30 stycznia 1968 roku byłam obecna na słynnym ostatnim przedstawieniu „Dziadów” w reżyserii Dejmka. Zaproszenie dostałam od koleżanki. Obecność na tym przedstawieniu była w pewnym sensie nobilitująca gdyż byli na nim tak zwani „wszyscy”. Świadczyła o przynależności do warszawki a w moim przypadku do szeroko rozumianej otuliny tej warszawki. Moim dobroczyńcą była Wika Krzemień córka generała Krzemienia sportretowanego jako generał Granit bodajże przez Kisiela. Generał Krzemień ( Maks Wolf) był pełnomocnikiem rządu do spraw stacjonowania wojsk sowieckich w Polsce. Wika, absolwentka filozofii należała do jądra intelektualnej i opozycyjnej warszawki. Nie było w tym wówczas nic dziwnego ani niezwykłego. W tym samym środowisku obracała się Maryna Ochab, a bezdebitowe pisma przechowywała podobno w tapczanie ojca. Nie wiem czy to prawda, nie miałam okazji sprawdzić.
Przedstawienie Dziadów było ewidentną „ ustawką”- tylko ślepy nie zauważyłby klaki. W stosownych momentach, a tych przecież w „Dziadach” nie brakuje, w różnych punktach sali pojawiali się panowie w garniturach którzy wydawali antyrosyjskie okrzyki. Sala zrywała się na równe nogi i słychać było бурные аплодисменты. Po przedstawieniu ktoś zarządził marsz pod KC i pomnik Mickiewicza. Ktoś inny rozdał trudne wówczas do nabycia banany. Jako „bananowa młodzież” mieliśmy machać tymi bananami przed nosem nielicznych zdumionych przechodniów. O dziwo nikt nas nie zatrzymywał ani nie niepokoił. Nie należałam do bananowej młodzieży, raczej do środowiska obdartych przez komunę do gołej ( złośliwi mówią do gojej) skóry. Poza tym brzydziło mnie uczestnictwo w tej false flag operation. Cisnęłam swój banan do kosza bo jakoś nie miałam ochoty go po prostu zjeść i opuściłam towarzystwo jak to się mówi po angielsku rezygnując w ten sposób z udziału w historycznym wydarzeniu.
W okresie gierkowskim w sklepach pojawiły się cytrusy i banany. Dzieci nie musiały patrzeć z zazdrością na ustosunkowane koleżanki, których rodzice zaopatrywali się w Peweksie albo w sklepach za żółtymi firankami. Za tą demokratyzację bananowego życia zapłaciliśmy jako kraj ogromnym zadłużeniem, upadkiem ekonomicznym i oraz późniejszymi aferami, choćby aferą FOZZ.
W ostatnich dniach kilkadziesiąt osób urządziło sobie flash mob pod Muzeum Narodowym w obronie niejakiej Natalii Lach- Lachowicz oraz Katarzyny Kozyry, których prace zdecydował się usunąć z ekspozycji dyrektor muzeum Jerzy Miziołek. Uczestnicy protestu manifestacyjnie spożywali banany dostarczone przez anonimowych fundatorów a rozdawane przez myszkę agresorkę czyli Kamilę Gasiuk-Pihowicz
W najbliższym sąsiedztwie Muzeum Narodowego góruje budynek dawnego KC. Nic dziwnego, że miałam poczucie klasycznego deja vu. Protest organizowali a w każdym razie nagłaśniali ci sami ludzie którzy w 68 roku maszerowali machając bananami pod KC oraz ich potomkowie biologiczni i ideologiczni. Twarze trochę nadgryzione zębem czasu ale banany jakby takie same. Tyle samo ich obchodzi teraz wolność sztuki co wówczas obchodziły „Dziady”. Wtedy był to element wojny chamów z żydami ( określenie Jedlickiego ) czyli dwóch odłamów tej samej zbrodniczej komunistycznej formacji. Teraz machanie bananami czy pożeranie bananów odbywa się w ramach wojny z rządami dobrej zmiany, które zagroziły dziedzicznym przywilejom chamów i żydów. Prace Natalii Lach-Lachowicz są tu tylko pretekstem. Swoje „ arcydzieło” pod tytułem „ Sztuka konsumpcyjna” Natalia Lach- Lachowicz stworzyła w pierwszej dekadzie lat siedemdziesiątych. Kolejne zestawy fotografii przedstawiają kobietę jedzącą w wyuzdany sposób banany (nie tylko banany ). Zdjęcia te nadają się co najwyżej na reklamę jakiegoś taniego burdelu. Nie wyobrażam sobie żeby właściciel jakiejkolwiek poważnej firmy zgodził się reklamować w ten sposób swoje produkty. Nie chodzi tu bynajmniej o obrazę moralności, lecz o dramatycznie niski poziom tych wytworów, które nie sposób nazwać sztuką. Chyba, że jako definicję sztuki przyjmie się: „sztuką jest to co robią artyści”. Pozostaje otwartym problem kto mianuje artystów. Jeżeli jednak arbitralnie przyjmiemy, że pani Natalia Lach-Lachowicz jest artystką to jej wulgarne zdjęcia będą zgodnie z tą definicją sztuką, podobnie jak uprawianiem sztuki będzie mordowanie i wypychanie przez panią Kozyrę zwierząt czyli zajęcie, które przystoi raczej rakarzowi niż rzeźbiarzowi. Jak wiadomo dziełem sztuki może być nawet produkt defekacji osoby uznanej za artystę. „Gówno artysty” (merda d’artista) to słynne dzieło włoskiego konceptualisty Piera Manzoniego. Zapakował on swoje odchody do puszek, których zawartość opisał w kilku językach. Podobno cena tych puszek rośnie, ale niektóre z nich eksplodowały. Pogratulować nabywcom dobrego wyboru i artystycznej wrażliwości.
A swoją drogą ciekawe czy wytwarzanie abażurów z ludzkiej skóry, oraz zbieranie zdeformowanych ludzkich płodów w formalinie też powinno podlegać ochronie jako przejaw wolności sztuki i nadzwyczajnej wrażliwości?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6814
To, czego jesteśmy świadkami obecnie, dewastacja i deprawacja sztuki godzi w człowieka i jego duszę, prowadzi prosto do zezwierzęcenia i upodlenia.
Tak, jak w Hollywood wszyscy nagle okazują się być molestowanymi, co wcześniej im nie przeszkadzało, ba, nawet umożliwiało drogę do kariery, z czego chętnie korzystali, to teraz nagle się tym brzydzą, narzekają i każą sobie współczuć. Tak teraz Pani, uprzednio czując się nobilitowana do obejrzenia "Dziadów" teraz wynosi z nich tylko banany, oczywiście antycypując pojawienie się dobrej zmiany za lat sześćdziesiąt i prosi wręcz o współczucie, że wtedy, przed półwiekiem cisnęła Pani wredne owoce obok tego budynku, który - cham jeden - tkwi tam do dziś dnia.
Nie jestem człowiekiem już bardzo młodym, ale nie jestem jeszcze nawet trochę starym. Mam nadzieję, że moja starość - o ile dożyję - nie będzie się zasadzała do przekreślaniu tego, co było ważne w mojej młodości, nawet "jeśli łażenie po drzewach" było głupie lub niebezpieczne, co wiem teraz, a wtedy nie. Inaczej mówiąc: nie chciałbym się narażać na śmieszność.
Co do marszu z bananami, to siłą rzeczy uczestniczyć nie mogłem. Ale tak myślę sobie, że demontaż komunizmu można było przeprowadzać na dwa sposoby: siłą, walką, trupami i obcymi czołgami, co nic nie dawało i mamy na to dowody z krajów ościennych lub też jak rdza z żelazem - powoli, ale skutecznie. I takie historyczne "Dziady", nawet jeśli były sterowane jako wentyl bezpieczeństwa, nawet jeśli były wręcz całkowicie sterowane, to jednak dla niewtajemniczonych stanowiły potężną dawkę nadziei. Jeśli spojrzeć cudzymi oczami i z perspektywy tej nadziei, to własną optykę czyli tropikalne owoce warto potraktować jako element odpustowy - kolorowy, ale bez znaczenia. Wyważyć, co ważne, co nie. Jeżeli Pani widziała sterowane przedstawienie, a reszta wynosiła z tego walkę z ruskimi, to Pani nawet rzetelna wiedza nie miała znaczenia, ani - jak się okazało - przyszłości.
To dokładnie tak jak z Wałęsą - Bolkiem, człowiekiem tragicznym i wspaniałym jednocześnie. Bo co z tego, że był to Bolek-konfident jeśli wykorzystał alkoholizm Jelcyna i po pijaku podpisali wycofanie ruskich wojsk?
Twitter nie znosi ironii i sarkazmu i nie rozumie dowcipu. Widzę, że dotyczy to również innych blogowisk.
W dwóch wydarzeniach warszawce jak i opozycji wypadało być to "Dziady' i występ Stonsów-gdyby zliczyć te barwne opowieści to Colosseum byłoby za małe na każde przedstawienie.
Gdyby moczarowcy najpierw tłumaczyli a dopiero opornych na wiedzę studentów tłukli pałami to do dziś Syjam miałby problemy z michnikiem i resztą a my święty spokój.
Ile to matki musiały się śniegu najeśc aby urodzic tylu bałwanów co do dzis szczyczą sie laniem dostawanym od aktywu za obronę michnika ,jego funfla którego tylko się dziś zna z hasła "ja nie rodzę tylko pierdolę" i sporej grupy zatwardziałych stalinowców jak kuroń czy modzelewski.
Wyroby z ludzkiej skóry maja swoją tradycje ale nie tak długa jak sie wydaje i nie dotyczy bynajmniej okresu II Wojny ale czasu rewolucji francuskiej gdy prości ludzie jednej z prowincji dosłownie odczytali hasło -wolność ,równośc ,braterstwo i zachcieli żyć jak dotychczas,naiwni i szybko sie przekonali jak bardzo .
Przeciwko naiwnym wysłano dwa karne korpusy ,które wymordowały tak na szybko ze 300 tyś .naiwniaków a dowódca jednego z nich napisał do swojego kolesia w Paryżu[list w archiwum} ,że kazał uszyć wysokie buty ze zdartej i wygarbowanej skóry buntowników.
Lenin spędził jedne ze swoich wakacji w Wandei, zresztą kupił tam dom, by móc na miejscu przestudiować mechanizmy wyludniania tego regionu.
Wandejskich technik eksterminacji użył także w 1933 r. Stalin na Ukrainie.
O Wandei we Francji milczano przez ponad sto lat. Do dzis jest to temat tabu, a nawet niebezpieczny - Reynald Sécher, historyk, który kwestią Wandei zajmuje się od ponad 30 lat, kiedy po raz pierwszy w swojej pracy naukowej o wojnie w Wandei użył określeń "ludobójstwo" i "eksterminacja" został zwolniony z Sorbony, próbowano go zastraszyc i szantażować, a książkę wycofano z obiegu.
Głośno o wandejskich męczennikach mówił Jan Paweł II. 99 z nich wyniósł na ołtarze 19 lutego 1984 r.
Obnoszą sie z rewolucją ale obnosić się z Napoleonem to już idiotyzm i kompletna zaćma,jego nie powinni czcić a w zamian jego nazwisko powinno zniknąć z obiegu bo chociaz był wielkim strategiemn wojennym ale nie politykiem ,wygrywał bitwy ale wszystko przegrał co francja miał do przegrania pozostawiając kraj w nędzy ,z niezliczonymi sierotami,wdowami i kalekami ,zajęty przez obce wojska ,obłożony kolosalną kontrybucjąi od tamtej pory ukuto powiedzenia ,że generałom nigdy nie należy powierzać prowadzenia wojny bo to zbyt poważna sprawa...
To ,że dziś cierpią na kompleks sztokholmski i popierają niemcy to nie powinno dziwic bo dostac od niemców tyle razy w dupę nie zostawia wyboru-przyłączyć sie do wygranego to zawsze coś skapnie.
https://coztasztuka.com/…
Jest też dziewczyna z bananem:
https://coztasztuka.com/…
Ciekawy blog z satyrą na współczesną sztukę, środowisko artystyczne i akademickie.
I co z tą sztuką? Mały sondażyk:
https://coztasztuka.com/…