Zacznijmy jednak od kłamstw – świadomych lub nie – które pojawiają się w dyskusji o powstaniach.
1. Nie czcijmy porażek!
To największe przekłamanie jakie funkcjonuje w naszych dyskusjach. To „matka” i źródło wszystkich kłamstw mających określony cel. Wyjaśnijmy sobie to ostatecznie:
My nie czcimy porażek – my czcimy ZRYWY PATRIOTYCZNE!
Nie cieszymy się, że przegraliśmy – my cieszymy się, że mieliśmy odwagę aby walczyć o swoje! Że stanęliśmy RAZEM do obrony SWOJEGO.
2. Powstanie są złe i niepotrzebne
Bez względu na rezultat powstania, zryw jaki ma miejsce tworzy wspólną tożsamość. To pamięć o powstaniu listopadowym trzymała przy życiu resztki polskości, prowadząc do powstania styczniowego. To powstanie styczniowe motywowało Piłsudskiego i Legiony. To pamięć o powstaniach pozwoliła na wybuch powstania Warszawskiego. To dzięki Powstaniu Warszawskiemu, dzieci powstańców walczyły z komunizmem w PRL. Dziś tysiące młodych Polaków chodzi z koszulkami PW, dziś odradza się patriotyzm. Czy to byłoby możliwe bez PAMIĘCI O POWSTANIACH?
3. Powstania przynoszą straty!
Prawda. Takie są koszty dla tych którzy chcą wstawać z kolan. Ale wszystkie straty z każdego powstania zostały już odrobione. Warszawa jest odbudowana. Naród odbudował „straty biologiczne”. Zauważcie, że Państwa które NIE MIAŁY powstań w naszym regionie, wcale nie wyprzedzają nas w rozwoju – ale z pewnością, są zapóźnione względem nas jeśli chodzi o tożsamość narodową.
Na koniec….rola powstań której sobie nie uświadamiamy.
Jak nas widzi przeciwnik?
Wydarzenia historyczne tworzą naszą tożsamość. Budują naszą postawę – i postawę kolejnych pokoleń. Są opowieścią przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Od strony socjotechniki są też procesem „uczenia” narodu. Procesem „warunkowania” danej społeczności. Proces ten stymulujemy my, naród – prowadząc świadomą politykę historyczną. Niestety również i siły zewnętrzne próbują wpływać na ostateczny kształt naszej tożsamości – tego co uznamy za dobre dla nas i złe.
Pomyślcie czego byście chcieli, gdybyście rządzili Rosją lub Niemcami? Czy chcielibyście:
- „rozsądnej Polski” która nie robi „niepotrzebnych powstań”?
- czy nieujarzmionej Polski, która ZAWSZE dokonuje powstań?
Ja robiłbym wszystko aby „oduczyć” Polaków powstań – tylko wtedy miałbym gwarancję, że próba dominacji nad Polską nie napotka na kosztowny i niechciany opór miejscowej ludności. Użyję bardziej dosadnego porównania – czy chcielibyście aby pies strzegący posiadłości na którą macie ochotę był grzeczny i uległy(„rozsądny”) czy groźny i zawsze gotowy do odgryzienia wam ręki(„nierozsądny”)?

źródło: tomaszkowiak.pl
Ilekroć więc walczymy z pamięcią o powstaniach zastanówmy się, czyi interes nieświadomie realizujemy. Czego chcemy nauczyć następnych pokoleń – aby chowały głowę w piasek czy aby podnosiły ją dumnie i walczyły o Polskę.
Ksawery Meta-Kowalski
EDIT: W jednej z moich rozmów po opublikowaniu tego artykułu pojawił się kolejny argument, o którym zupełnie zapomniałem. Wielu krytyków powstań zarzuca stronie przeciwnej "romantyzm". W swoim wpisie próbowałem właśnie pokazać, że na powstania można patrzeć z innej strony. To nie "uczuciowe uniesienie". Popatrzmy na powstania jako na proces WARUNKOWANIA - zarówno naszego(społeczeństwa, narodu) jak i otoczenia zewnętrznego(wroga).
- My uczymy siebie odpowiedniej reakcji - kodujemy w kodzie kulturowym mechanizm obronny.
- U wrogów kodujemy natomiast inne reakcje - wróg ma rozumieć, że atak na Polskę spotka się z odpowiedzią. Ma rozumieć, że Polski nie da się posiąść bo "oni i tak zawsze się buntują - same z nimi kłopoty"