Na końcu wyjaśnię dlaczego, chciałbym wam dzisiaj zacytować krótki fragment mojej powieści autobiograficznej pt. „Magia namiętności”, w którym opisałem scenę, jak w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku pewna komunistyczna aktywistka złamała życie mojemu starszemu bratu, cytuję:
„Krzysztof dołożył do pieca i zaczął odgrzebywać z pamięci scenę, jak w 1952 roku ludzie z bezpieki zamęczyli ich czterdziestoczteroletniego ojca, a matka została bez pracy z dwojgiem synów. Miał wtedy osiem lat, brat chodził do drugiej klasy jednego z najlepszych krakowskich liceów.
Przypominał sobie, jak ojciec, zanim wyzionął ducha, zdołał jeszcze przetrwać dwa zawały, a matka, żeby zdobyć zagraniczne leki sprzedawała rodową biżuterię, obrazy, porcelanę, dywany, a kiedy ojca zabrakło, zostali we trójkę w prawie pustych ścianach. Jak po śmierci taty mama musiała dorabiać po nocach pisaniem na maszynie.
Szczęśliwym trafem koledzy ojca z RAF–u pomagali matce i od czasu do czasu przysyłali paczki. W jednej z nich przyszły modne wtedy na Zachodzie owerole, jakich używali do ćwiczeń angielscy piloci. Nie przeczuwając skutków, brat poszedł w tym stroju do szkoły.
Przypomniał sobie, jak Jacek wrócił po lekcjach do domu, blady i jakoś dziwnie zmięty.
– Co się stało? – zapytała mama, podnosząc głowę znad maszyny do pisania.
Brat nic nie odpowiadał.
– No mówże! Jacuś! Przecież widzę!
Zgnębiony chłopak w końcu zebrał się w sobie i odezwał się nieswoim głosem:
– Mamo! Ja już nigdy więcej nie pójdę do szkoły!
– Co takiego?! – krzyknęła matka.
– Nie powiem! – odparł.
– Chryste Panie! Mów natychmiast, co się stało!
Po chwili milczenia, Jacek się w końcu przemógł:
– Dobrze! Powiem! Ale do szkoły już nigdy nie pójdę!
I wyrzucił z siebie:
– Na lekcję wychowawczą przyszła pani dyrektorka, wiesz, ta partyjna aktywistka.
– I co? – dopytywała niecierpliwie mama.
– Jak mnie zobaczyła w tym angielskim dresie, okropnie się wściekła i powiedziała mi przy całej klasie...
Walczył ze sobą, żeby się nie rozpłakać.
– Co ci powiedziała? – pytała matka, przeczuwając najgorsze.
Jacek długo milczał, aż w końcu wykrztusił łamiącym się głosem:
– Powiedziała mi: „Jak ty wyglądasz, błaźnie! Od dawna mówiłam, że takie szczeniaki akowskie trzeba było topić w wiadrze nim zdążą oczy otworzyć"...
A to wredna suka! – wyrwało się mamie, która nigdy nie używała takich słów.
– Cała klasa się ze mnie śmiała! – Chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz nie mógł powstrzymać łez i zamknął się w łazience.
Niestety słowa dotrzymał. Do szkoły nigdy nie wrócił, ku rozpaczy matki, która nie umiała się pogodzić z myślą, że jej syn został szoferem…”, koniec cytatu.
Zapewne chcielibyście wiedzieć, dlaczego zacytowałem ten właśnie fragment mojej książki?
Powiem tylko, że to zdarzenie przypomniało mi się, jak zobaczyłem migawki z wczorajszej konwencji jednej z głównych partii naszej sceny politycznej.
Reszta jest milczeniem.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11878
Pozdrawiam.
Takie to były tragiczne lata pięćdziesiąte. Ja za mały byłem, żeby dużo pamiętać. Ale ponury klimat potrafiłem odczuć.
Natomiast kłapaczka z głupia, żeby to sama z siebie wymyślić. To ten łysy buc, niestety mojego nazwiska, którego prezes wykopał, a on od tego czasu zionie jadem i włosy mu już nie odrosną, podrzuca jej takie świńskie kawałki. Fakt... ona też wredna, więc łyka, jak gęś kluski.
Serdecznie pozdrawiam
--------------------------
Na Pańską godność Pan sobie zasłużył. A on ma tylko to samo nazwisko.
"Fakt... ona też wredna, więc łyka, jak gęś kluski..."
-----------------------
Zgrabnie powiedziane! Kurde Felek. O rany! Cofam tego Felka, bo znowu przylezie i napaskudzi mi na blogu.
Serdeczności!
Hamuj Waćpanna, bo jeszcze przyjdą po mnie o świcie, a ja uwielbiam sobie rano pospać.
Serdeczności!
Na początek załączam link:
Ksiądz Stanisław Małkowski i WojciechSumliński w Chicago 14-16.11.2014.wmv
Jak tylko Australijczycy przygotują elektronicznie tekst, wyślę Panu moje życzenia, jakie przesłałem w wywiadzie telefonicznym Polonii Australijskiej
----------------------
Za pozdrowienia dziękujemy, ale przydałby się jeszcze drogowskaz.
Serdeczności!