Parada farmazonów

Kilka miesięcy temu zaczepiła mnie na ulicy Marszałkowskiej miła dziewczyna z dokumentami Greenpeace. Zapytała czy nie martwi mnie fakt, że w Polsce giną pszczoły? Odpowiedziałam uprzejmie i zgodnie z prawdą , że bardzo mnie martwi. Następnie, czysto teoretycznie, zapytała czy byłabym skłonna poświęcić na ochronę pszczół 10 złotych miesięcznie. Odparłam też uprzejmie i zgodnie z prawdą, że nie ma to znaczenia, gdyż wyszłam na chwilę, bez torby i dokumentów i nic nie mogę poświecić, nawet gdybym chciała. Na to panienka wyciągnęła deklarację i zażądała żebym własnym podpisem poświadczyła gotowość stosownej miesięcznej wpłaty na konto jej organizacji.
„My w banku dojdziemy jaki jest pani numer konta i wszystko dalej sami załatwimy”- powiedziała.
Na takie dictum wstąpił we mnie lew i w kilku uprzejmych słowach wyjaśniłam panience niestosowność jej propozycji. Miałam  zamiar powiadomić Greenpeace jakich metod używają akwizytorzy tej organizacji, ale mi się odechciało, choć poczułam się bardzo urażona.

Zgodnie z zasadami wiktymologii ofiara jest w jakiś sposób odpowiedzialna za to co ją spotyka. Na przykład kuso ubrana dziewczyna sama prowokuje zaczepki.

Jak sądzę muszę wyglądać na wyjątkową idiotkę, bo nie omija mnie żaden farmazon. Zaczepia mnie na ulicy każda Cyganka proponująca wróżenie z kart, każdy akwizytor sprzedający pastę do zębów i każdy żebrak. A może to tyko – pocieszam się - kwestia wieku? Zaczepia mnie również każdy cudzoziemiec pytający o drogę, a nie wyglądam przecież na poliglotkę.

„ Czy chciałaby pani mnie sponsorować?' zapytał mnie kilka dni temu jakiś chłopak.

„Przykro mi, nie jest pan w moim typie”- odparłam jak zwykle uprzejmie, ale też mnie to ubodło.

To ja otrzymuję na telefon następujące wiadomości jak ta sprzed kilku dni z nr 7362:

„ Koniec czekania, na twój numer padła Nagroda Gwarantowana w grze o 100 000 złotych..Po prostu pisz OK na darmowy 8064 aby potwierdzić odbiór! Gratuluje! Tele Quiz.pl”. Oczywiście wykasowałam wiadomość bez odpowiedzi. Nie interesują mnie nagrody i wolę nie sprawdzać co się za tą wiadomością kryje.

Tym razem niczym nie zawiniłam, nie biorę udziału w żadnych konkursach, nie uczestniczę w zbiórkach pieniędzy przez telefon. Na jakiej podstawie umieszczono mnie na liście idiotów?

Może ktoś handluje- pocieszam się- bazami danych z numerem pesel.

Pomagałam niedawno znajomej wywikłać się z umowy na zakup książek rzekomo zawartej przez telefon. Adwokat, którego zatrudniłam powiedział, że na przyszłość ta osoba ( jak każda inna) powinna zapomnieć o zasadach dobrego wychowania i na telefon akwizytora odpowiadać: „ nie, nie, nie” po czym odkładać słuchawkę. Szczególnie groźne są grzecznościowe odpowiedzi w rodzaju: „ zastanowię się” i używanie w jakimkolwiek kontekście słowa „ tak”. To słowo można wmontować w nagrywaną odpowiedź i okazuje się, że wcale tego nie chcąc, zawarliśmy przez telefon umowę kupna sprzedaży, od której odstąpić możemy w ciągu 10 dni. Ale nie odstępujemy bo nie wiemy, że ją zawarliśmy.

Żyjemy w czasach gdy -jak się okazuje- zdawkowa rozmowa przez telefon może mieć nieobliczalne skutki prawne. W czasach gdy został całkowicie zerwana relacja pomiędzy pracą i dochodami, która była podstawą, przynajmniej teoretycznie, etosu biznesu. Pieniądze robi się na oszukiwaniu bliźnich. Kto może - stara się trafić do struktur, gdzie gwarantowany jest udział z zysków w instytucjonalnym oszustwie. Na przykład do firm ubezpieczeniowych, które nie wypłacają odszkodowań, do rad nadzorczych, które nikogo nie nadzorują, do firm doradczych które mają zapewnione zamówienia rządowe na doradztwo prywatyzacyjne. Kto nie może - sprzedaje na ulicy pastę do zębów i parasole, zbiera na Owsiaka, albo na Greenpeace, ewentualnie pracuje w telemarketingu.

Szerzy się bezrobocie, realne dochody maleją, a płace średnie rosną. Wynika stąd, że rośnie liczba kraników do których można się podłączyć jak do kroplówki, żeby- jak to mówi lud- zarobić ale się nie narobić.

Doskonałym sposobem na życie okazuje się być instytucjonalna opieka nad cudzymi dziećmi. Mnożą się nowe, płatne funkcje opiekuńcze. Utworzono niedawno instytucję asystenta rodziny.

Asystent rodziny, jak sama nazwa wskazuje, ma asystować rodzinie w jej problemach. Praktycznie wygląda to tak, że do niezamożnej rodziny uginającej się pod ciężarem biedy , niespłaconych kredytów, zaległości czynszowych przyłazi regularnie jakaś paniusia ( która dodajmy sama nie potrafiła znaleźć sobie lepszej pracy) i zmusza tę rodzinę do obmyślania tak zwanych „strategii życiowych”, albo uczy dziergania serwetek i lepienia pierogów. Rodzina, objęta na ogół nadzorem kuratora, nie może pozwolić sobie, żeby pogonić paniusię gdzie pieprz rośnie. Muszą udawać, że wszystko jest w porządku, słuchać niechcianych, idiotycznych porad życiowych i tracić czas na wycinanie serwetek. A podatnik za to płaci.

Bardzo mi trudno zrozumieć jak ktoś może godzić się na pracę w oszukańczym telemarketingu, albo na rolę asystenta rodziny. Wolałabym szorować kible. Ale – jak ktoś mi słusznie powiedział- kibli jest za mało i dla nas wszystkich nie wystarczy.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika gal

25-07-2014 [14:20] - gal | Link:

Co do pytających o drogę, to pochlebia mi, że w Rzymie niektórzy brali mnie za tubylca, ale chciałbym to jeszcze sprawdzić w Mediolanie.

Obrazek użytkownika izabela

25-07-2014 [15:32] - izabela | Link:

W Paryżu po kilku dniach udzielałam informacji topograficznych. Paryż jest bardzo logicznie rozplanowany. Jednak rozmówcy brali mnie często za Rosjankę. Na przykład mówili "до свидания" zamiast "au revoir" i byli bardzo z siebie zadowoleni. Nie byłam zachwycona -przyznam. Dowodziło to, że mam fatalny akcent. Ach ta miłość własna. Tego najtrudniej się pozbyć w komedii ludzkiej.

Obrazek użytkownika jazgdyni

25-07-2014 [14:36] - jazgdyni | Link:

Witaj

Pieniądze robi się na oszukiwaniu bliźnich.

Jakże prawdziwie to napisałaś.

Mój przypadek, dzięki któremu tutaj teraz piszę.
Duża, międzynarodowa firma - dostawca internetu, tv i telefonii.
Miła pani namawia mnie do skorzystania z promocyjnego pakietu - pełno-kanałowa telewizja HD (zależy mi na tym, bo jest tu TV Republika), szybki internet i w pakiecie telefon za darmo, którego i tak nie mam ochoty uruchomić. Co tam, biorę.
Za parę miesięcy weszły nowe przepisy i dostawca kablówki został zmuszony do dołączania szczegółowego rachunku. Cóż widzę??? Płacę w zaokrągleniu 50 zł za tv, 50 zł za internet oraz, niespodzianka - 50 zł za telefon. Za telefon, którego nie mam i dołożyli mi go podobno za darmo!
Czy to nie świństwo i instytucjonalna kradzież???
Gdy oburzony reklamowałem natychmiast mnie przełączono do pani, która TYLKO zajmuje się takimi oszukanymi klientami.

KTO NAS JESZCZE RŻNIE W ŻYWE OCZY??? (Oprócz rządu i władz, bo to oczywiste).

Serdeczne uściski

Obrazek użytkownika izabela

25-07-2014 [15:26] - izabela | Link:

Odpowiedź brzmi - każdy. Ale to bardzo przykre. Jak mają się porozumieć ludzie, którzy w każdym widzą potencjalnego oszusta? Złapałam się na tym, że udaję, że nie słyszę pytań o drogę zagubionych prowincjuszy. Obawiam się ciągu dalszego. Nie biorę ulotek. Udaję, że nie rozumiem po rosyjsku. Samo życie.

Obrazek użytkownika Marek1taki

25-07-2014 [14:40] - Marek1taki | Link:

Pani Izo!
Czuję się rozżalony ignorowaniem przez Cyganki. Muszę się ukontentować pytaniami o drogę.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika izabela

25-07-2014 [15:23] - izabela | Link:

To ciekawe co Pan pisze. Oczywiście mężczyzna, młody jest przez Cyganki inaczej traktowany niż  wiekowa niewiasta. Ale podziwiam ich umiejętności interpersonalne. Można byłoby je zatrudniać w rekrutacji pracowników.

Obrazek użytkownika Marek1taki

25-07-2014 [20:52] - Marek1taki | Link:

Pani Izo!
Dziękuję za komplement. Jestem wiecznie młody całkiem jak Lenin wiecznie żywy.

Obrazek użytkownika Magdalena

25-07-2014 [14:57] - Magdalena | Link:

U nas po wsi chodziła "ankieterka" wyłudzająca dane. Po czym za kilka dni przychodziła przesyłka za pobraniem z jakimś idiotycznym urządzeniem do utwardzania sobie kręgosłupa.
Z próbami ochrony pszczół też się spotkałam i z propozycjami nie do odrzucenia przez telefon. Mój pesel zaczyna się od 75, tak więc to "promocja" dla wszystkich :) Ryba się po prostu tak straszliwie zepsuła w okolicach głowy, że ogon śmierdzi.
Pszczoły mnie martwią, mieliśmy mini pasiekę a potem wymarły, no naprawdę utrzymać je teraz graniczy z cudem. Podobno gdy wymrą pszczoły my mamy raptem 4 lata :)

Obrazek użytkownika izabela

25-07-2014 [15:20] - izabela | Link:

Ja też bardzo chciałbym walczyć o pszczoły, ale nie bardzo ufam Greenpeace.

Obrazek użytkownika andzia

25-07-2014 [15:56] - andzia | Link:

Pani Izabelo,ja nie wyglądam "na intelektualistkę" i jest to zgubne dla wszelkiej maści oszustów i nie tylko ...
Serdecznie pozdrawiam z krótkich,ale jednak,wakacji.

Obrazek użytkownika izabela

25-07-2014 [20:01] - izabela | Link:

Ja wyglądam raczej na naiwniaka., na typową ofiarę.  Trochę mnie to boli, ale nie potrafię zmienić wizerunku. Ja też pozdrawiam i życzę miłych wakacji.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

25-07-2014 [16:07] - NASZ_HENRY | Link:

Europejska ryba jest już tak zepsuta, że ogon śmierdzi ;-)

Obrazek użytkownika izabela

25-07-2014 [19:59] - izabela | Link:

To racja z tym ogonem.

Obrazek użytkownika taganka

25-07-2014 [21:39] - taganka | Link:

Sz. Pani Izo
W moim półmilionowym mieście jest takie jedno szczególne miejsce, które upodobali sobie różnego rodzaju nagabywacze.
W miejscu tym na bardzo szerokim chodniku zawsze koło mnie idzie w tym samym kierunku kilkoro ludzi choć w znacznym oddaleniu od siebie.
Takiego nagabywacza widać z daleka i widać po nim jak szybko dokonuje on oceny zbliżających się ludzi.
Widać po jego zachowaniu, że umysł jego pracuje jak na łożyskach kulkowych i błyskawicznie musi on dokonywać i dokonuje właściwego wyboru celu.
Zastanawiałem się także dlaczego wybór takiego nagabywacza pada zazwyczaj na mnie.
I tu muszę wtrącić coś co związane jest z Pani poprzednimi publikacjami.
Wieszała Pani mianowicie psy na psychologach, a niesłusznie.
Otóż według mojego mniemania taki nagabywacz jest właśnie psychologiem i to dobrym.
A mnie i innych ludzi do mnie podobnych wybiera na podstawie szybkiej i prawidłowej oceny psychologicznej, dokonanej z konieczności tylko na podstawie wyglądu zewnętrznego.
A czym się taki wygląd charakteryzuje?
A widoczną z daleka t.zw. poczciwością (wygląd taki charakteryzował w jednym ze swoich opowiadań S. Lem).
Z tego wyglądu nagabywacz wnioskuje, że nagabywany wygląda na takiego, który ma chociaż 100zł w kieszeni i nie o......i go z góry na dół i z dołu do góry.
I na tym polega, moim zdaniem, rozwiązanie zagadki.

Obrazek użytkownika izabela

25-07-2014 [22:55] - izabela | Link:

Wieszałam psy na psychologach, którzy na podstawie idiotycznych ankiet, równoważnych wróżeniu z fusów odbierają dzieci rodzicom. Taki psycholog praktyk, jak na przykład Cyganka budzi mój pełen lęku szacunek.

Obrazek użytkownika PIOTR Z GDAŃSKA

25-07-2014 [22:58] - PIOTR Z GDAŃSKA | Link:

U telefonicznych naciągaczy denerwuje mnie głupia maniera, myślę że uczą ich tego "treserzy" (pewnie większość z nich ma w kieszeni dyplom psychologii). Mały przykład:
Dzwoni na mój telefon panienka (po głosie w wieku mojej córki) ładnie się przedstawia i pyta czy rozmawia z właścicielem firmy, grzecznie potwierdzam i tu następuje coś co podnosi mi poziom adrenaliny - panienka zaczyna zdanie od "panie Piotrze". Na to odpowiadam, że nie przypominam sobie byśmy się znali albo abyśmy wspólnie pasali drób lub nierogaciznę a panie Piotrze może mówić do swojego szefa jeśli jej na to pozwoli. Zaskoczona panienka pyta "ale co ja takiego powiedziałam ?". NIE ROZUMIE !!!

Obrazek użytkownika izabela

26-07-2014 [07:12] - izabela | Link:

Faktycznie chyba ich tego uczą. Być może w szpitalach, odzywanie się po imieniu, szczególnie do starszego pacjenta zmniejsza poczucie zagrożenia. Bywało gorzej. Za PRL, w szpitalach położniczych słyszałam od niższego personelu: " rusz dupę laluniu" (excusez le mot), choć nigdy nie zasługiwałam chyba  na " lalunię". Natomiast obecnie- zwracanie się po imieniu, albo wręcz per ty w banku, w urzędzie, przez telefon,  budzi moją agresję. Prawie zawsze jest używane- ma Pan rację- dla rozmiękczenia przeciwnika,  stworzenia pozorów, że jesteśmy po tej samej stronie.

Obrazek użytkownika piotr słaboszewski

26-07-2014 [02:15] - piotr słaboszewski | Link:

Pani Izabelo, w Londynie uważano mnie za Amerykanina (ze wschodniego wybrzeża - przynajmniej tyle), w Nowym Jorku za Anglika, w Toronto za Afrykanera, a w Kapsztadzie za Australijczyka. Nabycie nienagannego akcentu (pomijam przypadki dzieci wyrosłych w wielojęzycznym otoczeniu) wymaga ponadprzeciętnego słuchu muzycznego (którego niestety nie posiadam). Pamiętam koleżankę z dzieciństwa, która miała słuch absolutny (była dobrze zapowiadającą się pianistką, ale na swoje nieszczęście urodziła się w rodzinie prawniczej, więc kierunek studiów wybrano dla niej jeszcze przed urodzeniem) - znała parę słów po francusku, ale brzmiała jak paryżanka, z angielskim też nie było najlepiej, ale akcent jak ze Sloane Square. Pozdrawiam.

PS Zawsze śmieszą mnie te opowieści o szpiegach, którzy podają się za Anglików, Niemców, Rosjan i nikt się na tym nie poznaje (o odniesieniach kulturowych zrozumiałych tylko dla "rodzimych użytkowników języka" nie wspominam).

Obrazek użytkownika izabela

26-07-2014 [06:57] - izabela | Link:

Ja też nie wierzę w opowieści o szpiegach. Mam żywy przykład - Niemca mieszkającego od lat w Polsce i doskonale po polsku mówiącego. Akcent i słuch ma doskonały. Jest organistą. Popełnia natomiast  urocze błędy, które w mojej rodzinie stają się natychmiast normą językową. Na przykład mówi "nasza dobra" zamiast "dobra nasza". Logicznie. My teraz też tak mówimy. Przez solidarność i dla żartu. Powiedział kiedyś, że jakaś uroczystość państwowa była "bardzo wyniosła". Myślałam najpierw, że nie spodobało mu się zadęcie, specyficzne dla świąt państwowych. Potem zrozumiałam, że chciał powiedzieć " wzniosła". Powiedziałam mu, że jako szpieg  nie przeżyłby i  bardzo się zmartwił.  
Pozdrawiam serdecznie.