Joschka Fischer, były szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec opowiada się za Unią Europejską dwóch prędkości. Nie jest to koncepcja nowa, w żaden sposób Ameryka nie jest tu ponownie odkrywana. Otóż zarówno Berlin jak i Paryż od jakiegoś już czasu powtarzają tezę, że UE nie może iść do przodu, bo 18 lat temu dociążyła się Polską Czechami, Węgrami, a więc państwami wschodniej Europy, które nie tylko były (i niestety jeszcze nadal są) zacofane gospodarczo, ale również odstają od zachodu cywilizacyjnie, od tej bogatej i nowoczesnej UE, z którą obecnie mamy do czynienia. Podkreślam aspekt czasowy, bo gdy sięgniemy w przeszłość UE, do momentu jej narodzin i okresu dojrzewania, to raczej Joscha Fiszer jawi nam się jako polityczny IT, a więc przybysz z kosmosu. Różnica między IT a Fiszerem jest taka, że ten pierwszy, to sympatyczny stwór z bajki SF, a ten drugi, to niebezpieczny polityk, który dąży do implozji UE.- Ubiegłą dekadę od 2008 roku należy uznać w Europie za straconą. Nie możemy sobie pozwolić na dalsze wyczekiwanie. Jeżeli w gronie 27 państw postęp ze względu na Orbana, Kaczyńskiego i kilku innych nie jest możliwy, to te kraje, które chcą i mogą, muszą pójść do przodu. Wtedy powstanie Europa dwóch prędkości, uważam to za nieodzowne i pilne - twierdzi Fischer. Oto kwintesencja nowoczesnego lewaka, który nie jest w stanie prawidłowo zdiagnozować otaczającą go rzeczywistość, nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytania: dlaczego doszło do Brexitu, dlaczego w starych krajach UE siły nacjonalistyczne przybierają na znaczeniu, dlaczego globalnym wyścigu gospodarczym UE spada na dalsze pozycje? Jaki w tym wszystkim był udział Polski i Węgier?! Żaden! To p. Fiszer i jego polityczni akolici prowadzą UE ku przepaści, ale jedno wiem na pewno - Joschka Fiszer głęboko wierzy w to, co mówi. I to jest właśnie w tym wszystkim groźne. Oznacza, że w środu UE mamy poważne siły, które dążą do rozłamu i rozbicia. I teraz Polska ma do wyboru dwie drogi: pierwsza, to całkowite podporządkowanie się decyzjom zapadającym w Berlinie i Paryżu, a co za tym idzie - w mojej ocenie - dołączenie do konduktu pogrzebowego, po drugie walka o gruntowną sanacje UE, walka o jej przyszłość. Wybieram to drugie rozwiązanie ale wiem, że nie będzie łatwo. W kondukcie pogrzebowym ustawia się nie tylko Joschka Fiszer, Guy Verhofstadt czy też Jean-Claude Juncker. Nogami przebierają również: Grzegorz Schetyna, Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein i cały legion lemingów, który marzy o pięknej, a bezsensownej śmierci.
Dorota Arciszewska-Mielewczyk
Poseł na Sejm RP
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 28054
Szanowna Pani. Proszę wyjaśnić, co złego jest w tym, że jakiś kraj chce iść do przodu i się rozwijać i jednocześnie, co wspaniałego i szlachetnego w tym, że ktoś jest hamulcowym i tego postępu nie chce? Generalnie, dlaczego nie chcemy dołączyć do krajów pierwszej prędkości? Co takiego pociągającego jest w tej naszej wszechobecnej nędzy intelektualnej i gospodarczej, i kogo mamy tym ująć i zauroczyć?
Odpowiedź na pytania "co złego jest w tym, że jakiś kraj chce iść do przodu i się rozwijać i jednocześnie, co wspaniałego i szlachetnego w tym, że ktoś jest hamulcowym i tego postępu nie chce" zależy od definicji pojęć "iść do przodu", "rozwijać się" oraz oczywiście "postęp".
Napisz co rozumiesz pod tymi pojęciami, to będzie można coś sensownego odpowiedzieć, a już szczególnie warto żebyś zarazem określił, jak postrzegasz relacje pomiędzy rozwiązaniami opartymi na takim rozumieniu tych pojęć a ich wpływem na tę naszą, jak to piszesz "wszechobecną nędzę intelektualną i gospodarczą"...
Wypędzono wykładowców z uczelni francuskich bo uczelnie to miały być miejsca do wiecowania a nie do nauki jakiejś matematyki i gdyby nie siła jaką miały jeszcze takie państwa jak niemcy ,włochy,czy francja to już w latach gierka azjaci by poili swoje konie w Atlantyku a cała ta lewacka swołocz by gniła w zbiorowych grobach.
Dlaczego Pan kłamie? Prototyp garbusa był gotowy w 1935 r. a program jego zakupu ruszył w 1938 r. Pieniędzmi z tego programu nie można było finansować budowy domów pięć lat wcześniej. Z pieniędzy banku austriackiego też nie, jeżeli ten kit próbowałbyś wcisnąć, ale próbuj.
"Postęp" w takim rozumieniu jak Ty definiujesz, zawdzięczany jest tylko i wyłącznie jednostkom lub ich zespołom, co najwyżej wspieranym przez wspólnotę (czy to samorządową czy przez rząd - brrr..., skąd wziąć kompetentnych urzędników do oceny pomysłów), natomiast optymalnie w warunkach nie przeszkadzania im przez etatowych ulepszaczy świata. Jeżeli te warunki są coraz gorsze, to i ten "postęp" będzie słabł, aż w końcu zdechnie, bo jeżeli połowę czasu przeznaczyć trzeba na papierki, co wymaga specyficznych predyspozycji, to albo bierze się kogoś kto to umie (a to kosztuje), albo lepiej sobie darować i chodzić na wiosenne spacery, szkoda życia.
To, czym Europa tak fascynuje młodych ludzi, to są pozostałości po tych mechanizmach, które ją stworzyły. Z tą dzisiejszą Europą to jest trochę tak jak, powiedzmy, z silnikiem Diesla - wymyślony, rozwijany przez lata, o potencjale dalszego doskonalenia, ale potrzebuje oleju napędowego. I przychodzi rewolucja'68 z pomysłem, że byłoby super stworzyć silnik na wodę (no bo byłoby super), ale ponieważ nie mają zielonego pojęcia jak w ogóle jakiś silnik działa, to postanawiają systematycznie zastępować paliwo dieslowskie wodą - najpierw 1% (działa, jest dobrze), potem 5% (coś zaczyna chrobotać, moc się waha, obroty niestabilne, więc trzeba zwiększyć dawkę paliwa - no, trochę pomogło), potem 15% wody - działać działa, ale z rozruchem są problemy, trzeba mocniej grzać), no a w końcu, po kolejnym zwiększeniu domieszki wody, z zaskoczeniem konstatują że silnik zdechł. Jaki wyciągają wniosek? Że dodanie paliwa diesla do wody szkodzi silnikowi, natomiast jacyś "sabotażyści" spowodowali, że silnik na wodę się popsuł, więc pogonienie "sabotażystów" naprawi silnik.
I nic nie wskazuje na to, żeby wpadli na pomysł, że to oni są winni tego, co się dzieje. Po prostu "postęp" nigdy nie zależał od ilości pochylających się nad nim z troską biurw, tylko od tych, którym się chciało coś zmienić na lepsze. A problemem jest to, że jakakolwiek skuteczna zmiana jest dla urzędoli niewskazana, no bo trzeba wymyślać nowe tabelki i zestawienia, więc taki delikwent z pomysłem jest dla nich wręcz "zarazą w Grenadzie" - najlepiej jak projekt pokaże, że się czegoś zrobić nie da: środki rozliczyć, faktury wykazać i jednocześnie żadnych problemów z efektami nie będzie.
Naprawdę myślisz, że Joschka Fischer rozumie pod pojęciem "postęp" to samo co Ty?
Co do perspektyw rozwoju, to (z bólem serca) ale co do diagnozy status quo możemy się jedynie nieco różnić, choć co do perspektyw już bardziej, ze względu na to, że nadzieja w tym, że się zerwiemy z tego, proponowanego przez Joshkę Fishera unijnego łańcucha i wrócimy do koncepcji Unii współpracujących wolnych Narodów. I przecież o tym (i tylko o tym) jest wpis.
"Postęp" w takim rozumieniu jak Ty definiujesz, zawdzięczany jest tylko i wyłącznie jednostkom lub ich zespołom, co najwyżej wspieranym przez wspólnotę (czy to samorządową czy przez rząd - brrr..., skąd wziąć kompetentnych urzędników do oceny pomysłów), natomiast optymalnie w warunkach nie przeszkadzania im przez etatowych ulepszaczy świata. Jeżeli te warunki są coraz gorsze, to i ten "postęp" będzie słabł, aż w końcu zdechnie, bo jeżeli połowę czasu przeznaczyć trzeba na papierki, co wymaga specyficznych predyspozycji, to albo bierze się kogoś kto to umie (a to kosztuje), albo lepiej sobie darować i chodzić na wiosenne spacery, szkoda życia.
To, czym Europa tak fascynuje młodych ludzi, to są pozostałości po tych mechanizmach, które ją stworzyły. Z tą dzisiejszą Europą to jest trochę tak jak, powiedzmy, z silnikiem Diesla - wymyślony, rozwijany przez lata, o potencjale dalszego doskonalenia, ale potrzebuje oleju napędowego. I przychodzi rewolucja'68 z pomysłem, że byłoby super stworzyć silnik na wodę (no bo byłoby super), ale ponieważ nie mają zielonego pojęcia jak w ogóle jakiś silnik działa, to postanawiają systematycznie zastępować paliwo dieslowskie wodą - najpierw 1% (działa, jest dobrze), potem 5% (coś zaczyna chrobotać, moc się waha, obroty niestabilne, więc trzeba zwiększyć dawkę paliwa - no, trochę pomogło), potem 15% wody - działać działa, ale z rozruchem są problemy, trzeba mocniej grzać), no a w końcu, po kolejnym zwiększeniu domieszki wody, z zaskoczeniem konstatują że silnik zdechł. Jaki wyciągają wniosek? Że dodanie paliwa diesla do wody szkodzi silnikowi, natomiast jacyś "sabotażyści" spowodowali, że silnik na wodę się popsuł, więc pogonienie "sabotażystów" naprawi silnik.
I nic nie wskazuje na to, żeby wpadli na pomysł, że to oni są winni tego, co się dzieje. Po prostu "postęp" nigdy nie zależał od ilości pochylających się nad nim z troską biurw, tylko od tych, którym się chciało coś zmienić na lepsze. A problemem jest to, że jakakolwiek skuteczna zmiana jest dla urzędoli niewskazana, no bo trzeba wymyślać nowe tabelki i zestawienia, więc taki delikwent z pomysłem jest dla nich wręcz "zarazą w Grenadzie" - najlepiej jak projekt pokaże, że się czegoś zrobić nie da: środki rozliczyć, faktury wykazać i jednocześnie żadnych problemów z efektami nie będzie.
Naprawdę myślisz, że Joschka Fischer rozumie pod pojęciem "postęp" to samo co Ty?
Amerykanin mówi Rosjaninowi, że w Ameryce każdy może wyjść na ulice i krzyczeć precz z prezydentem USA. Na to Rosjanin odpowiada: U nas w Moskwie tez każdy może krzyczeć na placu czerwonym precz z prezydentem USA.
No i mamy jako suwerenne państwa mamy taką samą wolność! Mamy demokracje i wolność na tyle, na ile akceptują ją lewacy z Europejskiego Kraju Rad! Po cholerę druga prędkość. Nie pasujesz do lewackiej koncepcji Związku Europejskich Republik Sowieckich to wynocha. Jednak oni nie są tacy głupi, oni dobrze wiedzą ile mają u nas kapitału i kto ich tak naprawdę utrzymuje! Właśnie dlatego nas szantażują i nadal zachowują pozory swojej charytatywności!
Sam Pan to wymyślił, czy ktoś Pana tym hasłem zdrowo w czerep pier…nął? Podam Panu inne i wg mnie bardziej pasujące do wpisu i dyskusji pod nim: „Z pustego i Salomon nie naleje”. Nie zauważył Pan jednak, że nikt nie rozważa, co się stanie jak dzban będzie pełny? A jak tych pełnych dzbanów będzie tyle, że dla wszystkich wystarczy, to komukolwiek zabraknie czy jednak nie zabraknie?
Jestem przeciwny uleganiu propagandzie narzucanej przez zachodnich marksistów. Na hasło "Europa dwóch prędkości" PiS reaguje, że nie dwóch tylko jednej prędkości.
W ten sposób dostosowuje się do wrogiej ideologii zamiast ją zwalczać, bo jedna prędkość oznacza unijny dyktat ideologiczny, biurokratyczny, prawny i finansowy.
W praktyce marksizm na podłożu bizantynizmu. To nie jest ani interes Polski, ani Europy przykładać do tego rękę. Nie jest potrzebna jedna prędkość w wydawaniu unijnego budżetu wg unijnych regulacji, tylko deregulacja, desowietyzacja unii, i obcięcie budżetu o dwa rzędy wielkości. Pogląd, że można sprawiedliwie dzielić koryto z czerwonymi świniami jest szkodliwym mirażem.
Nie zauważył Pan też, że napisałem o budowie domów i zapytałem, jak to zrobiono bez kredytu. Pod wpisem Rolnika z Mazur napisałem o rozwoju naszego przemysłu stoczniowego,stworzonego i rozbudowanego też bez kredytów. Nie rozumiem więc, co ma wspólnego skuteczność jakiegokolwiek programu gospodarczego z wielbieniem jego twórców, a raczej tych, co pod ten program się podpięli i wykorzystali do niecnych celów?
Jeżeli napiszę, że podobało mi się, jak za moich młodych lat w szkole był lekarz, dentysta i wszechobecna higienistka a rodzice, czy dziadkowie w kolejkach do lekarzy nie stali i na zakup lekarstw nikomu nie brakowało, to będę komunistą? Mogę być, ale wolałby żeby Pan napisał jak rozwiązywać problemy a nie obrzucał kogokolwiek epitetami.