Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Panie Andrzeju! Radzę na tego gagatka uważać!

Krzysztof Pasierbiewicz, 08.01.2016
Właśnie dowiedziałem się z telewizji, że dziś odbył Pan godzinną rozmowę z prezesem Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzejem Rzeplińskim.

Wielce Szanowny Panie Prezydencie!

Po tragedii smoleńskiej między innymi z Pańskim Tatą tworzyłem krakowski Akademicki Klub Obywatelski (AKO) im. prof. Lecha Kaczyńskiego.

Nie wiem i nawet nie ośmieliłbym się pytać, o czym Pan rozmawiał z prof. Rzeplińskim.

Ale, tak się złożyło, że Pański Tata pewnie nie wie, że ja do roku 1989 z krakowskimi starszymi kolegami prof. Rzeplińskiego pijałem wódeczkę na rozlicznych bankietach podwawelskiego salonu wpływu, kiedy Pan chyba jeszcze nie był nawet studentem i wiem, że to najwyższej klasy kunktatorzy, u których Wielki Szu mógłby terminować.

Proszę tedy z łaski swojej wziąć pod uwagę tę przestrogę oddanego Polsce blogera.

Z wyrazami najwyższego szacunku,

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)

Post Scriptum

A teraz opowiem Panu, Panie Prezydencie pewną autentyczną i wielce pouczającą historyjkę o starszych kolegach pana profesora Rzeplińskiego.

Jak nam w latach pięćdziesiątych bezpieka wykończyła Ojca, Mama chcąc wychować dwóch dorastających synów sprzedawała kolejno biżuterię, srebrne zastawy, obrazy, dywany… a gdy i to się skończyło, nie była w stanie utrzymać naszego wielkiego mieszkania pod Wawelem i dała ogłoszenie do gazety o zamianę na mniejsze.

Na nowym mieszkaniu okazało się, że za ścianą mieszka ubek.

Na domiar złego, ten ponury człowiek miał na parterze kolesia, a jakże by inaczej również pracownika Urzędu Bezpieczeństwa.

Dopóki mama żyła dawali mi spokój, ale jak zmarła, z początkiem lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku ów ubecki duet zaczął się domagać bym się wyprowadził, bo, cytuję „Oni w swoim bloku inteligenta nie potrzebują”.

Na pomoc reszty sąsiadów nie miałem co liczyć, gdyż byli tak zastraszeni, że się przemykali jak duchy po klatce schodowej, a większość mi doradzała, żebym z ubecją nie walczył, gdyż z nimi nie wygram.

Rad tych nie posłuchałem, bo by się w grobie przewrócił mój kochany Tata, zasłużony Akowiec i odważny człowiek. 

Chcąc mnie wykurzyć z mieszkania, ubecy zawarli przymierze z niejaką panią Genowefą, mieszkającą pode mną kompletnie nawiedzoną dewotką.

Wybrali znaną w tamtych czasach ubecką metodę robienia z ludzi nauki chuliganów. A jak? Przy pomocy kolegium orzekającego.Ich plan był prosty. Zawsze, gdy miałem gości, po dwudziestej drugiej ubek zza ściany dzwonił po milicję, a przybyły patrol legitymował nas i nie stwierdziwszy niczego zdrożnego jechał dalej.Jednak po dwóch tygodniach dostawałem wezwanie na rozprawę w Kolegium Do Spraw Wykroczeń, w oparciu o treść łgarskiej notatki służbowej tychże milicjantów, którzy u mnie byli dwa tygodnie wcześniej.  

Kolegium składało się zwykle z trojga aktywistów, najczęściej ormowców. Wszyscy w przedziale wiekowym typu leśny dziadek.

Świadków obrony w ogóle nie przesłuchiwano i po krótkiej naradzie składu orzekającego, dostawałem czapę, czyli karę zasadniczą w najwyższym wymiarze. Była to grzywna pieniężna trzech tysięcy złotych, co przy mojej pensji asystenta Akademii Górniczo – Hutniczej sięgającej w porywach do dziewięciu stówek, stanowiło sumę nie do przeskoczenia. 

Zasądzanych mi grzywien zatem nie płaciłem, próbując się odwołać do wyższej instancji. I choć Panu, Panie Prezydencie pewnie będzie trudno w to uwierzyć, po kilku latach nalotów na moje mieszkanie, wydano takich wyroków siedemdziesiąt sześć, co jak niektórzy twierdzą daje wynik lepszy od Jacka Kuronia.

Do dzisiaj mam w domu pożółkłą książeczkę zrobioną z oprawionych wezwań na kolegium.

W miarę upływu czasu moje sprawy w kolegium, zyskiwały sobie coraz większy rozgłos, zmieniając się zwolna w rodzaj odcinkowego serialu z „dysydentem” w roli głównej, który konkurował z ówczesną superprodukcją sensacyjnych przygód kapitana Klossa. 

Przebieg rozprawy był zawsze mniej więcej podobny. Najpierw zeznawali ubecy, potem milicjanci, którzy w pozycji na baczność z paskami pod brodą łgali w żywe oczy, jak to w dniu zajścia stwierdzili na miejscu libację obywateli, w większości niepracujących. Co było nawet w pewnym sensie prawdą, albowiem część moich przyjaciół jeszcze studiowała nie mając w dowodach stosownej pieczątki.

Następnie, wkraczała do akcji wspomniana pani Genowefa. Była to kobieta nad wyraz puszysta, leciwa acz w pretensjach, która w trakcie zeznań, co chwilę mdlała, a milicjanci wachlowali ją dziarsko czapkami. Po spektakularnym cuceniu, niedoszła denatka czerwieniała jak indor i z wyreżyserowanym wytrzeszczem oczu (vide posłanka Sawicka), zanosiła się szlochem i rwąc włosy z głowy łgała jak najęta, co też ten inteligent wyprawia po nocach. A kolegium bez zastanawiania dawało mi czapę.

Te odlotowe spektakle ściągały do kolegium gromady znajomych, głównie naukowców, artystów i ludzi palestry, którzy przychodzili, żeby się zabawić, a również, dlatego, by mieć, co opowiadać w krakowskich kawiarniach. 

Z czasem relacje z tych rozpraw zaczęły docierać do Warszawy.

Pewnego dnia zadzwonił telefon od bardzo znanego redaktora „Szpilek” imieniem Teodor. Na umówionym spotkaniu poprosił, bym mu szczerze wyznał, czy to wszystko prawda, gdyż chciałby o tym napisać artykuł do swojej gazety, bo mu trudno uwierzyć, iż w okresie odwilży schyłkowego Gierka, tak bezprzykładne bezprawie jest jeszcze możliwe.

Poradziłem mu wówczas, by jako dziennikarz poszperał w stosownych aktach urzędowych. Idąc za tą radą, zdolny żurnalista dotarł między innymi na moją uczelnię, gdzie w teczce osobowej z klauzulą „Poufne” odnalazł autentyczny dziennikarski diament.

Był to donos, który do dziś pewnie jeszcze leży w Rektoracie, w którym ubecy z panią Genowefą opisali mnie jako niebezpiecznego erotomana, drania i sadystę.

Najcenniejsze jednak było ostatnie zdanie tego dokumentu, gdzie stało napisane, jak Boga kocham nie ściemniam, cytuję dosłownie: „PASIERBIEWICZ JEST W POSIADANIU PSA RASY SPANIOL, KTÓRY SYSTEMATYCZNIE LEJE PO SCHODACH, CO NIE PRZYSTOI PSOWI NAUKOWCA”.

Wytrawny publicysta natychmiast wysmolił artykuł do „Szpilek” pt. „Pies naukowca”.

Na ten tytuł czekało niecierpliwie całe środowisko. Niestety pan Teodor zapomniał o wszechmocnym wówczas Urzędzie Kontroli Publikacji, Prasy i Widowisk, który tę perełkę sztuki dziennikarskiej schował do szuflady.

Mimo to,tekst tego artykułu, krążył w po salonach, w tak zwanym drugim obiegu. 

Gdy ilość orzeczeń kolegium zaczęła mi zagrażać wyrzuceniem z pracy stawiając mnie w jednym rzędzie z recydywistami, postanowili mi pomóc lokalni prawnicy, których w ówczesnym Krakowie znałem prawie wszystkich.

Sprawę wziął w swoje ręce prawdziwy tuz tamtych czasów Stanisław Warcholik, ówczesny dziekan Izby Adwokackiej. Po serii narad postanowiono wykonać w Kolegium Orzekającym coś w rodzaju wejścia smoka, w oparciu, o jak się zdawało, niepodważalne zeznania świadków obrony wyselekcjonowanych starannie z grona najbardziej szanowanych krakowskich prawników.

Na nadchodzącej rozprawie miałem mieć tedy za świadków, oprócz dziekana krakowskiej Izby Adwokackiej, tak wielkich oligarchów ówczesnej palestry jak super mecenas od spraw karno kryminalnych śp. Karol Buczyński oraz znany cywilista, śp. profesor Franciszek Studnicki. I jeszcze na dobitkę wzięto ówczesnego szefa Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych profesora Marka Waldenberga. Obydwaj, a jakże by inaczej, z Jagiellońskiej Wszechnicy. Więc musi Pan Prezydent przyznać, że jak na sprawę w kolegium mocne uderzenie. 

W końcu nadszedł pamiętny dzień mojej rozprawy mającej się rozpocząć o trzynastej. Moi zacni świadkowie, ludzie nader solidni i obowiązkowi, przybyli punktualnie.

Po godzinie czekania w mrocznym korytarzu, profesor Studnicki senior odważył się spytać jak długo jeszcze mamy czekać, co zostało uznane za bezczelny wybryk.

Wreszcie mnie wywołano. Zgodnie z zaplanowanym scenariuszem, mój osobisty adwokat śp. mecenas Parzyński poprosił Wysokie Kolegium, żeby przesłuchało zgłoszonych świadków obrony. Na to przewodniczący składu orzekającego, który nie miał pojęcia z kim ma do czynienia, obrzucił moich świadków wzgardliwym spojrzeniem i odpowiedział krótko, że, cytuję: „nie obchodzą go kłamliwe zeznania przygodnych obywateli zebranych z ulicy”.

Tego mecenas Buczyński nie był w stanie zdzierżyć i zgłosił formalny protest, na co przewodniczący kolegium, bez uzasadnienia, nakazał moim świadkom opuszczenie sali. A gdy się zaczęli sprzeciwiać, poprawił się w siodle i władczym tonem zagroził, że jeśli natychmiast nie wyjdą zawezwie milicję.

I wtenczas nastąpiła rzecz niewiarygodna. Otóż moi świadkowie, profesorowie prawa i mężowie stanu, przywykli do brylowania w najznamienitszych świątyniach Palestry, podwinęli pod siebie ogony, zbili się w stadko przestraszonych ludzi i bez szemrania opuścili salę, jak grupa niesfornych uczniów wyrzuconych z lekcji. 

I pewnie bym wtedy skończył jak recydywista pozbawiony pracy i środków do życia.

Uratował mnie jednak śp. mecenas Jerzy Parzyński, zdolny krakowski adwokat i cudowny człowiek. A jeszcze do tego wrażliwy krytyk muzyczny i świetny dziennikarz wciągnięty głęboko w sprawy niepodległościowe. Ten wspaniały człowiek bronił mnie za darmo gdyż świetnie rozumiał, że to co robię jest swoistym protestem przeciwko ówczesnemu czerwonemu reżimowi.

Żeby mnie jakoś ratować załatwił tak zwane dojście do pana profesora Piotra Perkowskiego. Ten znany kompozytor, prócz pięknej muzyki, komponował niestety również dla generała, który później wytoczył Narodowi wojnę.W wyniku interwencji pana profesora zrobiono mi sprawę zbiorczą ze wszystkich dotychczasowych spraw i darowano winę na mocy amnestii, jaka się akurat nadarzyła. 

Tyle opowieści, która wcale nie jest taka śmieszna jak może się zdawać, bo gdyby mi nie pomógł nieoceniony mecenas Parzyński, harcerz o pięknej karcie niepodległościowej, wylali by mnie z uczelni i kończył bym na ulicy, jako wielokrotnie karany recydywista. 

Dlaczego o tym Panu opowiadam Panie Prezydencie? Bo gołębie na krakowskim Rynku gruchają, że wychowankowie bohaterów mojej opowieści w zaciszu swoich gabinetów naukowych na UJ i UW główkują obecnie nad Pańskim impeachmentem.

Post Post Scriptum
A cierpkiego smaczku mojej opowieści dodaje okoliczność, że potomkowie tych, których wtedy wyrzucił z sali ormowiec przewodzący Kolegium ds. Wykroczeń - po tym, jak zdeklarowałem na blogu moje prawicowe ciągotki obłożyli mnie klątwą ostracyzmu i zmowy milczenia salonu podwawelskiego Krakówka, co Panu Prezydentowi jedynie dla porządku pod rozwagę przedkładam, gdyż wiem, że na szczęście do strachliwych Pan nie należy.

Czytaj także:
 
O „elitach”, co najbardziej psioczą na prezesa Kaczyńskiego
http://salonowcy.salon24…
Różowy matecznik:
http://salonowcy.salon24…
Psychologia zamachu „elit” III RP na nową władzę:
http://salonowcy.salon24…...
JAK DZIECI WE MGLE
http://salonowcy.salon24…
JACY „AKADEMICY”, TAKIE „UNIWERSYTETY”
http://salonowcy.salon24…;
CIEMNA STRONA MOCY ŚRODOWISKA AKADEMICKIEGO
http://salonowcy.salon24…...



 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 16609
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

09.01.2016 10:17

@Troll piszący na moim blogu pod różnymi nickami A teraz posłuchaj parszywy trollu! Od dawna bezkarnie szkalujesz akowską kartę niepodległościową mojego Ojca. Więc mam nadzieję, że już wkrótce pan minister Antoni Macierewicz odtajni akta zbioru akt zastrzeżonych i ujawni przeszłość tobie podobnych ubeckich psów. Nie mam wątpliwości, że będziesz na tej liście. A jak już zostaniesz zdemaskowany nawet ci śmieciu w pysk nie napluję. Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

JJC

09.01.2016 12:44

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @Troll piszący na moim blogu

:)... Kiepski, bo kiepski ten teatrzyk pana Krzysia, ale, trzeba przyznać, zabawny. Prosimy o bis! I zdrówka życzymy, panie Krzysiu.:)
Domyślny avatar

JJC

09.01.2016 14:01

Dodane przez JJC w odpowiedzi na :)... Kiepski, bo kiepski ten

Chociaż, z drugiej strony, ten zabawny teatrzyk, w który nikt nie wierzy, tak jak z pewnością nie wierzy i sam jego autor, najzupełniej poważnie i niezbicie podważa wiarygodność wszystkiego co pisze Pasierbiewicz! Bo jeśli dorosły facet potrafi publicznie głosić tak bezwstydnie idiotyczny wymysł, że jakoby wszystkie nieprzychylne mu komentarze pisze tu pod różnymi nickami jedna osoba, a do tego osoba ta to nie jest jakaś baba z magla, tylko profesor filozofii z UJ, to znaczy, że taki gość potrafi wymyślić i powiedzieć wszystko co mu ślina na język przyniesie, jeśli tylko jest to dla niego wygodne! Proszę państwa, ten idiotyczny panakrzysiowy teatrzyk po prostu dyskwalifikuje cały ten blog, Echo24, wraz z jego autorem doktorem inżynierem, pożal się Boże, intelektualistą od siedmiu boleści Pasierbiewiczem. I współczuć należy tym, którzy tego nie widzą.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

09.01.2016 14:56

Dodane przez JJC w odpowiedzi na Chociaż, z drugiej strony,

Od: @felicjan Do: @felicjan Jak sami Państwo widzicie pan profesor sam ze sobą gada.
Domyślny avatar

HenrykInny

09.01.2016 14:12

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @Troll piszący na moim blogu

Gdzie jest Kwibuzda ta Goscaga z Biura Regionalnego PO w Krakowie ?!. Wypowiedz pasierbiewicza to sie "miesci" w cywilizacji lacinskiej czy "murzynskiej" ?!. Bron Boze nie chce obrazac mieszkancow Afryki , maja wiecej ... z wychowania. Aaaa , wiem !!! - to "szarmanckosc" tego bloga i blogera. A co do panskiej nadzieji panie pasierbiewicz to przypomina mi pan karpia co drze jape by wigilia dnia Bozego Narodzenia byla juz dzis. Mysli ze bedzie swietowal ... pan i ten karp. Pan Macierewicz jest autentycznym bohaterem nas wszystkich patriotow a nie farbowanych koniunkturalistow. Dla tych wlasnie i byc moze dla pana otwarcie tych zbiorow bedzie , prosze czytac Breuera i Freuda , jak katharsis. Choc watpie by byly tam chowane dokumenty takiego "becwala" jak pan. Tam sa o wiele powazniejsze sprawy. Czy sa jakies dokumenty potwierdzajace ta dzialalnosc ? , poza jednym wielce enigmatycznym wspomnieniem , jednego z uczestnikow tamtych wydarzen. Zreszta , ktorego dzialalnosc , uczestnictwo , pan przypisuje swojemu ojcu. Przypominam sobie tez jak wspominajac biede w swoim domu dziekowal za pomoc udzielana swojej rodzinie kolegom ojca z RAF w Angli. Musze przyznac ze idzie sie pogubic w tych pana opowiesciach. Wiem , wiem pan zaraz to "zalegenduje". Nie bede wiecej sie wtracal w to pana zaklamane blogowanie , nie warto. Po jakiejkolwiek wymianie zdan z panem czuje sie jak ... no wlasnie - na pana poziomie. Przepraszam tez innych czytelnikow NB jezeli sie poczuli czyms urazeni. nawet tych ze "stajni" tego "becwala".
terenia

terenia

09.01.2016 18:05

@Pasierbiewicz W związku z wymienieniem m.in.mojego nicka jako jednego z wielu,którymi posługuje się wg pana...prof.z UJ a zaniósł pan tę kłamliwą skargę na Salon 24 ...tam nie mogę ripostować,bo zostałam zablokowana,jako ta nie podzielająca pańskich poglądów zwracam się zatem na Naszych Blogach,by przestał pan obrażać inteligencję czytających.Każdy "kumaty"(pańskie określenie")czytając nasze komentarze bez najmniejszych wątpliwości stwierdzi,że nie mogą być autorstwa jednej osoby choćby ze względu na słownictwo,budowę zdań i interpunkcję.Pan jak widać ma z tym kłopot bądź wygodnie panu przypisywać jednej osobie.Będę nieskromna i powiem:mam doskonały słuch muzyczny i każdy fałsz i dysonans dostrzegam nie tylko w muzyce ale też np.w pańskich notkach,co krótko wypunktowała panu Pani Andzia oraz Pan Felicjan.Czyżby pan wzorem pewnego funkcjonariusza medialnego traktował czytelników jak barany,którym można powtarzając na okrągło pewne tezy zrobić z mózgu wodę?Jest pan mazgajem a nie mężczyzną...nie mającym odwagi polemizować.Najwygodniej wszak wrzucić parę inwektyw zgodnie z formułą elegancji i szarmanckości nieprawdaż?
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

09.01.2016 22:00

Dodane przez terenia w odpowiedzi na @Pasierbiewicz W związku z

@terenia Widziałem Panią widziałem na dzisiejszej demonstracji - patrz: http://salonowcy.salon24…
terenia

terenia

09.01.2016 23:19

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @terenia Widziałem Panią

@Pasierbiewicz Tylko na tyle pana stać? Wyjątkowo nie trafiony i miałki komentarz.Zresztą nie jestem zdziwiona,nie można spodziewać się po panu innego.Ja jak sam pan kiedyś napisał jestem niepoprawną " moherówą " i akurat wstanie tego linku to trafienie kulą w płot.Sądzi pan,że to dowcipna odpowiedź...w żadnym razie ...pańskie poczucie humoru może imponować ewentualnie w remizie strażackiej.
Jozue

Jozue

09.01.2016 23:56

Ależ ma Pan "szczęście" do tej czerwonej chołoty "ormo, milicjanci, dewotki". Oni jeszcze nie zrozumieli iż ich czas dobiegł końca. Za cztery lata PIS i Jarosław Kaczyński będzie miał większość konstytucujną i mówiąc klasykiem "dorżnie tę watahę". Natomiast ta niemiecka wataha nastającą na Polskę dorżnięta zostanie przez emigrantów.

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
  • Wszyscy 3
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,478
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności