Obciąłem w życiu mnóstwo nóg. Asystowałem kolegom, młodszym i starszym, którzy obcinali ludziom drugie mnóstwo nóg. Dlatego czuję się w obowiązku napisać kilka zdań na temat przyczyn, dla których w Polsce obcinamy ludziom nogi, a ich nie leczymy. Zanim przejdę do rzeczy, chcę powiedzieć, że - wbrew temu, co się przy okazji mówi i pisze - w moim najbliższym otoczeniu nie obcina się nóg dlatego, że to się bardziej opłaca! Niżej podpisany pracuje w niewielkim szpitalu na prowincji, na oddziale chirurgii ogólnej. Na naszym oddziale obcina się ludziom nogi, natomiast nie leczy się chorób naczyniowych, powodujących niedokrwienie. Takim leczeniem, zabiegami udrażniania tętnic i wykonywaniem pomostów omijających, zajmują się oddziały chirurgii naczyniowej, które z kolei nie obcinają nóg ludziom, tylko wysyłają ich do nas. Najbliższy nam oddział mieści się w innym mieście i nie istnieje zasada, ani mechanizm, który czyniłby opłacalnym wykonanie amputacji, zamiast leczenia przyczynowego. Ja, niestety, nie mogę powiedzieć, że tak nie dzieje się nigdzie, ale na pewno nie wszędzie. Pacjent, który trafia do naszego szpitala, jest, poza zupełnie ewidentnymi przypadkami rozległej martwicy tkanek, najpierw konsultowany w oddziale chorób naczyń, wykonujemy mu angiotomografię tętnic i dopiero jeśli naczyniówka nie widzi możliwości leczenia przyczynowego, kwalifikujemy chorego do amputacji. Powtarzam, tak to wygląda w moim otoczeniu.
Jaka, wobec tego, jest rzeczywista przyczyna tego, że my w Polsce statystycznie częściej wykonujemy amputacje niż Niemcy, Holendrzy, czy Francuzi?
Byłem kiedyś na konferencji organizowanej przez Gdańską Akademię Medyczną, poświęconej leczeniu przepuklin. Jeden z prelegentów twierdził, że Kaszubi przychodzą do szpitala by operować sobie przepuklinę, gdy ta zaczyna im trzeć o asfalt. Opowiadał, jak kiedyś mieli jakiegoś gościa z Wielkiej Brytanii, lekarza chirurga, któremu chcieli pokazać jak u nas operuje się przepukliny. Znając wyżej wymienioną kaszubską zasadę leczenia przepuklin, specjalnie dobrali małą, w miarę świeżą przepuklinę i na oczach gościa, wykonali odpowiedni zabieg. Anglikowi zabieg bardzo się podobał, pochwalił technikę i w ogóle, ale na sam koniec powiedział ze zdziwieniem: "but it was a very large hernia!" (to była bardzo duża przepuklina). To, co dla nas było malutką przepukliną, dla Anglika było przepukliną bardzo dużą. Jakkolwiek nie znam żadnych danych statystycznych na poparcie moich słów, gotów jestem postawić spore pieniądze, że przyczyną obecnego stanu rzeczy jest zbyt późne zgłoszenie się pacjentów do specjalisty, co zapewne wynika zarówno z niechęci pacjentów do chodzenia po kolejnych poradniach, co obserwowałem nieraz próbując wysłać chorego do innego specjalisty, jak i oczywiście z trudności w dostaniu się do naczyniowca, długich kolejkach do badań i do specjalistów itd. Dodatkowo na przykład w Niemczech, wraz z pogarszaniem stanu zdrowia, rośnie składka na ubezpieczenie zdrowotne. Więc, jeśli ktoś cierpi na niedokrwienie kończyn dolnych, to albo zgłosi się natychmiast do leczenia, nie czekając nie wiadomo na co, albo jego składka na ubezpieczenie zdrowotne wzrasta. Proste, ale skuteczne.
Losek
P.S. Nikt z nas nie lubi takich zabiegów jak amputacje...
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11401
Ale jeśli chodzi o system, to powiem, że za te pieniądze, i tak jest nieźle... Choć wiele jest wad.
Jakby wszyscy tak mówili, to z czego ja bym żył? Co bym dał dzieciom jeść? Co za aspołeczna deklaracja :-)))
Pozdrowienia.
Chociażby częściowe sugerowanie, że winę za zaistniałą sytuację ponoszą pacjenci (a to sugeruje przykład o przepuklinie oraz puenta tekstu, niestety) oraz ich niechęć, lekceważenie objawów, brak cierpliwości - w świetle sytuacji, jaką możemy zaobserwować w polskiej służbie zdrowia uważam za co najmniej nie na miejscu.
System jest... chory, wadliwy, nieskuteczny. Do tego dochodzi czynnik ludzki, znieczulica wielu z lekarzy, w których serce i umiejętności budzą się dopiero wtedy, gdy zapłacimy za prywatną wizytę. Dorzućmy brak odpowiedzialności zawodowej (sic!) oraz bezpośrednie porównanie służby zdrowia w Polsce i moim obecnym miejscu zamieszkania, gdzie mnie nawet bezboleśnie z nadciśnienia wyleczono (syndrom białego fartucha, jakoś tutaj nie boje się szpitala, przychodni, lekarza).
W Polsce, by się leczyć, trzeba mieć ograniczone zaufanie, wiedzę, sceptycyzm, cierpliwość, pieniądze i końskie zdrowie. Niestety. A pan mi tutaj o pacjentach nieodpowiedzialnych, eh.
Pozdrawiam!
Ja wcale nie sugeruję, że część winy za zaistniałą sytuację ponoszą pacjenci. Ja tak wprost twierdzę! Tak z całą pewnością jest! A jak Pan myśli, po co są te wszystkie kampanie społeczne? Po co wydawane są miliony złotych na reklamy w telewizjach, typu: Zrób rakowi wspak? Są tacy pacjenci, którzy nawet jak się zgłoszą na przykład do mnie, z powodu - powiedzmy - bólów nóg, gdy im proponuję skierowanie do poradni naczyniowej, to albo nie pójdą, bo to jest daleko, albo im się nie chce i chcą:
tylko jakiejś maści na to. A nie dałoby się na razie dać jakichś tabletek, a jak nie pomoże, to...
Łatwo jest ponawieszać psy na systemie, który idealny nie jest, ale w porównaniu z innymi systemami w Europie, to za te pieniądze, które mamy i tak nie jest wcale najgorszy. Do mojej żony, która jest ginekologiem pacjentki przyjeżdżają na wizyty z Anglii i Irlandii, bo tam opieka ginekologiczna i opieka nad ciężarną nawet nie umywa się do naszej, pod żadnym względem. To samo słyszałem o opiece stomatologicznej we Włoszech... Mamy jeden z najskuteczniejszych systemów wczesnego leczenia zawałów w Europie i na świecie. Jak tu do nas przyjeżdżają ludzie z zachodu, to dziwią się, że jest tak, że każdy pacjent niezależnie od tego czy ma ubezpieczenie, czy nie, i jakie, jest agresywnie leczony na interwencyjnej kardiologii. Ja chętnie z Panem podyskutuję na ten temat. W jakim kraju Pan mieszka?
Łatwo wpisać się w standardowy trend krytyki lekarzy, wynikający m.in. z wieloletniej propagandy w mediach, ale trudniej popatrzeć na to jak na całość i porównać z innymi krajami. Myśli Pan, że w Niemczech wszyscy lekarze są tacy empatyczni, Albo, że wszyscy byliby tacy empatyczni, gdyby zarabiali tyle co my? Eh. :-)
Również pozdrawiam.
http://naszeblogi.pl/454…
Proszę pamiętać, że nie jest mym zamiarem wywoływanie kłótni, temat jest w mej opinii bardzo kontrowersyjny, a Pan, poruszając słuszną kwestię problemu amputacji zboczył bardzo (zwłaszcza w komentarzach) na tory, które są, w mej opinii, mocno niesprawiedliwe i zakłócające obraz rzeczywistości.
Pozdrawiam serdecznie!
No, dobrze, ale zarzut jaki przewinął się w mediach, głosił, że nam, lekarzom, bardziej opłaca się amputować, niż leczyć. To coś tu się nie zgadza. Żeby nam bardziej opłacało się amputować, to amputacja musiała by być droższa niż leczenie, tak? A w Pani przykładzie jest właśnie odwrotnie.
Natomiast co do pozostali części tekstu, to proszę zwrócić uwagę, że ja w mojej notatce też napisałem, że jedną z przyczyn stanu rzeczy jest trudność w dostaniu się do specjalisty, więc oczywiście ma Pani rację. Pisząc o zjadliwych bakteriach w DPS-ie, ma Pani zapewne na myśli szczepy antybiotykooporne, które istotnie mogą występować w takich miejscach i są bardzo groźne. Jeszcze inna sprawa, to zmiana miejsca pobytu, która dla starszych ludzi nie jest dobra. Ja pamiętam, jak kiedyś na wizycie na oddziale chirurgii, szef powiedział jednemu starszemu pacjentowi po amputacji, że rodzina nie chce go zabrać do domu, bo uważa że nie da sobie rady z jego kalectwem i chcą go oddać właśnie do domu pomocy społecznej. Do dziś pamiętam to przerażenie, które pojawiło się w oczach tego człowieka...
Natomiast jeśli jeszcze mowa o kosztach, to takim razie, musielibyśmy znać stosunek kosztów ponoszonych przez szpital, do wyceny obu procedur, żeby zrozumieć o co chodzi. Nie mam dostępu do danych o kosztach leczenia zachowawczego, mogę tylko sprawdzić orientacyjne koszty pobytu w wypadku amputacji.
Natomiast jeśli jeszcze mowa o kosztach, to takim razie, musielibyśmy znać stosunek kosztów ponoszonych przez szpital, do wyceny obu procedur, żeby zrozumieć o co chodzi. Nie mam dostępu do danych o kosztach leczenia zachowawczego, mogę tylko sprawdzić orientacyjne koszty pobytu w wypadku amputacji.