Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Co wy wiecie? Ciecie!

Krzysztof Pasierbiewicz, 26.09.2014
Zrobieni w konia pod rządami Platformy już sam nie wiem po raz, który z rzędu górnicy, którym zaglądnęło w oczy widmo przymierania głodem wybierają się do Warszawy w dniu, w którym pani Premier Kopacz ma wygłosić swoje exposé.  

Więc rozszczekały się awansem media prorządowe, że się węglokopom poprzewracało w głowach, że ich rozpieściła komuna, że nie rozumieją gospodarki rynkowej, że się domagają więcej niż im się należy…, i tak dalej. A wiedzący zawsze lepiej liberałowie w wywiadach telewizyjnych i prasowych nie przebierając w słowach psioczą na zbuntowaną „hołotę” ze Śląska ile wlezie. 
 
Więc teraz powiem, czym jest praca górnika tym wszystkim przepraszam za wyrażenie dupkom, którzy o pracy dołowej bladego pojęcia nie mają, gdyż w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków nigdy nie byli w kopalni, a także frajerom, którzy się na te bajery nabierają.   

Co mi daje prawo do tego, żeby się tak ostro wypowiadać? Już mówię.

W roku 1962, jako student pierwszego roku Wydziału Geologiczno Poszukiwawczego Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie zostałem wysłany na sześciomiesięczną praktykę robotniczą w Kopalni „Ludwik Concordia” w Biskupicach, w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym.

Nie byłem mięczakiem, bo dziesięć lat wcześniej ubecja wykończyła mi Ojca i musiałem sobie w życiu sam radzić.

Nigdy jednak nie zapomnę szoku, jakiego doznałem, gdy w pierwszym dniu praktyki musiałem się zwlec z łóżka kwadrans po czwartej, bo szychta rozpoczynała się o szóstej, a dojazd z hotelu robotniczego do kopalni zabierał prawie godzinę. Zima była sroga (minus 32) i w egipskich ciemnościach musiałem się przedzierać przez nieodśnieżone ulice nim dotarłem do autobusu, który mnie zawiózł „na kopalnię”.  

W górniczej szatni, niewyspany i na wskroś przemarznięty musiałem się wcisnąć w zdjęte z haka niewyschnięte robocze łachmany, w lampowni dostałem aparat tlenowy, kask z lampką, akumulator i maskę gazową, po czym zaprowadzono nas pod szyb i w metalowej klatce zwieziono na głębokość kilkuset metrów pod ziemię.

Po wyjściu z windy uderzyła mnie stęchła duchota, oszałamiający huk pracujących maszyn i zgrzytliwy szczękot przetaczanych wózków z węglem. Opiekujący się studentami sztygar prowadził nas chyba z godzinę chodnikami przypominającymi krecie nory, a mnie się zdawało, że to jakieś piekło, które mi się tylko przyśniło.  

Lecz to był dopiero początek, gdyż do przodka musieliśmy się doczołgać w błotnistej mazi przeciskając się pod podpartym drewnianymi stemplami skalnym stropem, a z każdym metrem było coraz trudniej oddychać, bo wentylacja tam nie dochodziła. Zbierało mi się na mdłości, robiło mi się ciemno w oczach, bolały mnie wszystkie kości, a krzyż dosłownie pękał. I dopiero wtedy zobaczyłem prawdziwe piekło, gdyż na przodku, w tumanach węglowego pyłu jakieś wychudłe, czarne zjawy łypiące przekrwionymi białkami rąbały kilofami węgiel, który inne zjawy sercowymi łopatami ładowały na przeraźliwie zgrzytający przenośnik taśmowy.

Harowałem w tym piekle przez kilka tygodni od świtu do zmroku. Ale ta katorżnicza praca była wtedy godnie nagradzana, a studenci dostawali  górniczą stawkę i pamiętam, że za pierwszą wypłatę kupiłem mamie jej wymarzoną pralkę „Frania” z wyżymaczką, zaś sobie obstalowałem u krawca pierwszy w życiu garnitur.  

Aż nadszedł dzień, kiedy kazano mi zejść w dół kilkuset metrowej pochylni o stromiźnie zakopiańskiej Krokwi i przynieść kawałek łańcucha. Jak już byłem prawie u końca drogi usłyszałem za sobą przeraźliwe krzyki: Jezu! Uciekaj! Uciekaj!!!, a po chwili dobiegł mnie świst przypominający odgłos startującego odrzutowca. Jak się okazało w górnej części pochylni montowano bęben (około 300 kg) od kombajnu ścianowego, który im się wymsknął i zaczął mnie gonić sunąc w dół po metalowych rynnach, jak armatni pocisk. 

I raptem zdałem sobie sprawę, że śmierć zaglądnęła mi w oczy. Bowiem nie było gdzie się schować, gdyż pochylnia miała szerokość dwóch i wysokość półtora metra. Za plecami słyszałem coraz głośniejszy huk sunącego w dół bębna, który ścinał po drodze stemple jak zapałki. Zacząłem więc w panice uciekać na łeb na szyję w dół pochylni, ale noga utknęła mi w jakimś metalowym złomie. Wtedy bez namysłu postanowiłem wyszarpać uwięzioną nogę. Dziś już wiem, że w obliczu śmierci człowiek jest zdolny do wszystkiego. Usiłując wyrwać nogę ze śmiertelnego potrzasku czułem jak metalowe pręty rozdzierają mi skórę i zrywają ścięgna stawu kostkowego. Pamiętam tylko, że, jak mi się udało wyrwać z tych koszmarnych wnyków przebiegłem jeszcze kilka metrów po omacku, bo lampę rozbiłem wcześniej o skalny strop. 
 
Upadłem i ku mojemu zdziwieniu zapanowała głucha cisza, aż kilku minutach z góry pochylni dobiegł mnie głos przerażonego sztygara, który wrzeszczał, cytuję z pamięci: „Rany Boskie! Święta Barbaro! Jo tam nie pójda! Jo tam nie pójda! Chopy! Weźcie łopata! Idźcie na dół i zbierzcie tego bajtla!

Po dłuższej chwili jakiś młody górnik odważył wreszcie się zejść, by zobaczyć, co ze mnie zostało.  

Żyjesz?- spytał wyraźnie zdziwiony, że nie jestem rozmazany na ścianie. Kiwnąłem potakująco głową. Wtedy dopytał: „a co ci jest?”. A ja zdołałem tylko z siebie wykrztusić: „Zobacz czy mam lewą nogę!” – gdyż byłem święcie przekonany, że w panice urwałem sobie stopę. A on przyświecił górniczą lampą i odpowiedział chłodno: „Mosz, ino pieruńsko poszarpaną”.

Jak się okazało po wyrwaniu się z potrzasku odruchowo zbiegłem kilka metrów poniżej sterty łańcuchów, która zatrzymała rozpędzony bęben.  

Sztygar mnie ubłagał, żeby nie bić w szybie sygnału alarmowego, bo ma czwórkę dzieci i wyleją go z roboty. Kompletnie zszokowany przystałem na jego prośbę. Chłopaki owinęli mi zmasakrowaną stopę jakimiś pakułami, wsadzili zakrwawiony kikut do zabłoconego gumiaka i zanieśli mnie na plecach pod szyb. Ponieważ nie nadano sygnału alarmowego, a na drugą klatkę kopalnianej windy coś ładowano, siedziałem w kompletnych ciemnościach prawie godzinę i okropnie się wykrwawiłem.  

Na górze załatwiono po cichu karetkę. Jednak żaden szpital na Śląsku nie chciał mnie przyjąć w takim stanie. Na szczęście zaalarmowana przez moich kolegów uczelnia przysłała samochód i przetransportowano mnie do Krakowa, gdzie na pogotowiu wspaniały chirurg, jak pamiętam o nazwisku Krężel, przez kilka godzin cerował mi zmasakrowany staw kostkowy na tyle fachowo, że po kilku miesiącach mogłem już chodzić.

Dlaczego o tym opowiadam?

Żeby podlizujący się świeżo upieczonej pani Premier dobrani z partyjnego klucza dęci ministrowie, wyżarci prezesi spółek pośredniczących w handlu polskim węglem, przemądrzali eksperci z tytułami profesora, którzy nie tylko kopalni, ale prawdziwego górnika nigdy z bliska nie widzieli, a także wychowani na Gazecie Wyborczej pożal się Boże dziennikarze mainstreamowi przestali wreszcie fanzolić, że górnicy to banda zadymiarzy.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

Post Scriptum
Prześledziłem różne fora internetowe. Śladowe wzmianki o protestach górników. Więc pytam. Co się stało z etosem Solidarności??? Z godnością pracy? Co się stało z Polakami???

Czytaj również:
Barbórkowa refleksja starego wiarusa akademickiego
http://salonowcy.salon24…


 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 9990
marsie

marsie

26.09.2014 20:48

Panie Krzysztofie, 30 lat temu, przez 15 minut, byłem 120 metrów pod ziemią w pewnej wzorcowej śląskiej kopalni i pamiętam to do dzisiaj, a to o czymś świadczy. Górnik to naprawdę jest gość. Ale, czy rządząca nami hałastra coś może tu wiedzieć? Pozdrawiam!
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

27.09.2014 10:20

Dodane przez marsie w odpowiedzi na Panie Krzysztofie, 30 lat

"Górnik to naprawdę jest gość..."
----------------------
Owszem. Powiedziałbym nawet "wielki gość". Tylko zbyt często się daje rządzącym wydutkać.
Serdecznie Pana pozdrawiam.
wandaherbert

wandaherbert

27.09.2014 13:00

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na "Górnik to naprawdę jest

Tak się zlożyło,że jestem od kilku pokolen Ślązakiem i tym czasie tj.1961 pracowalem 1/5 roku na "dole"-było ciężko ,tak jak Pan to opisal.W tych latach rocznie ginęlo okolo 100gornikow z tym ,że duzo więcej kopaln bylo .Trzeba przyznan,że praca ta była najbardziej niebezpieczna w przemyśle.Ale co do oceny ciężkosci pracy,to gdyby Pan poznał pracę w hucie przy piecach to przypuszczam,ze unałby Pan ta prace za bardziej uciążliwą. ,a do tego nie tak dobrze opłacaną Pracowałem ,jako spawacz przy remontach piecow w cemenentowniach ,koksowniczych baterii i hutniczych.Moj ojciec pracował na dole do 55lat w tych trudnych czasach ,mogłby Pan uzasadnic, dlaczego obecnie ma iść w wieku 42-43tj.po 25latach pracy na przodku gdzie w obecnych czasach jest super mechanizacja[znam z opowiadań] Pozdrawiam "byłego ślepra "
jazgdyni

jazgdyni

26.09.2014 22:18

Panie Krzysztofie!
Szacunek i zrozumienie. Otarliśmy się o śmierć, więc najprawdopodobniej mamy inne spojrzenie na życie.
Osiemdziesiąt procent tych co tu piszą nie mieli w życiu prawdziwych dramatów. Może dlatego właśnie my jesteśmy nieco inni?
Niż te mróweczki, co dziargają codziennie swój kawałek serwetki?
Niech żyje półwysep Helski, Kraków i prawdziwi ludzie.
Serdeczności
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

27.09.2014 11:34

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Panie Krzysztofie! Szacunek

"Otarliśmy się o śmierć, więc najprawdopodobniej mamy inne spojrzenie na życie..."
---------------------
Inne spojrzenie, a przede wszystkim odwagę w podejmowaniu decyzji i wypowiadaniu opinii kontrowersyjnych. Dlatego będziemy zawsze mieli wielu wrogów, których interesuje wyłącznie bezpieczeństwo własnego tyłka. Ale klasyk powiedział, że kto nie ma wrogów nie zasługuje na prawdziwych przyjaciół.
Serdecznie pozdrawiam i słońca na weekend życzę. W Krakowie już mgła zeszła i przedziera się radosne słonko.
PS. Bardzo mi się spodobało określenie: "Mróweczki, co dziargają codziennie swój kawałek serwetki". Pychota. Palce lizać!
Domyślny avatar

ba.a

27.09.2014 09:52

Bo życie Polaków nic ich nie obchodzi.Mają sobie radzić.Jak ich wyrzucą z ministerstwa,to niech idą do biznesu. To skądinąd znane powiedzenie " jak nie mają chleba,to niech jedzą ciasteczka". Pozdrawiam Pana Profesora z Sosnowca i proszę,aby nie włączać nas do Ślunska. My jesteśmy z Zagłębia.
Jabe

Jabe

27.09.2014 10:07

Dodane przez ba.a w odpowiedzi na Bo życie Polaków nic ich nie

Pani zdaniem rząd jest od tego, żeby ludziom organizować życie, czy może górnicy są tu wyjątkiem? Jak zwalniają ekspedientkę w Pcimiu, to nikt się nie martwi, czy będzie mieć na chleb.
Domyślny avatar

ba.a

27.09.2014 11:14

Dodane przez Jabe w odpowiedzi na Pani zdaniem rząd jest od

Nie,rząd nie jest od organizowania prywatnego życia ludzi,natomiast jest bezdyskusyjnie od tego,aby stwarzać warunki do jego organizowania.A w szczególności dbania o ład gospodarczy,praworządność,karanie aferzystów nadużywajacych stanowisk do nieuczciwych praktyk,tępienia korupcji i nepotyzmu,nadużyć w swerze biznesu i marnotrawienie środków publicznych.Ponadto odpowiedzialny jest za stanowienie prawa,które teraz jest tylko z pozoru porządkowaniem istniejących przepisów,a w rzeczywistości pęta wszelki porządek w naszym kraju i legitymizuje "obławy" na obywateli.Czy to jest organizowanie ludziom życia? czy jest to konstytucyjny obowiązek rządzących? Czy cokolwiek zrobiono w tym kierunku w ostatnich latach?
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

27.09.2014 11:33

Dodane przez ba.a w odpowiedzi na Bo życie Polaków nic ich nie

"Pozdrawiam Pana Profesora z Sosnowca i proszę,aby nie włączać nas do Ślunska. My jesteśmy z Zagłębia..."
-------------------
Załatwione.
Pozdrawiam serdecznie.
Domyślny avatar

ba.a

27.09.2014 13:03

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na "Pozdrawiam Pana Profesora z

Kłaniam się nisko :)za wszystko
Losek

Lech "Losek" Mucha

27.09.2014 14:54

Dodane przez ba.a w odpowiedzi na Bo życie Polaków nic ich nie

Pierońskie gorole, nawet sam sie wciśli!
Roz jedyn chop przyszoł do spowiedzi i godo do faroża:
- Proszę księdza, ja mam taki jeden straszny grzech...
- Mów synu, Bóg wszystko wybacza.
- Ale, kiedy nie mogę, to jest taki grzech, że...
- Mów synu, śmiało!
- No dobra...
ja...
jestem...
...
ze Sosnowca...
- Mój synu, to nie jest grzech, to jest wstyd...
( ŻART, ŻART,ŻART (!), pozdrowienia dla Zagłębiaków ! Miałem w liceum  - w Zabrzu(!), kolegę, który się przeprowadził z Sosnowca i wszyscy go lubiliśmy, nie było żadnych problemów. Beniu, jak to czytasz, to pozdrowienia!)
wandaherbert

wandaherbert

27.09.2014 18:00

Dodane przez ba.a w odpowiedzi na Bo życie Polaków nic ich nie

Mogłby Pan wskazac w ktorym miejscu ,tego tekstu, pan profesor włacza was do Śląska?Co do tego rzekomego włączania ,to wątpie by , od kilku pokoleń, Ślązak tego pragnął
Jabe

Jabe

27.09.2014 10:00

Praca górnika jest ciężka i niebezpieczna. Do tego kopalnia, w której pracuje, przynosi straty. Mamy więc do czynienia ze zjawiskiem podwójnie szkodliwym – ludzie ryzykują życiem i zdrowiem a ich praca się marnuje. No chyba że kopalnie są po to, żeby górnicy mieli gdzie pracować. To tak jakby mówić, że pożary są po to, żeby strażacy mieli co gasić (niekiedy też ryzykując życiem). Czy strażacy jadą do stolicy domagać się rządowego programu podpaleń? Absurd. Oczywiście jest kwestia nieopłacalności wydobycia. W socjalistycznym grajdołku trudno ocenić, jak jest w istocie. Mało kogo to zresztą najwyraźniej obchodzi. Dziwny jest ten kraj.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

27.09.2014 11:29

Dodane przez Jabe w odpowiedzi na Praca górnika jest ciężka i

"Dziwny jest ten kraj..."
------------------
Pewna hiena cmentarna z afery hazardowej mówiła, że nie tylko dziwny, ale również dziki. Ale już wszystko jest OK bo wczoraj w tefałenie w programie "Piaskiem po oczach" owa hiena wystąpiła w roli naczelnego eksperta i autorytetu moralnego Rzeczpospolitej. Taki jest ten nasz kraj Proszę Pana.
Pozdrawiam.
Jabe

Jabe

27.09.2014 13:21

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na "Dziwny jest ten

Niehigienicznie jest Tefałen oglądać. Również pozdrawiam i dziękuję za rzeczową odpowiedź.
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

27.09.2014 10:37

Nie zazdroszczę Górnikom wcześniejszych emerytur ;-)
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

27.09.2014 12:36

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na Nie zazdroszczę Górnikom

Ja również.
Miłego weekendu Panu życzę.
Ptr

Ptr

27.09.2014 11:17

Ostatnie lata a la bal, impreza w mediach. Jeszcze jeden argument potwierdzający tę tezę - Ostatnio górnicy zaistnieli w mediach biesiadując razem z rządem. Wszystko to wygląda niepoważnie, Polacy jak pijani. Kierują się przypływami emocji. Komentują emocje i nastroje. A te zmieniają się jak pijackie brednie. P.S. Niestety, bezrobocie jest również dramatem, tylko cichym. Nie ma tam miejsca już na żadne bale, nawet rządowe, ani żadne zadośćuczynienia czy odprawy, żadną dumę zawodową, żadną dumę lokalną.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

27.09.2014 12:38

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na Ostatnie lata a la bal,

Zawsze tak było. W wolnej chwili zapraszam do lektury mojej notki pt. "Barburkowe refleksje starego wiarusa akademickiego" - czytaj:
http://salonowcy.salon24…
Serdecznie pozdrawiam.
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,499
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności