Zobaczyłem las
Mam marzenia, noszę je w sobie... często nie wypowiadam ich głośno, nie potrafię ubrać w słowa, giną wśród snów.
Czasami jednak okazuje się, że podobne marzenia nosi w sobie wielu ludzi i wówczas nabierają one mocy, wówczas słowa potrafią budować.
Można też pozostać samotnym i odosobnionym ze swoim marzeniem. Wysoka cena, dlatego tak trudno zacząć, a jeszcze trudniej opisać.
Marzy mi się muzeum w podziemnym lesie, opowiadające o ludziach, których zamordowano, skazano na zapomnienie; opowiadające o ich pracy, oddaniu ojczyźnie, opowiadające dzieje ich osieroconych rodzin, historię późniejszego zwycięstwa nad zadekretowaną niepamięcią.
Marzy mi się, że tam będą mogły przemówić do mnie rodziny katyńskie, ks. Peszkowski, wszyscy Ci, którzy nie pozwolili nam zapomnieć, dzięki którym nie zapomnieliśmy. Chciałbym usłyszeć w słuchawkach opowieści o ludziach, zobaczyć dokumenty i zdjęcia na podręcznym wyświetlaczu. Chciałbym powracać tam z synem, córką, wnukami i oglądać zmieniające się wystawy o nauczycielach, policjantach, politykach, inżynierach, księżach... o Polsce, której szukam.
Zobaczyłem las
Marzy mi się, że do tego lasu wprowadzą mnie Ci, którzy nie dotarli do Katynia w swojej ostatniej podróży. Że te 94 Osoby i Para Prezydencka sprowadzą w końcu do kraju wszystkich zasypanych w dołach porosłych lasami. Że w końcu znajdzie tam swoje miejsce krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego i Matka Boska Katyńska.
Chciałbym, żeby wejście do tego lasu było przed Pałacem Prezydenckim, żeby Ci wszyscy, których skazano na pogardę i zapomnienie stanęli na straży naszego państwa.
Są to marzenia czasami dalekie i rozmyte, czasami bardzo konkretne. Pomarzmy razem, może kiedyś tam się spotkamy.
