Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Opłakujący Smoleńsk inaczej i kondolencje z Kamerunu

Krzysztof Pasierbiewicz, 18.03.2015
W komentarzu do mojej notki pt. „Panie Andrzeju! Zaszło nieporozumienie!” (http://naszeblogi.pl/534… ), trollujący na moim blogu pod nickiem @cdn profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego niejaki Jan Hertrich Woleński wywołał mnie do tablicy i napisał, cytuję: 
„
cdn 2015-03-18 [07:32]
 
Te kompleksy są nieuleczalne (chodzi o autora notki).
Przy okazji ponawiam wcześniej zadaną kwestię: Czy mógłby Pan (tj. dr KP] przytoczyć, np. w ramach swojej znanej akcji "Prawda jest najważniejsza", jakieś zdanie z jakiegokolwiek mojego tekstu, potwierdzające moją rzekomą opinię, że "kwietnia roku 2010 tak pisał [Woleński], że pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu jest obrazą polskiego państwa?" Przypomnę, że w dniu 11 kwietnia 2014 r. wkleił Pan (zresztą bez mojej zgody) mój tekst "Żałoba przystoi państwu", gdzie omawiałem kwestie żałoby po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nota bene. nie mogłem napisać w dniu 10 kwietnia 2010 r. tego, co mi Pan przypisuje, gdyż miejsce pochówku Lecha Kaczyńskiego nie zostało jeszcze wtedy ustalone. No jak bedzie, Panie Młodszy Kolego?
JW  …..”, koniec cytatu.
 
Na komentarze rzeczonego trolla z reguły nie odpowiadam, gdyż wielokrotnie dowiódł, że nie ma komu odpowiadać. Ale tym razem zrobię wyjątek i w ramach repliki na zadane pytanie zacytuję w całości list, jaki rzeczony profesor przysłał mi z premedytacją, gdyż wiedział, jak mnie to zaboli, bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej, kiedy dyskutowano o miejscu pochówku Pary Prezydenckiej na Wawelu.  
 
Otóż wtedy, gdy cała Polska opłakiwała tragiczną śmierć Marii i Lecha Kaczyńskich oraz pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej, w zaciszu swego gabinetu prof. Jan Woleński mozolnie pracował nad tym, by opinii publicznej przedstawić rozwój wypadków w sposób sprzyjający wyborowi Bronisława Komorowskiego na urząd prezydenta RP.
 
Oto treść tego listu:
 
„ŻAŁOBA PRZYSTOI…
państwu, które straciło prezydenta. To, że z Lechem Kaczyńskim zginęło 95 innych osób potęguje tragizm wydarzenia, bezprecedensowego w historii. Paradoksalnie rzecz biorąc  zgon głowy państwa jest  świętem państwowym, aczkolwiek, po prawdzie, nie ma czego świętować. Gdy zmarły polityk jest człowiekiem wierzącym i praktykującym, religijny aspekt uroczystości pośmiertnych jest niekwestionowalny. Tak właśnie jest w przypadku L. Kaczyńskiego. Z drugiej jednak strony, nie powinno być tak, iż konfesyjna oprawa żałoby i pogrzebu przyćmiewa jej państwowy wymiar. W Polsce stało się inaczej. To Episkopat informował o dacie pogrzebu prezydenta i jego małżonki, to metropolita krakowski zdecydował o pochówku na Wawelu, bez inicjatywy władz państwowych. Ta ostatnia kwestia wygląda niejasno. Kard. Stanisław Dziwisz oświadczył, że uczynił tak na prośbę rodziny dodając, że nie znalazł argumentów, aby temu życzeniu nie zadośćuczynić. Wszelako prominentni działacze PiS stwierdzili, że nic im nie wiadomo o tym, jakoby rodzina zmarłego prezydenta zaproponowała Wawel jako miejsce jego wiecznego spoczynku. Tak czy inaczej, niezależnie od tego, czy rodzina cokolwiek proponowała, wysoki hierarcha Kościoła katolickiego zdecydował o tym, gdzie znajdzie się grobowiec prezydenckiej pary. Miał do tego prawo, gdyż jest gospodarzem wawelskiej katedry, ale jego decyzja dotyczyła czegoś, co ma wymiar publiczny i symboliczny.

Tempo podjęcia tej decyzji było zaiste niezwykłe, zważywszy historię podobnych wydarzeń (Mickiewicz, Słowacki, Piłsudski, Sikorski). Nie jestem skrajnym deterministą, ale sądzę, że w sprawach publicznych, zwłaszcza tych wagi najwyższej, nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeden z zagranicznych dziennikarzy zapytał mnie, jak tłumaczyć niezwykłą aktywność duchowieństwa po katastrofie pod Smoleńskiem. Odpowiedziałem, że chodzi o kolejny przypadek zawłaszczania państwa przez Kościół katolicki i nadal tak uważam. Nie zaprzeczam oczywiście temu, że miała  miejsce normalna i zrozumiała posługa religijna, wymagana zasadami religii katolickiej, ale to, co działo się w ubiegłym tygodniu, zdecydowanie przekroczyło rozmiary przewidywane przez liturgię. Może nie warto byłoby o tym wspominać, gdyby nie pojawiało się pytanie o miejsce władz państwowych w powstałej sytuacji. Były  oczywiście obecne, ale w zasadzie tylko w tle wydarzeń kreowanych przez kościelnych hierarchów, rzeczywistych gospodarzy uroczystości pogrzebowych. Wspomniana wyżej niejasność w sprawie genezy decyzji o pochówku w narodowym sanktuarium jest być może pochodną kontrowersji na ten temat, ale metropolita krakowski dał wyraźnie do zrozumienia, kto ma kompetencje w kreowaniu narodowych bohaterów. Nie wiadomo, co premier i p. o. prezydenta myślą na temat podziału ról w zeszłym tygodniu.  Być może godzą się z takim przebiegiem wydarzeń z przekonania, być może ich milczenie jest tylko taktyczne. Jakby nie było, mamy do czynienia z bardzo osobliwym stanem rzeczy, zważywszy konstytucyjne przepisy o miejscu Kościoła katolickiego w życiu publicznym. Neutralność światopoglądowa państwa, deklarowana w Konstytucji RP zdecydowanie kłóci się z przebiegiem i charakterem uroczystości żałobnych, w szczególności, pogrzebowych. Symbolom i ceremoniom religijnym należy się zasłużony szacu8nek, ale prezentowanie broni przez kompanię honorową WP w momencie podniesienia (elementu mszy św.) jest przesadą. Skoro żałoba przystoi państwu, ono winno być jej najważniejszym podmiotem w przestrzeni publicznej w trakcie stosownych uroczystości. To, że nie jest i na to pozwala, stanowi bardzo wyraźny symptom słabości polskiego ładu demokratycznego. Osobnej wzmianki wymaga fakt, że mszy pożegnalnej w Warszawie przewodniczył nuncjusz papieski, abp. Józef Kowalczyk, a w Krakowie miał to czynić kard. Angelo Sodano, a więc osoby spoza Episkopatu Polski. Wprawdzie Kościół rządzi się swoimi prawami, ale desygnowanie obcokrajowców na prowadzących państwowo-kościelnych uroczystości żałobnych jest grubym nietaktem wobec państwa polskiego, a podobne wrażenie sprawia to, że warszawską uroczystość zakończyła homilia (podsumowanie) ze strony abp. Józefa Michalika, przewodniczącego Episkopatu Polski, a nie przedstawiciela władz polskich.  

Dla wielu tragedia smoleńska stała się wezwaniem do zakopania politycznych toporów wojennych, zarówno krajowych jak i międzynarodowych. Zacznijmy od tych drugich. Trudno było oczekiwać, że media toruńskie posłuchają takiego wezwania. „Radio Maryja” i „Nasz Dziennik” od początku snuły sugestie o czynnym udziale Rosjan w spowodowaniu katastrofy. Nie zaprzestały ich nawet po pierwszych i wyraźnych ustaleniach śledztwa. Wszelako tego rodzaju hipotezy można uznać za folklor polityczny, śladowo obecny także na rozmaitych forach internetowych. Pojawiły się także głosy, że Polacy zostali zaskoczeni serdecznością reakcji rosyjskich, zarówno oficjalnych jak i ze strony zwykłych ludzi. Zdumiewające to wypowiedzi. Czyżby ich autorzy sądzili, że politycy rosyjscy zachowają się inaczej w obliczu dramatu, jaki rozegrał się na ich terytorium? Tym, którzy mają jakieś wątpliwości w sprawie postawy zwyczajnych Rosjan, polecam przepiękną pieśń Aleksandra Dolskiego „Zdrastwuj Polsza” (Witaj Polsko) i wiersz Aleksandra Gorodnickiego „Pominalnaja polskomu wojsku” (Wypominki za polskie wojsko). Przypuszczam, że u podłoża tych niewyważonych oświadczeń, prasowych i prywatnych znajduje się przekonanie o naszej rzekomej wyższości cywilizacyjno-kulturowej. Czas pożegnać się z tym złudzeniem, bo bez tego normalizacja stosunków polsko-rosyjskich nie będzie możliwa. Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że postawa strony rosyjskiej (oficjalnej) wobec katastrofy pod Smoleńskiem jest jedynie epizodem, który nie będzie automatycznie skutkował w sferze politycznej. Wolę mówić o normalizacji niż o pojednaniu, bo ta druga kategoria trąci sentymentalizmem. W tym kontekście, wezwanie kard. Dziwisza „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie” jest niestosowne. Po pierwsze,  stanowi, mówiąc kolokwialnie, odgrzewany kotlet (po liście biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r.). Po drugie, nie do końca jest jasne, co ma być przedmiotem wzajemnego wybaczania, bo obie strony inaczej liczą swoje rachunki. Po trzecie, krakowski hierarcha wkroczył na terytorium zastrzeżone dla oficjalnej dyplomacji, a jego apel  może być kiedyś użyty przeciwko jej poczynaniom (podobnie jak Niemcy, wprawdzie rzadko, ale jednak próbowali równoważyć wzajemne roszczenia tonem przesłania polskich biskupów). 

Pierwszy dzień po smoleńskiej tragedii zneutralizował konflikty wewnętrzne, do czego wzywały media i o co apelowali politycy, także w przemówieniach w czasie głównych uroczystości pogrzebowych w Warszawie i Krakowie. Nie trwało to zbyt długo, a w przypadku medialnych tub o. Rydzyka zapewne ani minuty. Można było zaobserwować zdecydowaną różnicę pomiędzy mediami prawicowymi i innymi. „Rzeczpospolita” sama sformułowała wezwanie do pokoju medialnego kilka godzin po katastrofie, ale wytrwała w tym zbożnym dziele jakieś 12 godzin. Potem pojawiły się ataki (w formie dyskretnych wątpliwości) na Komorowskiego, że mianował X-a a nie Y-a, na Tuska, że wręczył komuś wcześniej podpisaną dymisję i  innych polityków, np. za ich wcześniejsze wypowiedzi.  Moderatorzy forum tej gazety sformułowali wprawdzie apel o umiar w komentarzach (patrz też niżej), ale byli nader tolerancyjni wobec wpisów nadsyłanych przez zwolenników IV RP, a znacznie mniej wobec ich przeciwników. Red. red. Paweł Lisicki, Piotr Gabryel, Piotr Gociek, Igor  Janke, Marek Magierowski, Piotr Semka, Michał Szułdrzyński, Bronisław Wildstein czy Rafał A. Ziemkiewicz, a więc pierwszy garnitur publicystów „Rzeczpospolitej”, dwoili się i troili, aby coś ugrać dla prawicy (nie twierdzę, że wszyscy złamali deklarowany rozejm wobec oponentów); w sukurs pospieszył Zdzisław Krasnodębski, socjolog o filozoficznych ambicjach, a politycznie rutynowany obrońca i promotor IV RP. Telewizja publiczna zaangażowała do akcji Jana Pospieszalskiego i Joannę Lichocką, doświadczonych bojowców o współczesną wersję  moralnej jedności społeczeństwa. Nie szczędzili trudu i prawicowi literaci, jak Jarosław Marek Rymkiewicz, Marek Nowakowski czy Marcin Wolski (nie powadziłem monitoringu mediów i stąd podaję tylko kilka przykładów znanych mi z autopsji). Media o innej orientacji poświęciły tragedii smoleńskiej wiele miejsca, ale w zasadzie powstrzymywały się od komentarzy politycznych z wyjątkiem przytaczania opinii zagranicznych. 

Typowy argument prawicowych publicystów polegał na tym, że dawni krytycy zmarłego prezydenta nie mają prawa do żałoby, że protesty przeciwko pochówkowi . Dla ilustracji przytoczę fragment felietonu Ziemkiewicza z „Rzeczypospolitej” (17 IV 2010) i wiersz Wolskiego ogłoszony w „Gazecie Polskiej” (13 IV 2010).  Oto, co pierwszy zapamięta (dla porządku, początek zaznaczam, że felietonu traktuje o bohaterach pozytywnych, zwykłych ludziach i harcerzach):  
I wykrzywione nienawiścią gęby pod papieskim oknem w Krakowie. Gówniarza wyciągającego do kamer paluch w ordynarnym geście czarnych raperów „ja cię pier…”, transparenty z karykaturami, skandowane obelgi pod adresem zmarłego. Nowe pokolenie „elyty” III RP, wychowane już nie na Michniku, ale na Wojewódzkim.

Faryzejskie miny redaktora gazety [tj. Adama Michnika – J. W.], która cynicznie, dla zburzenia podniosłego nastroju wykreowała te „protesty”, miotającego gromy na nieuszanowanie żałoby… przez rozmówców programu Pospieszalskiego. I smucącego się, że kardynał Dziwisz tak głęboko podzielił Polaków, nie konsultując decyzji o pochówku prezydenta z Andrzejem Wajdą i jego żoną. I małość innego wykreowanego przez media na Wielki Autorytet starego nienawistnika [Władysław Bartoszewski? – J. W.], który w tej chwili odmawia „ich prezydentowi” nawet tego, że był głową państwa, tytułując go tytułując go szyderczo „prezydentem Warszawy”.
I jeszcze ten stary wiersz Mariana Hemara o pokoju i wojnie. Ten z pointą: „Pokój – z wami? Nigdy w życiu!”
A zaraz pod tym wezwanie (już wspomniane), jawnie jednostronne zważywszy powyższy cytat:
Do uczestników dyskusji:
Ze względu na trwającą żałobę narodową prosimy o większą niż zwykle staranność i delikatność publicystyczną. W ten sposób wyrazimy szacunek dla tragicznie zmarłych, ich rodzin oraz pogrążonych w bólu i smutku Polaków.
Dziękujemy za nadesłane komentarze i serdecznie zapraszamy do portalu rp.pl
Tekst Ziemkiewicza przypomina prasowe enuncjacje z 1968 r. i te z czasów pierwszej „Solidarności”, opowiadające  o garstce wichrzycieli i zdrowym narodzie. Podobieństwo polega nie tyle na tym, że Michnik jest jednym z negatywnych bohaterów we wszystkich przypadkach, ale przede na współmierności stylu i retoryki.
A Wolski tak poucza i ocenia:
“Na śmierć Prezydenta Kaczyńskiego”
Prawdę mając na ustach, a kłamstwo w kieszeni,
Będąc zgodni ze stadem, z rozumem w konflikcie,
Dzisiaj lekko pobledli i trochę stropieni,
Jeśli chcecie coś zrobić, to przynajmniej milczcie!
Nie potrzeba łez waszych, komplementów spóźnionych
Waszej czerni, powagi, szkoda słów, nie ma co
Dzisiaj chcemy zapomnieć wszystkie wasze androny
Wasze żarty i kpiny wylewane przez szkło.
Bo pamięta poeta, zapamięta też naród
Wasze jady sączone bez ustanku, dzień w dzień.
Bez szacunku dla funkcji, dla symbolu, sztandaru…
Karlejecie pętaki, rośnie zaś Jego cień!
Od Okęcia przez centrum, tętnicami Warszawy,
Alejami, Miodową i Krakowskim Przedmieściem
Jedzie kondukt żałobny, taki skromny, choć krwawy.
A kraj czuje – Prezydent znowu jest w swoim mieście.
Jego wielkość doceni lud w mądrości zbiorowej.
Nie potrzeba milczenia mącić fałszu mdłą nutą
Na kolana, łajdaki, sypać popiół na głowę
Dziś możecie Go uczcić tylko wstydu minutą!
Utwór ten przedstawia prosto, niemal w żołnierskich słowach, aczkolwiek jeden fragment jest a la Miłosz (chociaż chciałoby się powiedzieć, że poeta pamięta, ale Wolski nie bardzo), pogląd na to, kto jest godzien, a kto nie.
O ile proza Ziemkiewicza po raz kolejny ilustruje jego obsesję na punkcie „Gazety Wyborczej” i jej redaktora naczelnego (można to zrozumieć w przypadku osoby wyrzuconej z radia należącego do Agory), to poezja Wolskiego zawiera ogólniejsze przesłanie, mianowicie
dotyczące wymiaru L. Kaczyńskiego jako prezydenta Polski. Jest rzeczą oczywistą, że o zmarłych mówi się dobrze,  pomija się ich słabości, a podkreśla cechy pozytywne i takież dokonania. Tak też postąpili dziennikarze i politycy z tym, że zdecydowana większość odniosła się do osobistych rysów zmarłego i ogólnego stosunku do państwa, którego był głową. Z drugiej strony, to jak dany polityk umarł, nie przesądza o ocenie jego działalności, w szczególności, nie czyni z niego wybitnego męża stanu, o ile nim nie był za życia lub odwrotnie. Należę do tych, którzy nie uważali prezydentury Lecha Kaczyńskiego za udaną. Opinia ta jest dość szeroko rozpowszechniona  i nie widzę powodu, aby ją zmieniać z powodu katastrofy pod Smoleńskiem. Nie miejsce tutaj ani czas do dokonywania bilansów, więc pomijam uzasadnienie oceny wyżej zaznaczonej. Jako obywatel Polski smucę się z powodu śmierci prezydenta i innych osób z nim podróżujących, niezależnie od moich sympatii politycznych. Otrzymałem szereg kondolencji z USA, Rosji, Niemiec, Izraela, Hiszpanii, Rumunii, a nawet Kamerunu. Podziękowałem  za nadesłane wyrazy współczucia i nawet przez myśl mi nie przeszło dodanie, że wolałbym inną osobę na stanowisku pierwszego obywatela kraju, którego jestem obywatelem. Niemniej jednak, głosy odkrywające nowe i rzekomo niezwykłe pozytywy jego działań jako głowy państwa, uważam za element, a nie tylko zapowiedź  gry politycznej z uwagi na przedterminowe wybory prezydenckie. Niektórzy powiadają, że L. Kaczyński zginął jak bohater, ale najwyraźniej nie odróżniają śmierci bohaterskiej od tragicznej. Powaga żałoby wcale nie wymaga, drugiej kwalifikacji, podobnie jak i pierwszej, aczkolwiek tragedia jest zawsze bardziej dojmująca od tego, co naturalne. Nie ma wątpliwości, że określanie śmierci prezydenta RP jako bohaterskiej ma intencję perswazyjną, a nie opisową. Wyraźny cel, daleki od żałobnej refleksji, ma także porównywanie tego, co zdarzyło się w Katyniu w 1940 r. i tego, co stało w pobliżu tego miejsca w dniu 10 kwietnia 2010 r. lub też śmierci Jana Pawła II i L. Kaczyńskiego, nawet z dodatkiem, że pierwsza była spodziewana, a druga nieoczekiwana. Tego rodzaju komparatystyki są pozbawione sensu i w gruncie rzeczy zamieniają to, co wzniosłe i jedyne w swoim rodzaju, czyli ludzką śmierć w swoistą licytację uskutecznianą znaczonymi kartami.

Powyższe uwagi nie mają na celu pomniejszania tragedii i jej rozmiarów. Nie są też przeciwko żałobie czy jej rozmiarom (niech każdy odczuwa to po swojemu, czy była adekwatna do jej przyczyny, aczkolwiek nie musi tego upubliczniać), ponieważ, powtarzam to raz jeszcze, przystoi ona państwu jako zbiorowości obywateli po stracie jego prezydenta, ani też przeciwko szczegółom uroczystości żałobnych w postaci ich oprawy, organizacji czy treści wypowiadanych słów.  Masowy udział Polaków w pożegnaniu zmarłych, tym na Pl. Piłsudskiego w Warszawie i tym na Rynku Głównym w Krakowie świadczy przede wszystkim o ich stosunku do tragedii smoleńskiej, a nie o zbiorowych postawach politycznych. To drugie ujawni się mniej więcej za dwa miesiące.  Nie sądzę, aby żałoba po śmierci L. Kaczyńskiego zmieniła rodzimy dyskurs polityczny na lepszy, także w nadchodzącej kampanii wyborczej. Skoro zmiana nie nastąpiła w tygodniu od 10 IV 2010 do 18 IV 2010, trudno oczekiwać, że zdarzy się później, gdy rzecz będzie dotyczyć fundamentalnych interesów politycznych. Taka opinia staje się coraz powszechniejsza. Stawiam hipotezę, że inicjatywa będzie należała do prawicy, przynajmniej jej publikatorów. A potem rzeczy potoczą się wedle zasady domina. Dla jasności, zaznaczę, że samą kampanię wyborczą uważam za niezbędny element politycznej codzienności i normalności nawet w zaistniałej sytuacji.
Jan Woleński…” koniec cytatu.
 
Zbliża się piąta rocznica tragedii smoleńskiej, a także wybory prezydenckie, panu Andrzejowi Dudzie rosną notowania, więc pan profesor najwyraźniej znowu się ożywił.
 
Reszta jest milczeniem.
 
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 21760
Zolmar

Zolmar

18.03.2015 14:15

Wypadałoby podać link do źródła aby każdy mógł sobie sam przeczytać. Papier wszystko przyjmie.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

18.03.2015 17:04

Dodane przez Zolmar w odpowiedzi na Wypadałoby podać link do

@Zolmar
Pan prof. Jan Woleński - patrz wyżej cdn 2015-03-18 [14:29] - sam potwierdził autentyczność tego listu.
Pozdrawiam.
Domyślny avatar

cdn

18.03.2015 19:10

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @Zolmar Pan prof. Jan

Zgadza się, ale wytłuszczenia są twórczym dziełem pana dr KP. Dodam, co następuje. W 2010 r. grupa osób, do której należał pan dr KP, a także ja, wymieniał listy na różne tematy. Tekst zacytowany (z wytłuszczeniami od pana dr KP) został przesłany także do kilku osób. Pan dr KP tak był zbolały, że nie odpowiedział, aczkolwiek, zapewne w celu ukojenia bólu, zaprosił mnie, mniej więcej w tym samym czasie, do współorganizoacji imprezy w Domu Zdrojowym w Jastarni w sierpniu 2010 r., czyli po otrzymaniu komentowanego listu. Boleść pana dr KP wzbierała sukcesywnie i stała się nie do zniesienia w 2014 r., kiedy to po raz pierwszy poinformował swoich czytelników o wyżej przedrukowanym tekście. JW
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

18.03.2015 19:26

Dodane przez cdn w odpowiedzi na Zgadza się, ale wytłuszczenia

"Pan dr KP tak był zbolały, że nie odpowiedział, aczkolwiek, zapewne w celu ukojenia bólu, zaprosił mnie, mniej więcej w tym samym czasie, do współorganizoacji imprezy w Domu Zdrojowym w Jastarni w sierpniu 2010 r., czyli po otrzymaniu komentowanego listu..."
---------------------
Pan się tam sam wprosił na sępa. Wszyscy o tym wiedzą.
Domyślny avatar

cdn

18.03.2015 20:40

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na "Pan dr KP tak był zbolały,

Owszem, jeśli przyjmiemy, że wszyscy = pan dr KP, ale ta równość jest raczej wątpliwa, jak wszyscy wiedzą. JW
Zolmar

Zolmar

19.03.2015 11:23

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @Zolmar Pan prof. Jan

I od tego momentu uwierzyłem w przedstawioną treść listu. Aczkolwiek nie dopatrzyłem się w nim sugerowanych przez dr KP negatywnych, obraźliwych, odejmujących cześć treści odnośnie Ś.P. prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej prof. Lecha Kaczyńskiego.
Domyślny avatar

cdn

18.03.2015 14:29

Oczywiście wiem, co napisałem i nadal to podtrzymuję. Wytłuszczenia pochodzą od Pana, a dobry zwyczaj cytowania, jak widać Panu nie znany, każe zaznaczyć, np. tak "wyróżnienia tłustą czcionką pochodzą ode mnie" (Krzysztof Pasierbiewicz). Wszelako ponawiam pytanie (teraz w takiej formie): Czy mógłby Pan przytoczyć jakieś zdanie z zacytowanego tekstu, potwierdzające Pańską tezę, że, wedle mnie, pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu jest obrazą polskiego państwa? Na komentarze rzeczonego trolla z reguły nie odpowiadam, gdyż wielokrotnie dowiódł, że nie ma komu odpowiadać. Ale tym razem zrobię wyjątek i w ramach repliki na zadane pytanie * Na pytania odpowiada się lub nie, ale nie replikuje się. Replikować można komuś w związku z twierdzeniami, które ten ktoś głosi. zacytuję w całości list, jaki rzeczony profesor przysłał mi z premedytacją, gdyż wiedział, jak mnie to zaboli, * Nie bardzo wiadomo, co Pana zabolało, czy treść listu czy fakt, że przysłałem Panu z premedytacją (ciekawe skąd Pan to wie) bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej, kiedy dyskutowano o miejscu pochówku Pary Prezydenckiej na Wawelu. * Na pewno nie 10 kwietnia, jak Pan utrzymuje, ale co najmniej później (w tekście jest mowa o tygodniu 11 - 18). Otóż wtedy, gdy cała Polska opłakiwała tragiczną śmierć Marii i Lecha Kaczyńskich oraz pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej, w zaciszu swego gabinetu prof. Jan Woleński mozolnie pracował nad tym, by opinii publicznej przedstawić rozwój wypadków w sposób sprzyjający wyborowi Bronisława Komorowskiego na urząd prezydenta RP. * Ale fantazja. O wyborach w ogóle jeszcze nie było mowy. JW
Marcus Polonus

Marcus Polonus

18.03.2015 16:02

Dodane przez cdn w odpowiedzi na Oczywiście wiem, co napisałem

Pana Pasierbiewicza zobowiązuje niepisany savoir vivre w jego kręgach - mnie, jako czytelnika - nie. Na twoim miejscu "cdn", "JW",czy jakie tam jeszcze masz pseudonimy, czerwony trollu, znalazł bym sobie jakies inne hobby zamiast płatnego opluwania: nie jestes w tym za dobry. A od zamordowanych w Smoleńsku Polaków, to się odpierdziel ruski pachołku - nie jestes godzien nawet tego aby o nich mówić, komusza pokrako.
Domyślny avatar

cdn

18.03.2015 19:11

Dodane przez Marcus Polonus w odpowiedzi na Pana Pasierbiewicza

Marcus Polonus bardzo umiejętnie zademonstrował saoir vivre w kręgach zbliżonych do pana dr KP. JW
Domyślny avatar

felek

18.03.2015 16:49

Z cytowanym przez Pasierbiewicza tekstem Jana Woleńskiego można się zgadzać lub nie. Ja osobiście nie zgadzam się w kilku poruszanych kwestiach. Ale też nie znalazłem w nim niczego niestosownego, niczego, co mogłoby kogokolwiek obrażać, a w szczególności pamięć Lecha Kaczyńskiego. Pasierbiewicz stawia taki zarzut, ale uparcie nie odpowiada na jasne pytanie o dowód. Bo dowód nie istnieje, a Pasierbiewicz dobrze to wie. Czemu więc prowadzi Pasierbiewicz ten spór? Czy pan Pasierbiewicz może na to pytanie odpowiedzieć? A może ktoś z czytelników ma pogląd na tę sprawę? Nie pytam, rzecz jasna, czytelników w rodzaju podpisującego się Marcus Polonus (patrz: komentarz MP niżej).
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

18.03.2015 17:29

Dodane przez felek w odpowiedzi na Z cytowanym przez

@ALL oprócz pana Felka
No i jak się oprzeć podejrzeniu, że @felek i @cdn to ta sama osoba?
Domyślny avatar

felek

18.03.2015 18:32

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @ALL oprócz pana Felka No i

A pan Pasierbiewicz po staremu, nie do rzeczy, lecz - do osoby. Jak zwykle, w bardzo przewidywalny sposób. A co gorsza, nietrafny. Czekam na poprawną odpowiedź. Dla zachęty ustanawiam nagrodę, popiersie pana Pasierbiewicza wykonane z plasteliny.
Domyślny avatar

xena2012

18.03.2015 18:01

przykro mi,że blogi Autora,które zawsze przeglądałam z ciekawością,chyba zresztą nie tylko ja stały się areną animozji,osobistych wycieczek pod adresem autora,niewybrednych wpisów ze strony niektórych komentatorów.Mnie również nieraz zdaezalo się nie zgadzać z treścia konktetnego bloga,ale widzę ,że osoba tzw ,,cdn ''pomija zupełnie tematy blogów uważając za stosowne jedynie atakowanie .Nie tak sobie wyobrażam internetową dyskusję dotąd ciekawą, aktywną i miejscami zabawną,a która teraz napawa mnie głębokim niesmakiem.Dziwię się,że ów troll rozszyfrowany jako profesor uczelni zachowuje się jak internetowy chłystek pragnący tylko dokopać.I jeszcze jedno spostrzeżenie:dlaczego pogrzeb pary prezydenckiej miał wymiar religijn a nie państwowy? I dlaczego przemawiał nie przedstawiciel państwa a duchowieństwo? A kto miał przemawiac nad trumną , zarykujący się ze śmiechu na lotnisku Tusk z ówczesnym marszałkiem Komorowskim,a może Sikorski?Chociaz tyle należało się Lechowi Kaczyńskiemu,aby te kreatury choć na moment pogrzebu zamknęły mordy.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

18.03.2015 18:49

Dodane przez xena2012 w odpowiedzi na przykro mi,że blogi

@xena2012
Szanowna Pani,
To nie jest atak na Pasierbiewicza sensu stricte.
To jest wyrafinowana działalność rozbijacka oddelegowanego przez system jagiellońskiego agitatora mająca na celu odstręczenie internautów od popularnych blogerów, a co za tym idzie od prawicowego portalu Nasze Blogi. To jest atak na portal. I dziwię się, że Administratorzy tak długo ten stan rzeczy tolerowali. Ale z drugiej strony, co mieli zrobić? Mamy demokrację i pisać każdy może.
Przykro mi tylko, że tylu stałych Gości mojego blogu dało się zmanipulować temu pokrętnemu niegodziwcowi i przestało u mnie komentować. Ale nigdy nie jest za późno na wyciągnięcie wniosków, na co nie ukrywam liczę skrycie.
Serdecznie Panią pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz.
Domyślny avatar

cdn

18.03.2015 19:15

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @xena2012 Szanowna Pani, To

"Oddelegowanego przez system jagiellońskiego agitarora". Nie wiadomo, czy jakiś jagielloński agitator oddelegował mnie czy został oddelegowany przez jakiś system. JW
mada

mada

18.03.2015 22:00

Dodane przez cdn w odpowiedzi na "Oddelegowanego przez system

Jagielońscy - to przechodzący selekcję Tuska "naukawcy" jak nazywał takich pewien profesor AGH.
Domyślny avatar

cdn

19.03.2015 06:44

Dodane przez mada w odpowiedzi na Jagielońscy - to przechodzący

Tak, o ile brakuje jednego "l" przy "Jagiellońscy", taka pisownia to specjalność byłych adiunktów AGH. JW
Domyślny avatar

cdn

18.03.2015 20:09

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @xena2012 Szanowna Pani, To

Ten sam tekst pan dr KP zamieścił na portalu Salon 24. Gdy chciałem odpowiedzieć pojawiła się informacja "Nie możesz komentować na tym blogu". Tak oto pan dr KP rozumie zasadę "mamy demokrację i pisać każdy może". Zapewne chodzi o prawdziwą demokrację. Mrożek kiedyś pytał, co to takiego. I odpowiadał "Prawdziwa demokracja jest wtedy, gdy nie zwykłej". JW
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

18.03.2015 20:21

Dodane przez cdn w odpowiedzi na Ten sam tekst pan dr KP

@JW
Trollując na moim blogu na Salonie24 zmienił Pan już, co najmniej kilkanaście nicków, więc niech Pan jeszcze raz założy nowy nick i będzie Pan mógł komentować do woli. I proszę nie robić komentatorom z mózgu wody.
KP
Domyślny avatar

cdn

18.03.2015 21:42

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @JW Trollując na moim blogu

Owszem, ale tylko dlatego, że Pan, korzystając z możliwości, jakie daje Salon 24, systematycnie uniemożliwiał mi kontynuowanie wpisów. Zastrzeżone były (i nadal są nie tylko nicki, ale i adresy mailowe). Niec Pan nie udaje, że inni są tak durni, jak Pan mądry, bo wszystko wskazuje na to, że jest akurat odwrotnie. Panu nie muszę robić wody z mózgu, ponieważ ... nieh sobie Pan sam dośpiewa. JW
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

18.03.2015 22:11

Dodane przez cdn w odpowiedzi na Owszem, ale tylko dlatego, że

@cdn
Panie Woleński. Tekst Pańskiego listu, który na szczęście przechowałem, przeczytałem właśnie przez telefon trzem profesorom Uniwersytetu Jagiellońskiego. We wszystkich trzech przypadkach ich ich reakcja zaczynała się od słów: "A to s..."
A tego tekstu się Pan już nie wyprze, bo go Pan nieopatrznie przesłał kilku nobliwym osobistościom w Krakowie, które go sobie zachowały.
I to by było na tyle s...
Domyślny avatar

cdn

18.03.2015 22:54

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @cdn Panie Woleński. Tekst

A niby dlaczego miałbym się wypierać? Tylko trzem Pan przeczytał? Zwykle rozpowiada Pan, że cały Uniwersytet Jagielloński huczy po informacjach na mój temat. Niech Pan się bardziej postara, bo, jak na razie, Pańskie dokonania w kompromitowaniu mnie są mizerne. Podobnie jak i inne, by wyminić naukowe, zawodowe, literackie, polityczne i towarzyskie. JW
Domyślny avatar

wilniuk

18.03.2015 18:56

Dodane przez xena2012 w odpowiedzi na przykro mi,że blogi

Pani xena2012 Piękny komentarz, moje odczucia i spostrzeżenia są identyczne, dobre podsumowanie tego, co się na tym blogu dzieje. A ostatnie zdanie komentarza jest szczególnie trafne i celne, naprawdę chociaż tyle mu się należało ! Dodam tylko, co jest już oczywiste, że ten troll robi to celowo, wytrwale i z premedytacją aby zmusić P. Pasierbiewiczaa do milczenia.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

18.03.2015 19:19

Dodane przez wilniuk w odpowiedzi na Pani xena2012 Piękny

@wilniuk
W latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjologicznej sztuczki. Z zacofanej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze niewykształconych ludzi. Brano głównie tych „nijakich”, a także Żydów, gdyż prawdziwy chłop ziemi nie chciał opuścić.
W miastach pobudowano dla nich bloki z wielkiej płyty, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. Ci właśnie ludzie, z grubsza okrzesani w hotelach robotniczych przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra, albo, jak kto woli zdegenerowany twór bez rodowodu. Jednocześnie komunistyczna propaganda przypominała im bezustannie, że swój awans zawdzięczają dbającej o ich interesy władzy ludowej, co się w ich świadomości zakodowało na trwałe w formie ślepej wdzięczności dla komuny. To ci właśnie ludzie stanowili służący wiernie stalinowskiemu reżimowi pierwszy rzut zasilający szeregi PZPR, MO i UB.
W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”, drastycznie odmiennej kulturowo od ideałów inteligencji „starej” wywodzącej się z czasów przedwojennych. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”.
Ta grupa społeczna od inteligencji „starej” różniła się głównie tym, iż nie wyniosła z domu praktycznie żadnych głębszych wartości. I choć nieźle wykształcona zawodowo, nie miała, świadomości, bądź jej nie dopuszczała, iż jest genetycznie skażona piętnem służalczej wdzięczności wobec komunistów, którzy umożliwili ich ojcom społeczny awans. Myślę, że to ci właśnie ludzie poparli, a jeszcze żyjący nadal popierają wprowadzenie stanu wojennego traktując generała Wojciecha Jaruzelskiego jako męża stanu. To oni do dziś bronią Kiszczaka przed Temidą. To oni wszczepiają lewactwo w studenckie mózgi...
Domyślny avatar

cdn

18.03.2015 19:22

Dodane przez xena2012 w odpowiedzi na przykro mi,że blogi

Pani Xeno2012, Same trafne spostrzeżenia z wyjątkiem tego, że komnetuje się albo notki albo komentarze do nich oraz tego, co pozwalam sobie, nieśmiało zauważyć, że moje komentarze do tej notki są chyba na jej temat. Nieprawdaż? Co do Pani spostrzeżeń z lotniska są one oparte, jak przypuszczam na bezpośrednim doświadczeniu. Mam rację? JW PS. A animozje są tylko jednostronne, co jest oczywiste.

Stronicowanie

  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
  • Wszyscy 3
  • Następna strona
  • Ostatnia strona
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,482
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności