Przypatrzmy się propozycjom Pana Józefa Darskiego, co robić nam wypada, w tych czasach Ojczyzny naszej konania?
Red. Darski zdaje się rzecz całą ujmować w dwie kluczowe kwestie: „nie zakładamy żadnych organizacji, nie niszczymy PiS, ale trzeba mieć wpływ na jego aparat. Tylko strach zmusi aparat do działania” – to po pierwsze . Po drugie - „ Leming chce być >ten lepszy< - trzeba mu wykazać, że jest tym gorszym, niczym, szmatą i głupkiem i będzie przegrywał”. W jaki sposób? – „żadnego przekonywania i argumentów, chodzi o stworzenie atmosfery”.
Zacznę od drugiego twierdzenia.
Pan redaktor jest zdania, że należy robić atmosferę. Zgadzam się z nim, bowiem atmosferę, podobnie jak dobre wrażenia, robić zawsze warto. Tylko co dalej, jaki miałoby to mieć ozdrowieńczy wpływ na ćwierćwiecze deprawacji naszego narodu?
I tu moja pierwsza niezgoda. Lemingi nie boją się „atmosfery”, bowiem zaraz dzięki usłużnym mediom wykażą całemu światu i okolicy, że jest „duszna”, że doprowadziła do śmierci Barbary Blidy, a teraz szykuje się do mordowania innych niewinnych panienek. I to panienek płci obojga (wiadomo: „homofoby”). A nade wszystko leming doskonale wie, że jest tym kim jest (dyrektorem, profesorem, redaktorem, prezesem itd.) dzięki prawom, a właściwie bezprawiu, panującemu w III RP. Dzięki temu, że jest to kraina odwróconych wartości i znaczeń, jak pisał Bronisław Wildstein. Dzięki temu, że „cwel górą, charakterniak dołem”, jak to lapidarnie, w swym niepowtarzalnym stylu, ujął w jednym z opowiadań Marek Nowakowski. Leming, jak każdy człowiek radziecki, rozumie i ceni siłę. Knut go spłodził :), knut wychował i knut jest jego carem i bogiem. Stąd wszelką „atmosferę” tak jak Polskę i wszelkie imponderabilia ma w… słupsku. Drugim bogiem jest koryto. Leming to taka jama chłonąco-trawiąca. „Atmosferą” od koryta się go nie odpędzi, nie obrzydzi jedzenia. On może żreć w każdym klimacie, również kloacznym.
Nie „atmosfera”, ale czyn jest tu potrzebny. Fakty, najlepiej dokonane. A tymi może być jedynie rozbiórka tego WC jakim jest Republika Zblatowanych Kolesi. Wtedy rzeczywiście świat zawali się im na łby, wtedy rzeczywiście dojdzie do „rozbicia ich świata, upokorzenia ich”. Bo wtedy zobaczą, że nikt się z nimi nie liczy, bo niby kto przy zdrowych zmysłach liczyłby się z zerem? Z kimś o kim się mówi „ani głowy, ani kręgosłupa tylko plecy i d.” I że te ich tytuły, godności, stanowiska są dęte, jak złote łańcuchy z tombaku na karkach dresiarzy. I dopiero wtedy taki leming pojmie „że jest tym gorszym, niczym, szmatą i głupkiem i będzie przegrywał”. Ale nie wcześniej. Dopiero wtedy, gdy wydłubie się tego obleńca z bezpiecznej i wygodnej skorupy. Wyrzuci na siłę z miejsca, które zajął dzięki kolesiom, a nie swej użyteczności dla społeczeństwa. Bo inaczej się nie da tego zrobić; ani atmosferą, ani graniem na flecie, ani serenadą pod oknem, ani nawet syrenim śpiewem.
Lemingi będą bronić III RP jak Wojciech Jaruzelski nomenklatury. Zresztą bronić się mają czym: wojsko, policja, służby są na ich skinienie, od 1944. Rozbudowany do granic możliwości aparat administracyjny. Do tego dochodzi jeszcze możliwość „bratniej pomocy” z UE.
A pomagać im w tym będą „nasi”. Dlaczego? Pisałem o tym na NB. I z tego wypływa moja druga niezgoda na to co pisze Darski. Że nie trzeba tworzyć organizacji konkurencyjnych dla PiS , „ale trzeba mieć wpływ na jego aparat. Tylko strach zmusi aparat do działania”. Tylko w jaki sposób red. Darski chce mieć wpływ na aparat czy szerzej, wpływowe osoby w partii „antysystemowej”, nie tworząc organizacji, bądź ruchu społecznego? Jak chce ich „przestraszyć”? Skradając się na palcach za plecami Pana Brudzińskiego i krzycząc mu znienacka wprost do ucha: „buch!!!”? Przestraszy się? Na pewno się przestraszy! Czyli zadanie wykonane, będzie można wrócić do swoich codziennych obywatelskich obowiązków: z zaparciem budować front wsparcia dla dalszych, cennych inicjatyw naszej Partii.
Na aparat PiS jak na lemingi, zadziałać można tylko siłą. Mocą dobrze zorganizowanego i zdeterminowanego społeczeństwa. Bo aparat ma nas tam, gdzie „pan może pana majstra w d. pocałować”. Oni drwią sobie z tego co my o nich sądzimy, natomiast drżą przed decydentami systemu. Tymi rzeczywistymi. Też o tym pisałem. Generalnie mówiąc: kucają tylko przed pachanami. Jeśli z nimi mamy dobry układ to wszystko jest na swoim miejscu. A reszta nas nie obchodzi. „Liczą ze mną się ci ważni, na nieważnych kładę lachę”, nucą sobie pieśń nieżyjącego barda przedstawiciele „naszych” elit. Przykład? Proszę bardzo.
Co byście Państwo powiedzieli, gdyby jeden z leśnych dziadków z PKW publicznie oznajmił, że w Polsce „i jest to powszechnie znane zjawisko - istnieją tendencje wpływania na wyniki wyborów”. A „tendencje” te polegają na tym, że „są telefony, żeby liczący głosy znalazł sposób i policzył tak jak ma być, a nie jak jest”? Zapewne oniemielibyście. Ale to wy byście oniemieli. Bo obrońcy III RP jako państwa demokratycznego wzięliby się do dzieła, żeby udowodnić, że „nic się nie stało”. A kto mówi inaczej, ten oszołom, frustrat, nienawistnik. Albo zamilczeliby sprawę. A kto nie chciałby sprawy zamilczeć ten…, no wiadomo kto.
Prof. Tadeusz Kaczorek, przewodniczący Centralnej Komisji ds. stopni naukowych, zwierzał się parę lat temu na temat patologii w zawiadywanych przez niego strukturach „niestety, w naszych polskich warunkach - i jest to znane zjawisko - istnieją tendencje wpływania na opinie recenzentów”. Chodzi o recenzentów CK, opiniujących wnioski o przyznawanie stopni naukowych. A „tendencje” te polegają na tym, że „są telefony, żeby recenzent znalazł haka i napisał negatywną recenzję”. Okazuje się, iż rola słuchawki telefonicznej w polskim systemie awansu naukowego jest olbrzymia, a jej siła perswazji wielka. Wynika to jednoznacznie z całości wywodu zawartego w rozmowie z prof. Tadeuszem Kaczorkiem, przewodniczącym CK, zamieszczonej w Sprawach Nauki (8/9 2007).
Skandal? Oczywiście, że skandal. I w dodatku podważenie społecznego zaufania do tytulatury. Słuszne zresztą podważenie. Co powinien zrobić poinformowany o tym „aparat” PiS np. panowie posłowie zasiadający w sejmowej komisji ds. nauki, albo niedawny kandydat części pisowców na prezydenta Rzeczypospolitej ? Co powinni zrobić to my dobrze wiemy. Nie wiemy, to znaczy Państwo nie wiecie, co zrobili. Nic nie zrobili. Ktoś może zapytać, jak to, przecież taką wypowiedzią winna zająć się prokuratura, a posłowie mają moralny, jeśli nie prawny, obowiązek zająć się sprawą z urzędu. Może i mają, ale oni przede wszystkim mają w d. tego typu sprawy, bo naraziłyby ich na konflikt z pachanem. Z prawdziwym przywódcą. A oni nie tacy głupi, żeby zadzierać z oberchu[.]em, jak o tego typu nieformalnych, ale rzeczywistych przywódcach mówił Janusz Głowacki. I to niby w czyim interesie? Prawa i sprawiedliwości?
Daremne żale, próżny trud Panie redaktorze. Oni się nas nie boją. Nas, ani naszych nacisków. Oni boją się pajęczyny sitw. Bo z niej wyłażą im pajęcze nogi. Bo dzięki tej pajęczynie mogą łowić. Dokładnie tak jak lemingi z PO, z ZSL, z SLD, z Pałacu Prezydenckiego czy ze słupska.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 12985
Szanowny Panie,
Przy całym szacunku do Pańskiej martyrologii, o której wspominał Pan w którymś ze swoich komentarzy, jestem zmuszony zauważyć, że nie tylko z zakresu psychiatrii nie posiada Pan żadnej wiedzy, ale również z podstaw przyzwoitego zachowania.
Proszę pamiętac, że w dzisiejszych czasach nazwanie kogoś psychotykiem, to tak jak kiedyś heretykiem. Niezależnie co oskarzony miałby do powiedzenia, przepadł.
Punkty regulaminu od 1 do 5 zostały zaś sformułowane nie bez przyczyny.
Zamiast tego: ponieważ pańska analiza lemingozy, która w tej notce się znajduje, jest w zasadzie poprawna, to tak zapytam: czy byłby Pan skłonny skupić się w dalszej swojej publicystyce również na metodach Sterowania Lemingami, tudzież docierania do Lemingów? (nazwa ogólna: "Problematyka Hodowli Sałaty" - PHS)
2 + 2 mogłoby się wówczas równać 5 a mimo wszystko może doszlibyśmy do czegoś konstruktywnego...