

Coraz częściej słyszy się pytania, dlaczego Agata Duda występuje publicznie u boku z męża tylko wtedy, gdy zmusza ją do tego etykieta dyplomatyczna? Być może się mylę, lecz wydaje mi się, że chyba znam przyczynę tego stanu rzeczy. Dlaczego? No to posłuchajcie Państwo.
Na przełomie lat 60./70. studiowałem geologię na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, który to kierunek można było wtenczas studiować także na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wybrałem jednak geologię na AGH, bo tam dostawało się po studiach tytuł magistra inżyniera, a po UJ-cie tylko magistra. A tak naprawdę to zawsze marzyłem o humanistyce, lecz owe marzenia rozwiała skutecznie Mama, która jak nam bezpieka wykończyła Ojca kategorycznie orzekła, iż jako mężczyzna i przyszła głowa rodziny nie mogę być jakimś tam „srakotłuką” i muszę mieć zawód konkretny, czyli, tak jak Tata, mam być inżynierem. A jakim? Wszystko jedno! Więc nie chcąc Jej robić przykrości, wybrałem Akademię Górniczo Hutniczą, ponieważ miałem do niej bardzo blisko, a na geologię poszedłem, dlatego, że było tam mało matmy, której nie znosiłem.
Czemu o tym piszę? Bo już wtedy istniał mocno zakorzeniony w podświadomości krakowian stereotyp myślowy, że studiowanie na UJ-cie jest czymś bardziej nobilitującym niż na Agiehu, zaś o studentach AGH mówiło się prześmiewczo „agiehamy”, co poniekąd było uzasadnione, bo na geologię ujotowską szli głównie układni aspiranci do kariery naukowej będący potomkami, bądź faworytami elit jagiellońskich, zaś na AGH studiowali wtenczas w znakomitej większości siermiężni zamiejscowi. Ten podział zaznaczał się nie tylko na polu życia uczelnianego, lecz także w sferze studenckich uciech towarzyskich, czego najlepszym dowodem było to, że studenci UJ bawili się w swojej ekskluzywnej „Nawojce”, zaś brać żakowska AGH w swoich przaśnych klubach „Karliku” i „Gwarku”, a w czasie Barbórki w należącej do tradycji uczelnianej „piwnej knajpie”, której organicznie nie znosiłem, bo biesiadny styl tej fety kłócił się drastycznie z moją wrażliwością estetyczną.
Powiem więcej. Choć bardzo lubiłem i szanowałem moich przezacnych kolegów z AGH, bo byli kumplami z gruntu przyzwoitymi, uczynnymi i serdecznymi to jednak spotykałem się z nimi tylko na uczelnianych zajęciach, zaś poza uczelnią przyjaźniłem się praktycznie wyłącznie ze środowiskiem stricte krakowskim. Dlaczego? Bo jako krakowianin do moich kolegów z AGH wyraźnie nie pasowałem. Dlaczego? Bo byliśmy z dwóch całkowicie kulturowo odmiennych światów. I nie chodzi mi o to, że ktoś z nas był lepszy, czy gorszy, co jest poza wszelką kwestią, lecz byliśmy po prostu od siebie inni. Bo ich potrzeby beletrystyczne zatrzymały się na polskiej literaturze romantycznej, a ja szukałem czegoś więcej u Schulza, Witkacego, Gombrowicza, Mrożka, Bułhakowa i Trumana Capote... Ja chodziłem do Jazz Klubu, a oni najlepiej się czuli w tym swoim Karliku. Ja uwielbiałem Beatlesów i Janis Joplin, oni zaś kochali Jurka Połomskiego i Stenię Kozłowską. Ja czytałem Przekrój Mariana Eilego, oni natomiast Przegląd Górniczy. Ja starałem się nosić modnie, co oni uznawali za snobistyczne cudactwo. Oczywiście nie wszyscy zamiejscowi byli tacy, ale ich znakomita większość była, co wcale nie znaczy, że ich nie lubiłem, a wręcz odwrotnie, co pięć lat spotykam się z nimi na zjazdach koleżeńskich, gdzie panuje serdeczna atmosfera geologicznej rodziny. Ten stan przeniósł się także na czasy późniejsze, kiedy rozpocząłem pracę naukową na AGH, gdzie do samego końca nie byłem uważany za członka agiehowskiej społeczności, bo to byli urodzeni technokraci, a ja miałem duszę humanisty.
I dopiero pisząc dzisiejszą notkę uświadomiłem sobie, że choć bardzo lubiłem i ceniłem moje Koleżanki i Kolegów procujących naukowo na AGH, to jednak nie do tego stopnia bym kogokolwiek z nich zapraszał do siebie do domu – i vice versa zresztą. Słowem nasze stosunki były przyjaźnie poprawne, ale nie serdeczne, z wyjątkiem zaledwie kilku osób o duszach humanistycznych, jak promotor mojego doktoratu, od kilku dni śp. Janusz Kotlarczyk, o którym napisałem poprzednią notkę. Dlaczego tak się działo? Bo oni mnie uważali za dziwacznego odszczepieńca, a ja poza geologią nie umiałem z nimi znaleźć wspólnego języka i żadnej bliższej płaszczyzny porozumiewawczej. I choć mam przeogromny szacunek dla mojej Almae Matris Akademii Górniczo-Hutniczej i jej przedwojennych profesorów, którzy mnie wykształcili, to jednak przez całe lata przyjaźniłem się z ludźmi ze środowiska niegdyś zacnej Wszechnicy Jagiellońskiej aż do roku 1989, kiedy nasze drogi się rozeszły, bo oni poszli z lewactwem, a ja opowiedziałem się publicznie na blogu po prawej stronie polskiej sceny politycznej. I tu zaczął się mój nowy problem, bo walcząc z draństwem ekipy Tuska siłą rzeczy sprzyjałem PIS-owi i choć nadal im sprzyjam to jednak wyczuwam, że mentalnie też jestem dla nich odszczepieńcem, gdyż jako typowy krakowski inteligent jestem dla nich ciałem obcym, bo miałem czelność krytykować ich parafiańską mentalność, ekshibicjonistyczną bigoterię, przesadny kult martyrologiczny i skłonność do natrętnego demonstrowania patriotyzmu wyrażanego w manierze pretensjonalnych i jak na dzisiejsze czasy nieznośnie patetycznych tonów.
Więc na koniec zaryzykuję tezę, że trochę podobny problem z adaptacją do „zakonu” pisowskiego może mieć pochodząca z rodziny klasycznych intelektualistów galicyjskich nasza Pierwsza Dama Agata Kornhauser-Duda, która od małego dziecka wzrastała w środowisku, że się tak wyrażę modelowych mimoz jagiellońskich, których estetyka do standardów pisowskich za cholerę nie przystaje.
Zaś ilustracją fotograficzną tej tezy niech będą dwa zdjęcia z wizyt Dam reprezentujących nową władzę u papieża Franciszka.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Jeżeli rzeczywiście (dobrze pamiętam?) nie splamił się Pan należeniem do
PZPR, to tym bardziej jest czym irytować wielu z nich. Kibicuję.
"Ależ Pan uwielbia drażnić tutejszych hejterów..."
------------------
Moim zamiarem nie jest drażnienie tylko prowokowanie do myślenia.
"Jeżeli rzeczywiście (dobrze pamiętam?) nie splamił się Pan należeniem do
PZPR..."
---------------------
Powiem więcej. Nie splamiłem się należeniem nie tylko do PZPR lecz także do jakiejkolwiek partii politycznej. Pozdrawiam.
tzn. tendencyjnie dobrane,
pozdrowienia od agiehama :-)
"te zdjęcia są tendencyjne..."
-------------------
W tej sprawie proszę pisać nie do mnie tylko do fotografów watykańskich.
Pozdrowienia oczywiście odwzajemniam.
http://niezalezna.pl/205…
" http://niezalezna.pl/205… ...'
----------------------
Dziękuję za link. Ale sęk w tym, że ja nigdy nie pracowałem na Akademii Sztuk Pięknych.
PS. Też bym Pana pozdrowił, ale nie wiem, jaką uczelnię Pan kończył.
.................................... Marksistowsko-Leninowski.
"Uniwersytet .......................................
.................................... Marksistowsko-Leninowski..."
----------------------------
Tak właśnie myślałem.
https://youtu.be/ZTZsZjG…
Czytaj pan moje wpisy, analizuj i ucz się. Rób pan to ! W ten sposób poznajesz pan prawdę oczywistą i dowiadujesz się co wokół pana się dzieje.
Lista Jacka Sary-Wolskiego spraw zrealizowanych lub realizowanych obecnie przez rząd B. Szydło:
http://arch.telewizjarep…
Takich jak pan „wykładowców akademickich”, kiedyś członków PZPR, było i jest na uczelniach w dalszym ciągu setki. To właśnie tacy wykładowcy robili/ią wodę z mózgów apsolwentom a dzisiejszym członkom tudzież zwolennikom PO, PSL, SLD i now. Ryśka. I jak obwiniamy magnaterię polską za sprzedawanie ojczyzny dla własnych interesów, tak obwiniamy obecnie m.in. nauczycieli i wykładowców akademickich, za pranie mózgów młodym ludziom. Dlatago tak ważnym są reformy edukacji i szkolnictwa wyższego.
http://niezalezna.pl/203…
Nie ze mną takie numery, Brunner!
Pani Xeno, przykro mi, ale Pani zupełnie nie złapała przekazu notki, która ma drugie, a nawet trzecie dno. Ale nie mam o to do Pani żalu, bo żeby zrozumieć przekaz notki trzeba znać na wylot salony krakowskie, z salonem pisowskim włącznie.
"A może po prostu nie chciał Pan znaleźć?..."
---------------------
It's a long story. Proszę w wolnej chwili posłuchać, co mówiłem odchodząc z Uczelni - vide: http://youtu.be/9WntjK-a…
"Padły tam ciekawe sformulowania na temat wojny polsko-polskiej z komentarzem ,że wszyscy nienawidza wszystkich.Jak widac tkwi Pan w środku tej wojny..."
---------------------------
Owszem, ale w tej wojnie nie jestem żołnierzem tylko członkiem korespondentem.
"a wyżalanie się dziennikarzowi,że na konserwatywnych Naszych Blogach jest z furią atakowany ma dać do zrozumienia jak malo rozgarnięci i wychowani są ,,pisowscy'' jak to powszechnie Pan określa..."
----------------------
Po pierwsze nie wyżalanie, lecz stwierdzanie faktów. A po drugie, chamstwu atakującej mnie na Naszych Blogach zawsze tej samej grupki pisowskich oszołomów zaprzeczyć się nie da.
A tu mój wywiad dla kanadyjskiej TV Niezależna Polonia, którego nie raczyła Pani zlinkować - vide: http://www.youtube.com/watch?v=1iwN_nIgTzc
"I małe zapytanie w jakich kategoriach umiescić dwa zdobiace blog zdjęcia: zlosliwości ,braku tolerancji,wykorzystywania do demonstracji niechęci do PiS-u,czy przeswiadczenie o wyzszosci środowiska krakowskiego..."
-----------------------
W kategoriach wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia, jak zwykł mawiać śp. profesor mniemanologii stosowanej Jan Tadeusz Stanisławski.
Znów zapomniałem napisać, że to notka dla kumatych