Zwany komisją zespół ds. „wyjaśniania [...] przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej 10 kwietnia 2010 r.” powołany został rozporządzeniem z 9 kwietnia 2013 roku.
Wszystkim się zdawało... (nie, nie że Wojski wciąż gra jeszcze ;-) ) Wszystkim się zdaje, że ten (Laska) komisją zwany „zespół” coś ustala i wykrywa, a więc, że po jego pracy można się spodziewać, ba, należy wymagać! nowej wiedzy o Zamachu. A tymczasem rozpoznawanie czegokolwiek wykracza poza mandat „zespołu”, bowiem najistotniejszy fragment jego nazwy ja właśnie ukryłem w „[...]”, a opinia potoczna – w koleinach swej poczciwości: a są nim słowa „opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących”. Swego czasu zespoły tego typu nosiły otwarcie nazwę propagandowych albo chociaż podlegały wydziałowi propagandy, dzięki czemu nie dochodziło do pomyłek, jakoby ich zadanie opierało się na jakimkolwiek kontakcie z faktami. Ich propagandowe funkcjonowanie w przestrzeni między przykazanymi „treściami i informacjami” a nabieranymi na nie masami było poniekąd jawne i nie kryło się za słowami „wyjaśnianie opinii publicznej”.
Nie istnieją – w oparciu rzeczone rozporządzenie – wątpliwości, że chodzi nie o dowolne „informacje i materiały”, lecz tylko te tak zwane oficjalne. Płonne są także życzenia, by zespół zwany komisją zaakceptował kiedykolwiek stanięcie do konfrontacji z ustaleniami podmiotów innych niż rządowe: Przepis § 2 ust. 3 rozporządzenia PRM nr. 28/2013 przewiduje jedynie „wsparcie merytoryczne” (powtórzmy: z zakresu „wyjaśniania opinii publicznej”) na konferencjach i seminariach organizowanych lub współorganizowanych przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów”. To po prostu logiczne, skoro „Zespół jest organem pomocniczym Prezesa Rady Ministrów”.
Choćby więc się i cały świat zawalił, a Komorowski wraz z chłopakami z jego WSI – przyznali do winy, to zadanie „zespołu” pozostanie niezmienione: „wyjaśniać opinii publicznej”, co mu „wyjaśniać” nakazano.
A teraz proszę mi powiedzieć, jaki jest odpowiednik organu pt. Laska po stronie narodowej...? Otóż niczego podobnego NIE MA! Co więcej, nie tylko nie ma, ale i nie będzie ani organu propagandowego, ani jego Laska.
Dla przyzwoitego człowieka bowiem grubą nieprzyzwoitością byłoby przyjęcie, choćby i zadekretowanego rozporządzeniem, obowiązku rozgłaszania tez, których związek z materialną prawdą został w tymże rozporządzeniu pominięty (a nie zapomniano wszak o związaniu podmiotowym).
Jak – swoją drogą – musiał być zdefiniowany zakres obowiązków furmana w lampasach, skoro – za wzorowe ich wykonanie? – został awansowany?
Moim skromnym zdaniem nie przewidują scenariusza "oddanie władzy Prawu i Sprawiedliwości". Przez ostatnie lata każde wybory dowodziły, że głosowaniem się ich nie wygoni. Ostatnie dowiodły z kolei, że zachowanie pozorów też ich nie powstrzyma. W sumie łączy się to w znane już motto "władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy".
Jedyna zmiana władzy, która jest możliwa i która rzeczywiście jawi im się w koszmarach, to scenariusz wydarzeń nadzwyczajnych; bunt.
Stąd histeria przy większych demonstracjach, przypomnę tylko tę dla poparcia Telewizji Trwam na multipleksie oraz tę ostatnią po sfałszowanych wyborach.
Zamierzam nadal głosować, proszę mnie źle nie zrozumieć.
Ale już nie jestem za ortodoksyjnym zdawaniem się tylko i wyłącznie na uprzejme głosowanie, jak za FJN'u, zresztą schyłkowy pierwszy PRL coraz częściej mi się ostatnio przypomina.
Pozdrawiam
Ich scenariusz to jedno, nasze postępowanie - to drugie. Po wyborach samorządowych 2014 frekwencja ma prawo utrzymywać się na poziomie jednocyfrowym (zwolennicy/rodziny aktualnej koalicji rządowej); w końcu wynik znany jest już przed głosowaniem.
Chyba że bylibyśmy w stanie dopilnować tego liczenia głosów.
W przeciwnym razie będziemy musieli inaczej się na nowo policzyć.
Pozdrawiam