająca ta tzw. nasza cywilizacja? Bo ja mówię dobrze, niech upada. Niech upadek będzie drogą do oczyszczenia z tych wszystkich zmian, które doprowadziły do obecnej rzeczywistości. Bo obecnie jest to całkiem obca cywilizacja, dla niepoznaki odziana w stare szaty.
A tak nawiasem mówiąc, już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad sensem pisania na blogach. Np naszeblogi.pl wyraźnie umierają. Sensem pisania jest wymiana informacji, myśli, jakichś koncepcji. Pisza Pan "Bredzisz pan", ale proszę to uzasadnić. Pan oświetla mnie, ja oświetlam Pana. I tak to idzie. Jeżeli wnioski są fałszywe, to dlaczego? Upadek cywilizacji oznacza ermagedon i walkę każdego z każdym, z bomba atomową w tle, Polska jest na styku dwóch światów. Amerykanie? Oni swoje domy mają daleko. Czy nie lepiej prowadzić jakąś wojnę prewencyjną, niż czekać na tragedię? Cywilizacja jest nasza, ale opanowana przez inną. Pozdrawiam
Co do nieznajomości procesów. Już na samym wstępie rozwalił mnie kawałek o kobietach i mężczyznach. To rozciągnięcie postawy małej części wiecznych zabawowych gości na całość kawalerów. Proponuję w wolnej chwili poczytać o tym, co się dzieje na tzw. rynku matrymonialnym. Skąd wzięli się ci coraz częściej ośmieszani w mediach głównego nurtu incele czy MGTOW. W wersji lekko hardkorowej proponuję zacząć od https://swiadomosc-zwiazkow.pl. A z innych kawałków - nie wiem co można uznać za środek Afryki, ale bez problemu jestem w stanie sobie wyobrazić silosy zbożowe za czasów Rodezji i początków Zimbabwe.
Zaś co do upadku cywilizacji, to nie kreślę wizji rodem z Mad Maxa. Żadnej atomówki nie będzie - nas rozbroi i będzie pacyfikować "postępowy" Zachód, a potem przejmą wszystko najeźdźcy z Afryki i krajów arabskich. I temu należy się przeciwstawiać. Nawet wykonując ten "straszny" krok Polexitu - bo nie taka miała być UE za wejściem do której głosowałem.
Trochę zwięźle, ale bardziej rozbudowany komentarz szlag trafił przy nieopatrznym kliknięciu. A niestety jak się okazało NB nie zachowują moich wypocin, a już muszę wychodzić i nie mam czasu odtwarzać swoich wcześniejszych myśli.
Z portali pozostali jeszcze niepoprawni i niezależni. Jest jeszcze kilka innych, jak np. tysol...
1. kobiety/mężczyźni - zapis ten zrozumiał Pan statystycznie, może nie napisałem tego wyraźnie, ale jeżeli ktoś w przyszłości będzie opisywał nasze czasy, odwoła się właśnie do takiego ujęcia. To jest tendencja i czas pracuje na jej korzyść.
Coraz mniej dzieci. Owszem, przyczyn jest wiele, ale właśnie wyemancypowywanie się kobiet - z kobiet trwa, podobnie dzieje się z mężczyznami. Piękno wzajemnych stosunków zanika, tak samo, jak istota miłości. Demografia jest jednym z bastionów obronnych naszej cywilizacji. Brak dzieci prowadzi prosto do klęski wszystkich - w imię wygody lub kolejnych iluminacji architektów współczesnego świata. A skąd się biorą owe iluminację? Najlepiej sformułował to Fukuyama - z poczucia końca wszystkiego. Co mają do powiedzenia ludzie, którzy świat chcą zamknąć w "kokonie własnych przyjemności"? Reszta ma paść ofiarą tych imaginacji? To, co się dzieje na rynku matrymonialnych, prawnym, medycznym, dziennikarskim itd., jest konsekwencją właśnie tego, o czym piszę. O silosach w Afryce pisał Kapuściński w "Hebanie". Tak to widzę
2. Mad Max'sa można czytać, fascynować się, powtarzać za nim poszczególne sekwencje czy wizje i nic nie rozumieć. Można też patrzeć na politykę i mieć pewność, że kierujący światem, czy poszczególnymi mocarstwami, zdają sobie sprawę ze skutków użycia broni jądrowej, ale nikt nie będzie w stanie pohamować wybuchu sztucznie pompowanej w narodach energii. Taki ferment już jest na Zachodzie: Francja, Niemcy, Anglia. W USA, gdy poziom życia spadnie i Ameryka straci swój "mit Ameryki", bo zabraknie pieniędzy, społeczeństwo też nie wytrzyma tego nacisku. Europa ma za sobą jeszcze struktury kulturowe: tradycję, poczucie państwa, historię itd. Ten element w Stanach jest bardzo wątły i nie wytrzyma naporu drzemiących tam od lat sprzeczności. Trump ma rację oddzielając się murem od Meksyku. Broni siebie, nie na sposób Kopaczowy, lecz racjonalny.
Z Europą może być, tak, jak Pan pisze - zaleją nas muzułmanie i wszelkie ludy obce nam kulturowo, wezmą rewanż za kolonializm i nahapią się bogactwem, jak dawni Hunowie.
Tak, że nie możemy być pewni że zmagazynowane atomówki nie wystrzelą, jak strzelba w ostatnim akcie teatru. To zbyt optymistyczna wersja.
3. Polexit - jeżeli spojrzymy na Ukrainę, to możemy dostrzec skutki ewentualnego polexit'u. Mają pełną niepodległość, mogą robić co chcą, a szans na przetrwanie w całości mają niewielkie. Ponadto przez Niemcy i Rosję obszar pomiędzy Zbruczem a Odrą widziany jest jednolicie. Obydwa państwa, stosunek USA do nas też ma charakter polityczny, nadal sądzą, że Polska, Ukraina, Litwa i Białoruś, to teren do wspólnego podporządkowania i eksploatacji. Nic im się nie zmieniło. To beton, który trwa co najmniej od 1815 r. Cdn
Wniosek - musimy się bronić, a obrona oznacza ucieczkę do przodu w kierunku Międzymorza. Ale czy narody Europy Środkowo-Wschodniej są na to gotowe, jest pytaniem o być albo nie być. Tak więc nasz optymizm lub pesymizm zweryfikuje nadchodzący rozwój wydarzeń. Jest on niepokojący dlatego, że nie widać żadnego wspólnego rozwiązania, lecz serwowana jest spychoterapia i szukanie ofiary, na którą można będzie przerzucić wszystkie negatywne skutki przemian. Pytaniem zasadniczym, którego nie możemy pomijać, jest kwestia - czy świat, który coraz bardziej opanowuje globalizacja, przetrwa ten swój własny eksperyment?
Upadająca cywilizacja oznacza koniec nie tylko marzeń, ale zutylizowanie tego świata, który nas tworzy i bez którego będzie nam bardzo ciężko żyć. To kolejny walec, który, tym razem, wyrówna wszystko. Być może ten "walec" będzie miał wymiar boski, bo nie tylko ludzie, ale również sama przyroda nie jest już w stanie go znosić. Biblia podaje przykład Sodomy i Gomory. Wówczas też społeczeństwo wykorzystało swoje możliwości porządnego życia i uległo demoralizacji. Nie pasowało do praw boskich i przyrody.
Pozdrawiam
Po pierwsze proszę spokojnie przeczytać stosowny fragment: "Gdy Sodoma urosła w siłę, niechętnie przyjmowała przybyszów. Według Biblii mieszkańcy Sodomy i Gomory byli niegodziwi, rozpustni, pogardzali prawem boskim i ludzkim. Bóg Jahwe zamierzał je zniszczyć, ale za namową Abrahama zgodził się, że daruje życie jego mieszkańcom, jeśli wśród nich znajdzie się przynajmniej dziesięciu sprawiedliwych. W tym celu wysłał do Sodomy dwóch swoich aniołów, którzy spędzili noc w domu Lota. Przed nocą mężczyźni z miasta otoczyli dom Lota, by współżyć z jego gośćmi. Lot zaoferował im w zamian swoje dwie córki-dziewice, jednak oni odmówili. Wtedy zaryglował drzwi domu. Mieszkańcy miasta chcieli je wyważyć, więc aniołowie porazili napastników ślepotą. Lotowi nakazali, by wyprowadził z Sodomy najbliższych, bo rankiem miasto zostanie zniszczone. Przyszli zięciowie Lota odmówili pójścia z nim. Z nastaniem świtu aniołowie wyprowadzili Lota, jego żonę i dwie córki za miasto i nakazali uciekać w góry bez oglądania się za siebie. Żona Lota nie wytrzymała tej próby i wbrew woli Boga obejrzała się. Natychmiast też zamieniła się w słup soli." I takie tam inne fragmenty. Pierwsze pogrubienie sugeruje sprzeczność ze wszechwiedzą i widzeniem wszystkiego, drugie pogrubienie to rozgrzeszenie stręczycielstwa, czyli po prostu kurewstwa, trzecie się kupy nie trzyma, skoro dom był rzekomo oblężony przez lubieżników. Ponadto z tego wynika, że albo wśród szturmujących lubieżników, albo w domu przebywać mieli przyszli zięciowie, żeby doszło do rozmowy w sprawie opuszczenia miasta. Sapkowski pisze dużo bardziej logicznie o historii smoków i wampirów. :)
"Pierwsze pogrubienie sugeruje sprzeczność ze wszechwiedzą i widzeniem wszystkiego"
Pozwolę sobie nie zgodzić.
Jak dla mnie to pierwsze pogrubienie sugeruje raczej brak wszechwiedzy Abrahama, co nie jest znowu takim wielkim zaskoczeniem.
Drugie pogrubienie to opis faktu, nie ma tam żadnego rozgrzeszenia ani potępienia. Ot, tak było i tyle. Nawiasem mówiąc te córeczki też były nieźle pokręcone o czym jest zaraz dalej.
Jeśli już, to to wszystko pokazuje raczej specyficzną moralność żydowskich protoplastów. Wcześniej dosyć podobnie zachował się Abraham przychodząc do Egiptu, tyle że dla ratowania skóry wystawił nie córki, ale swoją żonę. Co ciekawe jak byk tam dalej stoi, że Egipcjanie pod względem moralności bili go na głowę.
Istotne, że ta postawa przeniosła się na kolejne pokolenia co jest zgrabnie opisane w wydarzeniach w Gibea (uwaga dla wrażliwych - hardcore), a i w całkiem współczesnych czasach również można znaleźć jej ślady. Jacy protoplaści takie plemię, widać tak to jakoś działa.
No i trzecie - jak najbardziej trzyma się kupy, chyba każdy kiedyś doświadczył czegoś podobnego w małej skali. Można patrzeć i nie widzieć, zwłaszcza w pośpiechu, zdenerwowaniu etc. Osobiście wiele razy byłem porażony taką "ślepotą" i bezskutecznie szukałem tego co miałem niemal przed nosem - mogę niniejszym zaświadczyć, że takie zjawisko jak najbardziej jest możliwe. Biblijny opis różni się jedynie skalą.
https://www.youtube.com/…
Proszę Pana, jak zauważyłem, opcje mamy inne, ale podejrzewam, że cele podobne. Myślę, że warto to wykorzystać. W związku z tym czy możemy zawrzeć niezobowiązującą umowę w sprawie linków? Ja nie mogę pozwolić sobie na zbyt długie surfowanie. Czy przy okazji mógłby Pan podsyłać mi filmiki nt. ważniejszych strategicznie zagadnień lub wydarzeń? Mam nadzieję, że moja prośba nie jest dla Pana uciążliwa?
Tylko Waszmość, jeżeli już, to nie podeślij mi 100 linków jednorazowo.
"Social engineering; the art of human hacking", Christopher Hadnagy: https://archive.org/deta…
Jakby co, to nabyłem tę książkę w formacie PDF z Wiley Publishing.
Filmik, który mi Pan podesłał w spr. manipulacji googla, w normalnym społeczeństwie powinien wywołać efekt narastania oporu i potrzeby dobra. Na podstawie reakcji ludzkich na świecie zobaczymy w jakim kierunku poszła i dokąd doszła już manipulacja ludźmi. Normalnie taka wiadomość powinna oznaczać krach googl.
Tu nie chodzi tylko o Google, ale o całokształt poczynań USA począwszy gdzieś od roku 1997, czyli już ponad 20 lat, gdy agencja NSA rozpoczęła proces "wyciszania/amplifikacji" Internetu. Dokładniej czegoś takiego, co teraz małpuje Google. To był taki zbiór ustaw typu późniejszego Patriot Act, który nakazywał administracji USA wprowadzenie metod permanentnego szpiegowania całego ruchu elektronicznego na terenie USA (oficjalnie) i na całym świecie (nieoficjalnie ale domyślnie), składowania i wykorzystywania tych danych przez wywiad i służby, określenie zasad ścisłej współpracy koncernów IT ze służbami, jako uzupełnienie istniejącego wcześniej systemu anten nasłuchu Echelon: https://pl.wikipedia.org… . Chodzi oczywiście o administrację Clintona i chip/system Clipper. Tutaj: https://en.wikipedia.org…
Już wtedy były wielkie protesty, więc system się trochę cofnął. Kolejne próby z ACTA z numerkami i podobnymi literówkami, to tylko ciąg małych kroczków, które są wciąż wykonywane w tym samym kierunku. To zaś spowodowało, że kolejne państwa zachodnie stawały się "przy okazji" nieoficjalnymi reżimami zamordystycznymi i totalitarnymi - demokraturami liberalnymi. Najpierw GB z tępieniem nienawistników, potem Francja ze swoim odłączaniem "trolli" od Internetu, wreszcie Niemcy z podsłuchami wszystkiego co leci w przestrzeni (to chyba na tym tle wybuchł konflikt o amerykańskich szpiegów). Na tę warstwę dopiero nałożyły się gendery, marksizmy i inne śmieci ideologiczne, bowiem została wcześniej przygotowana tzw. "ścieżka dojścia", czyli cała konieczna infrastruktura. Każdy zwęszył tu swoją okazję, diaspory również.
Pisałem już, że to jest zbyt duży temat do ruszenia w jeden wieczór, ale w dłuższym czasie możemy te zagadnienia kolejno tu poruszyć. Pan Bartosiak to jeszcze młodzieniec, ale dobrze, że wziął się za te trudne/brudne tematy, bo taka wiedza jest nam potrzebna jak rybie woda.
Rozmawialiśmy kiedyś o książkach, które miał Pan napisać. Kolejna szykuje się nt. szpiegostwa internetowego. Czas ucieka, wiem sam po sobie, potem stanie Pan wobec ściany czasu i narosłych zamierzeń.
A w ogóle całą dyskusję Polaków trzeba by sprowadzić na adekwatny, do sytuacji w kraju, poziom. Rozmowy mogły być inne, plany inne i stosunki międzyludzkie też inne.
Bartosiak mówi publicznie i swobodnie tak, jak jeszcze nikt dotąd. Przełamuje bariery, pokazuje kierunek i nie boi się. Mówi tak, jak mówiło się w II RP. Jego młodzieńczość to zaleta..
Proszę pamiętać, że okrągły stół zaczął się lata wcześniej od kolacji Jaruzelskiego z Rockefellerem i ich rozmowy na temat "wprowadzania GMO w Polsce" (hehehe). Po prostu co do losów regionu dogadał się wcześniej ZSRR z USA, z którego to powodu natychmiast rozesłano po świecie komunistyczny pomiot w ramach amerykańskiego programu Fullbrighta (już od 1984), żeby w odpowiednim momencie przejął on pałeczkę władzy po rodzicach. ;) A potem odegrano typowy w koloniach - miejscami krwawy - teatrzyk, którego zwieńczeniem było zrobienie durnia prezydentem.
Przypomina mi się film "Psy Wojny", gdzie władzę sprawował krwawy generał Kimba, ale korporacje amerykańskie miały inny koncept i go zmieniły w zamachu stanu. A teraz trochę językoznawstwa. Czy wie Pan co w języku swahili oznacza słowo "kimba"? Dokładnie znaczy to trup albo kupa GWna. Proszę oto słownik: https://glosbe.com/sw/en…
Tak właśnie oni podchodzą do kraików wielkości Polski, których władze liżą im stopy. A nasi Kimba już sami nie wiedzą jak obdarować najhojniej żydów i wychodzą z siebie, bo kolejka do koryta jest długa, a droga wyboista.
PS: Mam coraz silniejsze przeświadczenie o tym, że pisanie książek o ludziach i rzeczywistości zatruwanej propagandą i manipulacją od 30 lat jest działaniem bez sensu. Wolałbym poczekać na czasy, kiedy przynajmniej część naszej oficjalnej historii zacznie się stabilizować, a fakty zaczną zastępować ideologiczny bełkot.
Kobiety, wbrew naturze chcą się wyzwolić z roli matek; mężczyźni, z podobnych przyczyn, pragną być wiecznymi kawalerami bez zobowiązań.
To nie jest w żadnym wypadku dobre, to prawda, natomiast przyczyny takiego stanu rzeczy są zakorzenione o wiele głębiej. To nie jest jakieś widzimisię. Poprzez feminizm (który obecnie działa na szkodę obu płci) kobiety się wyzwoliły i zdobyły wyższą pozycję społeczną. Problem polega na tym, że zgodnie z hipergamią szukają wciąż lepszych od siebie mężczyzn. Jeśli kobiety są wykształcone, inteligentne i zarabiają, to mężczyzna musi być oczko wyżej. Powoduje to taki problem, że z marszu połowa samców jest skreślona. Tworzą się grupy inceli itp. ponieważ mężczyźni nie mogą sobie znaleźć partnerki. Co więcej, ci, którzy są najwyżej w hierarchii, mają niemal nieograniczony wybór, ale oni często nie chcą się poświęcać, ponieważ nowoczesne kobiety nie są tego warte. Małżeństwo jest zwykle ogromnym ryzykiem dla mężczyzny, który stawia na szali wszystko co do tej pory wypracował, a kobieta nie stawia nic. Małżeństwo już od dawna przestało pełnić rolę "świętości", jest tylko umową zawartą na papierku. Stąd też tak wiele ruchów typu redpill czy mgtow, jest to reakcja zwrotna na poczynania kobiet. Mężczyźni obecnie dążą do poprawy swojego SMV, ale nie chcą już wiązać się z kobietami, bo to nieopłacalne. Fajnie opisał to D. Durden - https://david-durden.pl/… . Ogólnie rzecz biorąc, problem jest dosyć mocno skomplikowany i obawiam się, że szybko nie zostanie naprawiony. Monogamia przestała być traktowana poważnie, kobiety chcą być wyzwolone, a mężczyźni mają już dosyć tego bałaganu i nie będą go naprawiać po raz kolejny.