Przed chwilą gośćmi „Kropki nad i” byli dwaj kultowi aktorzy Pszoniak i Zelnik. Tematem rozmowy było jutrzejsze „Święto Wolności”.
Jak łatwo się domyśleć panowie nie zgodzili się ze sobą, a ostra wymiana poglądów zaczęła się od tego, że Zelnik powiedział, iż Polska jest podzielona na pół, a Pszoniak usiłował mu w mówić, że to jakieś wymyślone przez Zelnika brednie.
W minutę po zakończeniu programu zadzwonił mój najlepszy kumpel, z którym całe życie konie kradłem, ale po roku 1989 stanęliśmy po dwu różnych stronach sceny politycznej, więc unikaliśmy rozmów politycznych.
Kolega zaczął od pytania czy widziałem może w „Kropce nad i” tego debila Zelnika. Odpowiedziałem pytaniem, kto dał mu prawo nazywać Zelnika debilem, na co kolega odparł, że przecież wszyscy to wiedzą. Wtedy mu powiedziałem, że nie wszyscy, bo dla mnie Pszoniak to niepoważna i afektowana pudernica, a Zelnika uważam za poważnego gościa, który do tego jest dla mnie wzorem oddanego Polsce patrioty.
To mojego kolegę doprowadziło do wybuchu niekontrolowanej furii. Wyzwał mnie od „popieprzonych pisowców”, choć wie, że całe życie byłem bezpartyjny, powiedział, że jestem takim samym bucem i debilem, jak Zelnik, że to, co piszę na blogu to dowód, że jestem pierdolnięty, reszty epitetów Państwu oszczędzę.
A na koniec zawył ze złości i spytał:
„Krzysiek! K…wa! Wytłumacz mi! Jak ty możesz tak myśleć, tak jak ta banda kretynów, którzy uważają, że Lech Kaczyński był dobrym prezydentem?’…
Wtedy odpowiedziałem, że choćby dlatego, że przecież od czasu Majdanu Donald Tusk na chama zawłaszczył dorobek Lecha Kaczyńskiego i teraz bez poczucia obciach przemawia słowo w słowo językiem Lecha.
Na to kolega zaskomlał i ponowił pytanie:
Krzysiek! Wytłumacz mi co jest powodem tego, że tak skretyniałeś???
Więc mu odpowiedziałem:
Adasiu! Bo Polska jest podzielona na mniej więcej dwie połowy.
Jednej z tych polówek do zadowolenia z życia wystarczają dwa otwory: gębowy i odbytowy. A tej drugiej połówce oprócz tych dwu otworów do szczęścia potrzeba coś więcej.
Połączenie się przerwało.
Chyba straciłem najlepszego kumpla.
Ot, takie kumpelskie preludium przed jutrzejszym „świętem”.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Post Scriptum
Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że mój kumpel to porządny człowiek, troskliwy ojciec i do szaleństwa kochający swoje wnuki dziadek, który jak widać zbyt często czytał Gazetę Wyborczą.
Post Post Scriptum:
A żebym nie był gołosłowny, tu można zobaczyć zapis filmowy starcia Pana Pszoniaka z panem Zelnikiem u pani Moniki Olejnik:
http://www.tvn24.pl/krop…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 14434
Serdecznie pozdrawiam.
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie.
Pozdrawiam.
------------------
No właśnie.
"A reszta "płynie z prądem" wcale nie mając tak do końca zabełtanego czerepa..."
--------------------
Proszę tylko posłuchać, co na ten temat ma do powiedzenia krakowski bard drugiego obiegu pan Jerzy Bożyk:
https://www.youtube.com/…
Serdecznie pozdrawiam.
Pozdrawiam serdecznie. Pańską Mamę również.
Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------------
Zupełnie nie wiem czemu utarło się przekonanie, że wszyscy aktorzy to intelektualiści. Otóż moim zdaniem Pszoniak to bardzo dobry aktor i jednocześnie intelektualny jamochłon. Czasem oglądam program "Śniadanie mistrzów" pana Mellera i ręce mi opadają jak jamochłon Pszoniak świetnie się rozumie z jamochłonem Mleczką, skądinąd niezłym rysownikiem. To są zagnieżdżone w wielkich miastach elementy napływowe, które chyba dla żartu nazywa się celebrytami. A tak naprawdę to modelowe okazy wykreowanej przez III RP subkultury podwórkowo bazarowej. Są jednak wyjątki. Dlatego dziwię się, że pan Zelnik zgodził się na telewizyjną debatę z pajacującym jamochłonem.
Pozdrawiam serdecznie.
Ów z pozoru spolegliwy gatunek na pierwszy rzut oka zdaje się być nad wyraz przyjazny naturze. Lecz, jak nie daj Boże usłyszy nazwisko Jarosław Kaczyński wybałusza gały, krztusi się, złorzeczy, bluzga obelgami, prycha, warczy, szczerzy kły i tocząc pianę kąsa, co i gdzie popadnie.
Salon III RP odnalazł nad Wisłą nader mu przyjazne środowisko powszechnego omamienia wizją wiecznie zielonej wyspy. W tej ekologicznej niszy masowego zidiocenia salon poczuł się na tyle swojsko, iż zaczął z niepojętym dla nauki powodzeniem ewoluować do tyłu, mówiąc jaśniej od form mózgu resztkowego do bliskiej debilnego absolutu postaci całkowicie odmóżdżonej.
A niezbite dowody na odkorowanie salonowych „elit” to kłapanie na okrągło, że jest cudnie, dziecięca ufność w zapewnienia Jacka Rostowskiego, że Polskę ominie kryzys, a także infantylna wiara w cuda, jakie obiecywał Premier. Przysłowiową „kropkę nad i” postawiła ufność w dobrą wolę Rosji w sprawie wyjaśnienia śledztwa smoleńskiego.
Salon III RP żywi się przeświadczeniem o własnej doskonałości, bezgranicznym uwielbieniem generalissimusa Tuska, polityką miłości, tańcami na lodzie i „Szkłem Kontaktowym” nazywanym pieszczotliwie „szkiełkiem”.
Wzorem wiecznie naćpanych niedźwiadków Coala, pogrążona w permanentnym błogostanie populacja salonowa wegetuje podług niezmiennego od lat biorytmu: „ranny spacer – południowa kawa w mieście – papu – szkiełko – siusiu – lulu”. Do szczęścia zaś starcza jej przeświadczenie, że „zawsze wie lepiej”.
----------------------
Ja również. Choć bardzo mi przykro, bo mój kumpel to bardzo przyzwoity człowiek, który zachorował, mam nadzieję nie na długo, na napadową lemingozę afektywną.
Pozdrawiam Panią serdecznie