Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Pudrowanie gangreny

Izabela Brodacka Falzmann, 14.01.2017

Mam przed sobą zbiór zadań do matematyki dla klasy V-VI szkoły podstawowej. Autorzy: Tadeusz Korczyc i Jerzy Nowakowski. Wydawnictwo WSiP 1985. Z tego zbioru korzystały moje dzieci. Chodziły do zwykłej, dzielnicowej,  mocno skomunizowanej szkoły  imienia Wojska Polskiego,  razem z dziećmi lokalnego marginesu. Ani moje dzieci, ani dzieci marginesu, które przychodziły czasami do mnie z zadaniami z matematyki nie miały z ich zrozumieniem żadnych poważnych problemów.
Daję zadanie z tego zbioru tegorocznym maturzystom, których douczam w ramach kursu przygotowawczego.
Oto inkryminowane zadanie: „Doświadczenie polega na trzykrotnym rzucie monetą. Czy zdarzenie: wypadnie przynajmniej jeden orzeł jest tak samo prawdopodobne jak zdarzenie: wypadną dokładnie dwie reszki?”.
Kiedy dziesiąta z kolei osoba deklaruje, że nie ma pojęcia jak to rozwiązać pokazuję okładkę książki. Ogólne niedowierzanie. „Jak to – to zadania dla szkoły podstawowej?   Chyba jesteśmy idiotami”- samokrytycznie stwierdza jeden z kursantów.
 „ Przez uprzejmość nie zaprzeczę” – odpowiadam zgodnie  z najgłębszym przekonaniem.
W tym samym zbiorze są zadania dotyczące wektorów na płaszczyźnie i w przestrzeni trójwymiarowej, elementy statystyki, nierówności z wartością bezwzględną. Większość tych zadań zdecydowanie przekracza możliwości maturzysty wybierającego obecnie egzamin na poziomie podstawowym.
Jak to się stało, że w ciągu ostatnich 20 lat przeciętny maturzysta osiągnął poziom niższy od ucznia V klasy szkoły podstawowej w PRL?
1) Pierwsza przyczyna to celowe obniżenie poziomu. Przez 20 lat nie było obowiązkowej matury z matematyki,  a program liceum był konsekwentnie kastrowany. Kiedy zaczynałam uczyć w szkole, w programie była analiza matematyczna - granice ciągów i funkcji, szeregi, badanie funkcji, całki. Badanie funkcji było przerabiane w II klasie liceum.  Doskonale radzili sobie z nim nawet uczniowie klas ogólnych. W klasach matematycznych badało się również funkcje wykładnicze i logarytmiczne. Przekonywano mnie ostatnio, że w klasach ogólnych badało się tylko wielomiany i funkcje wymierne i że badanie funkcji jest nad wyraz algorytmiczne ( czyli można się go nauczyć na zasadzie recepty na piernik). Zgodziłabym się z tym gdyby nie fakt, że te same funkcje wymierne sprawiają teraz poważny kłopot przeciętnym studentom I roku politechnik i SGH.  
Z programu i wymagań egzaminacyjnych w liceum  kolejno wypadły : szeregi w tym szereg geometryczny zbieżny, oczywiście całki , potem pochodna i badanie funkcji. Z programu rachunku prawdopodobieństwa wypadł schemat Bernoulliego, prawdopodobieństwo warunkowe, wzór Bayesa, rozkład zmiennej losowej, wartość oczekiwana i wariancja. Zadania z prawdopodobieństwa całkowitego zaleca się obecnie rozwiązywać „ drzewkiem” – czyli jak w V klasie szkoły podstawowej moich dzieci. W trygonometrii zlikwidowano nierówności trygonometryczne i wzory redukcyjne.
 
Jakiś mędrek powie: po co znajomość wzorów, które są przecież w tablicach i w Internecie?
Odpowiem. Zawsze na pierwszym roku studiów, w kursie algebry, wprowadzano liczby zespolone i było to traktowane jako rozgrzewka, jako najłatwiejszy dział do opanowania. Obecnie z liczbami zespolonymi jest problem. Studenci nie radzą sobie z postacią trygonometryczną liczby zespolonej bo nie operują wzorami redukcyjnymi i ogólnie rzecz biorąc wzorami trygonometrycznymi.

2) Nadużycie kalkulatorów i komputerów. Na ten sam kurs uczęszcza uczeń  szkoły amerykańskiej. Otrzymują w szkole ogromne kalkulatory rysujące wykresy funkcji punkt po punkcie. Ma za zadanie narysować wykres funkcji liniowej. Upiera się, że użyje swego kalkulatora. Wpatruje się w napięciu, ze zmarszczonym jak pies rasy mops czołem w pojawiającą się wolniutko na ekranie prostą. Pomijając fakt, że regulamin matur nie dopuszcza używania podczas egzaminu takiego sprzętu , użycie go do tak banalnego problemu to strzelanie z armaty do wróbla. Młody człowiek ze swoim liczydłem przypomina mi inkasenta elektrowni albo kontrolera parkometrów, a w najlepszym wypadku panienkę sprzedającą buraki, która nie wie, że 2+2=4 dopóki nie użyje kasy.  Ten chłopak jest na prostej drodze do wykonywania właśnie takiego zawodu.


3)Wprowadzenie gimnazjów i koncepcja „ programu spiralnego” . W założeniu miało się wracać kilka razy do tego samego tematu na rosnącym poziomie. W praktyce niektórych tematów nie przerabia się wcale.
 
4) Demokratyzacja oświaty sprowadzająca się według decydentów do zamiany jakości w ilość. Sama słyszałam jak przewodniczący CKE wyjaśniał nauczycielom, że żeby poprawić wyniki nauczania należy obniżyć poziom wymagań.
Za czasów PRL nasi uczniowie wyjeżdżający do Europy czy do Stanów uważani byli za geniuszy. Teraz zrównali w dół. Tyle, że w krajach europejskich obok oświaty dla plebsu przeznaczonego do sprzedawania buraków i obsługi stacji benzynowych istnieją elitarne szkoły na bardzo wysokim poziomie. W Stanach obserwuje się pozorny paradoks, że przy bardzo niskim poziomie przeciętnego ucznia poziom uczelni jest wysoki. To kwestia specjalizacji. Kto nie interesuje się nauką może poprzestać na tym niskim poziomie szkoły publicznej, zdawać maturę z gotowania na gazie czy pielęgnacji niemowląt i szukać sobie z powodzeniem miejsca w społeczeństwie. Nauka jako awans społeczny była to specjalność ZSRR i demoludów. Teraz w Stanach tak naukę traktują Chińczycy.  Dominują w laboratoriach naukowych.
Kilka dni temu wysłuchałam w radiu TOK FM dyskusji na temat reformy oświaty, w której brali udział profesorowie wyższych uczelni- biolog Krzysztof Spalik, fizyk Lech Mankiewicz oraz matematyk Janusz Czyż. Tylko profesor Czyż jest zwolennikiem przeprowadzanych obecnie zmian i rozumie, że likwidacja gimnazjów jest warunkiem koniecznym wyprowadzenia polskiej szkoły z zapaści. Ma również ciekawe propozycje programowe. Pozostali profesorowie, podobnie  jak  Agnieszka Holland chcą żeby wszystko było jak dotąd.
Ich pięknie brzmiące hasła i postulaty, to tylko pudrowanie gangreny..
 



 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 30110
Jabe

Jabe

14.01.2017 16:34

Ciekaw jestem, czy Pani dzieci radziłyby sobie z testami równie dobrze, jak obecni uczniowie. Ryba psuje się od głowy. Te głowy, które doprowadziły do degradacji szkolnictwa, należały do pokolenia, które przeważnie edukowali ludzie wychowani już w PRL. Tym samym tłumaczyłbym rozpoczęte na początku lat ’90 działania zmierzające do zwiększenia stopnia scholaryzacji (dobrze napisałem?) społeczeństwa. Mądre głowy dowiedziały się, że społeczeństwa w których jest dużo ludzi po studiach są lepsze. Wobec tego nasilono produkcję produktu magistropodobnego. Sprzężenie zwrotne. Też słyszałem, że w Stanach na studia przychodzą niedouczeni, a wychodzą z nich znacznie lepiej wyedukowani niż w Polsce. Widocznie wysiłek (także finansowy) ma przynieść taki efekt. U nas ma przede wszystkim dać papierek. Na co komu nie tylko magisterium, na co komu matura, trzeba wpierw spytać.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

14.01.2017 21:46

Dodane przez Jabe w odpowiedzi na Ciekaw jestem, czy Pani

Przede wszystkim w wielu zawodach wymagania formalne są nieadekwatne do realnych potrzeb. Po co na przykład listonoszowi matura? Wystarczyłaby umiejętność czytania i pisania. Po co kasjerce w banku wyższe studia? Ukończy jakąś płatną wyższą szkołę gotowania na gazie i dostanie upragniony dyplom, za którym nic nie stoi.Stąd zapotrzebowanie na te wszystkie szkoły tańca i różańca. Wykładowcy mogą również w takiej szkole dorobić i kółko się kręci.Produkcja wykształceńców ma swoje zalety dla rządzących. W wieku największej mobilności są uwikłani w zdobywanie papierków.Potem idą pracować do jakiegoś Mordoru, biorą kredyt na mieszkanie, który będą spłacać do końca życia i jest z nimi spokój.
minimax

minimax

18.01.2017 19:53

Dodane przez izabela w odpowiedzi na Przede wszystkim w wielu

"jest z nimi spokój" No jest spokoj, bo system ksztalcenia sam w sobie gwalci idee ksztalcenia, czyli ksztaltowania umyslu do potrzeb. O sposobach zabezpieczania i zaspokajania potrzeb na gruncie ekonomii, prawa i medycyny od samego poczatku do samego konca ksztalcenia obowiazkowego nie mowi sie nic. W zamian wtlacza sie do glowy mul informacyjny zbedny do smierci w 99, 99%, jak cykl zyciowy grzybow podstawczakow czy rodzaje kwiatostanow u roslin okrytonasiennych albo ilosc orbitali walencyjnych u aktynowcow albo ilosc naturalnie wystepujacych izotopow transuranowcow. Botanika w formie i tresci moze byc i jest piekna, tak samo jak fizyka czy chemia kwantowa, ale przeciez "PRIMUM EDERE". Uczmy mlodych prawdopodobienstwa BY nie wpadali w szpony hazardu. Uczmy ich podstaw gieldy BY nie przegrywali domow, zon, dzieci na FOREXie, uczmy ich ludzkiej fizjologii BY sobie nie szkodzili dragami czy innymi dopalaczami, uczmy ich prawa BY nie dawali sie kiwac manipulantom, uczmych ich filozofii BY nie dawali sie uwiesc kaznodziejom pieniadza, sekt czy slawy. Uczmy ich muzyki i harmonii, BY nie dawali ucha jarmarcznym tonom. Mozna tak jeszcze i jeszcze, i jeszcze. To BY jest tu NAJWAZNIEJSZE, aw polskim systemie edukacji wlasciwie nieobecne Pozdrawiam
Imć Waszeć

Dark Regis

18.01.2017 20:31

Dodane przez minimax w odpowiedzi na "jest z nimi spokój" No jest

Niby wszystko ładnie, ale jak Pan zamierza wytłumaczyć dziecku pojęcie martyngału, skoro nie potrafi ono jeszcze obliczyć procentów? Ja wiem, że granie na giełdzie wciąga jak diabli, ale dziecko nie jest adresatem takie wiedzy, bo nie można podać mu uzasadnień dla stosowanych twierdzeń i chwytów. Martyngały są częścią szerszej teorii filtracji, gdzie w niemalejącym ciągu sigma-algebr, próbuje znaleźć się pewną zmienną losową zwaną momentem Markowa lub momentem stopu. Ponieważ martyngał kojarzony jest z grą o sumie zerowej (sprawiedliwą), to taki moment jest po prostu związany z decyzją o przerwaniu gry, gdy albo coś udało się zarobić i istnieje duże prawdopodobieństwo straty, albo straciliśmy na grze i istnieje szansa, że przerżniemy dom. Ta wiedza z całą pewnością nie nadaje się dla dzieci, już nie mówiąc o typowych polskich przedsiębiorcach, których oszuści wrobili w opcje. Nie wiem czy pan kiedyś grał na symulatorze NASDAQ-a. To jest taki portal z darmowymi kontami na równoległej kopii giełdy, gdzie pewna firma brokerska obserwuje zachowania graczy i szuka pomysłów na realne inwestycje. Jest gdzieś tam przykład, w jaki sposób bezpiecznie stosować opcje, czyli w "choineczkę", a nie tak jak jeleniom doradzali polscy ekonomiści :P
Imć Waszeć

Dark Regis

14.01.2017 19:55

Proszę Pani, głównym problemem współczesnej szkoły jest to, że nauczyciele nie uczą, ale wymagają znajomości tematu. Zadawanie czytanki do domu, a nawet zrobienia prezentacji w PP na podstawie materiałów z Internetu, to nie jest uczenie. Ja to raczej porównuję do prac programowalnego robota kuchennego. Jak powinno wyglądać uczenie, pokazał mi mój Ś.P. ojciec, nauczyciel matematyki po UW z prowincjonalnego liceum (dlaczego prowincjonalnego, to już mroczna historia PRL), gdzieś na skraju Polski. Nie zrobił tego jednak z własnej woli, ale go do tego zmusiłem (przynajmniej tak mi się wtedy wydawało). Mianowicie będąc w szkole podstawowej rozpocząłem samodzielne robienie zadań o kilka roczników wyżej. Początkowo były to idiotyczne rachunki na liczbach, ułamkach, procentach, nawiasy i kreski - mnemotechnika. To właśnie zawierały stare licealne zbiory zadań (w części po rosyjsku). Ponieważ w całym domu walały się setki tych zbiorów zadań i podręczników matematyki, przejście fazowe od budowania zamków z książek do ich czytania było nieuniknione. To mnie zainteresowało bardziej niż turlanie gały. Kiedy ojciec wreszcie zobaczył, że mi to jakoś idzie, dokonał odpowiednich korekt i pomógł mi ułożyć mój własny program nauczania. Była to klasa 4-ta podstawówki. W ósmej potrafiłem różniczkować. Liczby zespolone i całki Riemanna, to pierwsza klasa ogólniaka. W trzeciej startowałem w olimpiadzie. Długo nie miałem pojęcia skąd on miał tyle niesamowitych pomysłów, aż wreszcie kiedyś, będąc już w liceum, znalazłem na półce książkę "Lilavati". Wtedy stało się dla mnie jasne dlaczego uczył mnie tabliczki mnożenia za pomocą rzutów dwiema kostkami do gry w Chińczyka, dlaczego torturował mnie problemami w rodzaju "ile waży cegła, jeśli waży kilo i pół cegły", pytał jak rozpoznać jedną kulę cięższą wśród 5-ciu za pomocą ważenia, dlaczego opowiadał o Achillesie i żółwiu itd. Zrozumiałem wtedy, że on mnie po prostu już od małego dziecka programował do tego, co w jego mniemaniu nastąpiło zbyt szybko. Stąd właśnie brała się wspomniana niechęć. Nie ma żadnej cud diety, pastylek na porost mózgu, eliksiru inteligencji. Z własnego doświadczenia wiem, że szkoła jedynie niszczy talenty. Talent rozwija się sam przeciwko całej szkole.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

14.01.2017 21:29

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Proszę Pani, głównym

Zgadzam się że szkoła niszczy talenty. Do matematyki jest jednak autentycznie uzdolniony niewielki procent populacji. Reszta musi jakoś sobie z nią poradzić.Złe szkoły nie uczą i nie wymagają. Uczeń wychodzi z takiej szkoły nie umiejąc obliczyć sobie podatku. Dobre szkoły nie uczą lecz wymagają. Ambitni uczniowie walczą o utrzymanie się w takiej szkole dzięki korepetycjom. Ważne jest dla nich wizerunkowo logo szkoły. Bardzo dobre szkoły uczą i wymagają pozwalając uczniom rozwijać się indywidualnie.Takim liceum w Warszawie jest Staszic. Gorąco polecam to liceum tyle, że bardzo trudno się do niego dostać. Są jednak ludzie tacy jak Pan, którzy sami wiedzą czego chcą. Są ludzie, którym nie zaszkodzi najgorszy nauczyciel i nie pomoże najlepszy. Ale to są wyjątki.
Imć Waszeć

Dark Regis

14.01.2017 22:14

Dodane przez izabela w odpowiedzi na Zgadzam się że szkoła niszczy

Bardzo dziękuję za radę, ale ja już chyba jestem za stary na ogólniak :). Zresztą mam poważne obawy, że mój światopogląd drastycznie odbiega od zatwierdzonego przez MEN standardu dla Polski. Studiowałem matematykę stosowaną (tamże metody numeryczne i elementy fizyki matematycznej; pan Paweł Piekarczyk z Niezależnej mógłby powiedzieć o tym coś więcej), matematykę teoretyczną, potem byłem informatykiem, analitykiem i programistą, administratorem sieci i nauczycielem szkoły średniej oraz dla dorosłych, więc chyba nie byłbym już w stanie opanować koniecznego materiału. :P A tak na poważnie, to mój nauczyciel matematyki z ogólniaka nie był taki do końca zły. Właśnie on wprowadził nas w tajniki metod numerycznych (liczenie za pomocą rekurencji np. pierwiastków kwadratowych, miejsc zerowych wielomianów), liczenie na suwaku logarytmicznym, całkę Riemanna, ułamki łańcuchowe i k-te redukty i wiele innych rzeczy. Jako człowiek był jednak w pewnym sensie świnią, bo gdy ja nudziłem się na jego "wykładach", rozwiązując po kryjomu zadania z olimpiad matematycznych, to zabierał mi wszelkie notatki i zamykał w biurku na klucz (oddał mi po zakończeniu roku). W tym czasie potrafiłem liczyć nawet takie zadania, jak badanie zmienności funkcji w postaci parametrycznej, czyli F(x,y,t)=(x(t),y(t)), a on nawijał coś o konieczności słuchania o wzorach redukcyjnych. Ja już wtedy wiedziałem, że każdy twór postaci sin^n(tx)+cos^m(sx) będzie jakąś funkcją okresową (wzory redukcyjne w wersji hard), a nawet że istnieje sh, ch, arcsin, ... W końcu o wszystkim dowiedział się dyrektor szkoły i tylko dlatego w klasie 3 wystartowałem w olimpiadzie. Wystawił mnie wbrew nauczycielowi.
Mind Service

Mind Service

14.01.2017 20:37

Problemem polskiego nauczania jest funkcjonujący schemat 4 x Z, czyli: Zakuć, Zdać, Zapomnieć, Zapić. Innymi słowy ciągle istnieje mniemanie, że istotą nauczania jest wtłaczanie określonego zbioru informacji, którą uczeń / student ma zapamiętać. W efekcie czego u nauczycieli nie ma przekonania, że najważniejsze jest kreatywne myślenie, rozwijanie zainteresowań już od najmłodszych lat i umiejętność samemu wyszukiwania informacji na określony temat. Efektem tego jest zanik indywidualnego podejścia nauczyciela do ucznia i powszechna unifikacja - wszyscy mają reprezentować ten sam poziom (na poziomie klasy, klas pierwszych, gimnazjum, matur w skali kraju). Przeciętny nauczyciel ma za zadanie zrealizować określony program tak, aby przeciętna wiedza uczniów na koniec semestru była zadowalająca. Tymczasem dzieci są różne, mają różne predyspozycje, zainteresowania i różny poziom rozwoju biologicznego i emocjonalnego. Powszechne u nauczycieli klas pierwszych jest przekonanie, że dziewczynki są inteligentniejsze od chłopców, a ci ostatni zazwyczaj mają siano w głowie, nie chcą się uczyć bo są leniwi i wolą się wygłupiać. I jakoś nikomu nie przyjdzie do głowy, że program nauczania jest dostosowany do dziewczynek, a nie chłopców. Program jest przeładowany informacją a dzieci / młodzież zmusza się do uczenia rzeczy zupełnie niepotrzebnych. Tak było zawsze, ja pamiętam, że musiałem wykuć regułkę iż "atom to jest najmniejsza, niepodzielna cząstka materii", a metr to jest "wzorzec przechowywany w Sevres pod Paryżem". I dzisiaj wielu nauczycieli nie przyjmuje do wiadomości, że już jutro to czego uczą i wymagają może okazać się nieaktualne i bezużyteczne. Matematyka wbrew pozorom nie jest nauką ścisłą i może być tak, że poziom bzdur i dogmatów tam funkcjonujących jest nawet większy niż gdzie indziej. Wystarczy posłuchać np. Nassima Harameina w jego wykładach pt. "Przekroczyć Horyzont Zdarzeń". Trudno przesądzić, że we wszystkim ma rację, ale warto złapać inną perspektywę: https://youtu.be/xw9r0o-…
Domyślny avatar

niewierzacy ateusz

14.01.2017 21:07

Dodane przez Mind Service w odpowiedzi na Problemem polskiego nauczania

a propos atomu to mnie zirytowałeś/aś , a jak inaczej nauczyć kogoś co to jest atom niż podając najprostszą definicję? jak ci napiszę ,że atom zbudowany jest z jądra i poruszających wokół niego elektronów , to też nazwiesz to regułką ? bo ja powiem,że to najprostszy opis atomu ,a człowiek pretendujący do miana w miarę inteligentnego powinien wieddzieć co to atom, i wiedzieć co to jądro atomowe , potrafisz podać jakiś opis jądra atomu bez guglowania ?
Mind Service

Mind Service

14.01.2017 22:50

Dodane przez niewierzacy ateusz w odpowiedzi na a propos atomu to mnie

Pisałem o "niepodzielności atomu", co okazało się nieprawdą. Co do jego definicji, to jak sam zauważyłeś, nie można jej podać, gdyż sami nie wiemy z ilu elementów się składa, ba nawet jak tak dalej będziemy wgłębiać się w te najmniejsze cząstki, to stwierdzimy, że nie wiemy czym różni się materia od energii...
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

14.01.2017 21:17

Dodane przez Mind Service w odpowiedzi na Problemem polskiego nauczania

Matematyka jest systemem analitycznym. Rozwinięta teoria jest redukowalna do zbioru jej aksjomatów.Zmieniając układ aksjomatów otrzymujemy inną teorię. Tak się dziwnie składa, że matematyka opisuje rzeczywistość fizyczną. Geometria euklidesowa opisuje nasz trójwymiarowy świat. Do kosmosu lepiej nadaje się geometria nieeuklidesowa. Liczby zespolone, uważane początkowo za intelektualną zabawkę okazały się niezwykle przydatne choćby przy rozwiązywaniu równań różniczkowych. Pojęcie dogmatu nie ma zastosowania do matematyki.
Mind Service

Mind Service

14.01.2017 22:32

Dodane przez izabela w odpowiedzi na Matematyka jest systemem

"Pojęcie dogmatu nie ma zastosowania do matematyki" - Ło matko, pewnie, że nie ma, ale w języku potocznym to pojęcie funkcjonuje w znaczeniu istnienia twierdzeń pewnych przyjętych na "słowo honoru" - i ja w tym sensie je użyłem. 
"Matematyka jest systemem analitycznym" - W tym właśnie problem, że funkcjonuje w niej wiele aksjomatów w oderwaniu od szerszego kontekstu, czy całości. Przykładem choćby definicja punktu, czy linii, które jakoby nie istnieją "bo nie mają objętości", o czym mówił Nassim Haramein. 
"matematyka opisuje rzeczywistość fizyczną", a E=mc2. W tym własnie rzecz, ze nie jesteśmy pewni, że w innej rzeczywistości fizycznej nie będą istniały inne reguły matematyczne ją opisujące. Zaś co niektórzy już przebąkują iż Einstein może się mylił i jest możliwe przekroczenie prędkości światła. 
"Geometria euklidesowa opisuje nasz trójwymiarowy świat" - A skąd pewność, że nasz świat jest trójwymiarowy? A może cztero- lub jedenasto- , o czym od dawna sie mówi?
Imć Waszeć

Dark Regis

15.01.2017 11:03

Dodane przez Mind Service w odpowiedzi na "Pojęcie dogmatu nie ma

"Istnienie twierdzeń pewnych przyjętych na "słowo honoru" " - to jest właśnie inne nazwanie aksjomatów jakiejś teorii. Aksjomaty to są pewne zdania, które przyjmujemy bez wnikania, czy mają jakiś konkretny sens. Co najwyżej po pewnym czasie ktoś stwierdzi w nich sprzeczność, albo udowodni, że jedynym modelem danej teorii jest zbiór pusty. Na słowo honoru przyjęliśmy w matematyce aksjomat wyboru i stąd jest teraz olbrzymi kłopot. Aksjomat wyboru to jest taki Dąbczak z filmu "Nie ma róży bez ognia". Jeśli jest, to jest wygodnie w zasięgu wzroku, ale powoduje szereg paradoksów za horyzontem (czyli wtedy, gdy mamy do czynienia z nieskończonościami). Ale jak go nie ma to masa rzeczy w matematyce się rozpada. W szczególności nie można rozwiązać "Najtrudniejszej zagadki świata" Smullyana (po to właśnie powstała, żeby to pokazać). Podam przykład: Jeżeli mamy nieskończony ciąg liczb, które mogą przyjmować wartość tylko 0 lub 1, to w oczywisty sposób wynika stąd, że: LPO: "wszystkie elementy są zerami lub gdzieś w tym ciągu na pozycji k-tej jest jedynka" Jeżeli dodatkowo wiemy, że jest co najwyżej jedna jedynka, to: LLPO: "wszystkie parzyste wyrazy tego ciągu są 0 lub wszystkie wyrazy nieparzyste są 0" Typowy polski matematyk stwierdzi, że to jest jakaś oczywistość, gigantyczna bzdura. Zawsze tak jest. Tymczasem na zachodzie pewien matematyk może stwierdzić, że to nie jest wcale oczywiste. Otóż w tzw. konstruktywizmie (Shanin, Markov, Bishop) lub intuicjonizmie (zapoczątkowanym przez Brouwera) zachodzą następujące wynikania (można dowieść konstruktywnie): "EM => LPO => LLPO i żadnego wynikania nie można odwrócić" https://plato.stanford.e… LPO to skrót od limited principle of omniscience. Dodatkowe L na początku oznacza lesser... (mniejszy). EM (excluded middle) to logiczna zasada wyłączonego środka (zdanie "p i nie p" jest fałszywe).
minimax

minimax

18.01.2017 19:25

Dodane przez izabela w odpowiedzi na Matematyka jest systemem

"Rozwinięta teoria jest redukowalna do zbioru jej aksjomatów". ... i funkcji opisujacych ich wzajemne relacje, czyz nie? "Zmieniając układ aksjomatów otrzymujemy inną teorię". Hmm, czyli niemozliwe jest uzyskanie takiej samej teorii w oparciu o rozne aksjomata i ich odmienne relacje? Wydaje mi sie, ze nie... "Tak się dziwnie składa, że matematyka opisuje rzeczywistość". Coz, to chyba kardynalny argument za tym, ze NA POCZATKU bylo SLOWO, pewien projekt, ktore dopiero potem cialem sie stalo - czyli przestrzenia z jej fizyka, jaka znamy. "Pojęcie dogmatu nie ma zastosowania do matematyki" - rozumiem ze jako pierwotnego pojecia na zawsze prawdziwego, niezmiennego i niepodwazalnego? A mnie najbardziej zafrapowalo pojecie przestrzeni nielokalnej prof. Hellera ["Poczatek jest wszedzie"]. Pozdrawiam i dziekuje za ten maly wypad na glebie.
Imć Waszeć

Dark Regis

14.01.2017 21:45

Dodane przez Mind Service w odpowiedzi na Problemem polskiego nauczania

Mój komentarz jest taki, że należy przeczytać najpierw to: http://mitynauki.pl/2015… Tu jest inny ciekawy popularyzator nauki:) https://www.youtube.com/… . Pod koniec filmu gość się już rozkręca na dobre. Po 56 minucie dowiadujemy się, że możliwa jest na Ziemi temperatura zera absolutnego z powodu chmur (poglądy Zecharii Sitchina). :D Warto to obejrzeć jako memento. A co do Nassima, to wygląda na to, że on kompletnie nie rozumie pojęcia i roli renormalizacji. Uczepił się po prostu tego, bo tą metodą skutecznie usunięto paradoksy z równań elektrodynamiki kwantowej (całki dające nieskończoność w wyniku, ponieważ cząstki traktuje się jak punkty; pisałem już o czymś podobnym - dystrybucjach). Niektórzy nie cierpią skuteczności. Elektrodynamika kwantowa ma dziś przewidywalność, czyli zgodność modelu z doświadczeniem rzędu ... no nie będę teraz szukał dokładnej liczby, ale jest ogromna. Przykładem niech będzie policzenie, za pomocą równań na potencjał, dokładnego kształtu nie tylko orbitali (tego co my zwykliśmy nazywać "krążącymi" elektronami) w pojedynczych atomach, ale zobaczono wreszcie wiązania chemiczne w działaniu. Śmieszna sprawa, ale do tego momentu chemia tylko mówiła o wiązaniach cząsteczkowych, ale nikt nie wiedział co to dokładnie jest. Teraz naukowcy potrafią zobaczyć tą metodą nawet znacznie dziwniejsze twory. Nassim się myli, a dowód na to jest na tym portalu: https://phys.org/physics… Słyszał Pan kiedyś o tzw. kropkach kwantowych, których jest dziś pełno nawet w oświetleniu? Albo o spintronice, czyli współczesnym zapisie informacji na twardzielu komputera? To są właśnie osiągnięcia elektrodynamiki kwantowej po zrobieniu renormalizacji w równaniach. Twarde fakty. A jakimi osiągnięciami może pochwalić się pan Nassim?
Mind Service

Mind Service

14.01.2017 22:41

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Mój komentarz jest taki, że

"co do Nassima, to wygląda na to, że on kompletnie nie rozumie pojęcia i roli renormalizacji". - Nassima Harameina podałem jako zachętę do spojrzenia w sposób niestandardowy, czyli inny niż powszechnie przyjęty, bez przesądzania o prawdziwości jego twierdzeń. 
"Słyszał Pan kiedyś o tzw. kropkach kwantowych, których jest dziś pełno nawet w oświetleniu? Albo o spintronice, czyli współczesnym zapisie informacji na twardzielu komputera?" - chętnie podyskutuję na te tematy, tyle, że nie pod tą notką, gdyż wykracza to poza jej zakres tematyczny.
I nie "Pan" - nie obrażaj mnie, nie cierpię na manię wielkości, a w Internecie ogólnie przyjętą formą grzecznościową jest "Ty".
Imć Waszeć

Dark Regis

14.01.2017 23:28

Dodane przez Mind Service w odpowiedzi na "co do Nassima, to wygląda na

Jak Pan... ok ok... jak zauważyłeś, przestudiowałem poglądy rzeczonego fizyka bardzo uważnie. Nie odnosiłem się do fragmentu początkowe, bo tam nie ma do czego się odnieść, Gdyby było tam chociaż cokolwiek o tym, co mówca rozumie przez kropkę, to można by przeprowadzić jakąś analizę po wymiarach. Wymiar to złożone zagadnienie. Istnieje nawet w topologii teoria wymiaru. Jednak to, co próbuje wymachać rękami Nassim jest bardziej zbliżone do wymiaru fraktalnego. Wymiar fraktalny to rzecz prosta. Bierzemy jakiś zbiór o skomplikowanym kształcie, pokrywamy go kulami (odcinkami w wymiarze 1, kołami w wymiarze 2, itd.) o promieniu epsilon i je zliczamy, potem liczymy granicę, gdy epsilon zbiega do zera. Nie polecam polskiej Wikipedii, bo tam są jakieś bzdury. Lepiej zajrzeć do angielskiej: https://en.wikipedia.org… Jednak nawet tu nie ma nic np. o twierdzeniu Besicovitcha. A jest to niezwykle ważne twierdzenie, bo w rozmaitych filmach popularnonaukowych o fraktalach podaje się, że np. płatek Kocha jako krzywa ma nieskończona długość, ale nie mówi się nic o jego wymiarze podobieństwa. Nie polecam czytania tego bez jakiegoś przygotowania, bo jest tam masa wzorów i znaczków, które mogą zabić wzrokiem. Np. funkcja gamma, która jest uogólnieniem silni i pojawia się automatycznie w zagadnieniach z kulami n-wymiarowymi (pisałem już kiedyś o tym). Ciekawą cechą funkcji gamma jest fakt, że za jej pomocą można zdefiniować kule mające wymiary ułamkowe. Wiem, wiem, zaraz pojawi się zarzut, że to jakaś abstrakcja, która w życiu nie ma zastosowania :D. Ale właśnie takie egzotyczne twory geometryczne posłużyły w teorii strun do wyjaśnienia, w jaki sposób może powstawać ogromna liczba różnych światów o różnych fizykach w wieloświecie, żeby prawdopodobieństwo pojawienia się naszego w dziwny sposób dostrojonego miało odpowiednie prawdopodobieństwo. Linkowałem tu kiedyś film o tym.
Domyślny avatar

niewierzacy ateusz

14.01.2017 20:50

za moich młodych lat maturę zdawało ok 20% populacji a studia ok. 7% , skoro teraz maturę zdaje 80% populacji a studia 50% , to średni poziom musi być niższy , dla zdolnych powinny być elitarne licea elitarne studia , albo wracamy do 20% i 7% . Przykładowo jak byłem w szkole sredniej to rachunek prawdopodobieństwa kumały dwie osoby w klasie ,dla pozostałych 20 kilku była to czarna magia , moim zdaniem próba nauczenia WSZYSTKICH licealistów podstaw rachunku prawdopodobieństwa to marnotrawstwo sił i środków :) trzeba uczyć tych którzy są w stanie się nauczyć
Marek1taki

Anonymous

14.01.2017 22:04

Dodane przez niewierzacy ateusz w odpowiedzi na za moich młodych lat maturę

Nawet jeżeli dużo w tym przesady to dużo prawdy. A niech to - kto tu mówi o przesadzie.
Domyślny avatar

Terma

14.01.2017 21:10

Przepraszam uprzejmie, dla pewności. Nauczanie spiralne wprowadzono do matematyki?! Przecież to jakiś absurd niemożebny. Ta koncepcja świetnie się sprawdza w nauczaniu języków obcych, całkiem nieźle w przedmiotach przyrodniczych ale matematyka?
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

14.01.2017 21:56

Dodane przez Terma w odpowiedzi na Przepraszam uprzejmie, dla

Tak , na przykład trygonometria pierwszy raz pojawia się w gimnazjum.Jest to jednak temat fakultatywny i nie wszyscy nauczyciele chcą poświęcać jej czas.Potem pojawia się w pierwszej klasie liceum ale nauczyciele przekonani, że była przerobiona w gimnazjum nie chcą powtarzać definicji funkcji trygonometrycznych w trójkącie prostokątnym. Niektórzy uczniowie samodzielnie nie są w stanie tego nadrobić. Kolejny raz trygonometria pojawia się w drugiej klasie liceum. Wtedy rozwiązuje się równania i nierówności trygonometryczne. Uczniowie na ogół zapomnieli już to czego nauczyli się w pierwszej klasie, ale nie ma czasu na powtarzanie. Takich nonsensów jest wiele. Może usunie je nowa podstawa programowa.
Domyślny avatar

Terma

15.01.2017 00:22

Dodane przez izabela w odpowiedzi na Tak , na przykład

No nie wiem. Przejrzałam dość pobieżnie, ale umieszczenie układu równań z dwoma niewiadomymi, znacznej części geometrii, rezygnacja z wzorów skróconego mnożenia... w sumie matematyka wydaje się zbyt prosta. https://men.gov.pl/wp-co…
Marek1taki

Anonymous

14.01.2017 22:01

Dodane przez Terma w odpowiedzi na Przepraszam uprzejmie, dla

Miło widzieć :-)
Domyślny avatar

EugeniuszP

14.01.2017 23:42

„Doświadczenie polega na trzykrotnym rzucie monetą. Czy zdarzenie: wypadnie przynajmniej jeden orzeł jest tak samo prawdopodobne jak zdarzenie: wypadną dokładnie dwie reszki?”. Ten przykład jest znaczący. Dziecko w szkole podstawowej w latach osiemdziesiątych wiedziało, co "Pani" ma na myśli i nie zastanawiało się, dlaczego w tym zadaniu znalazło się słowo "dokładnie". Współczesny nastolatek obeznany z komputerami jest przygotowany do problemów przedstawianych w sposób spójny oraz jest przygotowany na pułapki (pytania podchwytliwe), a jeszcze nie bierze pod uwagę, że "Pani" może mu podsunąć zadanie z matematyki przygotowane przez poetę, co nastolatka może wpędzić w kłopoty :) Proszę powiedzieć, jak w tym zadaniu zinterpretować słowo "dokładnie". Co w tym zadaniu znaczyłoby "niedokładnie dwie reszki"? :) Trzeba zacząć od tego, kto przygotowuje zadania i od tych, którzy je zadają. W tym systemie zatrudniania, a nie uczenia, jest problem...
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

15.01.2017 13:35

Dodane przez EugeniuszP w odpowiedzi na „Doświadczenie polega na

Dokładnie dwie reszki oznacza dwie i już. Nie więcej i nie mniej. Temu zdarzeniu sprzyjają RRO, ROR, ORR, czyli 3 zdarzenia na 8 zdarzeń elementarnych. Zatem prawdopodobieństwo tego zdarzenia zgodnie z klasyczną definicją prawdopodobieństwa wynosi 3/8. Zdarzenie przynajmniej jeden orzeł to 7 zdarzeń na 8. Odpada tylko zdarzenie RRR czyli wypadły same reszki. Zatem prawdopodobieństwo tego zdarzenia wynosi  7/8.  
Sformułowanie " dokładnie  dwie reszki" jest jednoznaczne. Jego zaprzeczeniem jest " nieprawda, że wypadły dokładnie dwie reszki" czyli 0 reszek lub 1 reszka lub 3 reszki. Nikt nie nazywa tego niedokładnie, bo nie chodzi tu o jakkolwiek rozumianą dokładność na przykład pomiaru. Kazda dziedzina ma swój język i musimy się nim posługiwać żeby się porozumiewać.

Stronicowanie

  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
  • Wszyscy 3
  • Następna strona
  • Ostatnia strona
Izabela Brodacka Falzmann
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 035
Liczba wyświetleń: 7,668,058
Liczba komentarzy: 20,764

Ostatnie wpisy blogera

  • Kto i w jakim celu propaguje pogańskie zwyczaje Halloween?
  • Rude Prawo
  • Skąd się biorą politycy?

Moje ostatnie komentarze

  • @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • @ LalaWarto tu przypomnieć osoby wybitne, które wyjechały do Izraela i tam tworzyły kulturę . Czy ktoś dziś pamięta taką postać jak Rachmiel Brandwajn. Wspaniałego znawcę literatury francuskiej. Na…
  • @ LalaJak to nie było? A emigranci po 68 roku? Czy zaprzecza Pani, że tworzyli kulturę?

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Upadek edukacji. Tym razem piszę jako fachowiec.
  • Historia pewnej kamienicy
  • Śpioszki rozmiaru XXXL

Ostatnio komentowane

  • Marcin Niewalda, Szanowna Pani IzabeloJestem na tropie genealogi Małyszczyckich i Płaskowickich z Widybora i okolic. Był tam Konstanty Płakowskicki - zesłany na Sybir za udział w Powstaniu Styczniowym. Czy Pani…
  • Izabela Brodacka Falzmann, @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • lala, pięknie, że Pani pamięta o tych, których wygnano i pozbawiono obywatelstwa - jednak całkowicie nie zrozumiała Pani tego, co napisałam;moja uwaga dotyczyła faktu banalnego - to nie Polacy…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności