Ja rozumiem, że media odznaczonego nurtu (konsekwentnie promuję określenie swojego autorstwa) mają do spełnienia swoją misję, a zatrudnieni tam dziennikarze – mają obowiązek tę misję realizować.
Stąd też nie dziwi mnie ni troszkę formuła programu zatytułowanego całkiem sympatycznie, bo Woronicza 17 - wszak równie świetnie mogłaby być na przykład Rakowiecka 37 i kto by im takiego, stresującego tytułu zabronił?
Formuła ta polega na - ujmując rzecz syntetycznie - „rozklepywaniu Błaszczaka” przez połączone siły przedstawicieli SLD, Palikota, PO i mizianego ostatnio bezowocnie przez Błaszczaka – PSL (jest jeszcze Korwin, ale on się w to nie wtrąca, bo jemu, jak widać, samo rośnie).
W sytuacji 4:1 Błaszczak oczywiście nie ma szans (wiem, wiem – nie tylko ma szanse, ale sam rozpirza - ach, ten mój język - tamtą czwórkę „siłom i godnościom osobistom” i to nie jest szydera z dykcji Prezesa, a cytat – znajdźcie sobie sami skąd), a gdy jeszcze rolę riegulirowszczycy (słownik!słownik!) pełni Karolina Lewicka, to nie ma ten Błaszczak szans do kwadratu.
I to mnie też nie dziwi, bo jak wspomniałem – misja jest misja, a jaka to misja, to najwyraźniej i bez owijania w bawełnę, bo w tzw. w skrócie myślowym na taśmach ze SOWY usłyszeć można było.
I ja ten wandowasilewski ogień w oczach Karoliny Lewickiej, gdy zwraca się do tego Błaszczaka też rozumiem i nawet rozumiem, gdy się ona mija z prawdą.
Proszę też zwrócić uwagę, że nie użyłem określenia „kłamie”, bo znam linię orzecznictwa, dodam – linię jedynie słuszną.
I ta Karolina Lewicka z wandowasilewskim błyskiem w oku (to nie epitet – to wyraz szacunku) w 38 minucie i 30 sekundzie* wparowała się Błaszczakowi w wymianę poglądów z Szejnfeldem na temat morderstwa politycznego dokonanego w biurze PiS w Łodzi przez członka PO Cybę na członku PiS Rosiaku.
Wymiana polegała na tym, że Błaszczak próbował coś tam powiedzieć, a Szejnfeld go, jak to Szejnfeld, na bezczela z buta (metafora) i jeszcze tylko brakowało, żeby opluł, co nie jest żadną insynuacją, a jedynie obserwacją specyficznego zgryzu Szejnfelda.
Wparowała się Karolina Lewicka z tekstem, że "to morderstwo było dziełem szaleńca”.
Otóż, jak na riegulirowszczycę w szczególności, to jest to mijanie się z prawdą tak grube, że aż się w ekranie telewizora nie mieści:
bo morderca Cyba (członek PO), który zastrzelił w biurze PiSu Marka Rosiaka, NIE BYŁ SZALEŃCEM, co stwierdzili wszyscy możliwi biegli i dlatego został potem przez sąd (nie dodaję niezawisły, bo jestem przeciwny mnożeniu epitetów) na dożywocie skazany, jako w pełni władz umysłowych będący.
Ale Błaszczak był już po tych 38 minutach tak mocno rozklepany, że nie zareagował i ta Karoliny Lewickiej z prawdą mijanka pozostałaby bez korekty – co niniejszym za Błaszczaka nadrabiam.
-------------------------------
*http://vod.tvp.pl/audycje/publicystyka/woronicza-17/wideo/29062014/15547024
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6443
@Zofia
Żal nie żal. Widzi Pani, on ma w końcu i za to płacone. Mógłby trafić gorzej - jak na przykład wielu mądrych i zdolnych ludzi, do Londynu na zmywak :-)
@siermięga
ja, wbrew tytułowi, napisałem nie o Błaszczaku (on tylko dostarczył pretekstu), a o "mediach odznaczonego nurtu", dokładniej - o Lewickiej, a jeszcze dokładniej dokładniej - o jej (misyjnym) mijaniu się z prawdą :-)
@gawor
tak, a najbardziej - Lewicka. Szejnfeld już na taką blaszkę rozklepany, że się w portfelu mieści.