Kubeł zimnej wody na rozgorączkowane entuzjazmem głowy

Tak jak pisałem już w listopadzie zeszłego roku, tuż po wyborach, PiS nie zrealizuje swoich wyborczych obietnic. To iż pewne sprawy się przesuną, nawet o kilka lat, to nic. Są jednak zaniedbania, które w fizyczny sposób mogą zakończyć przedwcześnie funkcjonowanie Rządu. Obietnica obietnicy nierówna, jak to się mówi. /TUTAJ/

Było to tuż po wyborach, kiedy entuzjazm był na najwyższym poziomie, a jednak chłodna, precyzyjna i fachowa analiza, bez trudu zlokalizowała trudności nie do pokonania.
Oczywiście naraziłem się wtedy na piski świętego oburzenia, że jakoby wróżę z fusów i w ogóle źle życzę naszym wybrańcom narodu. Cóż, czirliderki właśnie od tego są, żeby piszczały, podskakiwały i pobudzały publikę do aplauzu. To że są też przy okazji kompletnymi ignorantami w dziedzinie analizy politycznej, nie jest tutaj najważniejsze.

Ale do rzeczy. Wiadomo już, że słynna obietnica podniesienia kwoty wolnej od podatku nie będzie zrealizowana. Trochę kłopotliwym więc staje się fakt, iż prezydent Duda obiecał, że jeśli po roku nie spełnią się jego obietnice - poda się do dymisji.  Zostawmy to jednak - nie chodzi przecież o to, by prawić sobie złośliwości, a o to by wybrnąć z trudnej sytuacji.

Prezydent skierował wszakże projekt odpowiedniej ustawy do sejmu, i ten ją opracowuje. Powiedzmy, że sprawa nieco się przeciągnie - o jakieś 10 lat. Chyba, że w ogóle rząd unieważni tę obietnicę, co już było sugerowane mglistymi wypowiedziami o całkowicie nowym systemie podatkowo-zusowym całkowicie pozbawionym kwoty wolnej od podatku.
Cóż, wtedy okazałoby się, że nie tylko opóźnienie, ale w ogóle figa z makiem, czyli taka anty-obietnica. Zamiast podnieść kwotę, to się ją obniży, bo jak wiadomo wszystko jest względne, o czym zapewnia pani Premier zapewniając, że podatnicy bardzo, ach jak bardzo, skorzystają na takim rozwiązaniu.

To jednak sprawy przyziemne, dotyczące przyziemnych spraw pieniędzy. To damy radę wytrzymać, bo i tak zresztą, nie mamy wyjścia. Dużo gorsze konsekwencje wywoła jednak zerwanie obietnic wyborczych Prezydenta i Rządu, dotyczących spraw niematerialnych, a więc braku publikacji aneksu do raportu o WSI oraz cisza i wykrętne zbywanie wokół tego tematu, czy pozostawianie na stanowiskach walecznych i nieugiętych szermierzy poprzedniego układu.
Pisze o tym red. Ścios - warto przeczytać./TUTAJ/

Zaniedbania te, to nie tylko straty w marketingu politycznym, ale realne zagrożenie dla dalszej egzystencji Rządu. Nie tępione robactwo już wypełza ze swoich dziur i rozrabia, o czym mogliśmy przekonać się wczoraj (27.05), gdy zgłoszono kilkanaście alarmów bombowych w całej Polsce, a co jest wynikiem niepowodzenia akcji ulicznych Targowicy, która przechodzi teraz do kolejnego etapu walki podjazdowo-hybrydowej.

Efektem chowania głowy w piasek, czyli mówiąc krótko tchórzostwa i niedotrzymywania obietnic odsunięcia Targowicy od żłoba, będzie szybsza, niż nam się może wydawać, klęska rządu PiS, co jasno i klarownie wyłożył tutaj dr Targalski. dr-targalski-o-alarmach-bombowych-akcja-targowicy-na-ulicach-nie-wypalila-odwolano-sie-do-inny

Także i w tej kwestii racja jest raczej po stronie naciskających, niż zawsze-pochlebiających. Należy Rząd krytykować, skłaniając go do energiczniejszej walki z Targowicą. Potakiwanie taktyce strusiej, jest serwilizmem, czyli włazidupstwem samobójczym, gdyż skończy się śmiercią przez uduszenie, z głową uwięzioną w tyłku swojego idola.