Mam dwoje dzieci. Dobro moich dzieci, a w następnej kolejności dobro dzieci mojej bliższej i dalszej rodziny, jest dla mnie prawie najważniejsze. (Są rzeczy ważniejsze, ale nie jest ich wiele. Jestem człowiekiem uczciwym, ale gdybym musiał kraść, by moje dzieci nakarmić - to bym pewnie kradł). Idąc tym tropem, dobro dzieci moich bliższych i dalszych sąsiadów, jest dla mnie ważniejsze niż dobro dzieci Niemców, Czechów, Szwajcarów itd.
I to czyni mnie nacjonalistą.
Ta waga zmartwienia o przyszłość polskich dzieci, nie dlatego, że są lepsze niż niemieckie, czeskie czy szwajcarskie, ale wyłącznie dlatego, że są nasze, jest moim zdaniem wystarczającym powodem, żeby uznać się za nacjonalistę.
Stąd pytam się tych z Was, Szanowni Czytelnicy, którzy mają dzieci: jak wiele jest rzeczy, które są dla Was ważniejsze, niż dobro i przyszłość Waszych dzieci?
Im takich rzeczy jest mniej, tym bardziej jesteście nacjonalistami...
Ale - zapyta ktoś, kto zwrócił uwagę na tytuł notatki - czy nie wystarczy patriotyzm? Czy trzeba używać tego tak obrzydzonego i znienawidzonego przez oświeconych postępowców pojęcia? Czy nie wystarczy sam patriotyzm?
Moim zdaniem nie. Patriotyzm jest oczywiście niezbędnym warunkiem bycia nacjonalistą, ale nie wystarczającym! Patriotyzm to uczucie. To uczucie miłości do ojczyzny, obejmujące oczywiście miłość do polskich dzieci. Natomiast nacjonalizm - to myśl, to postępowanie, to działanie dla dobra obecnych i przyszłych pokoleń Polaków! Proszę pozwolić, że posłużę się pewnym porównaniem. Z patriotyzmem i nacjonalizmem, jest jak z miłością do żony. Dobry mąż kocha żonę. Ale czy to wystarczy? Nie! Nie wystarczy kochać żonę, trzeba jeszcze otaczać ją opieką, dbać o nią, pomagać jej i bronić. Dla dobrego męża, jego żona jest ważniejsza, niż inne żony. Nikt przy zdrowych zmysłach, nie każe mężowi stawiać znaku równości, pomiędzy jego żoną a innymi żonami tego świata!
Tymczasem bezczelnie próbuje się nam to wmówić w przypadku naszych dzieci i naszych rodaków. Każdy dbający o dobro własnej żony, to dobry mąż, ale jeżeli ktoś stawia dobro swoich dzieci przed dziećmi innych nacji, swoich rodaków przed innymi ludźmi - nazywany jest pogardliwie nacjonalistą i wyłączany poza nawias cywilizowanego świata.
Jednocześnie - nie dajmy się nabrać! Ci - mam tu na myśli inne nacje - którzy najgłośniej krzyczą - najlepiej o swoje i swoich dzieci interesy dbają. Z gębami pełnymi frazesów o wolności równości i braterstwie - po cichu, pod stołem, za plecami, w ukryciu, robią swoje!
I my musimy postępować tak samo. Bo inaczej nie przetrwamy. Niezależnie od opcji politycznej każdy, kto chce w Polsce rządzić - powinien być nacjonalistą!
z pozdrowieniami
Lech Losek Mucha
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8975
W takim ujęciu nacjonalizm jest ideologią złą.
Nacjonalizm staje się dobry, gdy staje się dzięki patriotyzmowi państwowizmem - czyli akceptuje jako częśc narodu również obywateli innej narodowości, ale będących obywatelami RP (paszport). Po drugie, gdy nie neguje wartości katolickich, dzięki którym posiadamy świadomośc równości wszystkich nacji (narodów) oraz możliwości budowania Europy Ojczyzn.
Samo pojęcie "nacjonalizmu" nie broni się jako wartośc uniwersalna.
Nawet twoje zdanie "Polska dla Polaków", chociaż słuszne, jest jednak wybrakowane, gdyż łatwo do niego dopisac: Polska nie dla nie-polaków.
A stąd już tylko krok do skwitowania, co miało miejsce w przedwojennych Niemczech: Jude raus!
Jestem za tradycją RP wielu narodów, które pomimo swoich nacjonalizmów i odrębności potrafiły życ w zgodzie.
Dla mnie najbardziej spektakularnym okresem historii były czasy wojny 13-letniej, po której do RP weszły Prusy (inkorporacja Prus na życzenie Prus). Oprócz tego unia realna tworząca ostateczny kształt RP Obojga Narodów (1569). A już wtedy pracowano nad upodmiotowieniem narody ruskiego (ukraińskiego), co się nie powiodło, ale Rusini długo żyli razem z nami w RP (w zgodzie).
pod redakcją
Bogumiła
i Olgierda Grottów
Nacjonalizmy różnych narodów