Czemu Wy tacy jesteście? - list do Anny Bikont

Na blogu „Forum Żydów Polskich” w notce pt. „Szkoda, że Anna Bikont nie potrafiła stanąć PONAD tym konfliktem” – vide: https://www.salon24.pl/u/fzp/819378,szkoda-ze-anna-bikont-nie-potrafila-stanac-ponad-tym-konfliktem, pan Paweł Jędrzejewski tak pisze, cytuję fragmenty:

Książka „Sendlerowa. W ukryciu” Anny Bikont (Wydawnictwo Czarne), która ukazała się przed kilkoma dniami - ma dwie warstwy. Jedna z nich to gigantyczny ocean faktów, zapis wydarzeń, prezentacja ludzkich losów, wydobyta z dokumentów, wspomnień, rozmów. (…) Druga warstwa książki Anny Bikont, to zaskakująca, bo bardzo małostkowa próba uwikłania biografii Ireny Sendler w bieżącą "politykę historyczną". Autorka pisze: "Irena Sendlerowa wraz z Janem Karskim stała się sztandarowym produktem eksportowym Polski. Dla narracji patriotyczno-obronnej, która żywi się odpieraniem wyimaginowanych ataków godzących w dobre imię kraju, oboje są darem Opatrzności. (...) Z Ireny Sendlerowej jako tej, która uratowała dwa i pół tysiąca żydowskich dzieci, uczyniono ikonę powszechnej jakoby polskiej pomocy dla zagrożonych Zagładą." (…) W swoich poszukiwaniach, często detektywistycznych, autorka śledzi wiele wątków w jej biografii, stara się zweryfikować wiele opowieści. Rezultaty są bardzo niejednoznaczne. Skrupulatne sprawdzanie dokumentów i relacji z innych źródeł często doprowadza Annę Bikont do wniosków, że było niezupełnie tak, jak przedstawiała to Irena Sendler, a czasem, że było nawet całkiem inaczej. A więc z jednej strony szacunek dla autorki za próby poszukiwania prawdy. Z drugiej strony współczucie: to musi być raczej "brudna robota" takie udowadnianie nieżyjącej Irenie Sendler, która nie może już niczego wyjaśnić (…) Anna Bikont bywa w swojej książce bezlitosna dla Ireny Sendler. Robi to z dużą literacką sprawnością, ale bywa. (…) To bardzo smutne, że nawet w tak ważnej książce Irena Sendlerowa pada ofiarą prymitywnego konfliktu prowadzonego od lat w obszarze "polityki historycznej", gdzie każde donośne przypominanie o istnieniu szmalcowników czy morderców z Jedwabnego jest interpretowane przez jedną stronę, jako hańbienie dobrego imienia Polski i Polaków, a każde donośne przypominanie o heroizmie Sendlerowej czy Karskiego jest postrzegane przez drugą stronę, jako kreowanie "sztandarowego produktu eksportowego Polski". Szkoda, że Anna Bikont nie potrafiła stanąć obok tego sporu. A raczej PONAD NIM”, koniec cytatu.

Zastanawiając się nad tym, jakie były motywy rzeczonej publicystki Gazety Wyborczej do napisania owej książki o Irenie Sendlerowej chciałbym pani Annie Bikont coś teraz opowiedzieć.  

Jakiś czas temu w dniu Wszystkich Świętych” byłem na grobie Rodziców na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Gdy zapalałem lampki podszedł do mnie kumpel, który właśnie przechodził opodal. Przystanął, spojrzał na nagrobną tablicę i wyraźnie zbulwersowany powiedział z wyrzutem: „Krzysiek! Mógłbyś tę tablicę wymienić! Taka popękana, że nazwiska ledwie widać!”. A ja opowiedziałem mu to, co teraz Pani pragnę opowiedzieć. 

Działo się to pierwszego sierpnia 1952. Jako siedmioletni chłopiec byłem wtedy na kolonii letniej w podkrakowskim Sierakowie. Szczęśliwi, opaleni wróciliśmy z kolegami znad rzeki na obiad. Ku mojemu zdumieniu pani wychowawczyni przekazała mi wiadomość, że ktoś na mnie czeka w kancelarii pana kierownika. Jeszcze bardziej się zdziwiłem na widok wuja Ludwika, który mi powiedział, że tata jest trochę chory i musimy wracać do Krakowa. Choć bardzo mi było żal zostawiać kolegów ucieszyłem się ogromnie, bo będąc Jego oczkiem w głowie, świata za Ojcem nie widziałem. Pociąg wlókł się niemiłosiernie, a ja nie mogłem się doczekać chwili, kiedy wreszcie Ojciec mnie przytuli. W końcu dotarliśmy z dworca na naszą ulicę. Wujek chciał mi coś powiedzieć, ale wyrwałem mu się i oszalały ze szczęścia, na łeb na szyję popędziłem do ukochanego taty. Gdy dobiegłem do naszej kamienicy serce przeszył mi paraliżujący ból i niebo spadło mi na głowę. Na bramie wisiała klepsydra z napisem: 

Mgr inż. Michał Pasierbiewicz
ukochany mąż i ojciec
żołnierz Armii Krajowej
zmarł przeżywszy lat 46…

Tacie pękło serce. Zadręczyła go ubecja, a dokładniej mówiąc kilku oficerów bezpieki pochodzenia żydowskiego po tym, jak ujawnił swoją akowską przeszłość. Nie wytrzymał szczucia i upokorzeń w pracy, gdzie był dyrektorem technicznym, obrzydliwych intryg, prowokacji, bezustannego śledzenia, ciągłych rewizji domowych i niekończących się wielogodzinnych przesłuchań na bezpiece. Na pogrzebie było tyle samo bliskich i przyjaciół, co ubeków, którzy obstawili cały krakowski Cmentarz Rakowicki, a gdy kondukt dotarł do naszego rodzinnego grobu, przyczaili się za przyległymi grobowcami. Pamiętam, że gdy ksiądz rozpoczął modlitwę nad grobem, nagle wśród żałobników zrobiło się jakieś dziwne zamieszanie i rozległy się zaaferowane szepty. To przyjaciele taty z konspiracji wkroczyli do akcji i raptem na trumnie pojawiła się wiązanka biało czerwonych goździków z szarfą, na której widniał napis: „Naszemu kochanemu dowódcy przyjaciele z Armii Krajowej”. Do dzisiaj nikt nie wie, kto i jakim cudem położył tę wiązankę na trumnie, za co wtedy groziło więzienie, o ile nie gorzej. Z tego, co było potem zapamiętałem jedynie, że jak trumnę spuszczano do grobu Mama ścisnęła mnie kurczowo za nadgarstek aż mi z bólu w oczach pociemniało. A jak kondukt się rozchodził spostrzegłem, że mam całą dłoń we krwi. Mama miała zawsze zadbane, długie paznokcie. Matka nie umiała sobie poradzić z nieszczęściem, jakie nas spotkało. Więc chodziłem z nią przez lata codziennie na cmentarz, choć prawdziwą torturą dla młodego chłopca było przesiadywanie na ławeczce przy mogile w czasie, gdy koledzy grali w piłkę. A mój starszy brat porzucił renomowane krakowskie liceum, jak mu dyrektorka, nota bene komunistyczna działaczka pochodzenia żydowskiego, przy całej klasie powiedziała, że takie szczeniaki akowskie jak on trzeba było w wiadrze topić. Śmierć ojca pozostawiła na nas straszliwe piętno. Mama wytrzymała jeszcze 15 lat i również odeszła. Nikt, kto czegoś takiego nie przeżył nie jest sobie w stanie wyobrazić jaka to była trauma dla naszej Rodziny. Ale czas na szczęście leczy rany i po latach udało mi się zapomnieć ten koszmar.

Aż nadszedł dzień 4 czerwca pamiętnego roku 1989, kiedy „upadła” komuna. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć jak byłem szczęśliwy. Lecz radość nie trwała długo, gdyż nazajutrz, drugiego dnia „wolnej” Polski, pani opiekująca się grobem Rodziców zadzwoniła do mnie z biura cmentarnego krzycząc roztrzęsionym głosem do słuchawki bym natychmiast przyszedł, bo stało się coś strasznego z nagrobkiem. Po przybyciu na miejsce zobaczyłem, że tablicę nagrobną jacyś zwyrodnialcy porozbijali na drobne kawałki. Wtedy po raz drugi niebo spadło mi na głowę. Jak trochę doszedłem do siebie pobiegłem po kamieniarza, który spojrzał na bestialsko zbezczeszczoną mogiłę i powiedział: „Dziwne. Wszystkie groby całe, tylko ten zniszczony. Ktoś musiał pana ojca strasznie nienawidzić!” A po chwili dodał: „Nie ma rady, trzeba zrobić nową tablicę”. Wtedy go spytałem, czy da się tę zniszczoną tablicę jakoś posklejać, a on żachnął się zniesmaczony: „Panie! Co Pan? Nie da się tych kawałków złożyć by nie było śladu. Jak to będzie wyglądało???” Więc mu wyperswadowałem, że chodzi mi o to, by ta oszpecona tablica z nazwiskami moich heroicznych Rodzicieli była żywym świadectwem dla przyszłych pokoleń, do czego byli zdolni komuniści i zaprzedana im esbecja, której trzon w latach pięćdziesiątych stanowili oficerowie pochodzenia żydowskiego, co podają oficjalnie źródła historyczne…, - tyle opowieści.

Na koniec dodam od siebie cegiełkę do historii ratowania Żydów przez Polaków przed hitlerowską zagładą z nadzieją, że ktoś powie pani Annie Bikont o mojej notce, a ona obejrzy nakręcony przez kanadyjską TV Niezależna Polonia reportaż filmowy o moim Ojcu Akowcu i Żołnierzach z dowodzonej przez niego Piątki Akowskiej, którzy ryzykując najwyższą karę, uratowali życie więzionym w obozie śmierci Auschwitz-Birkenau nie jednemu, nie dziesięciu, ale stu albo i więcej Żydom – proszę o wysłuchanie tego wiele mówiącego wywiadu:

https://youtu.be/7lNT5JAmsT4

Dlaczego o tym piszę? Bo, jak tylko ten wywiad o moim Ojcu się ukazał natychmiast znaleźli się tacy, którzy z jakichś powodów dosłownie stawali i nadal stają na głowie, żeby tę piękną kartę niepodległościową niemogącego się już bronić mojego śp. Taty i jego Żołnierzy zakwestionować, umniejszyć i zdeprecjonować.

A poza tym dzisiaj Zaduszki, dzień jak żaden inny skłaniający do głębszej refleksji.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum
Bardzo proszę Gości i komentatorów mojego blogu o nie zamieszczanie komentarzy o wydźwięku antysemickim.

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika HenrykHenry

02-11-2017 [20:39] - HenrykHenry | Link:

Widze ze choroba konfabulacji przybiera coraz ostrzejsza forme

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

02-11-2017 [21:09] - Krzysztof Pasie... | Link:

@HenrykHenry

"Widzę ze choroba konfabulacji przybiera coraz ostrzejsza formę..."
-------------------
Nawet w obliczu setek tysięcy zamordowanych w hitlerowskim obozie śmierci Auschwitz-Birkenau nie potrafisz obłąkany trollu zamilczeć. Jesteś po stokroć gorszy, od tych z Gazety Wyborczej.

Bez odbioru.

Obrazek użytkownika HenrykHenry

03-11-2017 [14:47] - HenrykHenry | Link:

znaczy sie te tysiace zamordowanych pana "majestatis" reprezentuje ?! ... aha
A co do Gazety Wyborczej ... to czy w przeszlosci mial pan jakies blizsze kontakty z tym "gremium" ... oddzial w Krakowie ?!
 

Obrazek użytkownika HenrykHenry

03-11-2017 [14:53] - HenrykHenry | Link:

Jeszcze jedno ... ten nagrobek a raczej plyta z nazwiskiem na nagrobku ... dlaczogo to zostala zniszczona ta i tylko ta plyta ?! ... nic podobnego na innych grobach nie mialo miejsca ... ktos w ten sposob chcial dac cos do zrozumienia ?!  No UB takim czyms raczej sie nie zajmowalo ... 

Obrazek użytkownika ExWroclawianin

03-11-2017 [19:26] - ExWroclawianin | Link:

HenrykHenry

0/100

Tylko czlowiek zlej woli i niepelnosprawny na umysle moze wypisywac takie bzdury.......

Obrazek użytkownika xena2012

03-11-2017 [15:57] - xena2012 | Link:

Jaki jest sens pisania do kogoś pokroju Anny Bikont?

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

03-11-2017 [17:37] - Krzysztof Pasie... | Link:

@Xena2012

"Jaki jest sens pisania do kogoś pokroju Anny Bikont?..."
---------------------
Następnym razem napiszę do Pani. Pasuje?

Obrazek użytkownika xena2012

03-11-2017 [18:34] - xena2012 | Link:

Pasuje.Tylko bez pisowskich oszolomów,ortodoksów,frustratów bo tego nie lubię.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

03-11-2017 [21:37] - Krzysztof Pasie... | Link:

@xwna2012

"bo tego nie lubię..."
-------------
A co pani lubi?