Dedykowane kaście opiniotwórczych instytucji prawnych

Ostatnio opublikowałem całą serię notek, w których krytykowałem fatalny moim zdaniem sposób przeprowadzania reformy sądownictwa przez Prawo i Sprawiedliwość, co spowodowało rozżalenie wielu komentatorów narzekających, że nic tylko ujeżdżam po partii Jarosława Kaczyńskiego, zaś totalnej opozycji nigdy do słuchu nie nagadam. Więc żeby było sprawiedliwie postanowiłem dziś pani prezes Sądu Najwyższego Małgorzacie Gersdorf oraz panu prezesowi Trybunału Konstytucyjnego Andrzejowi Rzeplińskiemu opowiedzieć pewną historyjkę, która mam nadzieję ich przekona, że PiS, choć niezdarnie, to ze wszech miar słusznie reformę polskiego sądownictwa realizuje.

Szanowni Państwo!
Od zarania lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku miałem przyjemność celebrować z moimi ówczesnymi Przyjaciółmi, których Państwo zapewne bardzo dobrze znacie, piękną świąteczną tradycję. Co roku, przed Bożym Narodzeniem, w wigilię Wigilii, spotykaliśmy się w secesyjnej sali kolumnowej krakowskiego hotelu Pollera by przełamać się opłatkiem. Nasza kompania składała się wówczas z ambasadorów elitarnych sfer Wszechnicy Jagiellońskiej, w znakomitej większości akademików Wydziału Prawa i Administracji UJ. Znaliśmy się głównie z szaleństw narciarskich w Kotle Goryczkowym oraz krakowskich kortów tenisowych. Były to serdeczne, przyjacielskie spotkania odbywane z rzadko już spotykanym pietyzmem podług nad wyraz wytwornej etykiety. Służba hotelowa ustawiała w podkowę strojnie zastawione stoły zasłane wykrochmalonymi,  śnieżnobiałymi obrusami. Na proscenium puszyła się pięknie ubrana choinka. A kapituła naszej grupy miała swoje, od zawsze te same honorowe miejsca przy świątecznym przy stole. Odświętnie ubrani, po krótkim entrée na stojąco zasiadaliśmy rokrocznie do uroczystego podwieczorku. Wszyscy mówili półszeptem. Czuło się podniosły nastrój oczekiwania na moment podzielenia się opłatkiem, a na sali panowała atmosfera podobna tej w kościele tuż przed podniesieniem. A gdy nadchodziła chwila świętego dla Polaków obrządku wszyscy wstawali od stołu z listkami opłatka w ręku i życzyli sobie najlepiej i najszczerzej.

Usługiwał nam niezmiennie od lat niejaki pan Józef – starej daty kelner, który pewnego razu mi się zwierzył, że choć dawno już powinien był pójść na emeryturę, to tak naprawdę wciąż pracuje za naszą przyczyną, gdyż jak się wyraził: „ja przez cały rok na was czekam, bo tworzycie państwo towarzystwo, które mi jak żywo przypomina przedwojenne czasy, kiedy dama była damą, a pan rzeczywiście był panem”. I trwała ta nasza piękna tradycja całymi latami, aż ż nadszedł czas, kiedy Bóg pokarał Polaków wolnością i zaczęła się tak zwana „transformacja”. Starsi zapewne pamiętają hasła, jakie lansowali wówczas beneficjenci okrągłego stołu: „bierzcie sprawy w swoje ręce”, „liczy się tylko przyszłość i pomnażanie kapitału”, „niewidzialna ręka wolnego rynku rozwiąże wam wszystkie problemy”, „liberalna Polska receptą na szczęście…”.

Jak się później przekonałem, wielu moich przyjaciół wzięło sobie owe hasła głęboko do serca, a ja jeszcze wtenczas nie miałem pojęcia, co moi kumple kombinują. Bowiem ci oddani w przeszłości wyłącznie nauce z dziada pradziada profesorowie prawa wraz z gwiazdorami krakowskiej palestry, pozakładali firmy konsultingowo doradcze zajmujące się prawnymi usługami dla raczkującego wówczas „biznesu”. No i raptem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki bractwo, które od zawsze jeździło rozklekotanymi „maluchami”, a w porywach wartburgami nabytymi za stosowny talon, przesiadło się do luksusowych „audic” i „beemek” z serii 700. I nie byłoby w tym absolutnie nic złego, gdyby nie nieszczęście, że powąchanie pieniędzy wyzwoliło z nich ślepy pęd do zbicia fortuny za tak zwaną „wszelką cenę”. I tak, nowe realia skłoniły ich do wejścia w zażyłe stosunki ze swoimi klientami, a mówiąc dokładniej byłymi sekretarzami PZPR, wszelkiej maści dyrektorami, prezesami et consortes, a de facto z post-komuszą sitwą geszefciarzy o ubeckich korzeniach, którzy w czasie transformacji przepoczwarzyli się w sektę „nowofalowych biznesmenów”, których historia zapamięta z tego, że do garniturów z Vistuli nosili białe frotowe skarpetki, a z czasem ta szemrana ferajna przeróżnej proweniencji zbirów zaczęła się panoszyć w eleganckim towarzystwie z markowymi cygarami w zębach, choć aromatu Cohiby do dziś nie odróżnia od swądu skisłego ogórka.  

Aż nadszedł rok, kiedy moi wieloletni Przyjaciele postanowili wyjść naprzeciw „nowym czasom” i zaprosić na opłatek do Pollera swych „nowych znajomych”. Przedstawienie zaczęło się już w hotelowej szatni, gdzie odbył się pokaz, obowiązkowo długich po kostki futer z norek, syberyjskich soboli, ocelotów - reszty wykrzykiwanych na głos nazw kosztownych okryć nie zapamiętałem. Poprawiwszy makijaże i klapy garniturów od Bossa „elita” polskiego „biznesu” wlała się do hotelowej sali kolumnowej zasiadając bez żenady na honorowych miejscach zwyczajowo przeznaczonych dla kapituły jagiellońskiego salonu. Jeden z „biznesmenów” chciał za wszelką cenę zaistnieć w nowym towarzystwie i ryknął na całe gardło: „Kelner!!!”... Pan Józef, jak zawsze w kremowym smokingu wyrósł obok niego jak spod ziemi ze słowami: „do usług szanownego pana”… "Gdzie jest wódka!!!" – ryczał nowofalowy bonza… "Najmocniej szanownego pana przepraszam, ale myślałem, że jak zwykle podam po opłatku" – skłonił się grzecznie pan Józef… "Po jakim opłatku!!!" – wrzasnął podkręcony parweniusz. "Żeby mi tu zaraz było na stole parę flaszek!!! Ja płacę! Zrozumiano???"... „Jak szanowny pan sobie życzy” – skłonił się uprzejmie stary kelner.

I wtenczas, z niepomiernym zdumieniem stwierdziłem, że gros moich przyjaciół nie reaguje na to rynsztokowe zachowanie znakomicie się czując w nowym towarzystwie i w przeciwieństwie do zwyczajowych pogaduszek w atmosferze cienkiego dowcipu i frywolnej galicyjskiej plotki głównym tematem dyskusji są chełpliwe opowiastki ile też gwiazdek miał hotel na wyspach, skąd właśnie wrócili i jak wiele kafelków Versace mają ich żony w łazience. Z zażenowaniem patrzyłem jak utytułowani prawnicy mizdrzą do swoich potencjalnych klientów. A gdy spozierałem prześmiewczo w ich kierunku unikali moich spojrzeń. Grupa biznesowa stawała się coraz bardziej hałaśliwa, a niegdysiejsza uroczyście podniosła atmosfera naszych opłatkowych spotkań sczezła jak niegdysiejsze śniegi przemieniwszy się w bazarowy harmider, przez który przebijał się prostacki rechot rozkręconych „biznesmenów” i chichot nadskakujących im prawników. A gdy nadeszła pora podzielenia się opłatkiem, zbratane towarzystwo poklepując się poufale po plecach w sposób, jaki znamy z salonów brukselskich zaczęło sobie pośpiesznie składać sztampowe życzenia, by, czym prędzej powrócić do rozmów, kto, ile, gdzie i jakim sposobem zarobił, jak można niewygodne przepisy ominąć, jakim mykiem wygrać przetarg, jak sprywatyzować firmę na najkorzystniejszych warunkach dla zagranicznego inwestora i tak dalej.

A ja przypomniałem sobie o naszym kelnerze i jak co roku poszedłem z opłatkiem na zaplecze by złożyć życzenia panu Józefowi. Siedział zafrasowany przy kuchennym stole jakiś taki skulony i w siebie wpełznięty. Panie Józefie! Z życzeniami do pana przychodzę! – krzyknąłem od progu. Pan Józef wstał ciężko od stołu i z gorzkim uśmiechem na twarzy odpowiedział: „Ja też, panie Krzysztofie życzę panu wszystkiego najlepszego, a przy okazji chciałbym się z panem pożegnać”. Widać było, że z trudem opanowuje wzruszenie. Co się stało panie Józefie? – zapytałem. Coś ze zdrowiem nie tak??? Stary kelner przez dłuższą chwilę milczał, aż zebrał się w sobie i wykrztusił przez ściśnięte gardło: „ze zdrowiem dzięki Bogu wszystko dobrze, lecz niech się szanowny pan na mnie nie obrazi, ale wie pan, czas mi już pójść na emeryturę, bo  to już nie moje miejsce i nie moi ludzie”.     Choć "prawnicze opłatki" odbywają się do dnia dzisiejszego, więcej już do Pollera nie poszedłem. W między czasie moi znajomi prawnicy porobili zawrotne kariery nie naukowe bynajmniej, a jeden został nawet ministrem w rządzie Tuska.

Ale koledzy nie zasypiali gruszek w popiele, bo, gdy założyłem prawicowy blog w kontrze do rujnujących Polskę rządów Platformy Obywatelskiej salon podwawelskiego Krakówka uznał to za wredną zdradę i wydał na mnie swoisty środowiskowy wyrok śmierci, a dawni koledzy prawnicy rzucili na mnie klątwę za sprzeniewierzenie się sakramentowi poprawności politycznej obkładając mnie ostracyzmem i zmową milczenia. I nikt, kto tego nie przeżył nie zrozumie, jak wynaturzoną nienawiścią zapałali do mnie moi dawni koledzy prawnicy za karę, że się ośmieliłem opowiedzieć publicznie po prawej stronie polskiej sceny politycznej. Do dziś, jak mnie widzą na ulicy czerwienieją, jak indory i prychają na mój widok, jak to mają zwyczaj czynić wiejskie baby na widok cudaka, co to po wsi w gaciach łazi. A jakiś czas temu jeden z nich do mnie zadzwonił i zagroził, cytuję: „Krzysiek! Co się z tobą stało? Uważaj, co wypisujesz na tym twoim blogu? Bo my się musimy za ciebie wstydzić! I pamiętaj, że jak byś kiedyś znalazł się w biedzie, to nie licz, że krakowscy prawnicy ci pomogą”…”, koniec opowieści.

Więc już ostatnie zdanie do pani prezes Gersdorf i pana prezesa Rzeplińskiego.

Szanowni Państwo, chyba nikt nie ma wątpliwości, dlaczego Państwo przy każdej możliwej okazji okazujecie taką nienawiść, wstręt i odrazę do prezesa Kaczyńskiego i ministra Ziobro, którzy przecież mogą… - resztę niech sobie Państwo sami dopowiedzą.

Z poważaniem,

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum
Po tym, jak Chorwacja awansowała do finału Mundialu, takie zdjęcie ukazało się przed kilkunastoma minutami na stronie Białego Domu - vide: https://scontent-waw1-1.xx.fbc...    Idą: prezydent Polski, prezydent Chorwacji i prezydent Stanów Zjednoczonych. Oczywiście propaganda geopolityczna, ale popatrzeć miło. A może to nie propaganda? Sam już nie wiem.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika paparazzi

12-07-2018 [00:00] - paparazzi | Link:

Kurna nie doczytałem do końca. Litości " Krzysiu główeczka"

Obrazek użytkownika ExWroclawianin

12-07-2018 [22:13] - ExWroclawianin | Link:

@paparazzi

0/100

Lajza tylko takie wpisy popelnia.......Z czym masz problem ????

Obrazek użytkownika Temperatus

12-07-2018 [00:07] - Temperatus | Link:

Zorientowawszy się,że posunął się  może za daleko w totalnej krytyce "dojnej zmiany",p.Krzysztof  nieco się pokajał, ale w mało przekonywujący sposób, bo poprzez kolejne wklejenie swojej starej opowiastki jak to go niesprawiedliwie potraktowało środowisko krakauerskich prominentów i celebrytów gdy tylko założył swój prawicowy blog na naszych NB. A przecież przez tyle PRL-owskich lat tak z nimi wytwornie brylował po ówczesnych salonach, do których obecne pewnie się i nie umyły. No, cóż - tempora mutantur sed nos mutamur in illis , jak mawiali staroświeccy Rosjanie.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

12-07-2018 [08:29] - Krzysztof Pasie... | Link:

"Nazwa (hasło) bloga: 
Temperatus
Pseudonim lub Imię i Nazwisko: 
Temperatus
Historia
Posiada konto przez
3 miesiące 3 tygodnie..."
-----------------------------------------------
Kumaci wiedzą, kto pisze.
 

Obrazek użytkownika Temperatus

12-07-2018 [19:55] - Temperatus | Link:

Pewnikiem to ten nieśmiertelny profesor UJ, ulubiony przez p.Krzysztofa  "chłopiec" do bicia - hę?  Chyba tak, bo wreszcie p.Krzysztof nie zdzierżył i się odezwał po wymownym, długo trwającym milczeniu,które jakże zubożało  "dyskusje" pod jego wpisami.

Obrazek użytkownika Temperatus

12-07-2018 [00:18] - Temperatus | Link:

A właściwe jak się ma znowu przypomniana opowiastka o krakowskiej zdradzie towarzyskiej, do tytułu tego wpisu, a także do fotografii zapewne dawnych przyjaciół Autora? I w jaki sposób została udowodniona teza będąca pointą tego tekstu, że PiS nadal powinien robić tę nieszczęsną "reformę" sądownictwa; czy dlatego, że dawni znajomi autora przestali się z nim zadawać? Proszę  więc o objaśnienie mnie w tej sprawie, bo zapewne należę do tych niekumatych, co tekstów Pana Autora nie pojmują jak należy.

Obrazek użytkownika xena2012

12-07-2018 [09:24] - xena2012 | Link:

A jednak klimat ,,nowych czasów'' na Opłatku u Pollera zostawił swój ślad w panu Echo24 . Zarówno bowiem jak ,,nowofalowi biznesmeni''tak i on ma obrzydzenie do rodzimej konfekcji co pokazuje niemal w kazdej notce podczas krytyki polityków PiS.Brak garnituru od Armaniego na grzbiecie pisowskiego polityka to niemalże zbrodnia.

Obrazek użytkownika Temperatus

13-07-2018 [01:47] - Temperatus | Link:

Ależ to żadna propaganda: prezydent Polski spotkał się z prezydentem USA jak zwykle przy takich okazjach na korytarzu przy windzie (gdzie jak zwykle na niego polował), gdzie odbyli wyczerpującą 10-minutową wymianę poglądów, a na zakończenie Duda jak zwykle strzelił se z Trumpem selfi - a,co!