Od 1989 r. minęło 28 lat naszej nowej wolności. Trwa ona już siedem lat dłużej niż II RP. Pierwsza refleksja mówi nam, że nie możemy jej dzielić na sektory partyjne, a każdy z nich rozliczać osobno. Byłaby to akceptacja kryterium PRL-owskiego i sprzeciw wobec natury historii. Dla porządku rzeczy należy jednak wyraźnie oddzielić okres wyprzedaży majątku narodowego i okres jego odzyskiwania. Należy oddzielić tych, którzy przyczynili się do jego utraty od tych, którzy zabiegają o rozwój polskiej gospodarki. Nie można też zapomnieć o maksymie, że jakość obozu rządzącego zależy od jakości opozycji. W przypadku klęski, osób niewinnych nie ma.
Polska scena polityczna
W ostatnim czasie polskie społeczeństwo zostało wrzucone do dwóch kotłów: Amber Gold i Komisji skutków reprywatyzacji w Warszawie. Wszystkie media i cała polska publicystyka została rozgrzana do białości, tak jakby dla przyszłych losów Polski nic ważniejszego nie było. Nie widać aby ktokolwiek oddzielał grę o głowę Tuska od gry o przyszłość Polski. Oczywiście informacja bieżąca oraz działania tych Komisji są bardzo potrzebne, ale jeszcze bardziej potrzebna jest jasna ogólna perspektywa. Krzykiem i sensacją niczego nie sposób załatwić, tym bardziej, że poszkodowani wyborcy przez Amber Gold i prywatyzację mieszkaniową, nie tylko są w Warszawie. Zapytają oni przy urnach: gdzie są nasze pieniądze? Taca, na której muszą pojawić się głowy, już została wystawiona i czeka. Ruch reformatorski potężnieje. Do jakiego stopnia, pokazują chociażby kibice, którzy domagają się badań wariograficznych swoich działaczy. „Nowe” idzie i nie jest do zatrzymania.
Jeżeli wszyscy chcemy odnieść jakiś sukces, to obecny rząd musi mieć swoje „Racławice”. W następnej kolejności musimy odbudować coś, co zagubiliśmy: poczucie sensu walki o polską przyszłość, bo inaczej czekają nas „Maciejowice”. Bez wiedzy o przeszłości nie jesteśmy w stanie aktualnych wydarzeń włożyć w jakikolwiek kontekst historyczny i pozostajemy naiwniakami. Większość z nas nie potrafi dostrzec powtarzalności naszych problemów i, gorzej, nie chce znać przeciwnika.. Największą przeszkodą w tym względzie jest rozchwiana polska tożsamość i brak właściwego punktu odniesienia naszych przemian. Nie mniejsze znaczenie ma problem niezidentyfikowanego strachu, który jest powszechny, a który musi być rozładowany. Na przykład IPN-u boją się ludzie, którzy nigdy nie byli zarejestrowani. Nikt jeszcze Polakom nie powiedział, że pomiędzy Chinami a USA i pomiędzy Niemcami a Rosją nie czas jeszcze upajać się nadchodzącym dobrobytem. W takich uwarunkowaniach nasza walka może być arcyszlachetna, ale pozostanie bez szans na zwycięstwo. Sami bowiem pozbawiamy się siły motorycznej.
Europejska scena polityczna
Skoro w UE hasło „Ratuj się kto może” wybrzmiewa dość wyraźnie i ma wymiar polityczno-ekonomiczny, to my tu w Polsce musimy zadać sobie inne pytanie: jak przetrwać? Nie mamy wyboru, musimy wprowadzić jasne kryterium co jest działaniem propolskim, a co antypolskim i skutecznie je egzekwować.
Polski rząd i polskie społeczeństwo muszą być przygotowane na działania destrukcyjne ze strony władz samorządowych i próbę wprowadzenia przez nich bocznymi drzwiami muzułmańskich migrantów. Grupa Wyszehracka jest zaledwie nieformalnym zrzeszeniem i raz już nasz zawiodła. Musimy pamiętać, że za czasów Piłsudskiego, żaden sojusz w sprawie międzymorza nam nie wyszedł. Więcej, niektóre państwa europejskie sabotowały naszą wojnę z Rosją. Dziś międzymorze wprawdzie popierają Chiny i USA, ale Waszyngton jest wciąż w grze, a z Pekinem jakoś nam się nie układa. Walka o kształt nowej Europy rozpoczyna się na dobre i nie mamy pewności, czy nagle nie zradykalizują się Ukraińcy pracujący w Polsce. Znamienny jest choćby incydent rzekomego obrażenie kibiców niemieckich pochodzących z Syrii podczas młodzieżowego Euro 2017 w Lublinie: żadnego filmiku, żadnych dowodów, a afera jest. Należy postawić pytanie: kto ich tak nastawił, skąd nagle taki radykalizm, gdzie znalazło się pojednanie polsko-niemieckie? Kilka dni temu powstała Śląska Partia Regionalna, która swoje umocowania ma w Warszawie, Brukseli i zagranicznych firmach. Będzie ona stwarzać fakty dokonane w kierunku regionalizacji Polski. Na przykładzie powyższej wyliczanki zaczyna zarysowywać się region konfliktów do uporządkowania w obszarze Śląsk – Donieck.
Próba destabilizacji Polski już ma dwa wymiary. Pierwszy, wewnętrzny, zarysowuje się jako totalna obrona tych umoczonych w Amber Gold, prywatyzacji, frankowiczach itd., przed polskim wymiarem sprawiedliwości – tu hamulce zwolnił słuszny strach. Drugi, zagraniczny, jako potencjalny obszar do ostatecznego podporządkowania sobie Polski. Zadziwiające jest jednak to, że nagonka na Polskę ma charakter zbiorowy (Niemcy, Francja, Włochy, Rosja), a wśród Polaków nie ma refleksji, że skoro coś takiego pojawia się podczas wyborów, to opinia publiczna UE jest gotowa na każdy scenariusz – również ten XVIII wieczny, rozbiorowy. Strona UE robi wrażenie, jakby się bała nie Turków, lecz Sobieskiego, a strona polska zachowuje się tak, jakby król Jan III w ogóle nie istniał.
Polacy nie są przygotowani na czasy ani nadchodzącego kryzysu, ani wojny. Bożek wolnego rynku rozwalił nam cały system solidarności i jedności. Zanikła umiejętność, którą wypracowano podczas zaborów i rozwinięto w II RP, a więc orientację w sprawnym postępowaniu na wypadek braku przywództwa. Nie ma podstawowych informacji, kto komu w niebezpieczeństwie musi pomagać i jak wszyscy mają się zachowywać? Problem walki cywilizacyjnej, czy zamachów jest traktowany w kategoriach bardziej sensacyjnych niż rzeczywistych. Można odnieść wrażenie, że dla UE ważniejsze jest rzucenie na kolana Polski i Europy Środkowej, niż sam problem migrantów.
Podsumowanie
Już tak pobieżny opis rozchwiania polskiej sceny politycznej pokazuje, na jakim gruncie stoimy. Powyższa wyliczanka oczywiście nie wyczerpuje opisu zjawiska, ale zwraca uwagę na konieczność opanowania powstałego chaosu. Pokazuje, że poziom poparcia dla poszczególnych partii politycznych nie może opierać się wyłącznie na społecznym zadowoleniu. Wszystko musi mieć swoja miarę. Zadowolenie jest bardzo chimerycznym sojusznikiem otwierającym obszary manipulacji, korupcji, kombinacji i braku szacunku dla ludzi.
Nie możemy zapominać, że wszelkie zapożyczenia ze starych państw, które zachowały swoją ciągłość elit i myśli, mają w Polsce tylko połowiczne zastosowanie, ponieważ ich obrona nie jest oparta tylko na świadomości i poczuciu tożsamości, jak w Polsce, lecz przede wszystkim na dobrze działającej administracji i poczuciu państwa. Od czasu, gdy wyginęła najpierw polska szlachta, a potem polska inteligencja, musimy to wreszcie dostrzec, że indyferencja Polaków postępuje i coraz mniej jest chętnych do obrony polskich spraw. Polska barwa na mapie wznów blednie. Coraz mniej ludzi zna własną kulturę, która przekłada się na porządek, wartości i właściwe wykształcenie.
Amerykanie. Dobrze, że są, ale trzeba zapytać, jakie mają umocowania prawne? W akwen Bałtyku wpłynął już największy na świecie rosyjski okręt podwodny; największy krążownik w drodze. Ale dla ignorantów to nie ma znaczenia. Niby gorące pole bitwy jest zablokowane, ale wojna dyplomatyczna i kulturowa trwa. Ale polski kociołek jest ważniejszy, wrzeć w nim musi… Jak łatwo dajemy się sprowokować i podpuścić, jak staniał nasz honor; nie zauważamy, jak wbijają nas w uniform wykonawcy, robociarza, jak nisko upadła nasza kultura osobista i narodowa. Cieszymy się bogactwem za pożyczone pieniądze i kartonowym blichtrem. Porównując współczesnych Polaków do Polaków przedwojennych, pozostaje tylko wstyd. To musi się zmienić.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4792
No tak. Cojones muszą mieć przede wszystkim sami Polacy. Jak będziemy robić cojones z wszystkiego, to będziemy mieć, mówiąc po polsku - g...
Z celami dalekosiężnymi jest gorzej. Nic o nich nie wiemy, poza ideami zakały Morawieckiego, czyli paperless i cashless. Przeważa doraźne ukontentowanie propagandowe programem 500+.
Problemem jest brak możliwości rozwoju gospodarczego z powodu utrzymywania zasad z PRL i IIIRP ze stosownymi koneksjami dla możnych i ochłąpami dla doprowadzonych do biedy. Bez pogodzenia się z rzeczywistością jaką jest afera piramidy ZUS niczego nie zdziałąmy.
W sferze obronności trudno aby się nam ze wszystkiego władze zwierzały, ale charakterystyczne jest utrzymywanie stanu bezbronności polaków. OTK jest postrzegana przez jej przeciwników, ale i przez twórców, jako skrzyżowanie skautów piwnych z grupą rekonstrukcyjną. Nikomu nie przyjdzie do głowy skąd się biorą żołnierze profesjonalni, że najpierw trzeba wziąć karabin do ręki by się wykluć. Poza tym potrzebna jest rezerwa, i może nie być czasu na jej szkolenie od podstaw, które mogą być oczywistością.
Mieliśmy szczyt NATO, teraz mamy szczyt Trójmorza. Rząd i Prezydent występują bez koncepcji w stosunku do Polaków i pozostałych państw Trójmorza. Przede wszystkim zrobiono wszystko abyśmy nie byli atrakcyjnym liderem mimo, że mamy naturalne do tego predyspozycje i chwila sprzyja.
Pozdrawiam
Powołanie obydwu komisji w okresie kanikuły ma te dobre strony, że "gwizdek" będzie mniej słyszalny i mniej irytujący. Społeczeństwo nie czeka na oracje i gadanie, które wskazują raczej na bezsilność niż siłę, lecz na konkretne efekty.
Niepokoi łatwość zablokowania nam prądu, gazu i ropy. To strategiczna pięta achillesowa Polski. Dowożenie statkami nie rozwiązuje sprawy - jesteśmy w okrążeniu. Zasady z PRL utrzymuje UE i brak lustracji, która zmusiłaby starych UB/SB i ich rodziny do odcięcia się od matki-komuny. Natomiast nie wiem co ma Pan na myśli pisząc: bez pogodzenia się z "aferą piramidy ZUS niczego nie zdziałamy".
Co do OTK i Trójmorza - mam podobne odczucia.
Państwowy system emerytalny był zły z założenia, nawet gdy większość chodziła do pracy a nieliczni ją pobierali. Później wprowadzone socjale skumulowały efekt antyrodzinny, którego skutki widzimy. Jednym ze skutków jest sytuacja demograficzna, a jej konsekwencją bankructwo ZUS. Do tej studni bez dna wlewa się gotówkę z tej części systemu, który jeszcze działa mimo niszczenia przez państwo.
indyferencja Polaków postępuje – Proszę się nie dziwić, skoro mowa o tubylcach hodowlanych, którzy mają się tylko parzyć, by pogłowie nie spadło.
Nie widać aby ktokolwiek oddzielał grę o głowę Tuska od gry o przyszłość Polski. – Tak, doraźność w oczy kole. (Ruch reformatorski potężnieje. [...] „Nowe” idzie i nie jest do zatrzymania. – A tu z kolei nie wiem, o czym Pan pisze)
W PRL majątek narodowy był majątkiem państwowym i na odwrót. To było wspólne dobro - kapitał na przyszłość. Oczywiście kapitał należało zreformować i dostosować do nowych warunków. A po 1989 r. mamy do czynienia z dziką i gangsterską wyprzedażą. Problem jest w świadomości nowych nabywców. Gdyby ta sama "prywatyzacja" odbywała się z udziałem ludzi z przedwojenną formacją umysłową, jej skutek byłby zupełnie inny - lepszy. Tak więc ta "prywatyzacja" wcale nie zawężała koryta. Czesi ukuli takie pojecie "rodzinne srebro", w Polsce ono na chwilę się przyjęło. Ale tylko na chwilę. Potem sukcesywnie sprzedawano "gałąź", na której siedzieliśmy. A jak mowa o prywatyzacji, to oczywiście - wolny rynek. Tak on ludziom pomieszał w głowach, że dziś nawet swoją żonę, matkę i dzieci traktują w sposób rynkowy. Prawnicy i lekarze są tu na czele. Jeżeli mam jakieś pretensje do rządu, to tylko o to, że nie ma spójnej koncepcji kulturowej do Polaków i państwa. Polepszenie bytu musi wiązać się z poczuciem odpowiedzialności i świadomością narodową. Na temat "głowy Tuska" wyjaśniłem poniżej, proszę przeczytać.
Koryto zostało zawężone, bo rządzący nie mogli w sprywatyzowanych przedsiębiorstwach swoich pupili na stołki sadzać. Gdy własność prywatna czy społeczna, we właściwym sensie tego słowa (tu: towarzystwa akcyjne), złodziejstwo i niegospodarność bije po kieszeni właścicieli.
Wolny rynek pozwala poznać prawdziwą cenę, a przez to opłacalność. Promuje więc rozwiązania wydajne. To taki mechanizm. Co w nim złego? Pan chyba próbuje do tego dorabiać jakąś ideologię i na jej gruncie go zwalczać. Myślę, że ma Pan po prostu awersję do słów, których używali nasi liderzy transformacji. Ja od dawna mówię, że w wielu miejscach wolny rynek się nie sprawdził. Przykładem są Sowiety, i służba zdrowia, więc poniekąd lekarze, też.
Nie sądzę, żeby rząd był właściwy do kreowania „spójnej koncepcji kulturowej do Polaków i państwa”. Rząd jest od administrowania, od wykonywania. Uważam za rodzaj spychologii oczekiwanie, że rząd zajmie się wszystkim, co sobie ktoś zamarzy, nawet jeśli to potrzebne. W tym kraju brakuje właśnie pozarządowego (i pozaurzędowego) działania, a tego nie można wprowadzić dekretem (można natomiast zniechęcać i hodować bierność).
Jeżeli chodzi o wolny rynek, to już tyle sobie powiedzieliśmy, że wystarczy. Rynek wymaga uczciwości, rzetelności i szacunku do drugiego człowieka, a wolny rynek jest wyższą półką i potrzebuje podwójnie podwyższonych standardów. Proszę nie żartować. Dziś wolny rynek jest narzędziem politycznym kierowanym dla naiwniaków. Amen
Jeżeli chodzi natomiast o kulturę, to zadaniem rządu jest dobre wykształcenie społeczeństwa, a później dalsze jej kreowanie mecenatem. Tak robią wszyscy. Rząd nie będzie kręcił korbą. Niech się Pan nie martwi, kultury nie da się ujarzmić, ale nie może ona bujać się po meandrach, bo jest reprezentacją, jak godło. Przykładem kompletnego upadku kultury jest "Klątwa". Dzisiejsza kultura europejska jest w kajdanach lewactwa i poprawności politycznej. Pan nie zdaje sobie sprawy ze skutków tego totalitaryzmu. Nie rozumie Pan tego problemu.
Wszyscy dobrze kształcą społeczeństwa i kreują kulturę mecenatem? Sam Pan odpowiedział, co wykreowano. Jeśli z kultury robi się karmnik dla lokajów, to znajdą się chętni na kasę, ale proszę nie oczekiwać, że będą coś warci i że się będą szanować. U nas faktycznie parę pokoleń komuny zrobiło degrengoladę (w innych dziedzinach też), ale tego nie da się zawrócić, robiąc to samo, tylko w drugą stronę.