
Obejrzałem dziś w TVP Info uroczystość mianowania 165-ciu absolwentów Wojskowej Akademii Technicznej na pierwszy stopień oficerski, która odbyła się przed Grobem Nieznanego Żołnierza na pl. Piłsudskiego w Warszawie przy pięknej, słonecznej pogodzie.
Ceremonia promocyjna rozpoczęła się od powitania oficjeli zebranych na trybunie honorowej przez generała „nowej generacji”, który z przyniesionej ściągi wyczytywał nazwiska i funkcje zaproszonych gości, a ta wyliczanka zdawała się nie mieć końca i trwała tak długo, iż można było odnieść wrażenie, że tych dostojników państwowych jest znacznie więcej niż nowo promowanych oficerów. Naprawdę nie ściemniam. Uroczystość była transmitowana przez telewizję, więc są miliony świadków, że tłum na trybunie honorowej był nad wyraz gęsty i jako żywo przypominał czasy pierwszomajowych pochodów.
A szkoda. Bo ta feeryczna akademia mogła być nieskazitelnie podniosła, gdyż miała wspaniałą oprawę i aż serce rosło na widok strojnej parady młodych oficerów w galowych mundurach. Niestety rozwlekłe i dęte ogłaszanie do publicznej wiadomości nazwisk zaproszonych notabli nową władzę reprezentujących sprawiało wrażenie, że to dla tych dostojników i dowódców urządzono tę uroczystość, a nie dla mianowanych na oficera absolwentów, o których pan generał łaskawie wspomniał na samym końcu.
Więc, sorry, ale nie byłbym sobą, gdybym nie nadmienił, iż pod względem agendy oficjalnych uroczystości wojskowych tylko twarze się zmieniły, a poza tym wszystko jest, jak było, podług starego, para-feudalnego porządku, a tego wrażenia nie zatrze nawet choćby nie wiem, jak płomienne przemówienie okolicznościowego ministra.
No cóż, nie na darmo Oscar Wilde zwykł mawiać, że: „habit is a second nature”.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Cholera co się dzieje z NB? Nie chce mi się siedziec w internecie przy tak ladnej pogodzie. Przychodze po 22 a tu wszystko już pozamykane na 4 spusty. I tak już od tygodnia co najmniej.
Byłem na promocji, gdzie naprzeciw świeżo upieczonych podporuczników z oficjeli pojawił się jakiś zastępca zastępcy zastępcy sekretarza (jak to określił jeden z absolwentów - "jakiś cieć"). Wtedy trudno było odegnać poczucie, że właściwy minister ma bohaterów owego dnia w poważaniu.
Tym młodym żołnierzom okazano szacunek. Ich najwyższy przełożony stał przed nimi w gorący letni dzień w postawie na baczność, by docenić ich trud i zaangażowanie. Tak ja to odbieram, bo my w podobnym upale parę lat wcześniej staliśmy naprzeciw jakiegoś pionka. Obecni absolwenci stoją naprzeciw Hetmana.
Piękny ten Pański komentarz i przypominający mi opowieści mojej śp. Mamy, w których roiło się od chwackich szwoleżerów, szarmanckich ułanów, szalonych rotmistrzów, oddanych ordynansów, odważnych żołnierzy, mitycznych pilotów walczących o Anglię, a wszystko w tajemnej aurze płomiennych romansów, okraszone pikantną intrygą i salonową plotką.
Sęk jednak w tym, że to, o czym mama opowiadała działo się ponad 80 lat temu.
Więc proszę pozwolić, że opowiem Panu pewną nad wyraz pouczającą historyjkę. Przed kilku laty pojechałem ze studentami na praktykę terenową, gdzie brać żakowska zaprosiła mnie na ognisko. Po kilku grzańcach rozmowa zeszła na historię uczelni, więc korzystając z okazji chciałem im opowiedzieć o tym, jak nasza Almae Matris Akademia Górniczo Hutnicza w stanie wojennym ogłosiła strajk czynny, za co wtenczas grożono karą śmierci. Byłem przekonany, że mnie z zapartym tchem będą słuchali. Ale kubeł zimnej wody wylał mi na głowę pewien rezolutny student, który w chwili, gdy opowiadałem, jak szły na nas w nocy wozy opancerzone z karabinami maszynowymi wymierzonymi w okna pawilonu gdzieśmy strajkowali przerwał mi, i tak zagaił, cytuję: „Panie doktorze, najmocniej przepraszam, ale czy nie mógłby pan nam opowiedzieć czegoś weselszego? Bo proszę się na nas nie obrazić, ale to, co pan mówi pobrzmiewa dla nas jakoś tak śmiesznie kombatancko, a przecież pana znamy i wiemy, że jest pan normalnym facetem. A jak skończył dostał od kolegów gromkie brawa…”, koniec opowieści.
Dziękuję Panu za komentarz i serdecznie pozdrawiam
PS. Jak się Panu podobają komentarze piszących pod nickami @szara komórka i @Tarantoga?
Przecież stuknięcie sie "w ten stary łeb" spowodowałoby echo ...a to echo, to śmierć w konwulsjach.
Echo 24 ginie od echa w pustym łbie,ale byłby SCOOP na NB :-))