Jest takie chińskie powiedzenie, że nie należy wdawać się w wojnę, w której nie będzie wiadomo, kto wygrał, a czsem nawet – na czym polega zwycięstwo. Nie opuszcza mnie ta myśl, ilekroć słyszę o jednoczeniu „prawicy”. Podobnie chodzi za mną bonmot wspomnianego JKM, że partie rosną nie wskutek fuzji, lecz przez klarowanie podziałem.
Nie chcę oczywiście powiedzieć, że dla wyjaśnienia pozycji Prawa i Sprawiedliwości potrzebny jest jego podział, ale – owszem – chcę powiedzieć, że włączenie do tej partii ludzi Gowina (z nim samym) lub Ziobry (z nim samym) wniosłoby na prawicę chaos, brak jednoznaczności i bagatelizację zdrady. O Gowinie pisałem niedawno, uważam człowieka za przynależnego do Platformy, co najwyżej jej wewnątrzsystemowego dysydenta, postać groźną dla naprawy kraju, tym bardziej, gdyby udało się go przeszmuglować do Prawa i Sprawiedliwości. Nie bez powodu był przez ostatnie 7 lat prominentnym działaczem Platformy O. Czy również jadającym u Sowy? Dlaczego by nie?
O Ziobrze wspominać nawet nie warto. W sumie obie te postaci po ostatniej porażce wyborczej skazane są na zniknięcie i ostateczne pożegnanie się z polityką.
Negocjowanie czegokolwiek z nimi być może – choć i w to wątpię – miałoby jakikolwiek sens przed wyborami do Parlamentu Europejskiego 2014, w których dostali lanie. Jeśli nie byli warci jednoczenia z „prawicą” dwa miesiące temu, tym bardziej nie są go warci po tej bolesnej dla nich nauczce.
Swoją drogą, warto by się naprawdę zastanawiać nad terminami, których się używa. Prosty podział na „prawicę” i „lewicę” miał sens w XIX. wieku. Do drugiej Wojny Światowej postępowało delegitymizowanie tych kategorii, choć trzeba przyznać, że początkowo linie podziału w sporym stopniu pokrywały się z noworysującymi się granicami politycznych a w istocie – kulturowo-cywilizacyjnych postaw.
Niegdysiejsza lewicowość od czasów rewolucji w Rosji stała się agenturalnością, a sukcesy mieńszewików na Zachodzie prawidłowość tę utrwaliły już na zawsze.
To zaś, co z uporem godnym lepszej sprawy nazywa się prawicowością, fałszywie sugerując symetrię między postawami, zasługuje w dzisiejszych sprawach raczej na miano postawy konserwatywno-narodowej czy patriotycznej. Przy czym tzw. ekstremalna prawicowość powinna wreszcie zostać raz na zawsze połączona z nurtem socjalizmu narodowego, niewiele wszak się różniącego od swego internacjonalistycznego bliźniaka.
Czyż to podstawowe oczyszczenie nie rozjaśnia sytuacji?
Jednoczenie obozu konserwatywnego czy konserwatywno-narodowego w Polsce może, moim skromnym zdaniem, odbyć się wyłącznie przez przystąpienie zwolenników tego nurtu do popierania Prawa i Sprawiedliwości. Akcjonizm ślepego werbowania każdego, kto sobie wypisze na sztandarach „prawica” musi skończyć się poniżającą porażką, wyhodowaniem Ziobry Drugiej Generacji czyli Ziobry Turbo oraz jeszcze lepszym malowanym „prawicowcem” Gowinem; „prawicowym” tak bardzo, że wszystkie jego konsekwentnie lewicowe osiągnięcia nawet jego samego nie przekonają, że wpycha się do nie swojej kratki.
Zmienia się składy reprezentacji narodowych, zmienia się trenerów, jeśli w jednym(!) turnieju stają się przyczyną porażki drużyny. Tu wystarczy jeden dowód nienadawania się, by danemu panu podziękować za współpracę, po czym następuje także jego spadek do niższej ligi poza reprezentacją.
Uporczywie jednak próbuje się reanimować zmarłych szkodników, i to kosztem ratującego. To jest w złym momencie okazywane miłosierdzie, za które zapłata nie nastąpi i w życiu wiecznym.
Czy ktoś pomyślał, jak takie ratowanie denatów wpłynie na postawy tych, którzy nie zbłądzili, nie zdradzili, nie szkodzili? Naprawdę, nikt nie jest skazany raz na zawsze na Prawo i Sprawiedliwość, dotyczy to zarówno członków partii, bynajmniej nie zachwyconych przytulaniem szkodników, jak i jej wyborców, którym trudno będzie się dziwić, jeśli stracą orientację, na czym polega zasadnicza różnica między PiS a PO; bo i tu i tam mają po Gowinie...
Gdyby zaś, wracając do chińskiego powiedzenia, miało dojść do uzyskania większości w wyborach na poziomie, na jaki pozwoli systemowe wszak KBW, czyli z niewielką przewagą głosóww Sejmie, to na czym miałoby polegać zwycięstwo?? Na nakręceniu sequela pt. PiS+Samoobrona?? Na jego kabaretowej wersji PiS+POxyz??
Niech mi ktoś naprawdę wytłumaczy, na czym takie zwycięstwo polega!
O Korwinie na koniec już tylko krótko. Jest to dziadek na sprężynę, kluczyk ma z tyłu, więc ewidentnie sam się nie nakręca, mechanizm obsługuje ktoś inny. Ostatnio ktoś z tym nakręcaniem nieco przesadził i polityczne dziwadło, element folkloru demokracji parlamentarnej, jaki istnieje we wszystkich krajach, odniosło nieoczekiwany sukces, po raz drugi załapując się na kasę i immunitet. Dziwne zrządzenie losu, a raczej nakręcacza, za które JKM pospieszył dziękować w ambasadzie w narodowe święto. Są tacy, którzy zaliczają JKM do prawicy. Doprawdy, nie wiem, według jakiego kryterium... Skoro jednak prawica, to może się i z Korwinem pobratać? (Gdyby na ten drugi gombrowiczowski sposób, to ja byłbym za.) Co – przepraszam – da się pojednać z „prawicowości” Korwina z „prawicowością” Prawa i Sprawiedliwości, na którą – rozumianą jako pozycje konserwatywne i narodowe – od lat głosuje co najmniej jedna trzecia Polaków w warunkach dalekich od demokratycznych???
Prawo i Sprawiedliwość odnosi regularnie sukcesy wyborcze: te 30% w warunkach skrajnego monopolu medialnego i liczenia głosów przez KBW to wynik, o jakim nie mogą nawet marzyć środowiska antypolskie, zjednoczone w akcji antypisowskiej. Sukces ten można doprowadzić do wyniku na skalę większości konstytucyjnej, ale nie przez zarzucenie pilnowania liczenia głosów z jednoczesnym adoptowaniem Judaszy i trojańskich koni.
W każdym razie ja wolę jednoznaczność i konsekwencję od dopełniania wody w studni ładunkiem czegoś łatwo dostępnego.
Ale ja, to moher jestem...
Addendum: artykuł o rozmowach z SP.
Addendum II (12 lipca): Moją opinię potwierdza dziś Dr Chwedoruk.
Pan przeczytał moją notkę czy tylko jej tytuł?
Może w skrócie zresumuję: Pozorna wygrana w wyborach poprzez zawarcie sojuszu z PO czy SLD byłaby porażką dotkliwszą niż proste nieuzyskanie większości bezwzględnej. Zgadza się pan na razie?
Teza tej notki polega na tym, że wygrana związana z uwiązaniem sobie u szyi Ziobry czy Gowina byłaby również porażką. Może pan to sobie nazywać jakąś zrelatywizowaną formą zwycięstwa, ale ja bym nie nie doceniał Ziobry i Gowina.
Poza tym także tę "zrelatywizowaną formę zwycięstwa" uważam za iluzoryczną - o czym może pan przeczytać w notce.
Bilans takiego sojuszu może spokojnie okazać się ujemny.
W sumie - tak.
Kaczmarka Janusza Pan pamięta?
Taka moim zdaniem jest rachuba. A pisowski wyborca ma niemal równie krótką pamięć, jak każdy Polak.
Zobaczymy, czy się sprawdzi, jeżeli tak - pomoże objąć władzę bez dodatkowych niemożliwych do strawienia ani wzięcia koalicjantów, np. z PSL.
Pozdrawiam, pamięta Pan, jak spędziliśmy razem (w komputerach) wybory prezydenckie 4 lata temu? Kiedy zdawało się, że FYM to FYM...
Gowin nie ma za sobą żadnego aparatu partyjnego, zero struktur, zero całościowej wizji, zerowy zespół. Głosują na niego... nie wiem - ludzie ujęci jego pozornie dobroduszną aparycją? niepamiętliwi i obojętni na cały jego dotychczasowy życiorys? Zamiast utrwalać tę postać w polskiej polityce, lepiej mu odłączyć aparaturę i pozwolić podryfować w dowolnym kierunku jego wyborcom. Zabieg reanimacji i przysposobienia nie da większego zysku niż ta pierwsza ścieżka.
Nie jestem przy tym pewien, czy któryś z rzeczonych będzie łatwiejszy w pożyciu niż dziewczyna do wszystkiego, PSL.
Jedno zastrzeżenie: Do tej pory Jarosław Kaczyński zaskakiwał mnie już swoimi umiejętnościami analitycznymi, więc kto wie?
Z drugiej strony jednak od strony oceny ludzi, popełnił sporo błędów po prostu tragicznych...
Pamiętam tamte wybory. FYM'a nadal mam na RSSie. Kiedyś napisałem coś o jego wypadkach, ale na większy tekst nie zdecydowałem się. Chętnie poza anteną.
Pozdrawiam
Jak Pani wie, za problematyczny uważam system liczenia głosów w ITI RP. W publicznej dyskusji zwykło się rzecz redukować do ruskich serwerów, ale chodzi o przekręt bardziej złożony i mający charakter systemowy.
Moje zarzuty zaczynają się więc od tego, że zamiast zabrać się za sfalsykowanie całości tego przekrętu, poniechano kontroli w ogóle. Tak po prostu przestano o tym mówić. Nie rozumiem. Zamiast tego podejmowane są starania o uskrobanie gdzieś jakichś wyimaginowanych procentów, które to gdyby nie na Ziobro i Gowina, to by padły na Prawo i Sprawiedliwość; bardzo w to wątpię.
Nobilitowanie, czy może właściwie tylko zawieszanie oceny Ziobry odbieram jako traktowanie mnie jak głupka. To nie jest gra w podchody czy inne warcaby, gdzie o nic nie chodzi; szkody wyrządzone przez tego pana Polsce są realne i nie wolno o tym zapomnieć. Zwłaszcza dlatego, że on jest w tym konsekwentny, jego akcje były źródłem szkód przed wyjściem z Prawa i Sprawiedliwości, na wyjście wybrał sobie moment możliwie jak najbardziej niekorzystny dla Prawa i Sprawiedliwości, a następnie szkodził, jak potrafił po wyjściu. Jedyny - podkreślę jedyny - aspekt zysku płynący ze zblokowania go z KW Prawa i Sprawiedliwości mógłby polegać na tym, że się utrudni macherom od liczenia głosów ustawianie wyniku. Słaby to zysk i palcem na wodzie pisany.
Ziobrze radziłbym wystartować u siebie na burmistrza, to go może otrzeźwi. Ciekaw jestem kolejnego zwrotu w poparciu ojca Rydzyka, gdyby się rzeczywiście okazało, że Ziobro współpracuje z PiS, bo moim zdaniem jego telewizyjna koncesja była obarczona warunkami, które każą mu wówczas wstrzymać się z popieraniem Ziobry.
W życiu nie żaden syn marnotrawny! Zdrajca i basta! Moim zdaniem - sterowany kret, jak nie przymierzając ta Kluzik, ten Misiek itd.
Naprawdę trzeba zwracać uwagę na ludzi i nie przesadzać z drugimi szansami, bo i tak wyjdzie jak z Januszem Kaczmarkiem.
Korwin był tylko przywołany dla ilustracji.
Pozdrawiam
To ja już sobie oszczędzę odpowiedzi (po tym meczu).
Pozdrawiam