Dorabianie „gęby”
Już na samym wstępie trzeba stwierdzić, że sformułowanie wspólnej deklaracji obu premierów leżało absolutnie poza zasięgiem możliwości polskiej dyplomacji. Poprzez swą wieloletnią bierność została ona spacyfikowana i niemal wyeliminowana z gry politycznej. Na Zachodzi dorobiono nam „gębę” antysemitów. I to wystarczyło. Staliśmy się bezbronnymi chłopcami do bicia. Ale okazuje się, że to nie jest nowość, bo taką samą „gębę” w II RP Niemcy dorabiali Polakom walcząc z postanowieniami traktatu wersalskiego. Problem ten opisał Janusz Sobczak w książce pt. Propaganda zagraniczna Niemiec weimarskich wobec Polski. Ich macki sięgały nie tylko do USA (np. na paczkach papierosów zohydzano Polaków), ale nawet do Indii.
Warianty
Sam fakt zaistnienia takiego porozumienia może wskazywać na dwa warianty:
1. Amerykanie chcą mieć spokój na swoim podwórku i zaprowadzili swój porządek, Polacy niewiele mieli tu do powiedzenia. Oczywiście, mamy jeszcze zbyt mało danych na pełny opis, ale per analogiam możemy odwołać się do porozumienia granicznego z Niemcami z 1990 i 1991 r. Polska negocjowała z mocarstwami, a po zjednoczeniu Niemiec z rządem niemieckim za czasów Kohla. Sprawa oczywiście została załatwiona połowicznie: pojednanie, po latach, okazało się nieszczere, mniejszość niemiecka po dziś dzień odbija się czkawką, traktatu pokojowego między Polska a Niemcami nadal nie ma, a sam traktat graniczny nazwany został „o potwierdzeniu granicy”, a nie o ostatecznym uznaniu. Można oczywiści dywagować, ale ani w traktacie granicznym, ani w drugim – o dobrym sąsiedztwie nic nie zostało zamknięte do końca. Taki sam prawdopodobnie skutek będzie miało porozumienie polsko-izraelskie. Jak w pierwszym przypadku granica na Odrze przestała być oficjalnie kwestionowana, to w drugim – „polska gęba” na forum międzynarodowym wyraźnie zmieniła swoje oblicze. W obydwu przypadkach to dużo, ale o wiele za mało, aby oderwać się od starych łańcuchów. Najważniejszym w tej hipotezie jest jednak pytanie, dlaczego Amerykanie chcą mieć spokój na „swoim podwórku” i dlaczego został załatwiony w tak ekspresowym tempie? W odpowiedzi nasuwa się prosty wniosek: fakt dyscyplinowania własnych szeregów zawsze wiąże się ze zmianą szyków lub jest zapowiedzią działań o szerszym zasięgu.
2. Nadarzyła się wyjątkowa okazja do dociśnięcia, w tym przypadku Polskę, do ściany i za pomocą jakiegoś interesu, takiego przeformowania sceny politycznej, aby można z niej wycisnąć odpowiednie sumy dla siebie. Gdzieś są jakieś pieniądze do wzięcia (patrz np. złoty pociąg pod Wałbrzychem). Być może chodzi o reparacje wojenne od Niemiec lub jeszcze coś innego. Zasada jest prosta: od kogo wyszła inicjatywa, ten „kręci interesem”. Tak toczy się polityka. Słaby i głupi zawsze przegrywa. W przypadku państwa nieocenioną rolę odgrywa społeczeństwo – jeżeli jest ogłupiałe, a wewnętrzna propaganda, czy wewnętrzny system informowania, nie budują merytorycznego (!!!!) zaplecza państwowego, to wszyscy są narażeni na zewnętrzna grabież. Ten wariant jest dla nas bardzo niepokojący.
Budowa nowej Polski 2018
Jeżeli weźmiemy pierwszy wariant, to optymiści zaraz zawołają, że to sprężyna Trumpa, bo przemówienie w Warszawie, bo w Polsce wojska amerykańskie, bo trzeba oddzielić Niemcy od Rosji… Ze swojej strony mogę podpowiedzieć trzynasty punkt Wilsona (styczeń 1918). Wówczas był to bardzo mocny głos w polskiej sprawie, dziś podobnie, wspólne oświadczenie zdejmuje niesprawiedliwe odium z polskich pleców i wprowadza na światowy rynek polityczny nowe terminy – antypolonizm i Polskie Państwo Podziemne. To klęska Niemiec i jej dotychczasowej antypolskiej polityki, również historycznej, a szansa dla nas. I trzeba podkreślić, że ta polityka miała różne meandry, ale jeden i ten sam nieprzerwany ciąg – od Jan Falkendberga (1385-1430), którego na soborze w Konstancji aresztowano i tylko dzięki papieżowi Marcinowi V odzyskał wolność, aż po współczesnych wypędzonych i ich mocodawców.
Jeżeli natomiast inicjatorami treści zapisu porozumienia była Polonia w Stanach i politycy amerykańscy, to mamy do czynienia z pierwszymi konkretnymi korzyściami z bycia w sojuszu z USA. Podano nam rękę i weszliśmy na pomost, z którego będziemy mogli budować najpierw nowe polskie elity, a potem, przy ich pomocy, być może i Trójmorze (rym nieprzypadkowy). Jeżeli Polonia, to cena transakcji będzie niższa, jeżeli sami Amerykanie, to koszty idą w górę. Ktoś zapyta o proporcje? Niezależnie od intelektualnych zasobów i cech charakterologicznych Polaków, bez Polski Trójmorza nikt nie zbuduje. I tu rodzi się pytanie – ilu w Polsce jest polityków, którzy są w stanie wyjść poza krąg wdzięczności i odpowiedzieć na wyzwanie własnym projektem i własną wizją? No właśnie, ilu? Bo wszyscy – polskie elity, polska polityka zagraniczna, a także polskie społeczeństwo, dostaliśmy sygnał do pobudki. Otworzyła się dobra koniunktura i teraz zobaczymy co jesteśmy warci i do czego zdolni? Elity II RP zdały swój egzamin. A jak zachowają się obecne? Budowa Polski zaczyna się w 2018 r.
Do tej pory była „kamieni kupa” i dopiero teraz zaczyna się tworzyć państwo. Czy stać nas na duży wysiłek? I kolejne pytanie: czy stan umysłów Polaków, czy polskie uniwersytety (bo to humaniści układają świat), polska publicystyka, polskie sądy, służba zdrowia, szkolnictwo średnie itd., wzniosą się na poziom, z którego zaczyna się budowa państwa, czy też, jak jemioła, każdy będzie pożerał drugiego, do ostatniej kropli cudzego soku?
Jeżeli natomiast spojrzymy na drugi wariant, to trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystkie kolonialne mechanizmy zaczęły dobierać się do naszej kasy, do naszej pracy, rąk i mózgów. Bez oporu świadomego społeczeństwa, bez wzajemnej solidarności, nie będziemy w stanie zrobić nic. Nawet najlepszy rząd sam nie wytrzyma naporu. Bo nie wiemy co się wokół nas dzieje (brak informacji). Nie wiemy na czym „stoimy” (brak informacji i formacji - stulecie odzyskanej niepodległości, to zbyt mało); nie wiemy kim jesteśmy. Nie wiemy jak się bronić. Nie mamy zinterpretowanego państwa, ogłoszonej niepodległości, nie mamy wspólnie wyznaczonego celu. Jesteśmy bezsilni. I na tym polega „geniusz” rabunku.
I jeszcze raz. Budowa nowego państwa wymaga wzajemnego zespolenia, wizji, żelaznej konsekwencji, łącznie z karaniem renegatów. Polska władza powinna zadbać nie tylko o słupki poparcia, ale przede wszystkim o argument, który najbardziej przekonuje – wielotysięczną manifestację poparcia polskiego społeczeństwa.
Zakończenie
Józef Orzeł (Klub Ronina) zaproponował ciekawe rozwiązanie. Polega ono na oddzieleniu dwóch obszarów: deklaracji Netanjahu i holocaust industry. Ta propozycja bardzo porządkuje pole działania. Daje nam też zupełnie nową broń: antypolonizm i Polskie Państwo Podziemne. Fakt ten, oczywiście pod warunkiem umiejętnego wykorzystania, stawia Polskę w zupełnie nowej sytuacji politycznej (miejmy nadzieję, że nie tylko do nowych wyborów w Izraelu). Prowadzona antypolska polityka przez Niemcy i Rosję zostaje zneutralizowana. Przypomnijmy, z ich punktu widzenia, obszar Polski i Ukrainy, jest jednolity kulturowo, a obecny podział polityczny i podległościowy, należy do sztucznych. Wypchnięcie Polski z UE porządkuje teren i umożliwia bezproblemową współpracę niemiecko-rosyjską na terenie całego obszaru, od Ługańska i Zbrucza do Odry. Oczywiście, sytuację komplikuje obecność wojsk amerykańskich i NATO w Polsce. Usuniecie tej przeszkody, poprzez kolejny reset z Rosją, spędza nam sen z powiek. Szukając analogii, możemy odwołać się do NRD w Układzie Warszawskim, która w każdej chwili mogła „odzyskać” ziemie zachodnie.
Amerykanie potrzebują Rosji przeciwko Chinom, ale Polska może stać się ofiarą rywalizacji Stanów Zjednoczonych z Państwem Środka. Dlatego tak ważne było nawiązanie polskich kontaktów z Chinami, zanim Amerykanie przybyli do Polski. Tamten czas zmarnowano, o czym wielokrotnie pisałem.
Naszą szansą w tej grze jest strach Rosji przed utratą Syberii na rzecz Chin. Reset Amerykanów z Rosja eliminowałby Niemcy z tej gry, ale Moskwa nie zaryzykuje otwartego konfliktu z Pekinem. Polska nie ma więc innej drogi, jak wykorzystać swoją szansę na budowę (przy pomocy Amerykanów do spółki z Izraelem) Międzymorza. Postawa więc polskiego rządu i ostatnie wystąpienie premiera Morawieckiego w Strasburgu plasuje się w ramach polskiej racji stanu. Ale tę rację trzeba jeszcze zinterpretować.
Propozycja rozwiązań dla UE zaproponowana przez Mateusza Morawieckiego wyznacza nowe kierunki dla całej wspólnoty. Mimo to, nie możemy zapomnieć, że jeszcze nic nie zostało zakończone oraz, że gra dopiero się zaczyna. Dostaliśmy określone argumenty i atuty, z których musimy skorzystać. Nie jest źle, ale sytuacja wymaga dużej gotowości i wysiłku wszystkich Polaków. Nie ma tu miejsca na sabotaż.
PS1. Artykuł powstał z inspiracji: https://www.youtube.com/…
PS2. Instytut Pamięci Yad Vashem skrytykował nowelizacje ustawę o IPN.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9267
Czytałem wiele Pańskich wpisów i ceniłem je. Dziś natomiast jesteśmy w dwóch różnych światach. Na takim sposobie myślenia nic, prócz własnej klęski, nie można zbudować. Co znaczy "głupio ją straciliśmy"? Czy mieliśmy iść z Niemcami na Moskwę, czy z Ruskimi na Berlin? Dysproporcja sił decydowała o tym, że patrząc z boku, ktoś może powiedzieć "głupio". Gdyby Panu ktoś zajął gospodarstwo lub firmę, to postronny obserwator też mógłby powiedzieć, że bronił się Pan "głupio". I do czasu ogłoszenia wyroku nie miał by Pan nic do powiedzenia. Polacy są w podobnej sytuacji. A opinię o Państwie Podziemnym pozostawię bez komentarza.
Natomiast zgadzam się z Panem co do opinii współczesnych Polaków, których nikt w Polsce nie potrzebuje. Gdy porówna Pan społeczeństwo polskie z okresu II RP z tym tzw. z III RP, to wyłania się obraz dramatyczny. Ale co ma to wspólnego z II RP? W rodzinie mam podobna sytuację.
Bardzo ładnie wyglądała loża honorowa