Przestańmy się wreszcie czarować! Aktywność liderów samorządowych w ostatnich wyborach była tak niemrawa, że gdyby nie aktywność premiera i innych członków rządu, to prawicowi samorządowcy znaleźliby się w tym samym miejscu, co byli. Gdyby nie 500 plus, wyniki na prowincji także byłyby inne. Dotychczasowa polityka nie zdaje więc egzaminu. I trzeba to wreszcie zrozumieć. Polskie społeczeństwo ma duże braki w obszarze wiedzy historycznej i tożsamościowej, ale nie jesteśmy kretynami. Podkreślam – nie jesteśmy kretynami!!! Wniosek z Marszu Niepodległości: politycy z politykami mogą politykować, ale do nas trzeba po ludzku!
W Lublinie wygrała PO, ale na Plac Zamkowy, po Mszy św. w Katedrze, przyszły tłumy. O godzinie 12. wszyscy zdjęli czapki, kto siedział, ten wstał, i odśpiewaliśmy „Jeszcze Polska nie zginęła”. W kościołach „Boże coś Polskę” śpiewa się lepiej i znacznie odważniej. Tym razem hymn brzmiał jeszcze nieśmiało. Może zbyt niepewnie, ale brzmiał. Polacy, po raz pierwszy od czasu „Solidarności” wydobyli z siebie wspólny głos. I to było wielkie. Naprawdę wielkie. Następnym razem może będzie jeszcze lepiej i zmienimy stosunek do siebie.
Pamiętam polskie hymny (Boże coś Polskę, Rota) śpiewane w środkowym PRL-u. Jakże inną miały moc. Z tamtych piersi głos płynął pewnie, swobodnie, czuło się w nim lata wojny, czasy hartu ducha, była w nim ta polskość, o którą oni walczyli. Ten sam głos brzmiał jeszcze w okresie „S”, potem było już coraz gorzej; pomimo, że mieliśmy Jana Pawła II.
Jeszcze na początku stanu wojennego w pociągach i autobusach toczono swobodne dyskusje, a ludzie chcieli ze sobą rozmawiać. Później było już coraz gorzej. Zaczęto nas regionalizować, a my, nieświadomi niczego, nawet nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Mieliśmy się nagle obudzić w innym, podzielonym wbrew nam świecie, i zaskoczeni rozwojem sytuacji, skoczyć sami sobie do gardeł. Prób było wiele, ale jedenasty listopada br. mógł być tym momentem, w którym iskra miała podpalić najpierw Warszawę, a potem resztę kraju. Do tego celu prawdopodobnie miały być wykorzystane grupy narodowców, którzy po 1989 r., na terenie województwa białostockiego odbywały jakieś dziwne szkolenia.
Na szczęście, niemal w „godzinie zero” doszło do porozumienia między stroną rządową a przedstawicielami stronnictw narodowych. I dopiero wówczas cała praca wykonana przez stronę rządową związaną z 11. listopada nabrała siły i sensu. Jest to pierwsze duże zwycięstwo PiS, przy którym siły nam wrogie uległy zneutralizowaniu. Łódź to nie Warszawa. Niemcy i sam Tusk zobaczyli skalę, której przekroczyła ich wyobraźnię. Czy nie trzeba był tak od początku?
Ale jeżeli PiS nie zrozumie trzech rzeczy: 1. że tylko na płaszczyźnie kulturowej ma ogromną przewagę i tylko tu czekają go sukcesy, 2. że na polu politycznym jest słaby i ma przeciwko sobie UE, 3. że duże miasta pełnią rolę opiniotwórczą i to one podtrzymują stary układ i one decydują jaka będzie prowincja. Jeżeli PiS tych determinantów nie weźmie pod uwagę i racjonalnie nie przestawi swoich kierunków działań, przyszłe wybory parlamentarne po prostu – przegra! I warto to napisać właśnie dzisiaj w obliczu dużego sukcesu. Długotrwałe porozumienie z narodowcami jest trudne. Ale można je wykorzystać i otworzyć im drogę do rozwoju, do oczyszczenia się i współdziałania na gruncie interesu wspólnego państwa… A tak przy okazji, Verhofstadt mówiąc o 60 tysiącach nazistów na ulicach Warszawy opierał się na swoich skojarzeniach. Gdy porównamy marsze hitlerowskich nazistów z marszem współczesnych narodowców, trudno nie dostrzec cech wspólnych. I to właśnie należałoby inteligentnie zmienić – po to, chociażby, aby nie dostarczać głupich skojarzeń i nie ściągać na siebie dodatkowych niechęci całej Europy. Tłumaczenia tu nie ma, bo skojarzenia są zbyt oczywiste. Ponadto znalezienie kilku chłystków, którzy zgodzili się za 20 tysięcy zł. spalić swastykę, „hajlować” przed kamerami i dać się wykorzystać się jako pożyteczni idioci, wystarczająco świadczy o zbyt powszechnym niezrozumieniu istoty i złym wyedukowaniu historycznym tych ludzi. Nie ma co urywać, że takich kretynów trochę o nas mamy.
***
Marsz okazał się wielkim sukcesem. Zobaczyliśmy co w sobie kryje pojecie – „wszyscy razem”, jaką daje siłę wewnętrzna i odporową. Jesteśmy jednym narodem nie jesteśmy tak podzieleni, jak nam wmawiają. Zobaczyliśmy też właściwe proporcje, a więc kilka niewielkich grupek trzymających transparenty z napisem „Konstytucja” na tle niekończącego się pochodu patriotów. Marsz został jednak zakończony niczym. Sukces nie został skonsumowany. Ludzie rozeszli się, zabrakło końcowego akcentu, energia poszła w kosmos. Czym to tłumaczyć? I odpowiedzi na to pytanie, jeszcze nie ma.
Kolejnym akcentem był wyjątkowo piękny koncert na PGE Narodowym. Była piękna aranżacja, sceny wręcz ujmujące, chwytające za serce, ja np. postać orła złożona ze zdjęć naszych Wielkich postaci. Ale przy okazji bylejakość wychylała zza węgła głowę swej hydry. Dowiadujemy się że powojenna reforma rolna pozbawiła szlachtę ich majątków. Stan szlachecki w art. 96 Konstytucji marcowej z 1921 r. został zniesiony następującym zapisem: Rzeczpospolita Polska ni uznaje przywilejów rodowych, ani stanowych, jak również żadnych herbów, tytułów rodowych i innych z wyjątkiem naukowych, urzędniczych i zawodowych. Obywatelowi Rzeczypospolitej nie wolno przyjmować bez zezwolenie Prezydenta Rzeczypospolitej tytułów ani orderów cudzoziemskich. Niepodległą II RP zrównano z PRL i tzw. III RP, tak jakby była jednym ciągiem wydarzeń. Rodowicz śpiewała „O mnie się nie martw”, a w tle na ekranie płonęły stodoły z okresu II wojny. Takich „kwiatków” było znacznie więcej. W sumie spotkanie zorganizowane za duże pieniądze, a wyszło, jak na akademii pierwszomajowej… Naprawdę przykro to pisać, ale pisać trzeba, bo, jeżeli mamy się traktować poważnie, coś takiego nie może się drugi raz zdarzyć.
***
Tak więc jeżeli rządząca partia chce dłużej rządzić i chlubnie kiedyś zejść ze sceny, nie ma wyboru, musi znaleźć się tam, gdzie ma największą siłę. A więc w przestrzeni kulturowej, którą dotychczas niestety lekceważyła. Tu musi budować siłę swoją i siłę narodu polskiego. Zacytujmy Jana Ludwika Popławskiego, z którego i Dmowski i Piłsudski: Polityka jest sztuką praktyczną wymagającą wiedzy o naturze ludzkiej i o tym, co stanowi wyróżniające ją dobro. Obywatele to nie rzeczy, którymi można manipulować, lecz osoby dążące do właściwych sobie celów, a ukierunkowanie tych celów należy do sztuki męża stanu. I tu należałoby dodać, bo dla Popławskiego było to oczywiste, dla nas, niestety, nie jest: zgodnie z istotą naszej kultury.
I najważniejsze: gospodarkę możemy reformować przez wieki, ale powrót do przestrzeni kulturowej wymaga określenia dokładnego miejsca w jakim jesteśmy, kim jesteśmy i co chcemy zrobić? W takiej sytuacji obywatel zupełnie inaczej się zachowuje i zbyteczny staje się wyścig szczurów. Dziś PiS stanął więc na drodze do ogromnego sukcesu. Jeżeli okaże się, że jest zdolny tylko do rządów gabinetowych, wyborcy swoją opinie wyrażą w głosowaniu, jeżeli natomiast zacznie budować rzeczywiście demokratyczne struktury i powoła właściwych ludzi, zwyciężymy wszyscy. I to jest bardzo rzeczowa opinia.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10774
Jako anarchista nawolujesz do anarchii, rozprzezenia obywateli i nie respektowania prawa. Wiesz czym to grozi, te twoje sympatie zagrażają bezpieczeństwu panstwa.
Anarchia i nawoływanie, jest czym najgorszym co może się zdarzyć Polsce.
Nawet najgorsze rządy, sa lepsze od anarchii. Państwo nie panuje wtedy nad niczym.
Dziwię się ludziom, ze Ciebie tutaj popierają.
Swoimi wpisami dokłada Pani tu dużo pozytywnej wiedzy, ale z moich artykułów proszę nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków.
Wczorajsze uroczystości otwierała msza na Wawelu o dziesiątej, wspaniałe słowa arcybiskupa Jędraszewskiego.
Znak pokoju przekazywany prawie w nieskończoność, komunia podobnie udzielana. Hymn i przemarsz pod bijącym
Zygmuntem z pozdrowieniami od dzwonników dla tych na dole, w marszu.
Szemrani reporterzy, raczej ukrywali się, zobaczywszy wawelskie wzgórze zapełnione w stu
procentach; https://pbs.twimg.com/me…
Państwo powinno propagować sztukę, a ta powinna być anty targowicka.
Jestem zmęczony, dopowiem jutro kilka rzeczy. Pozdrawiam, Jan.
Pisząc o kulturze miałem na myśli jej szeroki kontekst, w którym żyjemy i poruszamy się na co dzień, i bez którego nie istnieje życie uporządkowane. Kulturę człowiek wypracowywał przez tysiące lat, ona jest jego receptą i sposobem na życie, a także regulatorem wzajemnych stosunków.
Zdjęcie przepiękne. Pozdrawiam
cywilizacyjnego pierwszej prędkości zapewne, każe „nam” (komentatorom, blogerom, dziennikarzom)
pomijać samoorganizację, dyscyplinę, mądrość organizacyjną społeczeństwa przy okazji
marszu święta stulecia odrodzenia Państwa czy świąt różnych.
Jak co roku, Krakowianie i Małopolanie, przyzwyczajeni od lat kilkudziesięciu do fetowania
11.11, przybyli na Wawel-relacji prasowych zero. Część, zapewne spóźniona lub zniechęcona
coroczną ciasnotą przy katedrze wawelskiej, oczekiwała pochodu po hymnie na płycie rynku.
Było to w sumie kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Mądrych, zaprawionych w marszu Polaków, którzy
bez eskorty służb, zdyscyplinowanie i sprawnie, chroniąc dzieci i kobiety ze śpiewem na ustach
przeszli bezpiecznie na plac Matejki.
Czy kultura na której zdzieramy klawiaturę i o której mowa powyżej, jest w nas?. Pozdrawiam.
1) K-391 - So Slowly: https://www.youtube.com/…
2) Wracamy do staroci. Pamięta Pan jeszcze utwór Vibrasphere pt. "Breathing place"? Okazuje się, że to też ten właśnie gatunek. Także tam jest leniwy breakbeat (1:53), ale bardzo krótki. Potem następuje popuszczenie wodzy syntezatorom basowym, czyli drop, a dalej wyłagodzenie i rodzaj wyciszenia około (3:20), przez co utwór trochę przypomina trance. Takie były początki (płyta Lungs of Life z 2008): https://www.youtube.com/…
Breakbeat ma dwa różne tłumaczenia. Pierwsze z nich dotyczy pojawiającej się sekcji perkusji, która przerywa normalny tok utworu, zaś drugi dotyczy złamania rytmu w beacie w całym utworze, coś na kształt rytmu hiphopowego. Oczywiście jest też styl muzyczny o tej nazwie. Wsłuchiwanie się w te anomalie w rytmie pozwalają na prawidłową klasyfikację utworów. Oczywiście trzeba pamiętać, że różne kawałki mogą łączyć w sobie różne style, a zatem taka klasyfikacja albo będzie częściowa, albo - co się dzieje w różnych składankach na YT - wielostylowa. Przykładowo linkowany ośmiogodzinny miks (rzeczywiście jest to tylko kilka utworów granych w kółko) miałby klasyfikację: "Melodic Dubstep, Chilled Dubstep,
Chillout / Ambient, Electro". Wszystko zależy od zastosowanych środków stylistycznych w utworach i od intencji twórcy miksu. To electro, a w zasadzie chillelectro, to jakby rozszerzenie efektów i filtrów z dropa na cały utwór. Stąd to dziwne falowanie i przycinanie dźwięków. Przykład:
3) EMBRZ - Slow Down: https://www.youtube.com/…
4) Blisko z tym związany styl MOR music (Middle of the road music). Embrz - Raindrops: https://www.youtube.com/…
5) Rous - L.I.F.E: https://www.youtube.com/…
Proszę zauważyć, że od pewnego momentu poruszamy się już po takich swoistych wertepach muzycznych, które niemal na pewno zostaną uznane przez niewsłuchanego odbiorcę za "nieprzejezdne" czyli "zepsute". Ja też miałem takie odczucie przez kilkanaście lat, lecz to się z czasem zmieniło. Taka jest właśnie ta muzyka, która się zmienia w czasie, a następnie popycha do zmiany słuchacza. Jednym się to "przejście fazowe" udaje, innym nie i na resztę życia utkną już w tym, co "jest już im znane" (mamoniowanie;).
6) Żeby nie zanudzić, podam na koniec próbkę stylu drumstep bliskiego stylowi dnb (drum and bass). TwoThirds - Origami: https://www.youtube.com/…
1) To bardziej przypomina styl Trap. Sublab - Until We're Gone Forever: https://www.youtube.com/…
2) Sublab & AK - Tranquil: https://www.youtube.com/…
3) To jest lekki dubstep bez radykalnego zaburzania rytmu. Rhodz - Carry On: https://www.youtube.com/…
4) Vocal chillstep, to jest to wszystko czego słuchaliśmy na początku tematu o dubstepie. Teraz spójrzmy na to trochę z innej perspektywy, czyli bez wokalu. Mix https://www.youtube.com/…
Niemal jak wspomniany wcześniej space ambient, prawda?Tyle tylko, że beat czyli perkusja chodzi tu zdecydowanie arytmicznie.
Raja Ram z zespołu Shpongle, to inaczej Ronald Rothfield, a wspomniany Hallucinogen to Simon Posford. Ott pomagał im wydawać płyty. Powyżej Jazgdyni wspomniał o psytrance, a ja sprowadziłem rozmowę na temat goa. Tak więc Panowie już poza konkurencją:
1) Raja Ram w akcji (goa to właśnie odmiana psytrance): https://www.youtube.com/…
2) Psytrance jest najczęściej trochę mniej skoczny, choć to nie musi być ogólna reguła. Przykład na pograniczu minimal techno: Jitter - Funkee Shit: https://www.youtube.com/…
3) Prawdziwy minimal, to np. Boris Brejcha: https://www.youtube.com/…
4) "Jitter - Funkee Shit" kojarzy mi się z zespołem The Prodigy, tak samo jako "jilted generation" (płyta) z "jitter error" przy nagrywaniu CD. Zresztą mottem tej płyty jest właśnie "f*ck this funky shit" :))) Wszystko w temacie, a teraz próbka: The Prodigy - Funky Shit: https://www.youtube.com/…
Pochwalę się, że w końcówce lat 90-tych potrafiłem cały dzień przepracować w firmie przy muzyce The Prodigy, Laibach albo Nine Inch Nails. Vangelisy mnie usypiały ;) To były czasy Matrycy (prototypu Matrixa), Neuromancera i cyberpunku. Dziś też mogę przy tym pracować, na przykład pisać ten tekst... :]
5) Dla porównania z powyższym DnB plus tancerz: https://www.youtube.com/…
6) Wróćmy do Shpongle. Jednym z pierwszych usłyszanych kawałków był utwór rozpoczynający tę płytę, ale w trochę starszej wersji. Po prostu efekt był tak powalający, że z miejsca zostałem fanem Shpongle - "Nothing Lasts... But Nothing Is Lost": https://www.youtube.com/…
7) Shpongle - "Tales Of The Inexpressible": https://www.youtube.com/…
8) No i na koniec jeszcze jeden utwór. Przypominam - muzyczne pejzaże. Hallucinogen=Younger Brother=Simon Posford w utworze "Train": https://www.youtube.com/…
To tylko zapowiedź tematu na najbliższy weekend :)))