

Jak podaje portal Niezależna.pl, delegacja polskiego rządu jedzie jutro do Izraela w celu podjęcia dialogu ze swoimi odpowiednikami – vide: http://niezalezna.pl/218207-polska-delegacja-rzadowa-jedzie-do-izraela, a jednym z negocjatorów ma być red. Bronisław Wildstein.
Więc w tym kontekście chciałbym coś Państwu przypomnieć. Otóż w dniu 10.10.2012 w krakowskiej Bibliotece Publicznej odbyło się spotkanie nt.:
Uniwersytet w państwie policyjnym
„Krakowska Loża Historii Współczesnej”
Tematem spotkania była dyskusja o książce autorstwa profesora UJ Piotra Franaszka pt. „Jagiellończyk. Działania Służby Bezpieczeństwa wobec Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach 80. XX wieku”, w której udział wzięli: Autor rzeczonej książki; członek założyciel żydowskiego Stowarzyszenia B'nai B'rith w Rzeczypospolitej Polskiej prof. UJ Jan Woleński oraz red. Bronisław Wildstein. Spotkanie prowadził Roman Graczyk.
Byłem na tym spotkaniu i spodziewałem się nad wyraz ostrej polemiki na ten drażliwy temat, ale nic z tego. Bowiem w dyskusji z profesorem Woleńskim redaktor Wildstein w niczym nie przypominał znanego mi z programów Pospieszalskiego walecznego bojownika, a wręcz przeciwnie zachowywał się jak dziewoja z II części mickiewiczowskich „Dziadów”, co to „na głowie ma wianek, w ręku zielony badylek, przed nią bieży baranek, a nad nią leci motylek”, - o czym napisałem wtedy notkę pt. „Wilsdtein dziwnie spuścił z tonu przy Woleńskim” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/454746,wildstein-dziwnie-spuscil-z-tonu-przy-wolenskim
Bronisław Wildstein próbował, co prawda na początku spotkania kontrować argumenty Jana Woleńskiego, ale w miarę upływu czasu, w przeciwieństwie do pana profesora, red. Wilstein jakoś dziwnie ucichł i nie był to ten waleczny Wildstein, którego zna cała Polska. Raptem uleciała gdzieś jego słynna czupurność, był niezwyczajnie układny, uniżony, nieśmiały, spolegliwy i zupełnie nie w jego stylu, - jakiś taki strusiowato nielotny.
Jakby czegoś się obawiał. Ale czego? Pręgierza poprawności politycznej? Ostracyzmu galicyjskiego salonu? Krytyki ze strony krakowskiej loży historii współczesnej? A może bał się narazić wszechmocnej żydowskiej loży B'nai B'rith? Do dziś nie wiem, co to było. Kompleks etosu Uniwersytetu Jagiellońskiego? Dwulicowość? Koniunkturalizm? Wolnomularska solidarność? Sekretne porozumienie? (z kim i w jakiej sprawie?)... Wentyl polityczny?... A może śpieszył się do pociągu, albo miał zły dzień? Sam już nie wiem.
Najogólniej mówiąc, profesor Woleński potwierdził, że jest zdecydowanym przeciwnikiem szeroko pojętej lustracji, a co za tym idzie nie widzi potrzeby kontynuacji procesu lustracyjnego nauczycieli akademickich Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dla poparcia swojej tezy przytoczył takie argumenty, jak brak szkodliwości czynu (na jakiej podstawie?), poparcie jego stanowiska przez "większość" uczelnianych kolegów (których?), a także, uwaga!, powołał się na swoje przewodnictwo Komitetu Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk (z czyjej rekomendacji???). Niestety, tych pytań Bronisław Wildstein profesorowi Woleńskiemu nie zadał i choć żywię do pana Bronisława ogromny szacunek, miałem wtenczas do niego o to odrobinę żalu. Bowiem prof. Woleński gładko się prześlizgnął ze swymi argumentami, a red. Wildstein, moim zdaniem zbyt miękko na wspomniane przemilczenia Woleńskiego zareagował.
A przecież michnikowska metoda czynienia z oprawców bohaterów, vide Maleszka domaga się napiętnowania, czego niestety w dyskusji interlokutorów mi zbrakło, poza incydentalnie ostrą wymianą zdań pomiędzy profesorem Woleńskim i prowadzącym spotkanie Romanem Graczykiem. W efekcie prof. Woleński spotkanie wyraźnie zdominował i choć tego wprost nie powiedział można było odnieść wrażenie, iż zgodzono się, że w rzeczonym okresie na wszystkich polskich uczeniach byli konfidenci, a na Uniwersytecie Jagiellońskim takowych nie było.
Dlaczego to wszystko przypominam? Bo jutro polska delegacja rządowa jedzie do Izraela i, - o ile redaktora Wildsteina uważam za niezaprzeczalnie jednego z najznamienitszych w Polsce dziennikarzy, to na podstawie tego, co opisałem wyżej nie mam pewności, czy pan Wildstein jest równie znakomitym negocjatorem. A w jutrzejszych rozmowach po stronie polskiej są potrzebni erudyci o zacięciu dyplomatycznym, ale także, a może nawet przede wszystkim nie w kij dmuchał profesjonalni, twardzi i konsekwentni negocjatorzy, bo wszyscy w ostatnich dniach widzieliśmy, że strona żydowska w środkach nie przebiera i jak nikt inny na świecie potrafi tak meandrować epistemologicznymi tokami argumentacji, żeby zawsze wyjść na swoje i udowodnić intelektualną dominację narodu wybranego, w tym przypadku nad Polakami.
Ale żeby wszystko było jasne. Ja broń Boże pana Wilsteina nie krytykuję, bądź usiłuję deprecjonować, a wręcz przeciwnie chcę go przed jutrzejszymi negocjacjami zmotywować do dyplomatycznej, ale zdecydowanie odważniejszej rozmowy ze stroną izraelską, niż pan Wildstein zademonstrował w polemice z prof. Woleńskim w Krakowie. Bo nie mam cienia wątpliwości, że jutro strona izraelska w rozmowach z polską delegacją nie będzie się ceregielić, czego pierwszą oznaką było skandalizujące wystąpienie pani Ambasador Izraela w obozie Auschwitz-Birkenau w trakcie uroczystości z okazji 73. rocznicy wyzwolenia tego niemieckiego nazistowskiego obozu. I trzeba jutro koniecznie pokazać, że można się z nami dogadać, ale także unaocznić w stosownych zapisach, że Polacy nie gęsi i też swoje racje mają. Bo w przeciwnym razie nie będą nas nigdzie szanowali.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
"Panie Krzysztofie - zadam brutalnie pytanie, które aż dzwoni spod Pana tekstu: po co tam jechać?..."
-----------------------
Panie Zygmuncie - a jak Pan myśli, po co na napisałem tę notkę?
"Wczoraj u Pospieszalskiego "dyskurs" pana Wildsteina z agentem Mosadu Danielsem pokazał, gdzie jesteśmy; przygrywka do jakiegoś hołdu (wcale nie quantité négligeable) aż zanadto widoczna, ale wróżąca nam jak najgorsze..."
---------------------
O cholera! szkoda, że nie oglądałem wczoraj Pospieszalskiego. Ale spróbuję znaleźć relację filmową w Internecie.
"Mam wymieniać...?..."
-------------------
Lepiej nie, bo nas jeszcze z portalu wyrzucą.
"Wymięknie,wymięknie razem z całą delegacją jak przytrzymają ich nieco w przedpokoju,bo akurat strona izraelska nie będzie miała czasu. A może jaki trzeci czy czwarty sekretarz wreczy im gotowy tekst ustawy i zdażą do Warszawy na kolację..."
--------------------
Nie wykluczam, że po raz pierwszy będę Pani musiał przyznać pełną rację.
Po raz pierwszy od paru lat napisał Pan normalny komentarz! Jestem w szoku. Więc dopiero, jak ochłonę napiszę więcej.
Bo Pan zmienił "stylistykę". To widać. Umiejętność pisania ma być warsztatem, formą przeźroczystą. Zadanie pisarskie dla takich postaci pióra jak Pasierbiewicz: jak zrobić, żeby ja liryczne i alter ego przenikało się tak gładko, by czytelnik ślizgał się li tylko po realiach, nie zwracając uwagi na autora? Powiem szczerze, czasem się to niektórym udawało. Nie chce mi się tutaj ich wymieniać.
Ukłony.
Proszę w wolnej chwili obejrzeć ten fragment relacji filmowej ze spotkania opisanego w notce:
https://www.youtube.com/…
Fragment od 17'40'' do 21'20''
Kłaniam się i słonecznego dnia życzę.
"Ja broń Boże pana Wilsteina nie krytykuję, bądź usiłuję deprecjonować, a wręcz przeciwnie chcę go przed jutrzejszymi negocjacjami zmotywować do dyplomatycznej, ale zdecydowanie odważniejszej rozmowy ze stroną izraelską..."
tekst ten ten jest przysłowiową "musztardą po obiedzie". O delegacji było wiadomo od dość dawna, więc z założenia, by nasz ulubiony redaktor był jakoś zmotywowany, tekst powinien się pojawić dużo wcześniej.
Nie napisał Pan, że się dziwi, jak np. ja i wielu innych, o wyjeździe delegacji do Izraela, a nie odwrotnie. Państwo polskie, którego obywatele mogą zakryć czapkami cały Izrael, jedzie tam tłumaczyć się ze swoich praw do prawdy, wg mnie to już stawia cel tej delegacji na pozycji spalonej, chyba że ten wyjazd jest wykorzystywany jako atrakcja turystyczna, w przerwach której coś tam porozmawiają o ustawie czy podobnych sprawach, bo zapewne wiele spraw jest ustalonych.
Podobnie jak Pan mam wątpliwości, obyśmy się mylili, że u Wildsteina odezwie się "zew krwi" i zmięknie, jak to Pan opisał.
Co ciekawe, jak wyczytałem, redaktor został wstawiony do delegacji w miejsce posła Szczerby! powaliła mnie ta kandydatura, bo kimże jest ów poseł, chyba nie trzeba dowodzić, że to gamoń, delikatnie mówiąc.
Mam nadzieję, mimo wszystko, że delegacja wywalczy polskie stanowisko, inaczej może się okazać, że Polacy przestaną ufać PiS i koalicji, a to źle wróży Polsce, jak do władzy dorwą siętakie Szczerby, Budki, Szetyny czy inni szmalcownicy.
Pzdr.
"Mam nadzieję, mimo wszystko, że delegacja wywalczy polskie stanowisko, inaczej może się okazać, że Polacy przestaną ufać PiS i koalicji, a to źle wróży Polsce, jak do władzy dorwą siętakie Szczerby, Budki, Szetyny ..."
----------------------
Opozycja totalna nie potrafiła sama, więc nas wpuściła na minę Izraelską.
W skład polskiej delegacji wchodzą: dziennikarz TVP Bronisław Wildstein, wiceprezes IPN Mateusz Szpytma, wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej Grzegorz Berendt. Na czele zespołu stoi wiceminister spraw zagranicznych Bartosz Cichocki.
Google nie masz?
https://www.salon24.pl/u…
https://www.salon24.pl/u…
Pzdr.
" toż to fabryka pieniędzy "
proszę poczytać tekst, drugi link, wtedy Pan się przekona, dla kogo jest to "fabryka pieniędzy", nie pomijając faktu, że min.Gliński podarował 100 mln na groby żydowskie, gdy jak Polak nie opłaci grobu rodzinnego, to go skasują, a groby żydowskie to najbardziej zaniedbane groby chyba na świecie, nie pomijając także państwowe dotacje na różne żydowskie fundacje i przedsięwzięcia, a Polacy grzebią w śmietnikach.