Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Dunkierka - wojna zwykłych ludzi
Wysłane przez hrabiaEryk w 07-08-2017 [19:07]
Christopher Nolan powrócił z filmem o II Wojnie Światowej w którym znów udowadnia, że jest świetnym reżyserem i wciąż jest tym, która ma monopol w Hollywood na filmy z oryginalnym scenariuszem.
Dunkierka to film, który opowiada o ewakuacji angielskich żołnierzy z plaż Normandii, kiedy już było wiadomo, że najsilniejsza armia świata (francuska) poniesie klęskę. Brytyjskie siły ekspedycyjnym jedynie co zostało to wycofać się do Anglii.
W tym filmie nie widzimy bohaterskich postaw, ludzi którzy chcą walczyć do końca i w ten sposób uratować honor brytyjskiego żołnierza. Widzimy zagubionych i przestraszonych żołnierzy, których jedynym pragnieniem jest uciec z plaży i przedostać się na drugo brzeg kanału. W filmie nie ma też głównego bohatera, jest i kilku i to ich oczami obserwujemy całą sytuacje.
Nolan świetnie pokazuje strach, panikę i chęć przetrwania. Bohaterstwem wykazują się zwykli ludzie, którzy podjęli się misji przetransportowania na swych jachtach żołnierzy, którzy utknęli na plaży w Dunkierce w nich jest zapał i odwaga, oraz świadomość, że ryzykują własnym życiem. Bezimiennym bohaterem jest również pilot Spitfirea (Tom Hardy znów gra z zakrytą twarzą jak w Batmanie i całkiem nieźle mu to wychodzi), który podejmuje walkę z niemieckim lotnictwem do samego końca (ale jakiego tutaj nie zdradzę). Gorring bowiem obiecał, że jego Luftwaffe zatrzyma Brytyjczyków we Francji.
Chociaż wiemy jak film się zakończy, to reżyser trzyma nas w napięciu i wciąż pojawia się „trzęsienie ziemi”, a my kibicujemy naszym bezimiennym bohaterom.
Kiedy film się zakończył, a Ja opuściłem sale to pomyślałem, że może trzeba skontaktować się z panem Nolanem i opowiedzieć mu najciekawsze historie z naszych dziejów on to nawet klęskę przedstawi tak ciekawie, że cały świat uzna nas za bohaterskich zwycięzców, a film w jego wykonaniu obejdzie się bez nachalnego patosu, który występuje w wielu amerykańskich filmach. Panie ministrze Gliński, zatrudnij Nolana i nie marnuj pieniędzy na jakiegoś partacza.
YouTube:
Komentarze
07-08-2017 [20:05] - laesir | Link: Zwrócił Pan uwagę na fakt, że
Zwrócił Pan uwagę na fakt, że w całym filmie ani razu nie pada słowo Niemiec, nawet nazista. Na początku filmu jest tylko mowa o WROGACH! Żołnierzy Wehrmachtu też nie widać. Tylko na koniec pojawiają się zacienione postaci, które w dżentelmeński sposób biorą pilota do niewoli.
Polski prawicowy internet nie zostawił suchej nitki na "Dunkierce" za jej poiltporawność. Gdyby taki film opowiadał historię Polski, reżysera oskarżono by o ZDRADĘ.
07-08-2017 [21:37] - Imć Waszeć | Link: Zwykło się mówić o filmie
Zwykło się mówić o filmie "obraz". Jeden z blogerów podsunął właśnie doskonałe określenie na omawiany rodzaj "dokumentu" poprawniackiego - "przeziór".
07-08-2017 [23:13] - smieciu | Link: Może ten film ma jakieś
Może ten film ma jakieś dalsze dno?
Tak jak np. Interstellar. Film którego prawdziwą ideę zrozumiało pewnie tylko kilku świrów na świecie. Tzn. ja wiem o co w nim chodzi a czy są inni to już nie sprawdzałem ;) Dla zwykłych widzów Interstellar to takie pieprzenie z rozmachem. Tworzą swoje bzdetne kosmiczne teorie. Podczas gdy ten film opowiada pewną fascynującą historię człowieka, który prawie 60 lat temu zmienił świat. Człowieka, który przez resztę życia chciał o tym opowiedzieć i choć nie mógł to zostawił wiele wskazówek. A Interstellar jest jedynie kontynuacją tamtego przekazu... Tak, tak, mającego związek z kosmosem.
No więc Dunkierka. Nie widziałem. Ale przecież i bez tego pozostaje pytanie: jak do tego doszło? Czemu Hitler wstrzymał natarcie, które dałoby mu dużo lepsze karty w rozmowach z Brytyjczykami. Przecież oni byli bezbronni. Nie trzeba było ich zabijać.
Dzisiaj się czyta bzdety w stylu „Hitler czuł sympatię dla Wielkiej Brytanii, nie chciał jej prowokować” Tylko czyż nie jest to argumentacja idiotyczna? O ileż więcej sympatii i dobrej woli mógł wykazać mając tych żołnierzy w ręku?
Jedna z kluczowych zagadek II WŚ.
II WŚ. Niby prosta sprawa ale jakoś mam wrażenie wszytko odbywało się zupełnie inaczej niż nam się przedstawia. W sumie nie przedstawia tylko wciska bezczelny kit.
07-08-2017 [23:47] - Imć Waszeć | Link: Interstellar ujawnił dwie
Interstellar ujawnił dwie słabości w myśleniu naukowców amerykańskich (Kip Thorne):
1) Niepełne a więc niewłaściwe rozumienie koncepcji tunelu czasoprzestrzennego,
2) Kompletne niezrozumienie grawitacji.
Już kiedyś pisałem o tym filmie, ale nie mówiłem jeszcze o tych słabościach. Odnośnie punktu pierwszego mamy problem "wędrującej dziury". W wielkim skrócie, proszę sobie wyobrazić sytuacje, gdy dziura ta otwiera się w pobliżu masywnego obiektu, którego średnica jest dużo większa od samego wormhole'a. Wędrująca dziura zaczyna obieganie obiektu, gdyż w filmie tym wszelkie oddziaływania przechodzą przez wormhole'a, w tym grawitacja, a zatem ma on masę. Ponieważ jednak usztywniają go pewne więzy natury geometrycznej (część pędu będzie wytracana w związku z oporami geometrii), zatem niechybnie dojdzie kiedyś do spadnięcia filmowego wormhole'a na ciężki obiekt, a w przypadku gazowego olbrzyma lub gwiazdy będzie się zanurzał stopniowo w jej gazowym wnętrzu. Cóż zatem ujrzy obserwator po przeciwnej stronie? otóż ujrzy kuriozalne zjawisko nicowania obiektu kosmicznego. Od gazowej powłoki, która zostanie wessana na początku i odrzucona, aż po jądro, którego składu i panujących tam warunków dzisiejsza nauka nawet nie umie zadowalająco opisać. Dalsza ewolucja tego koszmarnego połączonego tworu jest już tajemnicą i łączy się z tym co opiszę w punkcie 2. Mianowicie w jądrze kulistego obiektu kosmicznego wypadkowa siła grawitacji wynosi zero. Taka jej wartość będzie też musiała być zmierzona u drugiego wylotu kosmicznej dziury, czyli grawitacyjnie po drugiej stronie obiekt zniknie. To jest absurd. Aby ten paradoks jakoś rozwikłać trzeba by założyć albo natychmiastowy rozpad warmhole'a z wydzieleniem dużej energii powodującej eksplozję i rozerwanie obiektu na strzępy, albo całkowite pochłonięcie go (obu końców) po czym obiekt byłby reprezentowany jednocześnie po dwóch stronach dziury. To są tylko argumenty natury geometrycznej. Być może po uwzględnieniu odrobiny fizyki pojawią się jakieś nowe fakty.
Uwaga do punktu drugiego również opiera się na zagadnieniu liczenia potencjału dla powierzchni/objętości kulistych. Ponieważ poniżej horyzontu zdarzeń teoria nie zakłada istnienia żadnej materii w klasycznym sensie, mówi o osobliwości, więc można na przykład przyjąć, że jedynym źródłem "grawitacji" we wnętrzu czarnej dziury jest sama geometria czasoprzestrzeni. Idąc tym tropem albo przyjmiemy, że albo "źródło" tej siły znajdzie się gdzieś w okolicach horyzontu, ale wtedy wydrążona sfera w środku ma grawitację równą zeru wszędzie, albo grawitacja rośnie nieskończenie wraz ze zbliżaniem się do środka kuli, tworząc coś w rodzaju atraktora w samym środku. Tej tezy chwilowo nie sprawdzimy organoleptycznie :) Niemniej jednak widać tu gołym okiem nieciągłość. Obiekt, który kolapsuje cały czas ma zero grawitacji w środku i nie zero wszędzie indziej, aż nagle wartość ta staje się a) zerem wszędzie, b) rośnie od horyzontu w dół i jest nieskończonością w środku.
08-08-2017 [11:53] - smieciu | Link: Uwielbiam pana wywody :)
Uwielbiam pana wywody :)
Ja w każdym razie nie wnikając głęboko w matematykę już dawno porzuciłem teorie Einsteina. Nigdy ich nie czułem. Wydawały mi się sprzeczne z logiką itd. Aż w końcu natknąłem się na lepsze wyjaśnienia działania naszego wrzechświata. W których nie ma żadnych czarnych dziur, tunelów czasoprzestrzennych, limitu prędkości światła oraz dziwacznej geometrii.
Tak swoją drogą rozmyślając nad nią to problem według mnie leży w definicji punktu. Według mnie punkt powinien być zdefiniowany jako obiekt skończony. Może być że "nieskończenie mały“ ale skończony. Nie o zerowej wielkości. Wydaje mi się że rozwiązałoby to problem geometrii nieeulkidesowych. Które dzisiaj sobie w sposób arbitralny umieszczają punkty między prostymi. Dla mnie to trochę dziwne że definiuje się arbitralnie jakieś proste podczas gdy bardziej funadmentalne podłoże: punkt czy przestrzeń jest takie iluzyjne. Przez co potem wychodzą takie kwiatki jak geometrie nieeuklidesowe.
To wynika chyba z historii geometrii. Euklidesowi łatwiej było rysować te proste niż zastanowić się skąd się one tak naprawdę wzięły ;)
Ja np. wyobrażam sobie geometrię absolutną jako zbiór punktów bez żadnej organizacji. Jeśli je połączymy jeden za drugim to otrzymujemy "prostą" . Taki jednowymiarowty twór. Jest to prosta bo nie ma innego odniesienia. Jest tylko przód i tył.
Gdy jakiś punkt stanie się wspólny z innym takim jednowymiarowym tworem to uzyskamy kąt prosty. Nie może być inny. ponieważ z punktu wychodzą tylko 4 odcinki. Nie ma obserwatora, który by stwierdził że nie wychodzą pod innym kątem...
Dobra. Cała zabawa zaczyna się jak dla mnie potem: owe 2 proste, czyli jednowymiarowe nici mogą się krzyżować w wielu punktach i w ten sposób tworzą płaszczyznę. Dopiero wtedy zdobywamy szersze miejsce odniesienia i możemy sobie zacząć tworzyć matematykę. Płaszczyzną będą punkty, które należą do obu nici. Owe punkty zaczynają żyć swoim życiem. Przykładowo będą się stykać wszystkie pod kątem prostym. Stworzą kratkę.
Ale wtedy pojawi się jakiś sprytny płaszczyznowy ludzik i powie: hej tamten punkt (węzeł) jest ode mnie 2 węzły x w prawo i 2 węzły y do góry. Myślę że można dostać się do niego na skróty. Ludzik sobie myśli mam do wyboru 2 drogi: drogę x i drogę y z których zbudowany jest mój świat ale mogę sobie przecież wyobrazić wirtualną odcinek, która mnie z nim połączy jakby bezpośrednio... Ciekawie jaki długi będzie? Jaki kąt?
Itd.
W każdym razie taki ludzik ustali czy też zauważy w swojej fundamentalnej rzeczywistości kratkowej że np. proste będą równoległe zawsze tylko gdy np jeśli dla jakichś 2 prostych dla danej zmiany x zmiana y jest identyczna to nigdy one nie znajdą swojego wspólnego punktu. Są równoległe. W jego świecie nie jest możliwa inna geometria...
Że fizyka musi być kwantowa, i tylko patząc z wysoka może wydawać się liniowa.
Tak mnie pan zainspirował do wymyślenia własnej geometrii :)
08-08-2017 [13:44] - Imć Waszeć | Link: Tak naprawdę geometria
Tak naprawdę geometria posługująca się wielkościami nieskończenie małymi nie istnieje w rzeczywistości. Chodzi tu o coś zupełnie innego. Mimo tego, że taka geometria jest z różnych względów nierealizowalna, to jednak pozwala na przewidywanie oraz liczenie z niezłą dokładnością pewnych rzeczy tak, jakby obowiązywała. Przykładem niech będzie nie geometria, ale teoria Newtona. Zakłada ona, że ciało poruszające się ze stałym przyspieszeniem po pewnym czasie osiągnie dowolną prędkość, czyli praktycznie prędkość ciał może być nieskończona. Kłóci się to jednak z obserwacjami, bowiem nie dostrzeżono dotąd żadnego ciała, które by przekroczyło prędkość 300 mln. m/s, czyli prędkość światła. Ale w zakresie małych prędkości przewidywania teorii Newtona są bardzo dobre. Jednak już po osiągnięciu tak małych prędkości jak nanometr na sekundę (albo rzędu jadra atomowego), nie możemy zagwarantować ciągłości ruchu. Tak więc zamiast jednej teorii opisującej ruch ciał musimy używać trzech różnych: OTW, teorii Newtona i mechaniki kwantowej. Wszystkie trzy przenikają się i przechodzą w siebie w zakresach odpowiednich dla nich prędkości, choć przeliczenie tego nie jest w fujarkę dmuchał ;)
Zatrzymajmy się więc na poziomie atomów. Tam także możemy spróbować przyłożyć geometrię euklidesową, nieeuklidesową lub jakąkolwiek inną, posługującą się pojęciami punktów, prostych i odcinków nieskończenie małych. Spójrzmy jednak na typowe zdjęcie z mikroskopu elektronowego, a zauważymy, że takie podejście prowadzi do bzdur i opisu jakichś zjawisk nierzeczywistych. Jeżeli widzimy sieć atomów stanowiących ciało stałe, to w małej skali wygląda ona jak sieć warstwowa, czasem krystaliczna, w każdym razie na oko bardzo regularna. Konia z rzędem temu fizykowi, któremu uda się umieścić w wolnej przestrzeni jeszcze jakiś inny atom i nie zburzyć struktury tej sieci. A wolnej przestrzeni jest tam tyle, że ho ho :]
Tak jest, istnieją prawa natury, które zabraniają nie tyle umieszczania obiektów gdzie popadnie, ile umieszczania ich jak popadnie względem innych obiektów. Gdy patrzymy na takie warstwy atomów lub kryształy, to możemy myśleć o nich jak o punktach w jakiejś geometrii, lecz gęstszego rozmieszczenia czyli upakowania tych punktów już nie da się osiągnąć w normalnych temperaturach (niskich energiach). Oczywiście przy wyższych temperaturach, gdy atom zostaje ogołocony ze swoich elektronów, otrzymujemy kolejną "pod"-przestrzeń, w której wszystko możemy ścisnąć, ale znów ani pikometra więcej. Kolejne podniesienie temperatury spowoduje uproszczenie się struktury jąder atomów, czyli rozpad zbyt dużych i znów uda nam się trochę więcej upakować. I tak dalej. Idąc tą drogą rozumowania widzimy, iż temperatura, czyli energia jest parametrem określającym cechy dopuszczalnej geometrii. Jest jakby dodatkowym wymiarem, w którym zmienia się obowiązująca fizyka.
08-08-2017 [14:23] - smieciu | Link: Tak to trochę mimo wszystko
Tak to trochę mimo wszystko wygląda jakby te punkty nie chciały zniknąć :) W tym sensie że np. mamy siatki z atomów, i niby miejsca jest dużo ale nic tam nie może wejść. Fizyka przeplata się z matematyką. Mnie wydaje się że musi istnieć nierozerwalny związek. Mam tu na myśli że matematyka obecnie jest zbyt abstrakcyjna. Różne aksjomaty dają różne wyniki. Bardziej skłaniałbym się do istnienienia jakiejś fundamentalnej matematyki, której wynikiem jest nasz świat i fizyka. Fizyka naśladująca matematykę. Jak atomy punkty.
Ok to może być dość abstrakycjne tak czy owak.
Natomiast jeśli pan chce to niech pan zainteresuje się problemem prędkości grawitacji. Jest to oddziaływanie (nieporównywalnie) szybsze niż światło... Gdzieś miałem fajny link do tego problemu ale i tak sprawa jest oczywista. Ziemia i inne planety muszą być przyciagane do miejsca w którym Słońce znajduje się TERAZ a nie np. 8 minut temu. Gdyż wtedy nasz układ słoneczny by się rozleciał... Warto pamiętać że Słońce nie stoi tylko zdrowo zasuwa wokół centrum galaktyki. Podobnie jak układ Ziemia - Księżyc wokół Słońca. Tylko "natychmiastowa" grawitacja może utrzymać to wszystko w kupie.
Wzory Newtona nie uwzględniają czasu, gdy chcemy obliczyć położenie ciał niebieskich w naszym układzie słonecznym. Wzory te są używane do dzisiaj. A nikt nie używa wzorów Einsteina (których się nawiasem mówiąc nie da użyć).
08-08-2017 [14:38] - Jabe | Link: Pan sądzi, że nikomu nie
Pan sądzi, że nikomu nie przyszło do głowy sprawdzić, czy pomysł skończonej prędkości oddziaływania grawitacyjnego prowadzi do wniosków zgodnych z rzeczywistością? Prędkość jest względna. Jeśli Słońce i planety poruszają się wspólnie, to można przyjąć, że ten wspólny ruch jest zerowy.
Jeśli ktoś chce zdyskredytować powszechnie przyjęte teorie, powinien mieć coś więcej niż filozoficzno-estetyczne przekonania.
08-08-2017 [14:13] - Imć Waszeć | Link: A co możemy powiedzieć o
A co możemy powiedzieć o prostych w tej atomowej geometrii? Znów spójrzmy na warstwy sieci atomowej i zadajmy pytanie, czy jakaś cząstka może się w wolnych przestrzeniach poruszać wzdłuż dowolnej prostej. Zakłada się, że cząstki neutralne typu neutrino będą sobie tak właśnie pędzić, choć po natrafieniu na jądro zajdzie jakaś reakcja (detektor Kamiokande). Powiedzieliśmy już, że atom (nawet neutralny) ma tam zakaz wstępu (zakaz Pauliego) i dzięki temu na wylatujemy przez podłogi oraz nie przechodzimy przez ściany. A elektron?
Elektron, choć też stosuje się do niego zakaz Pauliego ma prawo poruszać się w takiej sieci, ale ruch ten jest ograniczony tylko do określonych kierunków i trajektorii. Wynika to po części z jego ujemnego ładunku, po części z zasady nieoznaczoności i możliwości "doczepienia się" na moment do któregoś z atomów sieci, przez co w sumie nie wiemy, czy ruch kontynuuje ten sam elektron, czy może już zupełnie inny. Generalnie ruch odbywa się wzdłuż warstw atomów sieci, co w świecie makroskopowym odbieramy jako płyniecie prądu elektrycznego. Są jednak jeszcze dziwniejsze rodzaje ruchów elektronów. Na przykład nadprzewodnictwo albo możliwość poruszania się tylko pary elektronów, których stany kwantowe są ze sobą powiązane.
Tak więc na poziomie sieci atomów nawet nie wiemy za pomocą czego możemy skutecznie wyznaczać kierunki dla geometrycznych prostych, czyli nie wiemy po prostu czym one są. Proszę sobie bowiem wyobrazić klasyczne zadanie z fizyki newtonowskiej, które mówi o kulce staczającej się po równi pochyłej. Zarówno równia nie może być pochyła pod dowolnym kątem, bo pod niektórymi kątami będzie wyglądała jak schody (typowe zagadnienie algorytmu kreślenia odcinków w grafice komputerowej, algorytmem Bresenhama), innych kątów wcale nie da się osiągnąć ze względu na stereochemiczne własności związków lub strukturę krystaliczną, jak i kulka nie może być dowolna. Gdy kulka będzie wielkości atomu, to mamy problem opisany w akapicie powyżej, że nie może on się zbliżyć do równi na zbyt małą odległość. Wreszcie gdy równię z kulką umieścimy w koronie Słońca, to nam się w diabły rozpuszczą i nic nie policzymy.
Nie mieszajmy więc ze sobą dwóch różnych porządków, czyli nauki teoretycznej i praktycznych eksperymentów, gdyż nie mają one ze sobą za wiele wspólnego. To, że geometria euklidesowa działa w miarę dobrze w jakichś warunkach jest zupełnie inną sprawą niż to, że tak naprawdę te idealne warunki nigdzie nie istnieją. Właśnie to w naturze jest ciekawe i zdumiewające, że tak dobrze działają rzeczy, które są czysto abstrakcyjne. Czyli, że sam Wszechświat jest jednak jakimś projektem z ukrytym porządkiem, a nie czystym chaosem.
08-08-2017 [00:29] - Imć Waszeć | Link: Dla matematyka już sam fakt
Dla matematyka już sam fakt wystąpienia w rozumowaniu tego rodzaju nieciągłości jest wielkim zaskoczeniem. W końcu równania różniczkowe inspirowane fizyką, są najprostszymi z najprostszych, których rozwiązaniem zajmuje się matematyka. Rozwiązując zagadnienia z fizyki opisane np. równaniami Hamiltona (jedna z postaci równań ruchu obok równań Eulera-Lagrange'a) praktycznie zawsze można liczyć na istnienie kilku tzw. całek pierwszych, czyli funkcji, które są stałe wzdłuż trajektorii rozwiązań. W ogólnym przypadku mogą być określone tylko tzw. funkcje Lapunowa, które są potrzebne do zbadania stabilności rozwiązań. Na przykład w układzie równań ruchu opisujących działanie grawitacji, np. zagadnienie 3 ciał, mamy trzy całki pierwsze odpowiadające zasadzie zachowania pędu i jedną całkę pierwszą związaną z zasadą zachowania energii. Czyli mamy ich dokładnie 4. Właśnie dlatego jest to względna prościzna, choć opisane zagadnienie z prostotą wcale się nie kojarzy.
Skoro już jesteśmy przy tych równaniach ruchu, to rozpatrzmy kolejną głupotę z filmu Interstellar, czyli planetę krążącą niemal na samym horyzoncie zdarzeń i do tego mającą przypływy. W rzeczywistości, o ile taka planeta nie zostałby rozerwana siłami grawitacji, to wyglądałaby jak wyciągnięty w kierunku czarnej dziury ogór, a cała woda o ile w ogóle by była, znajdowałaby się tylko na jej bliższym dziurze końcu. Jest tam też masa innych głupot popartych autorytetem fizyka, ale szkoda czasu na ich wymienianie. Wystarczy tylko pomyśleć w ramach pracy domowej o przestrzeni 5-wymiarowej i narysować sobie odpowiednik kwadratu, sześcianu, tesseraktu odpowiednio w wymiarach 2,3,4 i zacząć to obracać wokół jakiegoś punktu :)))
Tu jest obrót tesseraktu (hipersześcianu w 4 wymiarach): https://en.wikipedia.org/wiki/...
A tu Garrett Lisi obraca swój 8-wymiarowy model cząstek elementarnych (same wierzchołki, czyli generatory grupy Liego E8) i "tworzy" cząstki: https://www.youtube.com/watch?...
08-08-2017 [10:59] - smieciu | Link: Tak, Interstellar to zbiór
Tak, Interstellar to zbiór głupot. Owa planeta jest najlepszym przykładem. W ogóle film mnie raczej znudził. Szczęśliwie gdy zrozumiałem o co w nim chodzi naprawdę to zaczęło mi się go oglądać dużo lepiej :P
08-08-2017 [00:52] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link: Śmieciu jak zwykle we
Śmieciu jak zwykle we wszystkim wietrzy spiski. Owszem - cala II wojna światowa jest zafalszowana, ale nie ma to nic wspolnego ze spiskami - czyli tym co prawicowe tygrysy blogosfery lubia najbardziej. Po prostu okres ten zostal wykorzystany propagandowo, a niewielu interesowalo jak bylo naprawde. Prawda, byc moze w wiekszosci bardzo prozaiczna, byla zapewne malo ciekawa. A juz najmniej ciekawa jest prawda prozaiczna dla tygrysow prawicy.
Tak czy siak, jesli ktos jest leniwy to polknie oficjalna wersje historii. Jesli ktos ma odloty to bedzie szukal prawdy wsrod roznych nawiedzencow jakich pelno w internecie. Osoba inteligentna natomiast bedzie sama drazyc temat i wylawiac prawde z drobnych skrawkow informacji, ale bez postawionej sobie z gory tezy.
08-08-2017 [10:14] - michnikuremek | Link: Anglia Polskę wpuściła w
Anglia Polskę wpuściła w wojnę dając jej fałszywe gwarancje, w które Beck niczym dziecko dał się wpuścić. Tylko co właściwie Brytyjczycy na tym zyskali? Kilka miesięcy spokoju, które zakończyły się klęską ich armii pod Dunkierką, paniczną ucieczką i utratą całego sprzętu. Rozpętano krwawą wojnę w wyniku której upadło Imperium Brytyjskie, a Wielka Brytania stała się biednym, średniej wielkości krajem grającym już w drugiej lidze, którego znaczenie nieco wzrosło dopiero w początku lat 80, kiedy rządy objęła Żelazna Dama......
08-08-2017 [12:18] - laesir | Link: Porozmawiaj z Brytyjczykami
Porozmawiaj z Brytyjczykami co myślą o tzw. Żelaznej Damie. To ichni Balcerowicz, który zaorał kopalnie, huty, przemysł samochodowy itd. Większość mieszkańców UK myśli o Thatcher jak najgorzej. To ona najbardziej odpowiada za deindustrializację UK
08-08-2017 [13:26] - michnikuremek | Link: Gdyby nie Małgorzata Thatcher
Gdyby nie Małgorzata Thatcher to dziś Anglicy przyjeżdżaliby do Polski na zmywak......