Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Brunetki, blondynki - ja wszystkie was dziewczynki…

Krzysztof Pasierbiewicz, 08.03.2014
Dziś Dzień Kobiet, więc coś Wam w zaufaniu opowiem.

Wychowany na Janie Kiepurze, o którym moja śp. Mama z wypiekami na policzkach potrafiła opowiadać godzinami, jak nie trudno się domyślić przez całe późniejsze życie nie stroniłem od płci słabej, szczególnie w latach studenckich, kiedy przez moją stancję przewinęło się…  …Jeśli w tej chwili którejś z Pań podskoczyło tętno, proszę się nie obawiać. Nikt nigdy się nie dowie, kto i kiedy odwiedzał to kultowe miejsce. A więc spoko! Przyrzekam, że nie puszczę pary z gęby nawet na japońskich torturach.
  
Paradoksalnie, w ponurej dobie PRL-u, w ówczesnym Krakowie aż się roiło od miejsc, gdzie kwitło życie bynajmniej nie szare, lecz jak już nigdy później barwne i beztroskie, którego uroki nie ukrywam czerpałem pełnymi garściami.
  
Jako student geologii biegły w kartografii, sporządziłem sobie w owym szczęsnym czasie mapkę co atrakcyjniejszych terenów łowieckich Krakowa, gdzie zaznaczyłem strefy o - z całym szacunkiem dla płci nadobnej - zróżnicowanym stopniu trudności odłowu.

Strefy te podzieliłem na „łatwe”, gdzie gołąbki niejako same wpadały do gąbki; „trudne”, gdzie do osiągnięcia myśliwskiego sukcesu było już potrzebne pewne doświadczenie; oraz rejony „ambitne”, gdzie myślistwo było rodzajem wyzwania wymagającego od łowcy niezwyczajnej charyzmy, sztuki aktorskiej i nie byle jakiej fantazji.

Strefa „łatwa” obejmowała tereny polowań stosunkowo mało ambitnych i nieprzynoszących powodu do dumy, ale za to szybkich i niezawodnie owocnych. 

Był to leżący o rzut beretem od mojej stancji teren miasteczka studenckiego - swoiste Safari, gdzie zwykły koczować niezliczone stada dziewcząt żądnych nie tylko wiedzy, które jak się to mówi same szły pod lufę.
W tym żakowskim Eldorado było kilka klubów zwanych studenckimi. Akademia Górnicza miała przaśnego Karlika i swojskiego Gwarka, a Jagiellońska Wszechnica elitarną Nawojkę i ekskluzywny Eden. W tych obskurnych tancbudach, w potwornym zaduchu kłębiły się tłumy spragnionych wrażeń panienek, nie koniecznie studentek, a w tajemnicy wam wyznam, że najbardziej ponętne były doświadczone trzpiotki z pobliskiego internatu Szkoły Pielęgniarek. Słowem raj objawiony, skąd nie sposób wrócić z pustymi rękami.
Jako że w owych klubach dopchanie się do baru graniczyło z cudem, po wytropieniu sarenki, a częstokroć łani, myśliwemu wystarczał w zasadzie jeden wolny taniec i dyskretne szepnięcie do ucha w stosownym momencie, iż nieopodal jest bardzo przytulne mieszkanko, gdzie bez tłoku i w pełnym komforcie można się miło schłodzić smakowitym drinkiem.

Drugim, zdecydowanie trudniejszym terenem polowań były krakowskie „Jaszczury”, obok warszawskich „Hybrydów” najbardziej wówczas prestiżowy klub studencki w Polsce.
Tam potencjalny myśliwy musiał już posiadać nietuzinkowe know how nabyte drogą empiryczną. Studentów można tam było policzyć na palcach, gdyż byli za biedni by przekupić bramkarzy pilnujących wejścia, w większości ubeków, a dzisiaj właścicieli ochroniarskich korporacji.  
Przeto na jaszczurowym parkiecie królowali wyłącznie faceci przy forsie. Byli to bombastyczni krezusi ówczesnego świata finansjery, w większości prywaciarze i handlarze walut, lecz również synalkowie dobrze ustawionych krakowskich notabli i pezetpeerowskich kacyków, nie licząc konfidentów, którzy byli wszędzie. 
Typ jaszczurowych „studentek” był dosyć szczególny. Były to bowiem dziewczyny najładniejsze w mieście i doskonale znające wartość swej urody, a więc pewne siebie, zmanierowane i cięte na kasę.
A więc łowy były wyjątkowo trudne, a wyhaczenie panienki z Jaszczurów przynosiło wielką chwałę na studenckiej giełdzie. Niestety w tej Mekce rozpusty tradycyjne metody odłowu nie chwytały i trzeba było działać tak zwanym sposobem.
W tych ekstremalnych warunkach wszedłem w kosztowny na studencką kieszeń układ biznesowy ze słynną jaszczurową babcią klozetową, która nota bene przeżyła kilkadziesiąt studenckich roczników dorobiwszy się wcale pokaźnej fortuny.
Układ polegał na tym, że upatrzywszy sobie obiekt do odstrzału wskazywałem go babci, a ona za dychę, czekała cierpliwie aż wskazana w końcu do niej zajrzy. Wtedy chytra babulinka nawijała pannie, że dzisiaj w Jaszczurach baluje pewien dziany facet, który co dopiero powrócił Stanów. No i co tu dużo gadać, bajer z babcią klozetową był sztuczką nad wyraz skuteczną, przysparzającą wielu bezcennych trofeów.

Trzecim, najbardziej ambitnym obszarem polowań były dostępne tylko dla wybranych lochy Piwnicy Pod Baranami.
Tam, w każdy sobotni wieczór, gdy Piotr Skrzynecki już skończył oficjalną odsłonę programu granego dla krakowskich mieszczan i warszawskich snobów, już grubo po północy, kiedy przy barze ostawali się wyłącznie starannie oddestylowani waganci Królewskiego Miasta, Zbyszek Paleta wyciągał swoje czarodziejskie skrzypce a do fortepianu zasiadał arcymistrz Zygmunt Konieczny i rozpoczynał, dopiero wtenczas prawdziwe i trwające zawsze do białego rana cudowne piwniczne spektakle.
Przy genialnej muzyce, jaką tylko pan Zygmunt umiał wyczarować śpiewały tam wówczas takie gwiazdy, jak Ewa Demarczyk, Mieczysław Święcicki, Halina Wyrodek, Marek Grechuta, Mirosław Obłoński, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Leszek Długosz, Anna Szałapak, Ewa Wnukowa, Ola Maurer… długo można by wymieniać.

Moc wychylonych trunków, czar narkotycznej muzyki i siła wielkich nazwisk były tak ogromne, iż wielbicielkom owych kultowych artystów odlatywał rozum, co ze wstydem przyznaję, od czasu do czasu perfidnie wykorzystywałem.
Bowiem do grona biesiadników, zrazu ostrożnie, lecz po każdym drinku śmielej dołączały coraz to nowe fanki piwnicznej bohemy. A była to nad wyraz egzotyczna rewia osobliwości, jakie można zobaczyć jedynie w Krakowie: postrzelonych aktorek, zmanierowanych modelek miejscowych Zakładów Futrzarskich, ekscentrycznych intelektualistek, wyzwolonych emancypantek i uduchowionych aspirantek z Klubu Inteligencji Katolickiej, a rzecz biorąc en mass dam ewidentnie nawiedzonych.
A ja, jak rasowy traper spokojnie czekałem na kulminacyjny moment tej świętej balangi, kiedy podochocona krakowska bogini seksu Halina Wyrodek zaczynała śpiewać swym ochrypłym głosem odurzające piosenki do słów Poświatowskiej, a demoniczny Mieczysław Święcicki wyciskał łzy z dziewczęcych oczu romansami Wertyńskiego, które potrafił tak artykułować, iż jego wielbicielki traciły świadomość.

To był moment kluczowy. Zaczynałem odłów, którego maestria polegała na tym, by upatrzoną dziewoję odurzoną oparem wielkiej Sztuki wyciągnąć jak najszybciej na świeże powietrze i podtrzymać w stanie odlotu rozumu, by do niej nie dotarło, iż jest prowadzona w stronę mojej stancji.
Do tego był potrzebny najwyższej próby kunszt narracji i kwiecistej mowy, czego się wtenczas uczyłem od swojego koleżki, idola „Lata z Radiem” Bogdana Sobczuka, nie bez powodu zwanego złotoustym donżuanem.
W tych ambitnych zalotach stosowałem przemiennie trzy niezawodne metody podrywu: - „na  niegramotnego naukowca”; „na nieprzystępnego intelektualistę”; a w czasach nieco późniejszych, gdy KOR wchodził w modę, niezłe efekty dawała metoda – „na udręczonego dysydenta”.  
Po złowieniu panienki, a nierzadko pani trzeba jej było w miarę szybko czymś zaimponować. Do tego służyła mi wisząca przy przedwojennym tapczanie podręczna biblioteczka. Ten niezwykle istotny element osprzętu mojej stancji miał sprawiać wrażenie, że gospodarz przytulnej alkowy to nie jakiś tępy playboy, lecz wrażliwiec o intelekcie godnym statusu partnerki. Nota bene w dzisiejszych czasach ten sam trik stosują w reklamach dla kobiet pod hasłem „jesteś tego warta”.
A czymże była owa biblioteczka? Ot kawałek półki z paroma książkami dobranymi podług najprostszych kryteriów. I tak, dla panien wrażliwych na piękno słowa miałem prozę Schulza, dla dam z lekka szalonych dzieła Bułhakowa, dla wyuzdanych szelm „Gargantuę i Pantagruela” Francois Rabelais i jeszcze kilka mniej wyrafinowanych tytułów, których się wstydzę zacytować.

Jednakże najlepsze efekty dawał wielokrotnie przećwiczony numer z Braćmi Karamazow Fiodora Dostojewskiego, w którym to dziele rozczytywały się w tamtych czasach namiętnie przemądrzałe panny. Otóż, wybrałem z tej książki fragment trudnej prozy, monolog starca Zosimy, który słowo w słowo wykułem na pamięć. A gdy pyszałkowata panna brała prysznic sięgałem do biblioteczki by sobie naprędce powtórzyć wyuczony werset. Kiedy wracała pachnąca i świeża, ja po przebiegłym naprowadzeniu rozmowy na twórczość Dostojewskiego z uduchowioną miną recytowałem osłupiałej okularnicy słowo w słowo ową filozoficzną tyradę, co w niej wzbudzało taką adorację dla mojego książkowego wyrobienia, iż… tu urywam, bo jak mówił pewien klasyk „prawdziwy mężczyzna musi wiedzieć, kiedy skończyć”.
  Ech! Szalone szelmutki!
Jakże jałowym musi być życie bez wspomnień!
I tylko łza się w oku kręci!...
Kończę, bo mi stygnie kawa.
Z najlepszymi życzeniami dla wszystkich bez wyjątku komentatorek mojego blogu,

Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 21213
Domyślny avatar

bulsara

09.03.2014 02:05

Dodane przez terenia w odpowiedzi na @Krzysztof Pasierbiewicz

Droga Tereniu Szkoda się męczyć wszak wymiana zdań z Panem Pasierbiewiczem (tak jak Ci pisałam) to "FIGHT A LOSING BATTLE" pozdrawiam,bulsara
Domyślny avatar

siermięga

09.03.2014 07:37

Dodane przez terenia w odpowiedzi na @Krzysztof Pasierbiewicz

powiedzieć w twarz to można powiedzieć osobie co to ma.Tutaj potrzebna jest solidna laga aby pogubił filcaki a wtedy zobaczy się ,że to nie jedwabne skarpetki gość nosi ale słomę.Buractwo, maniery z czworaków w czystej nieskażonej formie.Pozdrowienia.
terenia

terenia

09.03.2014 08:50

Dodane przez siermięga w odpowiedzi na Tereniu,

Mam dużo ciekawszy pomysł/będzie pełne zaskoczenie/ prawdą jest,że pan Pasierbiewicz dużo mówi o elegancji,bywa niby szarmancki ale dla pań,które "łapią się" na jego tanie chwyty. Gdyby nie było to tak żałosne,mogłoby być nawet śmieszne. pozdrawiam,terenia
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

09.03.2014 11:01

Dodane przez terenia w odpowiedzi na @Krzysztof Pasierbiewicz

Mam tylko jedno pytanie. Do którego Kółka Różańcowego Pani chodzi?
pzdr,
kp
terenia

terenia

09.03.2014 11:16

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @terenia

Ciekawość to pierwszy stopień do piekła a powtóre ,zastanawiam się co pan ma przeciw Kólkom Różancowym(nie znam tego środowiska-chętnie poczytam pańskie "pokrętne wyjaśnienia).Ma pan dwoistość poglądów,tam gdzie trzeba powołuje się pan na ś.p.Kardynała Nagy a Kólka Różańcowe panu nie pasują? A teraz cytat z pańskiej notki na Salonie 24 "Cały Kraków się śmieje" "Tak się stało,żę wiek męski Przyniósł mu niejakie klęski Ongiś z mieczem u podbrzusza Teraz jeno kciukiem rusza" (koniec cytatu....wiersz adwersarza pana Pasierbiewicza) "Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało"
gorylisko

gorylisko

08.03.2014 22:47

nie wiem jak pan...ale ja wychodzę z prostego założenia, że jak było coś między mną a kobietą to nikomu nic do tego... powiedzmy, że też ćwiczyłem na mapach...
ale nawigację czy marzenia o podróżach...część zrealizowałem, część jeszcze nie... abstrahując od tzw. święta kobiet którego nie uznaję od kiedy dotarł do mnie czerwony rodowód oraz fakt, że kobieta jest kobietą o czym trzeba pamiętać 365 dni w roku plus extra dzień w roku przestępnym także...
swoimi wynurzeniami w tej materii powinien się pan pochwalić w redakacji playboya...może trafi pan na rozkładówkę albo za biurko red/ nacza albo innego red. od oceny majtek... smutne jest to, że dzisiaj wiele lasek będzie zachwyconych pana tekstem i nawet nie zauważą, że stawiają się w pozycji jelenia (płci żeńskiej rzecz jasna, chodzi mi tutaj o efekt dramatyczny... ;-)  ) albo innej zwierzyny  łownej do smacznego przyrządzania tudzież do chybkiej konsumpcji w kabinie toalety czy biurku w pracowni pana drrrrrra... w ramach studiów czy zajęć dodatkowych (??)
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

08.03.2014 23:17

Dodane przez gorylisko w odpowiedzi na panie drrrrrrr

"nie wiem jak pan...ale ja wychodzę z prostego założenia, że jak było coś między mną a kobietą to nikomu nic do tego... "
--------------------
Sęk w tym, że prawdopodobnie nie było.
"powiedzmy, że też ćwiczyłem na mapach..."
--------------------
Być może. Ale po pobieżnej analizie Pańskich komentarzy mniemam, że były to mapy Pańskich wyimaginowanych marzeń. Bo z takim pozbawionym poczucia humoru pierdołą nawet najbrzydsza druhna drużynowa nie chciałaby się bawić w podchody. Pan kuma? Czy mam wyjaśnić bardziej przystępnie?
A hoj! 
Krzysztof Pasierbiewicz
gorylisko

gorylisko

09.03.2014 10:14

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @gorylisko

musiało zaboleć takiego macho...
może i nie było...ok niech tak pozostanie...panu pozostawiam tytuły macho blogerów... naczelnego playboya raczej play(old)boya naszychblogów.pl
z podchodów to ja wyrosłem...
skoro to co pan uważa w moim temacie pozwoli panu poczuć się lepiej... nie będę wtedy pana niepokoił... proszę dalej przechwalać się swoimi przewagami na polu zachowań kopulatywnych... słowo harcerskie albo zucha (to czas podchodów) nie będę panu wchodził w paradę...
co do moich marzeń... czy wspomnień... pewien KTOŚ...wspominał  aby nie rzucać pereł przed wieprze... 
moje marzenia są zbyt cenne...a wspomnienia, jeszcze cenniejsze, żeby powierzać je byle komu
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

09.03.2014 08:34

A potem wszyscy huzia na dziwkarza ;-)
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

09.03.2014 10:53

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na Bóg tyle hożych dziewek stwarza,

Nie wiem, czy zna Pan książkę Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory pt. "Listy na wyczerpanym papierze". Jest to zapis korespondencji miłosnej pomiędzy panią Agnieszką i panem Jeremim.
Jak czytałem listy pana Jeremiego nie chciało mi się wierzyć, że w mężczyźnie mogą tkwić tak głębokie pokłady liryzmu w krystalicznie czystej postaci. Te listy to poezja najwyższej klasy, której wielu współczesnych mogłoby mu pozazdrościć.
Książkę z listami pani Agnieszki i pana Jeremiego wydano już po ich śmierci i w środowisku literackim rozgorzała dyskusja, czy można podawać do wiadomości publicznej tak intymną korespondencję. Moim zdaniem nie tylko można, ale trzeba, bo w przeciwnym razie świat nigdy by się nie dowiedział jak wspaniałego, choć nie odkrytego jeszcze poetę ma Polska.
Wiem, że niektórym komentatorom mojego blogu nie spodobało się, iż napisałem o moich w pewnym sensie intymnych wspomnieniach. Ale gdybym tego nie zrobił, nikt by się nie dowiedział, że w czasach komuny, mimo tego, co było ewidentnie złe można było żyć kolorowo. A niektórzy nie dowiedzieliby się nigdy, że w PRL-u też mogli tak żyć, ale nie umieli. Że do zabawy też trzeba mieć talent. Może Pan to jeszcze zdąży zrozumieć Panie HENRY.
Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
PS.
Mam tylko jedno pytanie. A co Pan robił w czasach studenckich? Szydełkował? Czy może chodził w krótkich spodenkach harcerskich???
Domyślny avatar

siermięga

09.03.2014 11:53

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na Bóg tyle hożych dziewek stwarza,

"miał kur pełen kurnik a póżniej leczył go skórnik".
jazgdyni

jazgdyni

09.03.2014 11:39

Panie Krzysztofie,
łza się w oku kręci...
Nie wątpię, że Trójmiasto dorównywało, tym wszystkim Jaszczurom i Baranom, a może nawet przewyższało, bo dochodził jeszcze tutaj egzotyczny element miedzynarodowej prostytucji.
Dziewczyny i kobiety tutaj bywały niebywale wyrafinowane.
Natomiast, jak Pan już dobrze wie, jestem marynarzem. A to otwiera szerokie horyzonty knajp i łowów na całym świecie. Od Helsinek i Rygi, co wzruszony wspominam, aż po Rio de Janeiro i Tuluar na Madagaskarze.
Pozwala mi to spoglądać na Pana w tej dziedzinie z pewną wyższością globtrotuara i oberżyświata, jak to określał niezapomniany Jonasz Kofta.
Serdeczności
Janusz
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

09.03.2014 12:56

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na @Krzysztof Pasierbiewicz

Panie Januszu,
"Natomiast, jak Pan już dobrze wie, jestem marynarzem. A to otwiera szerokie horyzonty knajp i łowów na całym świecie. Od Helsinek i Rygi, co wzruszony wspominam, aż po Rio de Janeiro i Tuluar na Madagaskarze..."
-------------------------------------
No więc nawet się do Pana nie przymierzał, bo to tak, jakbym chciał stanąć w szranki z Witalijem Kliczko.
"Pozwala mi to spoglądać na Pana w tej dziedzinie z pewną wyższością globtrotuara i oberżyświata, jak to określał niezapomniany Jonasz Kofta.
------------------------------------
No cóż. Zżerany zazdrością mogę tylko uchylić nisko rondo kapelusza. Ale jak się kiedyś spotkamy to Panu opowiem trochę więcej pikantnych kawałków, a przekona się Pan, że na niektórych polach mógłbym jednak z Panem zawalczyć.
Serdecznie pozdrawiam wszystkie Panie odwiedzające mój blog i Pana oczywiście,
Krzysztof Pasierbiewicz
PS
Bardzo mnie martwi kompletny brak poczucia humoru większości Internautów komentujących na Naszych Blogach. Źle to wróży dla PIS, bo konkurencja to bezlitośnie wykorzysta.
Tę samą notkę powiesiłem wczoraj na Salonie24.
Wywiązała się przemiła dyskusja przeplatana dołączanymi przez komentujących utworami muzycznymi.
Było sympatycznie i wesoło, a komentarze na poziomie o niebo wyższym niestety - patrz: http://salonowcy.salon24…
jazgdyni

jazgdyni

09.03.2014 13:37

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @jazgdyni

"Bardzo mnie martwi kompletny brak poczucia humoru większości Internautów komentujących na Naszych Blogach. Źle to wróży dla PIS, bo konkurencja to bezlitośnie wykorzysta."
Mnie również martwi ten fakt.
Choć dodam jeszcze jedno. Jako człowiek spełniony i zadowolony ze swego życia, jest Szanowny Pan obiektem zazdrości i naszej tradycyjnej zawiści. Niestety, radości i dobrego humoru nie umiemy dzielić. Lepiej zawsze narzekać. Wtedy wszyscy czują się lepiej.
To narzekanie jest również usprawiedliwieniem swojej nieudaczności i lenistwa. Człowiek sukcesu jest dla takich zawsze wyrzutem sumienia,
Ale, mam nadzieję, Pan za bardzo się tym nie martwi. Tzn. naszymi ponurymi kolegami i świętoszkowatymi, lecz asertywnymi koleżankami w internecie.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

09.03.2014 18:17

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na @Krzysztof Pasierbiewicz

"Ale, mam nadzieję, Pan za bardzo się tym nie martwi. Tzn. naszymi ponurymi kolegami i świętoszkowatymi, lecz asertywnymi koleżankami w internecie..."
Nimi się oczywiście nie martwię, ale obawiam się, że tacy jak oni mogą się przyczynić to tego, że PIS znów lekko przegra wybory. A to już stworzy dla nas poważne konsekwencje. Wkrótce napiszę na ten temat notkę.
Pozdrawiam serdecznie
Domyślny avatar

Jan Własnowolny

09.03.2014 11:55

Strasznie się tutaj dużo chamstwa pojawiło. Żeby nie zatykać nosa, jest tylko jeden sposób na g....o Po prostu omijać ! Już to gdzieś pisałem ale chwasty odrastają. ------------- Jak to chwasty. W każdym środowisku są prostytutki i k......y. Przy czym prostytutka to zawód – najstarszy zresztą. Ponieważ wykonywany jest przeważnie z konieczności, mądry naród bez problemu z tym zjawiskiem sobie poradzi. A k......a to charakter. Z tym to już nawet Salomon nie da rady. Bo to GENY – zakodowane przez naturę wirusy patologiczne, niczym prymitywne owady pasożyty, powodujące nieodwracalną tępotę umysłową. RUSKIM WON BUTY PASTOWAĆ ! Głowy ciężko chore od mielenia plew K...... om mówimy - zginie ten chlew Czerwone odpadki ścieki rynsztoku Śmietnikiem Unii swołocz w amoku
Domyślny avatar

woleński

09.03.2014 21:03

Szanowni Państwo, Pewnie dzieli nas wiele kwestii politycznych, ale łączy ocena K. Pasierbiewicza, emerytowanego adiunkta AGH. Tekścik, jaki Państwa zbulwersował i słusznie, pochodzi z jego wspomnień pt. Podaj hasło. Niestety uległem namowom autora i napisałem parę pochwalnym zdań na okładkę tej książki, czego szczerze żałuję. Jeśli chodzi o myśliwskie dokonania p. Pasierbiewicza opisane w jego notce (w której np. myli Schultza z Schulzem), nie ma nic do powiedzenia poza tym, że jego koledzy z czasów studenckich uważają, że za mocno przesadzone. Anna SzałapAk, znana piosenkarka "Piwnicy pod Baranami" (nota bene, W. Krupiński, którego pozytywną recenzją szczyci się p. Pasierbiewicz powiedział mi niedawno, że też żałuje tego, co napisał) powiedziała mi, że dawno nie czytała tak prymitywnego i obrzydliwego seksizmu jak u p. Pasierbiewicza. Znam natomiast uwodzicielskie sukcesy p. Pasierbiewicza od 1970 r. i w latach następnych. Otóż, miał trzy narzeczone i dwie żony. Wszystkie te osoby go zwyczajnie zostawiły dla innych mężczyzn. Najweselsza historia, jaką znam, zdarzyła się, gdy jedna z żon p. Psierbiewicza przygotowała obiad na trzy osoby, dla siebie, swojego syna i bohatera całej opowieści. Pan Pasierbiewicz miał wątpliwości, czy jego kotlet ma takie same rozmiary jak danie jego pasierba, wyciągnął więc linijkę i, wiedziony swoimi kartograficzno-mierniczymi umiejętnościami, zmierzył oba kawałki mięsa. Nie wiadomo, jaki był efekt tego trudu. W Krakowie i kilku innych miejscach p. Pasierbiewicz uchodzi za nielichego mitomana, ale to już sprawa odrębna. Pozdrawiam Jan Woleński
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

09.03.2014 22:13

Dodane przez woleński w odpowiedzi na @terenia, gorylisko, bulsara

I tylko pomyśleć, że profesorowi trollowi JW, który jest autorem tego paszkwilu ktoś niedawno przyznał nagrodę nazywaną polskim noblem naukowym - dwieście tysięcy złotych polskich na rękę.
A studentom obcina się stypendia.
Myślę, że czas najwyższy by profesorem trollem JW zajął się Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego, bo szkoda reputacji tej było nie było renomowanej Uczelni. Myślę także, iż przydał by się lekarz.
Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

woleński

09.03.2014 22:30

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @Wszyscy Internauci

Jest Pan bardzo źle poinformowany w sprawach akademickich. Senat UJ nie może mną zająć si, bo nie jestem już pracownikiem tej uczelni. Szybkko Pan zapomniał zasady organizacji szkolnictwa wyższego, czego innym dowodem jest to, że ciągle przedstawia się Pan jako nauczyciel akademicki, którym Pan nie jest od dekady. Natomiast, Fundusz na naggrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, zwanej polskim Noblem (Nobel to nazwisko, a więc pisze się z dużej litery Panie literacie od siedmiu boleści) nie ma nic wspólnego ze stypendiami studentów. Już to Panu kiedyś tłumaczyłem, ale zrozumienie tej prostej sprawy przekracza Pańskie możliwości intelektualne. Jan Woleński
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

09.03.2014 22:59

Dodane przez woleński w odpowiedzi na @pasierbiewicz

Temu trollowi już dziękuję. No comment.
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

woleński

09.03.2014 23:36

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @Woleński

Podziękowanie przyjęte zgodnie z przyszłowiem, kto komu ustępuje. Gdyby Pan Doktor miał jakieś problemy ze zrozumieniem o co chodzi, wyjaśniam, że uznanie się za tego, kto Panu ustępuje z powodu wskazanego w popularnym przysłowiu, nie jest jakimkolwiek powodem do zadowolenia. Sukces maleńki z powodu poziomu tego, komu ustępuję. JW
Domyślny avatar

Jan Własnowolny

09.03.2014 21:53

Dodane przez woleński w odpowiedzi na @terenia, gorylisko, bulsara

Pan to chyba z tej samej szkoły co ten od muszek, mirabelek i szczawiu. Inteligencja panie, to coś innego niż wykształcenie --------- To wyczucie, poczucie, powonienie, smak -------------------- Kiedy można -------------------- Kiedy trzeba -------------------- Kiedy nie, a kiedy tak.
Domyślny avatar

Kaciszek

10.03.2014 05:26

Dodane przez woleński w odpowiedzi na @terenia, gorylisko, bulsara

Ten tekst K.Pasierbiewicza to wyjątkowo ohydne, żenujące i odrażające wspomnienia starego satyra, który chwali się czymś czego powinien się wstydzić. Właśnie brak wstydu jest najbardziej charakterystyczną i odrażającą cechą wpisu K.Pasierbiewicza. Wstyd cechuje ludzi naturalnych i szczerych - K.Pasierbiewicz pokazał brudną stronę swojego charakteru i jeszcze się tym chwali.
Domyślny avatar

woleński

09.03.2014 22:17

Fakt, że nie z tej samej szkoły, co Pan. I to bardxzo mi odpowiada. W każdym razie, nie mylę inteligencji z powonieniem. JW
Domyślny avatar

Jan Własnowolny

09.03.2014 22:32

Dodane przez woleński w odpowiedzi na @własnowolny

Bo musiałby pan zatykać nos

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
  • Wszyscy 3
  • Następna strona
  • Ostatnia strona
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,504
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności