We władzy paradygmatu

Wszyscy pamiętamy straszliwe skutki pomysłów Miczurina i  Łysenki, które stały się w Kraju Rad obowiązującym paradygmatem. Rojenia  Łysenki wprowadzano w życie pod naganem pomimo, że były sprzeczne z elementarnym doświadczeniem nawet niegramotnego sowieckiego chłopa. Trudno ustalić dlaczego Stalin był tak zafascynowany fantazjami swoich pseudo naukowców – ten morderca i  psychopata nie był przecież zwykłym idiotą.
Termin paradygmat wprowadził filozof Thomas Kuhn w książce Struktura rewolucji naukowych (The Structure of Scientific Revolutions) opublikowanej w  1962 roku. Paradygmat to zbiór pojęć i teorii tworzących podstawy danej dyscypliny  naukowej. Jak twierdzi Kuhn naukowcy uprawiający naukę instytucjonalną ( normal science ) zajmują się prawie wyłącznie usuwaniem anomalii czyli niezgodności doświadczenia z obowiązującym paradygmatem. Gdy jednak liczba anomalii i ich waga przekroczy pewien krytyczny poziom nieuchronnie zachodzi rewolucja naukowa, której rezultatem jest zmiana obowiązującego paradygmatu.
Trudno ustalić jak naprawdę powstaje paradygmat w nauce. Tak czy owak podlega on albo przynajmniej powinien podlegać nieustannemu falsyfikowaniu czyli sprawdzaniu. Dotyczyło to wszystkich „ poważnych” paradygmatów w dziedzinie  przyrodoznawstwa. Jak się okazało nie dotyczyło jednak teorii Łysenki i Miczurina. Trzeba szukać przyczyny tego stanu rzeczy w systemie rządów danego kraju. W systemie autorytarnym  przywódca decyduje co jest słuszne i co ma być obowiązującą dla wszystkich i nie podlegającą dyskusji prawdą. Stalina charakteryzowała jak wiadomo ogromna żądza władzy. Władzy nad ludźmi, nad społeczeństwem i nad przyrodą. Wydawało mu się, że prawa przyrody można zadekretować tak jak zasady partyjne. Że ( jak twierdził Hegel) „jeżeli teoria nie zgadza się z faktami tym gorzej dla faktów”. Jak się jednak okazało przyroda nie chciała podporządkować się dekretom Stalina. Jezioro Aralskie wyschło gdy skierowano zasilające je dwie rzeki na pustynię w płonnej nadziei że zamienią tę pustynię w żyzne pola, szczepienie gruszek na wierzbie nie dawało oczekiwanych wyników, w wyniku eksperymentów Łysenki miliony ludzi zmarło z głodu. Nie protestowano przeciwko tym idiotycznym eksperymentom bo w kraju panował terror.
Terrorem nie da się jednak wytłumaczyć trwałości innych, równie jak teorie Łysenki głupich paradygmatów dotyczących choćby  sposobu żywienia niemowląt. Otóż 40 lat temu w każdej książeczce zdrowia dziecka były wydrukowane następujące zasady: dziecko karmi się dokładnie co trzy godziny mieszanką mleczną, od trzeciego miesiąca życie podaje mu się zupę jarzynową zabielaną żółtkiem, a od czwartego zupkę gotowaną na mięsie i razem z tym mięsem miksowaną. Durnie, którzy wymyślili te zasady są odpowiedzialni za epidemię uczuleń nękających pokolenie obecnych czterdziestolatków, przecież nawet baba z bazaru powinna wiedzieć, że żółtko jaja kurzego jest jednym z najsilniejszych czynników uczulających. Trudno również wytłumaczyć trwałość tego paradygmatu grą interesów. Kto mógłby mieć interes w uczulaniu niemowląt? Tak działa nieśmiertelna  głupota w stanie czystym.
Przykładem paradygmatu, za którym nie stoją fakty ani badania naukowe, natomiast stoją wielkie pieniądze jest teoria globalnego ocieplenia. Choć skutki społeczne tej fałszywej teorii są fatalne można próbować sobie wytłumaczyć jej trwałość czy uporczywość grą wielkich  interesów.
Podobnie wygląda sprawa skuteczności obowiązkowych w Polsce szczepień i ich ubocznych skutków. Rzadko który naukowiec odważy się przeciwstawić lobby farmaceutycznemu forsującemu kolejne przymusowe szczepienia, a jeżeli nawet się odważy jego kariera zostanie zniszczona przez gorliwych kolegów.
Jednym z bardzo groźnych w skutkach paradygmatów wynikających jak się wydaje z czystej i bezinteresownej głupoty jest paradygmat samo-naprawczych właściwości przyrody. Otóż liczni ekologowie i jeszcze liczniejsi entuzjaści skupieni w różnych ekologicznych ruchach i organizacjach twierdzą, że przyrodę trzeba pozostawić samej sobie i poradzi sobie ona z wszelkimi plagami i zagrożeniami. Jak już pisałam być może przyroda sobie poradzi ale w perspektywie milionów lat. Pozostawienie Puszczy Białowieskiej na pożarcie kornikom, w obronie których występowały  nie tylko zastępy przykutych do drzew entuzjastów lecz raczyła wystąpić nawet całym swoim autorytetem Unia Europejska  jest przykładem takiej bezgranicznej i bezinteresownej głupoty. Unii Europejskiej nie może przecież zależeć na zniszczeniu jednego z istotniejszych obszarów leśnych w Europie. A jednak zarówno naukowcy jak i politycy nie reagują na widok hektarów lasu zniszczonych już przez kornika i nie chcą przyjąć do wiadomości, że za te zniszczenia odpowiedzialne są ich fałszywe teorie.
Podobna jak  Puszczy Białowieskiej jest sytuacja Tatr. Tatry padły ofiarą inwazji kornika. Odpowiedzialny za to jest paradygmat zgodnie z którym w Parku Narodowym nie wolno ruszyć nawet kamyczka, nie wolno zerwać jagódki a przyroda pozostanie wspaniała, dzika i nieskalana. Tatry są rezerwatem od niedawna. Tatrzański Park Narodowy powstał z dniem 1 stycznia 1955 roku przez rozporządzenie Rady Ministrów z 30 października 1954 roku.  Przed wojną w Tarach była prowadzona regularna gospodarka leśna. Drzewostan Tatr ma liczne mankamenty. Jednym z nich jest przewaga świerka, który pada ofiarą halnych wiatrów i jest podatny  na działanie szkodników. Najgroźniejszym z nich jest kornik. Obecnie całe połacie lasu są zeżarte przez korniki czego nie chce przyjąć do wiadomości zarząd parku. Nie chce również przyznać, że aby ratować Tatry konieczny jest sanitarny wyrąb chorych drzew. Tatry są naszym dobrem narodowym i naszym obowiązkiem wobec przyszłych pokoleń jest pozostawienie ich w najlepszym możliwie stanie. Żadna ideologia, żaden paradygmat, żadne organizacje ekologiczne nie mogą przeszkodzić w ratowaniu Tatr.
Od lat ratowaniem tatrzańskiej limby zajmuje się doktor Jan Chmiel. On też jest autorem ilustrujących zniszczenia zdjęć. Jedno z nich mówiące wiele o stanie Tatr  można zobaczyć w ostatnim numerze Warszawskiej Gazety.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika minimax

16-01-2019 [12:33] - minimax | Link:

Dzień dobry, witam Panią i Was.

Zaciekawiło mnie sformułowanie "głupota w stanie czystym" w sensie utrwalonego paradygmatu gołosłownego. Jestem zdania, że opisane zjawisko bardziej jest z dziedziny nauk humanistycznych niż ścisłych, a które można wyjaśnić na gruncie kulturowo-wyznawczym [szamanizm] jak i psychiatrycznym [psychologicznym?] - zjawisko wyparcia, zachowawczość, inercja, autorytet władzy, tradycja.
Z moich doświadczeń wynika, iż czysta głupota stanowi sumę ignorancji i arogancji, z tym że SKUTKI głupoty spadają głównie na otoczenie, a nie na głupka.

Obrazek użytkownika izabela

16-01-2019 [13:26] - izabela | Link:

Głupotę w stanie czystym ilustruje anegdota o tym jak gazda siedząc na gałęzi drzewa odcinał gałąź pomiędzy sobą a pniem. "Uważajcie gazdo, spadniecie" powiedział turysta ale gazda nie zrozumiał o co mu chodzi i oczywiście spadł wraz z odciętą  gałęzią. " Prorok jakiś ki diabeł" skomentował rozcierając tyłek. Głupota w stanie czystym to głupota ludzi, którzy nie są  w  stanie przewidzieć skutków swego postępowania. Na ogół  zasłaniają się dobrymi intencjami , ale jak wiadomo dobrymi intencjami jest wybrukowane dno piekła. Natomiast ma Pan rację, że zachowawczość, inercja, autorytet władzy sprzyjają wrodzonej głupocie. Lekarz, który kazał podawać dziecku żółtko jajka w 3 miesiącu życia był idiotą. Ale miał za sobą autorytet jakiegoś innego idioty, który ten schemat żywienia wymyślił. Czy Pan wie, że w ZSRR podawano położnicom dzieci dopiero po tygodniu, bo jakiś idiota wymyślił, że siara jest szkodliwa dla zdrowia. Nikt nie śmiał się przeciwstawić temu paradygmatowi.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [13:57] - Imć Waszeć | Link:

Badanie świata głupków jest niemal w równym stopniu ciekawe, jak podążanie za stadem słoni na sawannie i opisywanie ich dalszych losów. Z tą różnicą, że słonie są inteligentniejsze. W wymienionym przypadku "stosowania" nauki chodzi raczej o dogmat, a nie o paradygmat. Przynajmniej w sensie zaproponowanym przez Kuhna. Zresztą u nas jest niemal to samo, co w ZSRR, czyli szczepionki, jakieś magiczne zabiegi, lekarze i ich procedury. Dogmaty się zmieniają wraz ze zmianami paradygmatu. Na przykład jeden z lekarzy głosi, że największym błędem jest izolowanie wcześniaków od środowiska, czyli w tym wypadku ich matek. Mówi, że należy raczej wymyślić metody sztucznego  immunizowania wcześniaka za pomocą jakiejś terapii bakteryjnej, żeby warunki jak najbardziej przypominały te po naturalnym porodzie, gdzie flora bakteryjna w ciągu paru godzin przechodzi ze skóry matki na dziecko. Tymczasem nadal obowiązujący paradygmat zaleca zwalczanie wszelkich bakterii wszelkimi znanymi metodami. Stąd w użyciu są dogmaty: inkubatory, szczepionki, antybiotyki i związane z tym procedury, w tym państwowo sterowane. Kto ma rację? Czas pokaże, ale ja skłaniam się obecnie ku poglądom owego lekarza. Zwłaszcza, że jest immunologiem oraz pediatrą. Zresztą antybiotyki są niemal równoważne metodom indukowania właściwej flory bakteryjnej, gdyż to właśnie z substancji, które jedne bakterie produkują przeciwko drugim, stały się one narzędziem medycyny. O dziwo, wielu lekarzy o tym nie wie. Czyli jak w ZSRR, wiedza w takim przypadku rzeczywiście przechodzi z głupka na głupka.

https://www.youtube.com/watch?...

Obrazek użytkownika minimax

16-01-2019 [14:12] - minimax | Link:

"z głupka na głupka"

Aż prosi się o porównanie do tzw. kultu CARGO ...

Obrazek użytkownika minimax

16-01-2019 [14:05] - minimax | Link:

"głupota ludzi, którzy nie są w stanie przewidzieć skutków swego postępowania"

I tu pozwolę sobie podzielić włos na czworo.
Czymże jest przewidywanie? Moim zdaniem to logiczne rozumowanie w oparciu o przesłanki prawdziwe i wystarczające.
Czyli musi być procesor, algorytm oraz dane.
Gazda na przysłowiowym konarze mógł być upośledzony, zatem z niesprawnym procesorem.
Mógł nie mieć doświadczenia życiowego, zatem być bez danych na wejściu
Mógł też mieć skopany algorytm, np. w postaci wtrętu MNIE SIĘ UDA.

Ponieważ człowiek jest autonomem samoprogramowalnym, to uważam, iż o głupocie stanowi jedynie błędny algorytm. Upośledzenie jest błędem strukturalnym, i choć SKUTKUJE podobnie jak debilny algorytm, w przeciwieństwie do niego nie może być naprawione.

Podobnie fałsz lub brak danych na wejsciu, z tym, że tu akurat wystarczy nowy, prawdziwy zbiór danych wejsciowych. O co jednak w prawdziwym życiu nie tak łatwo.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [16:17] - Imć Waszeć | Link:

Poprawiam: rozumowanie w oparciu o jakiekolwiek przesłanki. Mogą być niepełne, niepewne, zaszumione, a nawet sprzeczne. Chodzi tylko i wyłącznie o metodę wnioskowania. Poprawność wyniku ze względu na jakąś nieuwzględnioną w danych początkowych rzeczywistość jest sprawą pomijalną. Przewidywanie jest jak liczenie rozwiązań równania różniczkowego przy zadanych warunkach początkowych. Każde warunki początkowe dają inny wynik (trajektorię w czasie).

Człowiek nie jest samoprogramowalny. Jest zależny od społeczności, w której żyje i obowiązującego tam oglądu świata. Są rzeczy, których dowiaduje się człowiek w dzieciństwie, a które działają jak zapadka i praktycznie niemożliwe jest ich późniejsze wykorzenienie. Jest kilka prac na ten temat z psychologii. Opluwany tu programowo przez amatorszczyznę Dawkins bardzo ciekawie opisał takie właśnie mechanizmy. Plucie na niego, to jak zgadzanie się lub nie z teorią Einsteina tylko z tego powodu, że był żydem. Albo uzależnianie uznawania i używania w technice wyników dotyczących hipotermii, wysokiego ciśnienia, porażeń prądem, promieniowania, braku tlenu, krwawienia itp. od tego, czy nie zostały aby przetestowane na więźniach obozów koncentracyjnych.

O algorytmach - nawet skopanych - można mówić cały wieczór. Taki algorytm jest "skopany" tylko i wyłącznie w takiej przestrzeni algorytmów, które muszą dawać zrozumiałe i klasyczne w tym sensie wyniki. Przykładem niech będzie matematyka i teoria funkcji uogólnionych, zaś algorytmem metody różniczkowania i całkowania. Można rozszerzać na nieskończenie wiele sposobów przestrzeń zwykłych funkcji różniczkowalnych lub całkowalnych w taki sposób, żeby każdy element tej uzupełnionej przestrzeni był już w nowym sensie różniczkowalny nieskończenie wiele razy i całkowalny. Co ciekawsze, przestrzeń taka nabiera wtedy zupełnie nowych "ładnych" właściwości arytmetycznych i algebraicznych. Na przykład dystrybucje, sploty i transformaty. Ale nie tylko. Na teren informatyki dopiero te metody "uzupełniania" pojęć wchodzą, głownie za sprawą badań nad nowymi modelami obliczeń (np. genetyczne, kwantowe), ale już jest ciekawie. Bowiem okazuje się, że wiele klasycznych struktur danych może posiadać swoje pochodne (a więc i całki), a do tego rozwijać się w szeregi i być w pewnym sensie "holomorficznymi". Polecam poczytać o językach programowania funkcyjnego (Haskell, Ruby, Clojure) i pojęciach monad, kategorii oraz funktorów. Matematyka i informatyka po prostu się wkrótce połączą, ale to bardziej matematyka musi się wewnętrznie zmienić, gdyż informatyka jest w pewnym aspekcie szerszym systemem.

Obrazek użytkownika Dorota M

16-01-2019 [12:48] - Dorota M | Link:

Niedługo zniknie wszelka strefa wolnego słowa, a nasze blogi bedą wyczyszczone z osób niepoprawnych politycznie i bedzie to zrobione rękami dobrej zmiany.Finałem zaś bedzie wygrana PO, bo po to jest ten cały cyrk medialny. Obym sie myliła.

Obrazek użytkownika izabela

16-01-2019 [13:28] - izabela | Link:

Ja też mam nadzieję że Pani się myli. Oby tak było. 

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [14:03] - Imć Waszeć | Link:

Mała uwaga. To nie jest jedynie zdanie pani Doroty, lecz taką możliwość wykorzystania m.in. "prowokacji gdańskiej" przez "system" zauważa już co najmniej kilkunastu dziennikarzy i blogerów. Nie łudźmy się więc, bo nawet politolodzy z zawodu wiedzą, że po kilku latach tkwienia w systemie każda rewolucyjna partia w końcu stanie się tym systemem. Dlatego zawsze należy zmieniać system, a nie ludzi.

Obrazek użytkownika minimax

16-01-2019 [14:25] - minimax | Link:

Tak sobie myślałem nad incydentem gdańskim i rzeczywiści, to na 99% jest prowokacja.
Jeśli po wlaniu w organizm 20l krwi dotrzymali go do rana przy życiu, to znaczy że dobrze rokował i że go ktoś "dojechał", trywialnie mówiąc.
Wynika to stad, że istnieją płucoserca, zdolne utrzymać przy życiu organizm POZBAWIONY płuc i serca. 20l świadczy że nie wykrwawił się oraz że dostał wystarczająco dużo środków przeciwzakrzepowych, by uniknąć udaru.
Zastanawia brak przyczyny zgonu w publikatorach. Na filmie widać trzy pchnięcia w okolice mostka. Jak podali miał uszkodzoną aortę, płuco i przeponę z jelitem
Perforacje dwóch ostatnich leczy się obecnie trywialnie. A aorte mu połatali do rana. Powinien wyżyć. Obecnie podobnie urazowe operacje [przeszczep serca] robi się pacjentom o pokolenie starszym.
Moim zdaniem skoro dotrzymał do rana to powinien był wyzdrowieć.
Sprawców trzeba szukać tam, gdzie mógł Adamowicz zagrozić wiedzą lub samym istnieniem. No i jego odejscie to tez wiadomosc dla calego ukladu gdanskiego: idzie/wraca nowy/stary krol.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [15:53] - Imć Waszeć | Link:

Wystarczy spojrzeć w jakim szoku jest kierowca, który potracił kogoś samochodem, a co dopiero dźgnął nożem. Wątpię czy kierowca skleciłby wtedy jakieś pełne zdanie, a co dopiero pomyślał o takim "politycznym" uzasadnieniu. Chyba, że to stało się częścią jego psychiki jak stałe punkty awantur w domu (ty zrobiłeś 20 lat temu to, a ty tamto). Wyraźnie bandyta swoim zachowaniem uprawdopodobnił swój tekst o torturach. Pozostaje tylko pytanie kto i gdzie. Nie będę wchodził w szczegóły, bo jestem tylko skromnym analitykiem komputerowym, a nie psychologiem lub spin doktorem.

Obrazek użytkownika minimax

16-01-2019 [21:50] - minimax | Link:

Dopowiedzenie:
http://trojmiasto.wyborcza.pl/...

No to już jasne co miał skryć kir po prowokacji gdańskiej. Czy aby tylko tyle?
Raczej nie. Czeka nas cała "kombinacja operacyjna" z pudłami rezonacyjnymi w tle i agentami wpływu na wierzchu. Jak w MONTAŻU Wołkowa

Obrazek użytkownika Kazimierz Koziorowski

17-01-2019 [11:00] - Kazimierz Kozio... | Link:

na miescie mowi sie ze to wyglada na mord na zlecenie a okolicznosci i osoba zabojcy starannie dobrane. spustoszenia dokonane przez nozownika, ktory wykonal swoje zadanie tak jakby zostal do niego przeszkolony i prawdopodobnie niefachowa pierwsza pomoc w postaci agresywnej reanimacji zanim (po 10 minutach !!!) przyjechala karetka i po pol godzinie w szpitalu podjeto profesjonalne proby uratowania ofiary - jezeli byl zleceniodawca to zadbal o to zeby czynnik opoznienia pomocy mial zdecydowane znaczenie dla finalu jaki znamy. zbyt wiele zbiegow okolicznosci...

Obrazek użytkownika krystal

17-01-2019 [16:56] - krystal | Link:

Ciepło,ciepło :). Kulczyka parę osób widziało na Cyprze (co jest całkiem prawdopodobne, bez żartów).

Obrazek użytkownika minimax

16-01-2019 [13:51] - minimax | Link:

"paradygmat samo-naprawczych właściwości przyrody"
Odpowiem, że i jest, i nie jest jednocześnie. Zależy co przezeń rozumieć.
Jeśli uszkodzenia są niewielkie, dotyczące np. do 50% zgromadzonego materiału genetycznego, to o ile istnieje jego kopia "np. w drugiej ze sparowanych nici DNA", to struktura łańcucha zostanie odbudowana.
Odzysk informacji 100%, znalezionych nowych rozwiązań 0, produkcja informacji 0

Następnie mamy do czynienia ze zmianą jakościową KATASTROFALNĄ na skalę światową. Moim zdaniem było takich zmian KILKA.
Pierwszazwiązana była z pojawieniem się wody w stanie ciekłym przegrzanym, kiedy to ciśnienie temperatura i promieniowanie pozwoliły na uformowanie się rozpuszczalnych związków z pogranicza organicznych i nieorganicznych [formaldehyd, amoniak, eten, układ redox siarczan/siarczek, metan/CO2]. W ten sposób warunki pod przybycie organizmów beztlenowych zostały uformowane.

Pierwszy etap terraforming mogl się rozpocząć, redukcja agresywnego SO4++ do łagodniejszego, a też kwaśnego S--, utlenianie metanu do CO2.

Drugim i poniekąd trzecim było pojawienie się wody w temp. poniżej stu st Cels. i uformowania sie czegos na kształt dwóch zwalczających się królestw:
Dotychczasowego królestwa siarkowego oddychającego przemianą redox S+6/S-2 oraz nowego, brutalnie stosującego broń chemiczną królestwa tlenowego.
Mało kto zdaje sobie sprawę, iż obecnie żyjemy z warunkach tak dalece odbiegających od pierwotnych, że można by nas wziąć za przybyszów z kosmosu, co nie jest wykluczone.

Nie wiem, kiedy na Ziemi pojawiło się życie siarkowe, ale na pewno wcześniej niż tlenowe. Jego resztki przetrwały w solankach wód złożowych na głębokości do kilku kilometrów [np. wody geotermalne].
Zyją tam nawet unikalne bakterie wodorowe, chemsyntetyzujące w obecności wodoru, uzyskiwanego w częściowym utlenianiu metanu do tlenku węgla i wodoru. Konsorcja takich drobnoustrojów mogą żyć miliony lat w izolacji.

Obecne życie jakie znamy ukształtowało się pod wpływem najskuteczniejszego biocydu wynalezionego przez nature - tlenu. ślady tego agresywnego charakteru odnajdujemy w biochemii komórek układu immunologicznego, gdzie rodnikowy atak tlenkowy jest podstawową formą eksterminacji obcych drobnoustrojów.
Zycie tlenowe eksplodowało potencjałem form w tzw. karbońskiej eksplozji gatunków ok 600mln lat temu
kolejnym czynnikiem katastroficznym była katasfrofa karbońska, kiedy to wygineło 98% form żywych, a świat odrodził się z pozostałych 2%.

W historii ZIemi takich cykli ekspansja-zagłada jest kilka. Każdy z nich skutkował wytworzeniem NOWEJ informacji w postaci NOWYCH rozwiązań układu zależności [nowe organizmy]. Ale NIGDY nie było GWARANCJI, że kolejny kataklizm pozwoli na JAKIEKOLWIEK rozwiązania. A wtedy - zagłada ostateczna.

Dlatego uważam, iż paradygmat samonaprawczy w przyrodzie istnieje, i nie istnieje zarazem.
Absolutny nie istnieje. Istnieje ten, który działa do pewnego stopnia, ale nie wszystko naprawi.

Pozdrawiam
MiniMax

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [14:56] - Imć Waszeć | Link:

Nie zgodzę się z Panem. "Paradygmat naprawczy" rozciągnięty w czasie i przestrzeni, czyli poddany metodom obróbki statystycznej mówi co innego. Otóż wynika z niego, że życie jest w zasadzie normą we Wszechświecie. Z tym że jest zjawiskiem potencjalnym. Gdy tylko zaistnieją odpowiednie warunki, to jest ono w stanie się samo stworzyć lub odtworzyć. Wynika to po prostu z zasad chemii i własności pierwiastków. Oczywiście taka "wyspa życia" nie musi być równoważna innej wyspie w sensie chemicznym, ale to już głęboki problem współczesnej biologii oraz biologii syntetycznej. Na razie znamy dwa warianty takich systemów życia: oparte na RNA, albo DNA. Proszę zauważyć, że mieszają się one w sposób dowolny. Czyli np. w ramach życia opartego na DNA są mechanizmy pochodzące jeszcze z okresu życia RNA. W organizmach zbudowanych w oparciu o wysoki stopień złożoności DNA, egzystują DNA-organizmy na niższym poziomie złożoności. Kiedyś pisałem na forum o próbie matematycznego (raczej informatycznego) opisu "gramatyki" DNA. Są w sieci prace na ten temat. Wyszło z tych badań, że w zasadzie wszystkie obecne organizmy zmapowane w pewnej przestrzeni możliwości, przestrzeni ciągów złożonych z czterech liter (bez skojarzeń), stanowią tylko małą zwartą wyspę, plamkę na gigantycznym oceanie. Czy mogą istnieć inne plamki, inne kodowania, będące innymi rodzajami DNA-życia? Życie siarkowe wspomaga np. DNA-życie w otoczeniu kominów geotermalnych na dnie oceanów. Wygląda to tak, że siarkowe bakterie przenikają do wnętrza organizmów małży czy krewetek i pozwalają im "żywić się" uwalnianym z kominów siarkowodorem. W ekstremalnych przypadkach bakterie siarkowe żyją we wnętrzu komórek tych organizmów wyższych. Jest to ten sam mechanizm, który jednej odnodze życia pozwolił na fotosyntezę, zaś drugiej na oddychanie tlenem. Co spowodowało, że życie siarkowe samo nie rozwinęło się do form złożonych, takich jak małże i krewetki? Być może jest to również problem statystyczny i na planecie z przeważającymi w atmosferze związkami siarki i małą ilością tlenu byłoby odwrotnie. Powstaje zatem pytanie czy istnieją takie warunki (planeta, atmosfera), gdzie może istnieć życie oparte na zupełnie innych związkach chemicznych o podobnych do polimerów węglowych własnościach? Czy oprócz wymienionych wyżej form RNA- i DNA-życia jest gdzieś możliwość powstania powiedzmy ET-życia czy innego ITI-życia? Użyte tu skróty nie mają znaczenia. Chodzi o coś bardziej fundamentalnego. Wymienione wyżej różne przypadki życia pokazują bowiem, że w sensie krótkowzrocznym żaden Wielki Projekt nie jest w tym zakresie realizowany, a zarządza tym i dominuje statystyka oraz prawdopodobieństwo. Własności pozwalające na powstanie życia ziemskiego i człowieka są w tym przypadku zapisane we własnościach fizycznych materii już od zarania wszechświata. Chodzi tylko o to, czy są to jedyne możliwości. Na koniec rodzi się jednak pytanie filozoficzne. Skoro życie było jednak "zaplanowane", to jakimi środkami i przez Kogo?

Obrazek użytkownika jazgdyni

16-01-2019 [15:10] - jazgdyni | Link:

To już zakrawa o paranoję, para- naukę albo wyznawanie wiary ateizmu (tak, tak - ateizm to też religia ze swoimi fanatykami).
Nikt dotąd, i to nobliści, a nie blogerzy, nie potrafił określić czynnika determinującego życie.

Otóż wynika z niego, że życie jest w zasadzie normą we Wszechświecie. Z tym że jest zjawiskiem potencjalnym. Gdy tylko zaistnieją odpowiednie warunki, to jest ono w stanie się samo stworzyć lub odtworzyć. Wynika to po prostu z zasad chemii i własności pierwiastków.

To czysta pseudo nauka a'la Dawkins, którego w świecie naukowym już nikt poważnie nie traktuje.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [15:45] - Imć Waszeć | Link:

Jak rozumiem Pan potrafiłby wypstrykać życie z palca po maratonie modlitewnym. Już nie mówię, o konstrukcji mostu, bo to przy tym banał. Powodzenia życzę. Myślę, że paranoja czai się w innym miejscu. I stąd właśnie bierze się to światowe wzmożenie ajwaj. W paralizatorze chroniącym dotąd plemię na ziemiach "wszystkich faszystowskich ludów" właśnie wyczerpała się cała bateria. Paranoja to jest to stałe rozciąganie pasterskich żydowskich bajek o wariatach z oślimi szczękami i dziadku z brodą skrobiącym świat z rzepki w dokładnie sześć dni (podać cytaty "naukowe"?), który potem musi sobie przyjść i pogadać z - jeszcze wtedy preżydowskimi - fachowcami o naprawie tej skleconej prowizory (streszczenie powstania plemienia Izraela), na całe chrześcijaństwo i wręcz na całą kulturę Człowieka. Nie chcę wchodzić dziś w szczegóły, ale to Pan dał jasne świadectwa na swoim blogu, że jest jednocześnie wyznawcą numerologii, gnostykiem i kabalistą. Mam przypomnieć bzdety o kodzie w ST?

A co do reszty, to wcale nie jest ateizm, ale przeniesienie aspektów nie dających się obiektywnie wyliczać na bazie obowiązującego paradygmatu poza ten paradygmat. Progresywny charakter paradygmatu chyba Pan zna jako "naukowiec"? Dlatego ja postuluję istnienie świata poza rozwiązaniami równań, a to nie ma nic wspólnego z udowadnianiem "istnienia" Boga (już zresztą pisałem parę razy, gdzie ja mam te wasze wiszące w próżni pojęciowej pojęcia "istnienia", "dowodu" i innych "relacji należenia" w odniesieniu do takich problemów z natury transcendentnych). Po prostu jest jeszcze coś poza poznaną rzeczywistością i nie mam co do tego wątpliwości, ale nie muszę tego wciskać jak WY w ramy chwilowego paradygmatu naukowego, z dziurami zapchanymi wycinkami z pasterskich bajek oraz mitów ludów, które nie umiały stworzyć na owym etapie rozwoju nawet muszli do sracza. Jest do tego zupełnie inny mechanizm pojęciowy. Kropka.

Obrazek użytkownika minimax

16-01-2019 [15:31] - minimax | Link:

CZ 1
życie jest w zasadzie normą we Wszechświecie. Z tym że jest zjawiskiem potencjalnym. Gdy tylko zaistnieją odpowiednie warunki

Czyli tak jak piękno, rozum, bogactwo i młodość
Tyle że pięknych, młodych i bogatych jest NIEWIELU, o rozumnych nie wspominając.

że coś jest normą, nie znaczy że gęstą.
To samo z życiem, być może jest normą, ale tak egzotyczną że aż mityczną...

jest ono w stanie się samo stworzyć lub odtworzyć
Szanowny Panie...Z moich doświadczeń z entropią wynika, że samo to się tylko kurzy...

"Wynika to po prostu z zasad chemii i własności pierwiastków"

Hmm, powiem tak, po prostu z w/w wynika jedynie to, że per saldo entropia spontanicznie jedynie rośnie. Nawet krystalizacja zwiększa entropię ukłądu roztwór-kryształ.

Jedyna różnica to ryboza/dezoksyryboza w RNA/DNA. Tak czy siak jest to pentoza forma dezoksy o tlen lżejsza. Funkcjonalnie przekłada się to na autokatalityczne własności RNA przy replikacji.
Przypuszczam, że jeden z pierwszysch mikroorganizmów dysponował jedynie plazmidami, zbudowanymi tak z DNA jak i RNA, jak we współczesnych wirusach. Przy scalaniu plazmidów w pierwszy chromosom okazało się, że udaje się to tylko wtedy, gdy RNA pozostaje poza jego obrębem, gdyż samosięnamnażając niszczyło stabilność. Stad myślę DNA w chromosomach i RNA w cytoplazmie.

"wszystkie obecne organizmy zmapowane w pewnej przestrzeni możliwości, przestrzeni ciągów złożonych z czterech liter (proszę bez skojarzeń), stanowią tylko małą zwartą wyspę, plamkę na gigantycznym oceanie możliwości"
Jak pisałem, od czasów pierwszych kropel przegrzanej wody do powstania wysp sensownych w oceanie non-sensu mogły upłynąć nawet 3 mld lat czy to by wystarczyło na LOSOWE nagromadzenie sensu?
Jedynie wtedy, gdyby był to proces AUTOKATALITYCZNY
A na ten temat NIC mi nie wiadomo....

"życie oparte na zupełnie innych związkach chemicznych o podobnych do polimerów węglowych własnościach"

Wystarczy jako rozpuszczalnika użyc innej cieczy jonowej niż woda - np. amoniaku. Niektóre enzymy zachowują aktywność po zmianie wody na amoniak.

"żaden Wielki Projekt nie jest w tym zakresie realizowany, a zarządza tym i dominuje statystyka"

Ja uważam, że Wielki Projekt jest autonomiczny, a nie zdalnie sterowany, w sensie wykonawczym/dostosowawczym. Dlatego jego clue stanowi probabilistyka. Dlatego karbońskie 2% wystarczyło na kenozoiczne 100% z okładem.
 

Obrazek użytkownika minimax

16-01-2019 [15:33] - minimax | Link:

CZ2

"Własności pozwalające na powstanie życia ziemskiego i człowieka są w tym przypadku zapisane we własnościach fizycznych materii już od zarania wszechświata"

Zgoda, z tym że pozwalające to nie to samo co determinujące.

"Skoro życie było zaplanowane, to jakimi środkami i przez Kogo"

Ten, kto życie obmyślił, nie zaplanował go a jedynie dopuścił do gry. Bo gra nie daje pewności, zaś daje cień niespodzainki Wszechwiedzącemu. Moim zdaniem stworzeni jesteśmy dla naszej nieprzewidywalności, w stochastycznym świecie stochastycznych procesów.
Bo tak nas obmyślił, byśmy mogli, a nie musieli Go pokochać. I by On miał kogo kochac wśród nas.

Pozdrawiam
Minimax

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [18:25] - Imć Waszeć | Link:

Ad cz 1. Potencjalna możliwość, która może się zrealizować po pojawieniu się szeregu czynników nie przestaje być potencjalną możliwością. Druga strona tej dychotomii wygladałaby tak, że w momencie pojawienia się wszystkich koniecznych warunków i czynników następuje automatyczny start życia. Tę stronę ja właśnie kwestionuję.

Gęstość jest pojęciem z kategorii przestrzeni topologicznych, ale praktyczne znaczenie ma w kategorii prz. metrycznych albo metryzowalnych. Chodzi o to, żeby (przeliczalne) ciągi elementów pewnego gęstego ośrodka miały jako granice wszystkie inne elementy samej przestrzeni. To jest właśnie to zagadnienie, które opisałem na przykładzie przestrzeni dystrybucji, czyli takiego specjalnego uzupełnienia przestrzeni w pewnej okreslonej normie (tworzącej oczywiście metrykę jako normę różnicy elementów) i rozszerzeniu rodziny operatorów liniowych i ciągłych na tę większą przestrzeń (w tym operatorów różniczkowych). Rozszerzenie to nadaje sens takim różniczkowaniom i całkowaniom, które nie miały sensu w przestrzeni funkcji (węższej), bo albo funkcja była nieciagła, albo całka wychodziła nieskończona. Jest tego do wyboru do koloru, włącznie z przestrzeniami Biesowa i Sobolewa, tyle że trzeba przebrnąć przez wykłady z równań różniczkowych cząstkowych.

Entropia nie jest pojęciem zawieszonym w próżni. Entropię liczy w odniesieniu do pewnej dynamiki procesu przebiegajacego w danej przestrzeni. Jest to kolokwialnie mówiąc taka siła mieszania punktów danej przestrzeni stanów przy jej przekształcaniu w siebie (system dynamiczny, opisany np. równaniami różniczkowymi). Zresztą w Wiki jest bardzo dobry artykuł na ten temat: https://en.wikipedia.org/wiki/...
W ramach teorii języków równiez występuje pojęcie entropii i zajmuje się "siłą" translacji, albo raczej wielkością straty znaczenia przekazanej informacji przy translacji jednego języka na inny. Jest to entropia warunkowa, albo Kullback–Leibler divergence. Na tym podłożu możemy już zaczynać dyskusję o sile ekspresji DNA i podobnych systemów syntetyczno-biologicznych: https://en.wikipedia.org/wiki/...–Leibler_divergence
Zasady chemii kwantowej zaś wyglądaja jakby nie podlegały zjawisku zwykłego wzrostu entropii. Mają w pewnym sensie cechy systemów dyskretnych, choć złożone układy kwantowe mogą mieć widma ciągłe. Bezwzgledna postać prawa rośnięcia entropii w naturze nie została dotąd prawidłowo opisana i wykazana. Dlatego powstają wciąż kolejne teorie zjawisk emergentnych. To jest oczywiście sprzeczne z teorią wzrostu entropii.

"ryboza/dezoksyryboza w RNA/DNA" - Nie zmienia to faktu, że są to różne potencjalnie (p.w.) możliwe formy realizacji tego samego planu, nie zaś sam czysty z góry przyjęty Wielki Plan.

cdn.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [18:29] - Imć Waszeć | Link:

"LOSOWE nagromadzenie sensu" - A czy jest Pan w stanie dowieść zdania przeciwnego? Jeśli nie, to obaj nadal poruszamy się tylko w fazie modelowania językowego. Ten proces jest "autokatalityczny", bo błony lipidowe tworzą się nawet w oczyszczalniach ścieków i na stacjach kosmicznych. Podobnie spontanicznie potrafią grupować się różne polimery, plastiki i same białka w zależności od stężenia w środowisku. Nawet woda. Ja rozumiem o co Panu chodzi z tym zarzutem "losowości" i ja osobiście nie popieram prostych ekstrapolacji z użyciem aparatu probabilistycznego. Najwyraźniej zachodzi jakieś inne zjawisko, które istotnie zmniejsza wymiarowość przestrzeni w takich procesach. Przykładowo klasyczna teoria miary jest "greedy", tj. łapczywie rozdyma przestrzeń (zresztą proszę zobaczyć te wszystkie kosmiczne liczby kardynalne i liczby Suslina, dla kostek nawet są nieprzeliczalne - w naturze to absurd), zaś z teorii informacji w ujęciu ogólnej teorii systemów (cybernetyki) wynika, że różne stany są w jakiś dziwny sposób ze sobą skomunikowane, przez co ostateczny wymiar pojawiających się realnie przestrzeni możliwości staje się względnie mały.

Nie chodziło mi o amoniak i te sprawy, ale na przykład o kodowanie oparte o inne pierwiastki niż węgiel, tlen, azot, fosfor i te sprawy. Na przykład gdy gdzieś w układzie będzie nadmiar arsenu lub selenu.

"Wielki Projekt jest autonomiczny, a nie zdalnie sterowany" - Ja też tak uważam, ale kolega obok jest przeciwnego zdania i wolno mu. Co zaś do probabilistyki (teorii miary), to wyraziłem pewne powątpiewanie. Ogólnie jestem krytykiem liniowości, addytywnosci, płaskości, a więc niczym nieuzasadnionej prostoty w opisie świata. Jest to w pewnym głębszym sensie podejście antyracjonalne (to znaczy postulujące istnienie ponad racjonalności, gdzie racjonalność to mniej więcej to samo co wszystko możliwe do opisania językiem modeli, a więc i możliwe do śledzenia w trakcie ewolucji za pomocą jakichś maszyn liczących, w ramach aktualnego paradygmatu w nauce), ale to już temat na bardzo długą i wnikliwą dyskusję o nauce, matematyce, informatyce i filozofii.

Cz 2: "z tym że pozwalające to nie to samo co determinujące" - Tak, wiem. Słowo "determinujące" ma złe konotacje, bo automatycznie kojarzy się z rozwiązalnością jakiegoś "porąbanego układu równań". Indeterminizm w ograniczonej formie jest już faktem znanym. Pytanie tylko jak go opisać i wykorzystać.

cdn.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [18:46] - Imć Waszeć | Link:

Powiedzmy, że Ten Który Stworzył Życie po prostu stworzył doskonały engine w ramach którego dzieją się rzeczy w tej rzeczywistości i w innych. Bowiem jak każdy dobry engine dopuszcza on zapewne istnienie także innych rzeczywistości, jak gra Counterstrike, Half Life, Wiedźmin albo Skyrim oparte mogą być na jakimś hipotetycznym ujednoliconym silniku graficznym, powiedzmy Heavensource. Jeśli miałbym już coś ostawiać w ramach zarysowanej wizji, to tylko to, że adminem naszej rzeczywistości jest sam Szatan we własnej osobie. Oczywiście mówię tu o adminie świata, a nie naszego portalu :)))

Na marginesie, to jest bardzo dobra paralela. Miałem kiedyś w jednej z gier MMO taki przypadek, że admin zawiesił cały serwer podczas próby przeniesienia mojego awatara i inwentory z lokacji we wrogiej strefie do innej. Dziś wiem w której bazie znajduje się opis awatara, a w której inwentory i inne obiekty, jaki tam jest warstwami stwarzany z wersji na wersje bałagan i redundancja. Tak więc się nie dziwię wcale katastrofalnym efektom ingerencji w bazę danych w trakcie działania gry. Zresztą śmiałem się czasem, że Rolf - twórca gry spogląda czasami na świat gry z góry i jego skandynawską brodę widać wtedy w chmurach na sztucznym niebie. Nie trzeba było czekać i któregoś dnia Rolf rzeczywiście osobiście zstąpił na nasz home server, żeby się przespacerować i zobaczyć co jest tam nie tak. Można to nazwać jakby-cudem, jeśli ktoś już inaczej wierzyć w Boga nie umie i musi w tym celu stale doświadczać działania różnych sił ;)

Tu się zgadzam z Panem, że najważniejszą nauką, jaką mamy wyciągnąć z błąkania się w naszej rzeczywistości jest nauczenie się miłości, szacunku dla całego dzieła i stworzenia, zdobycie wiedzy prowadzącej do Jego zrozumienia (i nie jest to postulat masoński), Jego Masterplanu. Celowo nie piszę tu o intencji, bo to sugerowałoby chciejstwo oraz zmienność nastrojów oraz celów, co z jednej jest sprzeczne z atrybutami Boga, a z drugiej po prostu niegrzeczne :). Bóg Stwórca nie ma chciejstw i nie chadza z nudów na pogawędki z żydami na pustyni. To są błędne intuicje ludzi na bardzo wczesnym etapie rozwoju intelektualnego. Gdzieś miałem taki film jednego z mnichów opisujący losy jednej z pierwszych matematyczek na świecie, której talent doceniono właśnie w Watykanie, w którym pada sentencjonalne zdanie (coś w tym stylu) "poszukiwanie wiedzy o świecie nie jest sprzeczne ani z wiarą ani z Planem Bożym". Niestety, w dzisiejszych czasach galopującej protestantyzacji katolicyzmu, wmawia się nam, że jest. Jest tylko "módl się i pracuj" (inna wersja Arbeit Macht Frei), a nie ma "poznawaj Dzieło i uwielbiaj Twórcę". Brakuje nam świętego Franciszka, choć atrapa wygląda na bardzo z siebie zadowoloną ;)

Również pozdrawiam i zapraszam do częstszych wizyt "w mrokach Internetu" oraz dalszych dyskusji na "wyśrubowanym" poziomie.

Obrazek użytkownika Ptr

16-01-2019 [21:52] - Ptr | Link:

"...adminem naszej rzeczywistości jest sam Szatan..." -taki mocny osąd to chyba odbicie stanu naszej kultury po kilku stuleciach "wyzwalania się" i postępu. Dodałbym ,że ludzie w tej "grze" metaforycznie  mogliby być zbudowani jakby z pieniędzy, ich ciała zbudowane z banknotów. Bo to jest w tym świecie realna wartość wobec małego znaczenia innych motywacji , tych miedzyludzkich, które niegdyś bardziej sie liczyły jak wieszczyli wieszcze.  

"najważniejszą nauką, jaką mamy wyciągnąć z błąkania się w naszej rzeczywistości jest nauczenie się miłości, szacunku dla całego dzieła i stworzenia, zdobycie wiedzy prowadzącej do Jego zrozumienia" - to piękne , ale wydaje się niepełne. Oczywiście jest niepełne.
Celem istnienia jest przyjęcie bożego synostwa - przejście do  nowego świata jaki Bóg tworzy jako odnowienie starego zakonu. Alternatywą jest odrzucenie tego synostwa, chęci wejścia tamże, na tym lub przyszłym świecie i trudno powiedzieć jak. Alternatywą jest ulepszanie tego świata na własną rękę, polityka , w zasadzie wszystko inne czyli róbta co chceta. W zasadzie można też korzystać z atrybutów religii, pełna wolność. Ale kryterium jest jedno - wchodzisz czy nie. Nikt nie może cię wprowadzić . Drzwi wejściowe są w naszej duszy. Te słowa piszę tylko z wiary, nie mogę podeprzeć ich wiedzą , dowodem. Ale  tutaj wracamy do cytatu : 

"najważniejszą nauką, jaką mamy wyciągnąć z błąkania się w naszej rzeczywistości jest nauczenie się miłości, szacunku dla całego dzieła i stworzenia, zdobycie wiedzy prowadzącej do ... "
Oba światy są nieco skonfliktowane, co właśnie przeżywamy.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [23:49] - Imć Waszeć | Link:

Problem w tym, że z owym "synostwem" wiążą się trzy niepożądane rzeczy: 1) żydowskie pochodzenie Pana Wszechświata, co jest zupełnym absurdem oraz odwróceniem rzeczywistej sytuacji i proszę sobie wyobrazić hipotetyczną rozmowę z jakimś kosmitą Klingonem z Vulkanii na ten temat; 2) "sk...syństwo" naszego Boga głoszone już całkiem oficjalnie przez "starszych i mądrzejszych"; 3) nadmierne skrócenie dystansu, które nie wszystkim pozwala zachować właściwą pokorę oraz godność podczas wierzenia. Z tym, że ten trzeci przypadek jest jakby najmniej ważący. Można sobie bowiem wyobrazić, a przynajmniej spróbować, że oto jakiś prorok opowiada to samo chrześcijaństwo, ale zupełnie bez odwoływania się do żydostwa i z pominięciem tego - delikatnie mówiąc - kontrowersyjnego tła. Przecież nie trudno wskazać głupoty w Piśmie zapowiadającym jego przybycie, co zresztą czynią sami rabini, tak samo jak wczesne przypadki fałszowania historii oraz poważnego mijania się z prawdą ludu będącego autorem Pisma. Dziś do tego wszystkiego możemy dorzucić jeszcze typowy już sposób oskarżania Polaków o przeprowadzenie holokaustu i mnożenie się kamienic do zwrotu bez pokrycia w papierach. Słowem, jak napisałem "w paralizatorze wyczerpały się baterie, bestia fika, czas realizować geszeft i sp... na Malediwy". Mocno to spłaszczyłem, ale to jakoś subtelnie tłumaczy nagłe wzmożenie tych absurdalnych ataków na Polskę, chrześcijaństwo oraz cywilizację łacińską.

Co do administrowania Szatana nad światem, to jest przecież nauczanie samego Chrystusa. Może nie powiedział tego otwarcie, ale to właśnie zasugerował np. w casusie takim jak "kuszenie", "przypadek Hioba", czy powiedzmy w finale. Nie tylko Jehowi to wyczytali.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

17-01-2019 [11:54] - Imć Waszeć | Link:

Przypomnę jeszcze Jacka Kaczmarskiego:

"Żyły przecież dzieci Hioba bogobojnie i dostatnio
Siedmiu synów jak te sosny siedem córek jak te brzozy
Szanowały swego ojca i kochały swoją matkę
Żyły w zgodzie z każdym przykazaniem bożym

A tej nocy błysk i grom
Runął ich bezpieczny dom
I na głowy spadł lawiną głazów grad

Dnia nie ujrzy więcej już
Siedem sosen, siedem brzóz
Jednej nocy cały las utracił świat

Za tę ojców nadgorliwość
W wierze w wyższą sprawiedliwość
Która każe ufać w dobra tryumf nad złem

Za lojalność i pokorę
I za łask minioną porę
Za niewiarę w świat za progiem który jest

Za ten zakład diabła z Bogiem
Czyj silniejszy będzie ogień

Dzieci Hioba Dzieci Hioba
Idzie kres

Żyły przecież dzieci Hioba na nadzieję w przyszłość rodu
Siedmiu synów jak te miecze siedem córek jak te róże
Nie zaznały w swoim życiu smaku krwi ni smaku głodu
I kto tylko żył szczęśliwy los im wróżył

A tej nocy grom i błysk
Śpiących pozamieniał w nic
Boży świt oglądał już dymiący gruz

Patrzył nieomylny kat
Jak litością zdjęty wiatr
Bogobojny lament Hioba w niebo niósł

Za ten zakład Boga z biesem
W zgodzie z waszym interesem
Choć ostrzega was jak może zmysłów pięć

Za ten zakład Boga z czartem
O kolejną dziejów kartę

I za kije końce oba za zwykłego życia chęć

Za to czego nie ujrzycie
Bo się wam odbierze życie
Dzieci Hioba Dzieci Hioba
Idzie śmierć
"

https://www.youtube.com/watch?...

Obrazek użytkownika Ptr

17-01-2019 [13:46] - Ptr | Link:

Odnośnie drugiego problemu - Tam , gdzie między ludźmi przestaje działać Bóg, gdzie Jego wola nie jest pełniona - tam pozostaje czy wchodzi szatan. Wiadomo, że Bóg nie niszczy świata z powodu szalejącego w nim zła. Ale kwas zakwasza mąkę aż wszystko się zakwasi. Do tego podobne jest Królestwo Boże. 

Pierwszy - Syn Boży nie ma i nie może mieć skazy z powodu Jego ziemskich przymiotów. Znieważenie nie ma mocy rzeczywistej. Obiektywnie znieważenie musi samo być logicznie i moralnie wadliwe. 
 

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

17-01-2019 [16:40] - Imć Waszeć | Link:

No cóż, nie bez przyczyny niektóre starożytne księgi zostały z Pięcioksięgu na wstępie wykluczone, albo w zależności od mądrości etapu włączane do lub wyłączane z konkretnej większej księgi.
https://pl.wikipedia.org/wiki/...
Argument o autorstwie Boga można między bajki włożyć, z powodu nagromadzenia głupot i samej treści, głównie sagi rodzinnej :). Chyba nie uważamy, że Bóg był żydem piszącym o swojej rodzinie? To tak, jakbym ja napisał doktorat z matematyki opierając się na Koziołku Matołku i Misiu Uszatku. Drugi, alternatywny argument o zakodowaniu czegoś w Pięcioksięgu (inspiracji) można także obalić bardzo prosto. Czy to kodowanie zakładało arbitralny wybór 5 z dużej liczby innych ksiąg? Czy przetrwało operacje scalania wielu ksiąg w jedną z wyrzucaniem fragmentów, wreszcie jak w tym bajzlu mogli połapać się starożytni mędrcy rabini? Ja osobiście wątpię w możliwość istnienia takiego kodu, nawet w dobie superkomputerów pomocnych do czynienia numerologicznej kabały, a cóż dopiero w czasach kolesi liczących na liczydłach z kozich bobków. ;)
Jest jeszcze argument trzeci wzmacniający obalenie argumentu 2. Nie tylko o możliwości istnienia kodu w Piśmie, ale wręcz o statystycznych badaniach, które "rzucają świat naukowy na kolana" pisali głównie przedstawiciele plemienia pochodzący z Rosji, w ramach czegoś, co dziś określamy teorie spiskowe. Ponieważ ja ich w większości uważam za nieuleczalnych konfabulatorów, więc każdy zwolennik ich tez musiałby się mocno naprężyć, żeby mi coś konkretnego udowodnić. Powtarzam, nie tędy wiedzie droga do Boga. Bóg daje nam dar mądrości, korzystajmy z niego roztropnie. Daje nam roztropność, byśmy osiągnęli mądrość.

Obrazek użytkownika Ptr

17-01-2019 [17:10] - Ptr | Link:

Ja bym jednak jeszcze raz przeanalizował paradygmat wyjściowy, w świetle którego dochodzi się do takich radykalnych wniosków. Bo nie mam problemu ze Starym i Nowym Testamentem. Chrystus mówi ,że zbawienie zaczyna się od Żydów. Ale jednocześnie wiemy , że łaska przenosi się na pogan, aż "losy pogan się wypełnią". 
Z paradygmatu ukierunkowanego technicznie może wynikać to ,że nie do pogodzenia jest człowiecza natura Boga z boskością. A jednak boskość ludzka to jest niewyobrażalna realność i trudność realnego bytu w stosunku do boskości teoretycznej , przyrodniczej, naukowej, w sensie wiary w jakieś zaćmienia Słońca, ognie, pory roku, a nawet w big bang i grę w kości. 

Obrazek użytkownika izabela

16-01-2019 [22:22] - izabela | Link:

Przyroda coś tam naprawi albo zmieni ale w perspektywie milionów lat. Tam gdzie były góry będzie być może morze, a tam gdzie  było morze wyrośnie las.W naszej ludzkiej perspektywie to nic nie daje. Las zeżarty przez korniki też jest pewną być może interesującą dla badaczy  biocenozą, ale tego nie chcemy w Tatrach i Białowieży. Dlatego musimy interweniować a ideologię odłożyć do lamusa utopii.

Obrazek użytkownika Ptr

16-01-2019 [14:14] - Ptr | Link:

Gdy ekolodzy bronią "naszych" lasów a politycy "swoich" miast albo "swojej" Polski czuję , że chętnie by sobie przyznali jakieś prawa własności czegoś co formalnie nie należy do nikogo. Ale jeżeli o lasach decyduje gremium z zagranicy to jest to trochę tak jakby to była ich własność. Jacyś politycy mogliby powiedzieć :lasy są nasze. I dalej - miasto jest nasze. Sądownictwo jest nasze. Chodzi ekolog po lesie i myśli - obronimy nasze lasy, obronię mój las. To samo polityk - obronię moje miasto. Strzegą swoich miast i lasów utrzymywanych przez ogół.   

Obrazek użytkownika Ptr

16-01-2019 [14:14] - Ptr | Link:

Gdy ekolodzy bronią "naszych" lasów a politycy "swoich" miast albo "swojej" Polski czuję , że chętnie by sobie przyznali jakieś prawa własności czegoś co formalnie nie należy do nikogo. Ale jeżeli o lasach decyduje gremium z zagranicy to jest to trochę tak jakby to była ich własność. Jacyś politycy mogliby powiedzieć :lasy są nasze. I dalej - miasto jest nasze. Sądownictwo jest nasze. Chodzi ekolog po lesie i myśli - obronimy nasze lasy, obronię mój las. To samo polityk - obronię moje miasto. Strzegą swoich miast i lasów utrzymywanych przez ogół.   

Obrazek użytkownika izabela

16-01-2019 [22:26] - izabela | Link:

Ekolodzy bronią swojej ideologii a nie lasu. Na widok wyschłych żółtych świerków i limb w Tatrach powinni się rozpłakać. Widać, że chodzi to o " Moje na wierzchu". A dla gremium unijnego to tylko interes.

Obrazek użytkownika Ptr

16-01-2019 [23:27] - Ptr | Link:

Uzurpują sobie większe prawa dysponowania wspólną własnością. Nawet atmosferą ziemską. I chodzi o kasę. 
 

Obrazek użytkownika Ptr

16-01-2019 [16:11] - Ptr | Link:

Paradygmat przez duże P , coś co leży u podstaw rozumowania, jak kamień węgielny, a jest niezauważalne, brane za pewnik to jest fascynujące zjawisko. Wiele rozumowań zmieniłoby się, gdyby mogły zmienić się paradygmaty. Na pewno mamy paradygmat obiektywnego mijającego czasu, aż niektórzy fizycy cofają się w przewidywaniu co działo się w pierwszej sekundzie istnienia wszechświata. No i tam nieśmiało zaznaczają ,że może nie było wcześniej czasu. Osobiście nie wierzę , aby ten newtonowski( i einsteinowski ) paradygmat się utrzymał. Ale to nie musi  oznaczać , że przewidywania kosmologiczne wstecz w czasie są liczbowo błędne.
Podobnie wydaje się nam ,że materia jest czymś zwykłym, podczas gdy przy bliższym spojrzeniu wszystko okazuje się być krańcowo skomplikowane, wręcz poza zasięgiem rozumu. Moga być "rozumiane" tylko jako uproszczenie, uproszczone modele. Podczas , gdy w nich samych zawarta jest zaawansowana logika. 

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [19:21] - Imć Waszeć | Link:

Mamy też w paradygmacie parę głupot, jak powiedzmy tę, że w zależności od szybkości liczenia przejść stanów w sieci neuronowej może pojawić się samoświadomość. To tak, jakby stwarzać samoświadomy byt za pomocą liczenia skomplikowanego układu równań różniczkowych na kartkach papieru. Najwyraźniej spora część zjawisk zachodzących w naszej rzeczywistości jest jeszcze poza naszym zasięgiem i zasięgiem naszego paradygmatu. Ja postulowałbym nieskończoną choć może skończenie generowaną strukturę "cząstek" i "oddziaływań", z których niektóre nie muszą być lokalne (zlokalizowane w czasie lub w przestrzeni, które to same muszą być emergencjami tychże oddziaływań - to właśnie stwierdza teoria wielkiego wybuchu). Jak to w ogóle modelować? No właśnie naukowcy intensywnie próbują, zwłaszcza w teorii strun, gdzie są np. rozważane orbifoldy zamiast płaskich przestrzeni. Wtedy geometrie przestrzeni hierarchizowane przez określone grupy "symetrii" (wiem, że to złe słowo w sytuacji, gdy A może być "symetryczne" z B, ale nie odwrotnie) same stwarzają dopełniające je geometrie przestrzeni różnych ciekawych odwzorowań, a także metody badania ich i postępowania z nimi (coś jak uogólnienie holomorficzności).

https://en.wikipedia.org/wiki/...

Podpowiedź: Na początek trzeba się zastanowić nad tym, czym jest kwadratowa siatka na płaszczyźnie. Powiedzmy punkty kratowe, czyli o współrzędnych całkowitych. Jest to reprezentacja grupy abelowej wolnej o dwóch generatorach. A jak wygląda grupa nieabelowa wolna? Podobnie, ale żadna droga nie prowadzi do tego samego punktu, jak jest w siatce kwadratowej. Powstaje taka dziwna fraktalna paprotka. W to już daje się zanurzyć grupy wolne o dowolnej liczbie generatorów, nawet nieskończonej. Tę z kolei da się reprezentować za pomocą podgrupy macierzy kwadratowych stopnia 2. Long story, short sprowadzamy wszystkie ważne rozumowania do jakiejś grupy, która jakoś zawija i czasem odwraca (spin) nasza płaską przestrzeń. Na przykład siatka kwadratowa, grupa abelowa wolna, działa na płaszczyznę tak, że zwija ją nieskończenie w rurkę poziomo i także pionowo. To oznacza formalnie, że płaszczyzna jest nieskończonym (*uniwersalnym) nakryciem torusa. Są inne nakrycia (kilka razy w poziomie i kilka w pionie np.). Ponadto torus jest już zwarty i ograniczony i dodatkowo ma strukturę grupy (okrąg razy kartezjańsko okrąg), co nadaje przestrzeni pewnych porządnych funkcji bardzo ciekawe własności. Dalej rozważa się inne grupy i inne uzwarcenia, a w efekcie przestrzenie funkcji o innych ciekawych własnościach. Na koniec, w przypadku zupełnie abstrakcyjnym, bierze się już tylko pewien pierścień (porządnych "funkcji") i na tej podstawie odtwarza punkty samej przestrzeni. Polecam 3-tomową cegłę Maurina :)

Obrazek użytkownika izabela

16-01-2019 [22:31] - izabela | Link:

Znam, mam , słuchałam jego wykładów i bywałam na seminariach.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

16-01-2019 [22:35] - Imć Waszeć | Link:

Ja go niestety nie znałem, ale to były moje pierwsze "poważne" książki w ogólniaku. Jest rewelacyjny, prawda?

Obrazek użytkownika izabela

17-01-2019 [08:36] - izabela | Link:

To był wszechstronnie uzdolniony człowiek. Na seminariach zajmowano się różnymi filozoficznymi tematami, nie tylko matematyką czy teorią poznania. Był poza tym pastorem protestanckim.Jego biografię napisał ostatnio profesor Janusz Czyż, matematyk, stały uczestnik słynnych seminariów na Hożej. Czyż specjalizował się w przestrzeniach Hausdorffa. Jego książkę na ten temat wydrukowano podobno nawet w Japonii. Jako anegdotę dodam, że kod wejścia do kamienicy naprzeciwko Hożej 69 gdzie była sala seminaryjna był 1234.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

17-01-2019 [14:59] - Imć Waszeć | Link:

Coś na ten temat wiem, bo w PAN-ie pracuje mój kolega (ten od prof. Mostowskiego, którego na stypendium we Francji czarni doktoranci po akademiku z nożami ganiali;). Pamiętam jak czasem popołudniami wspólnie w skupieniu i bardzo sumiennie odtwarzaliśmy trudne warunki, w których Stefan Banach tworzył swoje słynne przestrzenie i twierdzenia. Wpadały nam wtedy do głowy niesamowite pomysły. Któregoś dnia poszliśmy na wykład bodaj u Boratyńskiej ze statystyki. Już miałem wchodzić do sali, ale ten mnie nagle ciągnie za łokieć i prowadzi do sąsiedniej, gdzie siedliśmy w tylnym rzędzie. Przez ścianę słychać było wyraźnie cały wykład, a on tymczasem wyciągnął dwie butelki kruszona, odkapslował z fantazją i zaczęliśmy słuchać oraz coś tam sobie bazgrać. Proszę tylko nie wyciągać pochopnych wniosków, gdyż ja u Boratyńskiej miałem z egzaminu 5. Co dostał kolega, szczerze mówiąc nie wiem ;)
http://pl.esgieha.wikia.com/wi...
Jedna z takich idei, która mi się wtedy zrodziła w głowie, dotyczyła jakiejś nieznośnej maniery stosowanej w całej analizie, a w analizie funkcjonalnej w szczególności. Chodzi o podchodzenie do każdego zagadnienia od strony jakiegoś ciągu punktów, ciągu funkcji, ciągu zbiorów, ciągu miar, ustawiania osi współrzędnych w ciąg itp. Chodzi o to, że pewne tego rodzaju konstrukcje są wykonalne jedynie dlatego, że milcząco zakłada się istnienie pewnika wyboru. A jak go nie ma? No to podawałem tu kiedyś przykład zagadnienia LPO (Limited Principle of Omniscence), LLPO (Lesser LPO) oraz EM (Excluded Middle). Dla plastycznego wyjaśnienia tego mojego podejrzenia o niecnotę posłużę się nieco inną konstrukcją. Weźmy ciąg liczb naturalnych - ma on jeden "ogon" nieskończony. Następnie podzielmy go na liczby nieparzyste oraz parzyste i ustawmy je w tej kolejności - mamy już dwa majtające się ogony, dalej ustawiamy trzy ogony ze względu na podzielność przez 3, mamy ogon dla liczb z reszta 1, resztą 2 i resztą 0, itd. w nieskończonym ciągu konstrukcji... Proszę zauważyć, że oto skonstruowałem coś, co ma nieskończenie wiele ogonów (dla każdej skończonej liczby naturalnej), a jednocześnie udało mi się te wszystkie liczby ustawić kolejno 1,2,3,4,... (jako "reszty"). Oczywiście jest to sprzeczność, gdyż albo zachodzi pierwszy albo drugi przypadek (ze względu na porządek nie są to struktury izomorficzne). Oczywiście ten pierwszy przypadek pije do tzw. niestandardowych modeli arytmetyki Peano. Co to ma wspólnego z Banachem? Ano to, że jak mamy w jakimś procesie wytworzoną przestrzeń funkcyjną, o której wiemy tylko tyle, że ma przeliczalny wymiar, to nie możemy z gruntu zakładać, że osie współrzędnych dla tych wymiarów uda nam się sensownie ustawić w ciąg x1,x2,x3,... Bo to oznacza dokładnie tyle, że zawsze gdzieś tam majta się ten jeden ogon, w którym wszystkie nieosiągalne elementy idą w porządku liniowym. Tymczasem jak zobaczy Pani np. funkcję Dirichleta (nigdzie nieciągłą i nieróżniczkowalną) dla liczb wymiernych, to...

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

17-01-2019 [14:46] - Imć Waszeć | Link:

... to naszym oczom ukaże się fraktal. To właśnie nasunęło mi myśl, żeby zamiast uporządkowań typu liczb naturalnych zacząć w analizie rozważać mniej liniowe struktury, takie jak grafy, mniej lub bardziej regularne siatki, drzewa, ogólnie różne "aranżacje" jakiegoś uniwersalnego zbioru przeliczalnego. W tej optyce zbiór liczb naturalnych jest tym samym zbiorem co zbiór liczb wymiernych, albo zbiorem liczb algebraicznych, tudzież punktów kratowych na płaszczyźnie, czy może takiej kuriozalnej paprotki dla zobrazowania grupy wolnej o 2 generatorach. To jest ten sam zbiór, na którym został określony inny rodzaj "uporządkowania". Ponieważ ta siatka kwadratowa nie jest żadnym uporządkowaniem, więc wziąłem ten wyraz w uszy. Oczywiście punkty tej siatki mogę jakoś tam liniowo uporządkować, np. idąc po rozwijającej się spirali, ale w ogólnym przypadku trafiamy na zagadnienie mocno związane z funkcjami rekurencyjnymi (patrz obliczalnymi za pomocą Maszyny Turinga) i ogólnie pojętą algorytmiką i obliczalnością. Fraktale np. nie wydają się być obiektami tej klasy, mimo łatwości wyliczania kolejnych przybliżeń. Tak więc postulat możliwości dobrego porządkowania dowolnego zbioru (równoważny AC), można zastąpić słabszym postulatem zaaranżowania pewnego "uporządkowania" fraktalnego, dzięki któremu jakieś zagadnienia dadzą się jeszcze efektywnie wyliczać. To nie jest jakiś nowy pomysł i siatki oraz sieci spotykamy co i rusz w topologii, albo w chociażby w takich metodach numerycznych, np. metodach elementu skończonego i ich zbieżności do rozwiązań przypadku ciągłego. No i teraz widać jak błądził ten nieszczęsny Banach ;) Po prostu można konstruować pewne obiekty w analizie funkcjonalnej, które przy braku AC stają się dość kontrowersyjne. W przypadku przeliczalnym okazuje się np., że pewne przestrzenie funkcyjne przejawiają lepsze własności geometryczne lub algorytmiczne (coś jak rekurencyjna konstrukcja zwana w matematyce buildingiem), gdy osie współrzędnych ustawimy tak jak zbiór liczb wymiernych, zamiast naturalnych. jeszcze większe znaczenie tego rodzaju aranżacje mają w przypadku, gdzie porządki liniowe są z założenia nienaturalne. Na przykład w dziedzinie zespolonej, a jeszcze bardziej w przestrzeniach (algebrach) opartych na nieprzemiennych kwaternionach, czy niełącznych oktonionach. Tam już nie za bardzo da się napisać coś w rodzaju nieskończonego szeregu lub funkcję rozwinąć w szereg, bo powstaje problem, które mnożenie akurat mamy na myśli - lewe czy prawe, albo dodatkowo a(bc) czy (ab)c. Właśnie tu pomocne wydają się takie aranżacje "zbioru indeksów", przy których w jakiś sposób można zalgorytmizować wyliczanie nieskończonych uogólnionych sum, a więc także i definiowanie całek, operować na nieskończonych rozwinięciach, wprowadzać "normy".
To ma też związek z informatyką, bowiem widziałem na własne oczy algorytm przeszukiwania lub sortowania na fraktalu, np. zbiorze Cantora.
Matematycy są szaleni, dlatego są matematykami ;)