Przez kilkadziesiąt lat komuny w nauce nazbierało się sporo patologii. Nie tylko powstawały prace naukowe sławiące językoznawcze osiągnięcia Stalina lecz również doktoraty na temat gry w palanta. Prześladowano przedwojennych profesorów, a niektórych nawet mordowano jak to było z dermatologiem profesorem Grzybowskim. Ten okres historii nauki czeka na zbadanie i opracowanie.
Po rewolcie marcowej, która tak naprawdę była tylko formą wewnętrznych porachunków dwóch frakcji komunistycznego gangu na zachód wyjechali profesorowie przybyli do Polski na sowieckich tankach i zainstalowani tu przez NKWD. Pomimo zbrodni komunistycznych na sumieniu i braku formalnego wykształcenia często byli bardzo utalentowani, inteligentni i twórczy. Zastąpili ich tak zwani docenci marcowi. Zgodnie z terminologią Jedlickiego zdolnych Żydów zastąpiły żądne sukcesu przebojowe chamy. Tak realizowała się w Polsce teoria krążenia elit niejakiego Vilfredo Pareto.
Po częściowo wolnych wyborach zwiastujących uzyskanie częściowej niepodległości do reformy nauki nie kwapił się nikt. Jej stan i stan środowiska naukowego był taki, że nawet światli i łagodni z natury ludzie nie widzieli innej możliwości niż wycięcie wszystkiego co jest do gruntu i wykarczowanie. Tak jak to zrobiono z polskim przemysłem. Zrozumiałe zniecierpliwienie obywateli socjalistyczną nędzą i wynikające stąd straceńcze nastroje zaowocowały jednak przyzwoleniem na całkowite zniszczenie polskiej gospodarki. Obecnie większość z nas zgodzi się, że likwidowanie zakładów pracy było błędem. Niewiele również zmieniło wprowadzenie elementów gry rynkowej. Planowe wprowadzanie elementów gry rynkowej ma taki sam sens jak upowszechnianie elitaryzmu. Jak można zaplanować coś co powinno rozwijać się spontanicznie i żywiołowo? To socjalistyczne planowanie dławiło przecież gospodarkę i naukę i doprowadziło je do ruiny. Planowany chaos to oksymoron, tak jak lodowaty upał czy uczciwy złodziej.
Do komunistycznych patologii dołączyły po 1989 roku strukturalne patologie nowych czasów. Granty zamiast służyć nauce stały się źródłem dochodów, a rozdzielanie tych grantów korupcyjnym procederem. Kwitł nepotyzm. Katedry stały się folwarkami zarządzanymi autorytarnie przez pseudouczonych nagminnie dopisujących się do cudzych osiągnięć naukowych i bezceremonialnie wykorzystujących pracę zdolnych studentów.
Nie było w tym nic niezwykłego. Podobnie przeżarte gangreną były i są obecnie w Polsce wszystkie inne środowiska i formy życia społecznego, a przede wszystkim środowisko prawnicze. Jest to rezultat zaniechania lustracji i dekomunizacji. W proch rozsypał się mit na temat możliwości samooczyszczenia się środowiska prawniczego wymyślony przez naiwnego Adama Strzembosza. Zamiast samooczyszczenia doświadczamy omnipotencji resortowych dzieci usiłujących nadawać ton życiu społecznemu. Nic dziwnego, że jedyną możliwością wybrnięcia z tego impasu jawi się opcja zero czyli mówiąc mniej elegancko koncepcja „ wszyscy won”. Jak wiadomo nowotwór należało wycinać z szerokim marginesem zdrowej tkanki, a komunistyczna grupa interesu niewątpliwie była i jest nowotworem na ciele społeczeństwa. Tyle, że wieloletnie opóźnienie terapii zaowocowało rozsianiem się tego nowotworu. Na radykalną operację jest już za późno.
Aby skutecznie uzdrowić działanie jakiejś instytucji czy formy życia społecznego należałoby zmienić i strukturę i ludzi bowiem ludzie tworzą strukturę, a struktura ich kształtuje. W sytuacji gdy jest to niemożliwe przyjmuje się uproszczoną wersję takiej sanacji wierząc, że zmiana struktury spowoduje zmianę postepowania ludzi. Na przykład uwłaszczony komunista stanie się automatycznie antykomunistą czy wręcz konserwatystą. Faktycznie, uwłaszczeni komuniści chcą konserwować swoje wszystkie komunistyczne przywileje zatem w tym i tylko w tym sensie można ich nazwać konserwatystami. Nie oznacza to jednak że przyjęli obcy im system wartości. Z komunistycznych złodziei przetransformowali się w złodziejskich oligarchów.
Równie straceńczy jest pomysł uzdrowienia polskiej nauki przez zmianę jej struktury to znaczy przez likwidację wszystkich instytutów resortowych czy przemysłowych na korzyść utworzenia Narodowego Instytutu Technologii.
Aby przybliżyć ten projekt wyobraźmy sobie reformę instytucji zajmujących się w Polsce muzyką przeprowadzaną według następującego planu. Likwidujemy filharmonię, operę kameralną, Teatr Wielki. Likwidujemy wszystkie sale koncertowe i operetki. Likwidujemy kluby jazzowe i dancingi. Tworzymy jeden wielki Narodowy Instytut Muzyki. Instrumenty muzyczne będące w posiadaniu poszczególnych placówek spisujemy z natury i przekazujemy do Narodowego Instytutu Muzyki. Wszyscy pracownicy oraz wszyscy artyści otrzymają zwolnienie z pracy i będą powtórnie zatrudniani według nowych zasad. Ponieważ muzycy powinni współpracować, a nie konkurować nieodpowiednie jest dzielenie muzyki na klasyczną i rozrywkową, oraz dzielenie ludzi na artystów i chałturników. Takie podziały to czysta i niedopuszczalna dyskryminacja. Kukiz może przecież śpiewać w duecie z Renée Fleming a Konstanty Kulka akompaniować Maryli Rodowicz. Skrzypce Kulki można przydzielić jakiemuś szarpidrutowi a fortepiany z filharmonii powędrują na festiwal piosenki w Sopocie.
To samo dotyczy Narodowego Instytutu Technologii. Czy zwalniając wszystkich pracowników instytutów resortowych spowodujemy że lepiej wykorzystany będzie sprzęt i ludzie? Czy pewne placówki naukowe przestaną na przykład walczyć o zasługi w pracach nad grafenem i zaczną współpracować? Czy powstanie wreszcie najdroższy na świecie polski błękitny laser? Historia tych wynalazków i awantur wokół nich to materiał na niezły kryminał.
„Dla zdobycia pieniędzy polski uczony jest w stanie odtańczyć dowolny taniec. A rząd daje mu na to pieniądze, bo ludzie chcą w to wierzyć”- powiedział profesor Zdzisław Jankiewicz, przewodniczący sekcji błękitnej optoelektroniki komentując sprawę błękitnego lasera.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8397
Ogólniej, jak nie wiadomo co robić, to się robi roszady na stanowiskach i zmienia fasady. A już najlepiej powołać jakąś nową instytucję, urząd, radę, cokolwiek. Zaleta jest taka, że powstają przy tym nowe miejsca pracy, godne profesjonalnych kadr (czyli naszych kolegów).
A tej transformacji ustrojowej nie uważam za dzieło utopistów tylko szabrowników. Ludność dała sobie wmówić, że towarzyszyły temu idee. Pani wraz z nią nabawiła się awersji do idei, a ona była tylko listkiem figowym. A ja pytam, gdzie był właściciel, gdy kradli i dewastowali? Tak to jest z własnością wspólną.
"Niewiele również zmieniło wprowadzenie elementów gry rynkowej. Planowe wprowadzanie elementów gry rynkowej ma taki sam sens jak upowszechnianie elitaryzmu. Jak można zaplanować coś co powinno rozwijać się spontanicznie i żywiołowo?"
To właśnie jest pomijane w charakterystyce gospodarki III RP i stanowi o jej problemach: mamy regulowany i koncesjonowany "wolny rynek" - wolny dla równiejszych i tych co przejdą z nimi przez ucho igielne zgodnie z bałwochwalstwem ekonomii neomarksistowskiej.
Wypaczenia tłumaczy się wadami wolnego rynku i by je zwalczyć państwo dokonuje interwencji finansowych i prawnych. Mniej równi tracą w ten sposób możliwość konkurowania z równiejszymi. Jednocześnie państwo nie interweniuje w wypadku działań protekcjonistycznych, monopolistycznych i złodziejskich tłumacząc sorry, taki mamy wolny rynek. Tymczasem takie manipulowanie pojęciem "wolnego rynku" to czysta dialektyka i nowomowa.
Polacy mają bodajże ośmiu albo dziewięciu laureatów nagrody nobla w naukach ścisłych. Żadna z nich nie została uzyskana na polskiej uczelni.
Nadreprezentacja żydów na uczelniach ( głównie prawo, medycyna i ekonomia ) związana jest kultem nauki i uczoności wpajanej młodemu pokoleniu - cywilizacja księgi.
Jak jakiś pejsaty młodzieniec nie nadawał się do studiów w.w. kierunków to szedł w handełesy albo do obrotu pieniądzem - gdzie wielkiej inteligencji nie było potrzeba. Pozdrawiam ro z m.
To nie jest pełna opinia, bo robili to pod patronatem służb CIA i wojskówki Kiszczaka-Jaruzelskiego. Nie na darmo Jaruzelski już w 1985 roku spotykał się z Davidem Rockefellerem.
https://www.tygodnikprze…
Potem już poszło i po OS w 1989 roku , skolonizowali Polskę , korzystając z współpracy z WSI, które by tak ułomnej jak SBz PRL-u przeszło suchą nogą(bez weryfikacji, choćby tak ułomnej jakiej poddano SB) o czym pisał prof.W.Kieżun w książce pt. "Patologia transformacji", za co został zaatakowany przez prof. S.Cenckiewicza i P.Woyciechowskiego w tygodniku "Do Rzeczy" w 2014 roku ,za przeszłość jako TW a było to jak PIS za sprawą interesów USA(koniec resetu) po aferze podsłuchowej z czerwca 2014 roku szykowany był do objęcia władzy po niewygodnej dla nowej polityki USA koalicji PO-PSL.(propagowanie w tym czasie książki przez prof.W.Kieżuna, było szkodliwe, bo pokazywało rolę USA w kolonizowaniu i rozkradaniu Polski)