Niedola profesora Zolla

                                                  Motto muzyczne: "siedzieli rzędem staruszkowie"
                                                  ( https://www.youtube.com/watch?... )

Kipiąca oburzeniem Gazeta Wyborcza bije w tarabany, że zastępca ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry groził sądowi na procesie cywilnym o ochronę dóbr osobistych, który wytoczył mu poseł PO Robert Kropiwnicki. Według tej gazety minister Patryk Jaki ostro zaatakował sędzię Alicję Fronczyk z Sądu Okręgowego w Warszawie prowadzącą sprawę przeciwko niemu. Zaś były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll uważa, że, cytuję: „to niedopuszczalny nacisk na sędziego. - To była groźba. W normalnym państwie ten pan po godzinie nie byłby już wiceministrem sprawiedliwości. Dziwię się, że sędzia nie zastosowała jednej z kar porządkowych. Powinna napisać z tego notatkę dla prezesa sądu. Nawet wiceministra obowiązuje pewna klasa…”, koniec cytatu.

Zaś wiceminister Jaki uznał, że postawa sędzi była stronnicza, gdyż rzeczona odrzucała składane przez niego wnioski procesowe twierdząc, moim zdaniem słusznie, że jest to zemsta za krytykę sądów i złożył wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec pani sędzi oraz by jednocześnie zbadać, w jaki sposób sprawę dostała ta akurat sędzia. Podkreślał, że ma do tego prawo, jako szeregowy obywatel. Złożył też wniosek o wyłączenie ze sprawy sędzi Fronczyk. 

W związku z tym jeszcze raz przypomnę Państwu pewną autentyczną i wielce pouczającą historyjkę o starszych kolegach pana profesora Zolla, którą już wcześniej opisałem, ale w nieco innym kontekście w notce pt. „Panie Prezydencie! Radzę na tego gagatka uważać” – vide: ( http://salonowcy.salon24.pl/69... ), cytuję:

„Jak nam w latach pięćdziesiątych bezpieka wykończyła Ojca, chcąc wychować dwóch dorastających synów Mama sprzedawała kolejno biżuterię, srebrne zastawy, obrazy, dywany… a gdy i to się skończyło, nie była w stanie utrzymać naszego wielkiego mieszkania pod Wawelem i dała ogłoszenie do gazety o zamianę na mniejsze.
Na nowym mieszkaniu okazało się, że za ścianą mieszka ubek, a na domiar złego, ten ponury człowiek miał na parterze kolesia, a jakże by inaczej również pracownika Urzędu Bezpieczeństwa.
Dopóki mama żyła dawali mi spokój, ale jak zmarła, z początkiem lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku ów ubecki duet zaczął się domagać bym się wyprowadził, bo, cytuję: „Oni w swoim bloku inteligenta nie potrzebują”. Na pomoc reszty sąsiadów nie miałem, co liczyć, gdyż byli tak zastraszeni, że się przemykali jak duchy po klatce schodowej, a większość mi doradzała, żebym z ubecją nie walczył, gdyż z nimi nie wygram. Rad tych jednak nie posłuchałem, bo by się w grobie przewrócił mój kochany Tata, zasłużony Akowiec i odważny człowiek – vide: https://youtu.be/7lNT5JAmsT4
Chcąc mnie wykurzyć z mieszkania, ubecy zawarli przymierze z niejaką panią Genowefą, mieszkającą pode mną nawiedzoną dewotką i zastosowali znaną w tamtych czasach ubecką metodę robienia z ludzi nauki chuliganów. A jak? Przy pomocy kolegium Orzekającego. Ich plan był prosty. Zawsze, gdy miałem gości, po dwudziestej drugiej ubek zza ściany dzwonił po milicję, a przybyły patrol spisywał nas i nie stwierdziwszy niczego zdrożnego jechał dalej. Jednak po dwóch tygodniach dostawałem wezwanie na rozprawę w Kolegium ds. Spraw Wykroczeń, w oparciu o treść łgarskiej notatki służbowej tychże milicjantów, którzy u mnie byli dwa tygodnie wcześniej.  
Kolegium składało się zwykle z trojga aktywistów, najczęściej ormowców. Wszyscy w przedziale wiekowym typu leśny dziadek. Świadków obrony w ogóle nie przesłuchiwano i po krótkiej naradzie składu orzekającego, dostawałem czapę, czyli karę zasadniczą w najwyższym wymiarze. Była to grzywna pieniężna trzech tysięcy złotych, co przy mojej pensji asystenta Akademii Górniczo – Hutniczej sięgającej w porywach do dziewięciu stówek, stanowiło sumę nie do przeskoczenia. Zasądzanych mi grzywien nie płaciłem, próbując się odwołać do wyższej instancji. I choć Państwu pewnie będzie trudno w to uwierzyć, po kilku latach nalotów na moje mieszkanie, wydano takich wyroków siedemdziesiąt sześć, co jak niektórzy twierdzą daje wynik lepszy od Jacka Kuronia. Do dzisiaj mam w domu pożółkłą książeczkę zrobioną z oprawionych wezwań na kolegium.
W miarę upływu czasu moje sprawy w kolegium, zyskiwały sobie coraz większy rozgłos, zmieniając się z wolna w rodzaj odcinkowego serialu z „dysydentem” w roli głównej, który konkurował z ówczesną superprodukcją sensacyjnych przygód kapitana Klossa. Przebieg rozprawy był zawsze taki sam. Najpierw zeznawali ubecy, potem milicjanci, którzy w pozycji na baczność z paskami pod brodą łgali w żywe oczy, jak to w dniu zajścia stwierdzili na miejscu libację obywateli, w większości niepracujących. Co było nawet w pewnym sensie prawdą, albowiem część moich przyjaciół jeszcze studiowała nie mając w dowodach stosownej pieczątki. Następnie, wkraczała do akcji wspomniana pani Genowefa. Była to kobieta nad wyraz puszysta, leciwa acz w pretensjach, która w trakcie zeznań, co chwilę mdlała. Po spektakularnym cuceniu, niedoszła denatka czerwieniała jak indor i z wyreżyserowanym wytrzeszczem oczu (vide posłanka Sawicka), zanosiła się szlochem i rwąc włosy z głowy łgała jak najęta, co też ten inteligent wyprawia po nocach. A kolegium bez zastanawiania dawało mi czapę.
Te odlotowe spektakle ściągały do kolegium gromady znajomych, głównie naukowców, artystów i ludzi palestry, którzy przychodzili, żeby się zabawić, a również, dlatego, by mieć, co opowiadać w krakowskich kawiarniach (…) 
Wszakże, gdy ilość orzeczeń kolegium zaczęła mi zagrażać wyrzuceniem z pracy stawiając mnie w jednym rzędzie z recydywistami, postanowili mi pomóc lokalni prawnicy, których w ówczesnym Krakowie znałem prawie wszystkich. Sprawę wziął w swoje ręce prawdziwy tuz tamtych czasów Stanisław Warcholik, ówczesny dziekan Izby Adwokackiej. Po serii narad postanowiono wykonać w Kolegium Orzekającym coś w rodzaju wejścia smoka, w oparciu, o jak się zdawało, niepodważalne zeznania świadków obrony wyselekcjonowanych starannie z grona najbardziej szanowanych krakowskich prawników.
Na nadchodzącej rozprawie miałem mieć tedy za świadków, oprócz dziekana krakowskiej Izby Adwokackiej, takich oligarchów ówczesnej palestry jak super mecenas od spraw karno kryminalnych śp. Karol Buczyński oraz znany cywilista, śp. profesor Franciszek Studnicki. I jeszcze na dobitkę wzięto ówczesnego szefa Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych profesora Marka Waldenberga. Obydwaj, a jakże by inaczej, z Jagiellońskiej Wszechnicy. Więc musicie Państwo przyznać, że jak na sprawę w Kolegium ds. Wykroczeń nadzwyczaj mocne uderzenie. 
W końcu nadszedł pamiętny dzień mojej rozprawy mającej się rozpocząć o trzynastej. Moi zacni świadkowie, ludzie nader solidni i obowiązkowi, przybyli punktualnie. Po godzinie czekania w mrocznym korytarzu, profesor Studnicki senior odważył się spytać jak długo jeszcze mamy czekać, co zostało uznane za bezczelny wybryk i atak na władzę sądowniczą.
Wreszcie mnie wywołano. Zgodnie z zaplanowanym scenariuszem, mój osobisty adwokat śp. mecenas Parzyński poprosił Wysokie Kolegium, żeby przesłuchało zgłoszonych świadków obrony. Na to przewodniczący składu orzekającego, który nie miał pojęcia, z kim ma do czynienia, obrzucił moich świadków wzgardliwym spojrzeniem i odpowiedział krótko, że, cytuję: „nie obchodzą go kłamliwe zeznania przygodnych obywateli zebranych z ulicy”.
Tego mecenas Buczyński nie był w stanie zdzierżyć i zgłosił formalny protest, na co przewodniczący kolegium, bez uzasadnienia, nakazał moim świadkom opuszczenie sali. A gdy się zaczęli sprzeciwiać, poprawił się w siodle i władczym tonem zagroził, że jeśli natychmiast nie wyjdą zawezwie milicję. I wtenczas nastąpiła rzecz niewiarygodna. Otóż moi świadkowie, profesorowie prawa i mężowie stanu, przywykli do brylowania w najznamienitszych świątyniach Palestry, podwinęli pod siebie ogony i bez szemrania opuścili salę, jak grupa niesfornych uczniów wyrzuconych z lekcji. Tak to było za komuny ”
, koniec cytatu. 

Tyle opowieści, która wcale nie jest taka śmieszna jak może się zdawać. A swoistego smaczku mojej dykteryjce niech doda bynajmniej nieprzypadkowa okoliczność, że rodzinni protoplaści pana profesora Zolla, to bliscy przyjaciele owych dezerterów.

Ale nie ma się, co dziwić, bo jak podaje Wikipedia, pan profesor Andrzej Zoll to wnuk Fryderyka Zolla (młodszego), prawnuk Fryderyka Zolla (starszego) i praprawnuk Józefa Chrystiana Zolla – wszyscy jak jeden mąż profesorowie prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. A niektórzy krakowianie żartują, że legalistyczny klan Zollów tworzył polskie prawo jeszcze zanim w szacowne progi Wszechnicy Jagiellońskiej wstąpił Mikołaj Kopernik.

Ale to jeszcze nie koniec kamaryli, bowiem ujadający na ministra Jakiego profesor Andrzej Zoll to młodszy kolega, a zarazem wychowanek i faworyt tych samych prawników, którzy wtenczas z Kolegium dali nogę, gdyż mieli zakodowane w genach przez prawniczy klan profesorski rodu Zollów, że władza sądownicza jest absolutna, więc należy się jej bez szemrania poddawać, przyjmować taką, jaką jest i pod żadnym pozorem nie wolno jej krytykować ani z nią polemizować - nawet, jeśli jest judykatywą przyniesionej na sowieckich bagnetach władzy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

I tak im do dzisiaj zostało, bo nawyki to druga natura człowieka.

No cóż, bieżące wypadki wskazują, że mentalności legalistycznego klanu Zollów nie da się już zmienić ani zreformować, zaś postępowanie ich pilnej uczennicy pani sędzi Alicji Frączyk do złudzenia przypomina dzielną i niezłomną postawę owych ormowców, którzy za komuny przewodniczyli poniewierającym obywateli Kolegiom ds. Wykroczeń.

I co tu dużo gadać, muzealno zaściankowa wyobraźnia profesora Zolla jest zbyt ciasna by ogarnąć wizjonerski projekt reformy sądownictwa polskiego autorstwa Jarosława Kaczyńskiego realizowany - ku rozpaczy, upokorzeniu i zgrzytaniu zębów klanu Zollów - przez wyrodnego studenta Wydziału Prawa UJ nazywanego przez dętych podwawelskich matuzalów „panem Zbyszkiem”, któremu „elity” Trzeciej RP wzorem Zygfryda de Löwe chętnie by oczy rozgrzanym do białości żelazem wypaliły, obcięły język, prawą dłoń i w lochach do ostatnich dni przetrzymywały.

But too late, honeys!

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)

Czytaj także:
Trybunałki, ministranci I jagielloński klan Zollów
http://salonowcy.salon24.pl/71...

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

10-09-2016 [21:40] - xena2012 | Link:

władza sadownicza jest absolutna więc minister Jaki powinien z usmiechem i bez wahania przyjąć każdy wyrok nawet jesli byłaby to kara śmierci.Tylko gdzie tu ta straszna ,,groźba'' wobec tej zawisłej paniusi?

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

10-09-2016 [22:23] - Krzysztof Pasie... | Link:

@xena2012

"Tylko gdzie tu ta straszna ,,groźba'' wobec tej zawisłej paniusi?..."
-------------
Jutro Pani wytłumaczą w TVN24

Obrazek użytkownika Tadek

10-09-2016 [21:41] - Tadek | Link:

Witam Obwinionego .Godzina robi się póżna a tu nie widać teoretyka języka i filozofa prawdy.Chociaż to sobota ,chyba jednak dyżuruje?Proszę głośno nie śpiewać.Pozdrowienia ( chyba bez znaczenia,że z Bielska)

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

10-09-2016 [22:31] - Krzysztof Pasie... | Link:

@Tadek

"Godzina robi się późna a tu nie widać teoretyka języka i filozofa prawdy..."
--------------
Jak to? Nie wie Pan, że dostał od Admina tygodniowego bana za trolling na moim blogu?

Wyobraża sobie Pan jego ból?

Ale żeby kózka nie skakała to by bana nie dostała.

Serdecznie Pana pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz

Obrazek użytkownika Janko Walski

11-09-2016 [01:31] - Janko Walski | Link:

Czy czytał pan kodeks etyki naukowca wygnieciony przez prof. Zolla?

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

11-09-2016 [09:39] - Krzysztof Pasie... | Link:

@Janko Walski

"Czy czytał pan kodeks etyki naukowca wygnieciony przez prof. Zolla?..."
--------------
Oczywiście. Jest to dokument, że się tak wyrażę anegdotyczny.

Obrazek użytkownika Janko Walski

11-09-2016 [11:30] - Janko Walski | Link:

Dlaczego całe środowisko akademickie nie zagotowało się? Gdy rozmawiam o tym, trafiam na uśmieszki (także tych chodzących z "Gazetą wyborczą" czy "Polityką" pod pachą i ze "Szkłem kontaktowym" na głowie). Żadne ciało akademickie poza jednym stowarzyszeniem (z Poznania) nie zaprotestowało.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

11-09-2016 [12:32] - Krzysztof Pasie... | Link:

@Jan Kowalski

Przepraszam, ale ja protestowałem osobiście - vide: http://1080.plus/II_Konferencj...

Obrazek użytkownika Tadek

11-09-2016 [01:55] - Tadek | Link:

Choć jeszcze póżniej, wypada podziękować za informację.Liczyłem na niezły rolling a tu banan,powiedzmy w ..rękę i zasłużony wypoczynek.P.s.Ból to będzie jak się wybanuje.Przepraszam za zakłócenie spoczynku nocnego zarazem gorąco pozdrawiając.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

11-09-2016 [09:41] - Krzysztof Pasie... | Link:

@Tadek

"Ból to będzie jak się wybanuje..."
----------
Damy radę!

Obrazek użytkownika Muni

11-09-2016 [02:07] - Muni | Link:

Jako student WPiA UJ w latach 76-81 doskonale pamiętem "dramatis personae" tego wpisu. Zoll junior, zawsze ładnie ubrany, wesoły i brylujący, a przy okazji dziekan - zawsze wspierający socjalistyczną naukę. Nie raz tłumaczył na wykładach, co to oznacza w prawie - ta socjalistyczna praworządność. W tym samym czasie 1 sekretarzem POP PZPR był pan Jaskiernia, który już w kapitalizmie odcinał kuponiki od ustawy o maszynach hazardowych, której patronował w rządzie SLD. Ten szybko się dorobił i ewakuował - chyba niepotrzebnie spanikował? Trzeba było siedzieć, chodzić w kodo-pochodach, karierę jeszcze robić! I wierzę historii, że na komendę ormowca profesorzy ewakuowali się karnie z rozprawy... bo taki jest "krakówek". Stare rody, stare pieniądze, zniewolone i rozrobione przez chamską milicję, czy też SB. Tchórzliwe towarzystwo przyzwyczajone do posiadania oficera prowadzącego.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

11-09-2016 [09:58] - Krzysztof Pasie... | Link:

@Muni

"Zoll junior, zawsze ładnie ubrany, wesoły i brylujący, a przy okazji dziekan - zawsze wspierający socjalistyczną naukę. Nie raz tłumaczył na wykładach, co to oznacza w prawie - ta socjalistyczna praworządność..."
---------------
A w tym tłumaczeniu socjalistycznej praworządności pomagał mu żarliwie jego przyjaciel i ówczesny wyjątkowo aktywny aktywista PZPR na Uniwersytecie Jagiellońskim, który właśnie dostał bana za trolling na moim blogu.

"I wierzę historii, że na komendę ormowca profesorzy ewakuowali się karnie z rozprawy... bo taki jest "krakówek". Stare rody, stare pieniądze, zniewolone i rozrobione przez chamską milicję, czy też SB. Tchórzliwe towarzystwo przyzwyczajone do posiadania oficera prowadzącego..."
---------------
Lepiej nie można było Krakówka (nie Krakowa) scharakteryzować. Bardzo często mówię, że Krakówek to przepiękne miasto i chytrzy na pieniądze, bojący się swojego cienia ludzie o nieprzystojnie zachowawczych postawach i anachronicznych poglądach.

Obrazek użytkownika ogrodnik

11-09-2016 [10:39] - ogrodnik | Link:

Poziom pana Zolla sięgnął zola.
Zol to po śląsku m.in. podeszwa, podłoga. Słowo pochodzi od niemieckiego "die Sohle", które oznacza oznacza też np. spąg pokładu węglowego, dno rzeki. Dno - to najwłaściwsze tłumaczenie. I tego się będziemy trzymać.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

11-09-2016 [21:35] - Krzysztof Pasie... | Link:

@ogrodnik

Na salonie 24 jeden z komentatorów podesłał mi taki link - vide: https://www.youtube.com/watch?...

Obrazek użytkownika Tadek

11-09-2016 [23:36] - Tadek | Link:

Jak już o dnie mowa to nie sposób pominąć dokonań palan...palestrantów(które zapewne wszyscy znają ale warto przypomnieć) https://www.youtube.com/watch?... i jeszcze wyrywkowo https://www.youtube.com/watch?...łony.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

12-09-2016 [10:23] - Krzysztof Pasie... | Link:

@Tadek

Dziękuję Panu za przesłane linki do materiałów filmowych, których obejrzenie szczególnie gorąco polecam miłośnikom horrorów i thrillerów.

Obrazek użytkownika Paweł

12-09-2016 [14:43] - Paweł | Link:

Miałem nie zabierać głosu na temat, ale A. Zoll sam się dopchał dziś do tablicy i wzywa imienia Pana Boga swego nadaremno, porównując nasze społeczne wydziwianie nad sądownictwem z wymuszeniem zabójstwa Pana Jezusa przez żydów. Naraził się na prześmiechy, biedaczek udręczony. Pasowałoby mu przypomnieć słowa ewangeliczne: "nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni".

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

12-09-2016 [17:40] - Krzysztof Pasie... | Link:

@Paweł

"Miałem nie zabierać głosu na temat, ale A. Zoll sam się dopchał dziś do tablicy..."
--------------------
I dobrze, że pan zabrał głos, bo życie właśnie pokazuje, iż już czas najwyższy obalić mit ujotowskiego klanu Zollów zasadzający się na wciskanym od lat w studenckie i akademickie mózgi opium populistycznym, czyli ściemie, że antenaci pana profesora byli jedynymi prekursorami i wyłącznymi krzewicielami myśli legalistycznej Wszechnicy Jagiellońskiej, jeśli nie od czasów Mikołaja Kopernika to prawie to prawie. Maksymy jakże błędnie traktowanej przez jurystycznych snobów nadwiślańskich jako słowo objawione. Zaś ja osobiście tę bajerancką ściemę nazywam "syndromem przemądrzałych jagiellońskich jajogłowych" i bynajmniej nie o dynastię Jagiellonów mi chodzi, lecz o Uniwersytet, którego dawna świetność sczezła, jak niegdysiejsze śniegi - dzięki takim uczonym właśnie.