Choć mało kto o tym pamięta, dzisiaj obchodzimy 33-cią rocznicę wyboru Karola Wojtyły na Papieża.
Obejrzyjcie Państwo, proszę, te dwa filmy. Koniecznie w całości. To tylko kilka minut.
Tacy byliśmy jeszcze kilkanaście lat temu
http://www.youtube.com/w…
A tacy jesteśmy obecnie
http://www.youtube.com/w…
Pozostawiam Państwa z pytaniem dlaczego tak się stało i kto jest temu winien?
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
P.S.
Przed chwilą wysłuchałem w radio TOK FM audycji „Siódmy dzień tygodnia”. Poruszono wiele aktualnych tematów. Niestety pani Monice Olejnik nie przyszło do głowy by choć słowem wspomnieć o dzisiejszej rocznicy. Nazwiska Donald Tusk, Janusz Palikot, Wanda Nowicka, Kuba Wojewódzki, Ryszard Kalisz i Grzegorz Napieralski okazały się ważniejsze od nazwiska Karola Wojtyły. Myślę, że to najlepszy dowód jak spsiały polskie media mainstreamowe.
Bo na litość Boską! Przecież zarówno w aspekcie polskim, jak europejskim i światowym, data wyboru Polaka Karola Wojtyły na Papieża jest bez żadnej przesady porównywalna z datami Bitew Pod Wiedniem i Grunwaldem! Przecież to w ogromnej mierze dzięki Niemu jesteśmy teraz wolni. To ON zapocząlkował upadek komuny. Czy Polacy naprawdę o tym zapomnieli ??? !!!
Patrz również: http://salonowcy.salon24…
Warto też przewertować komentarze na Salonie24: http://salonowcy.salon24…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10035
Dzisiaj „oburzeni” wyszli na ulice ponad 950 miast świata bo się zorientowali, że ich światowa finansjera i potężne korporacje przez lata robiły w przysłowiową trąbę, a gdy się wszystko zaczęło sypać, chcą się wykręcić światowym kryzysem.
A mnie się przypomniało, jak na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku wyjechałem za chlebem do Stanów. Kończyłem wtedy studia i czas było pomyśleć, co mam robić dalej. Miałem już wtedy świadomość, iż jako przyzwoity człowiek z dziada pradziada niechętny wszelkiemu lewactwu mam na uczciwą karierę w kraju szanse raczej marne. Ruszyłem tedy na saksy do Chicago. Życie jednak pokazało, że ta wymarzona ziemia obiecana nie stała się jednak moim Eldorado.
Znalazłem bowiem pracę fabryce przypominającej obóz dla uchodźców z Birmy, gdzie produkowano części do lodówek. Latem, przy wilgotności powietrza około stu procent, w tropikalnym żarze, pod rozpalonym od słońca metalowym dachem, pracował tam rój niewolników od świtu do zmroku. Objąłem jedno jedyne wolne stanowisko, a czemu było wolne, wyjaśniam: Moim zadaniem był montaż chłodnic lodówkowych. Siedząc na wysokim stołku miałem przed sobą szyny, w które w stosownym momencie trzeba było wsadzić metalową rurkę. Tuż nad moją głową wirowało wyjące jak orkan koło zamachowe. Z lewej strony zwisała na łańcuchach wielka szpula blachy, ciętej ze straszliwym zgrzytem na paski, które plująca parą pneumatyczna łapa przesuwała z łoskotem nad rurkę. Wtenczas spod sufitu spadała mi tuż przed nosem z przeraźliwym hukiem dwutonowa prasa. Powstałą w ten sposób chłodnicę musiałem szybko wyjąć, bo za kilka sekund, przepraszam za wyrażenie, miał w nią znowu pierdyknąć ten koszmarny kafar. A jeśli nie zdążyłem, zjawiał się zmianowy i skreślał godzinę z przerobionej dniówki. Po kilku tygodniach opanowałem robotę do takiej perfekcji, że mogłem już pracować, bez cienia przesady, z zamkniętymi oczami, pracując nawet we śnie, gdyż moi współlokatorzy mówili, co rano, że znowu wrzeszczałem w nocy machając rękami. Więcej, śmiertelne zmęczenie nie pozwalało mi nawet przez chwilę pomyśleć o bezsensie tej koszmarnej harówki. Na szczęście pewien Murzyn w końcu mi poradził bym rzucił tę pracę, bo z pięciu frajerów pracujących uprzednio na mojej maszynie, czterech ześwirowało, a piąty wyskoczył z trzydziestego piętra.
Wtedy właśnie pojąłem, w czym leży tajemnica wspaniałej gospodarki Stanów Zjednoczonych i geniusz cwaniaka, który wymyślił pracę w systemie taśmowym. Więcej, utwierdziłem się w przekonaniu, że ja się na taki bajer nigdy nie dam nabrać. I dałem nogę do kraju. Bo za boga nie mogłem pojąć na czym to polega, że ci wszyscy dobrowolni niewolnicy nie dość, że nie protestują to są wręcz szczęśliwi, że w tak koszmarnych warunkach pracują na kogoś. A jak napomykałem, że ktoś ich tutaj chyba chce wydutkać, ofukiwali mnie i spoglądali na mnie ze złością, z politowaniem, albo z wyrazem niezrozumienia w oczach i mamrotali coś o kulcie pieniądza i etosie żmudnego dochodzenia do celu poprzez ciężką pracę, i temu podobne androny.
Od tamtego czasu minęło ponad 40 lat. Dzisiaj niewolnicy wyszli na ulicę. W setkach miast na całym świecie ruszyły "marsze oburzonych". A ja się nie mogę nadziwić, że potrzebowali aż cztery dekady by wreszcie zrozumieć czym naprawdę pachnie kapitalizm. Więc "marsze oburzonych" nazywał bym raczej "marszami frajerów nabitych w butelkę". No cóż, wychodzi na to, że ludzkie myślenie ma dużą bezwładność z wyjątkiem tych "grup", które myślą znacznie szybciej.
Zaryzykuję też tezę, że ci którzy dziś protestowali w Warszawie to w dużej mierze "jelenie", którzy się dali zwieść mitom, że w nowym systemie gołąbki im same przyfruną do gąbki, a zysk z ich pracy popłynie w uczciwym procencie do ich, a nie cudzych kieszeni.
Pozdrawiam Pana serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz