Dziadek wiedział, nie powiedział... O kolejkach do lekarzy

"Siała baba mak.
Nie wiedziała jak.
Dziadek wiedział, nie powiedział.
A to było tak:"
 
   Co trzeba zrobić z kolejkami? Jak je skrócić? Ja wiem. I zaraz powiem. I nie mówcie potem, że nie mówiłem...
  Temat kolejek do specjalistów i do zabiegów  w szpitalach nie schodzi z czołówek gazet. Wypowiadają się w tej sprawie politycy z prawa i z lewa, z rządu i z opozycji. Kiedyś w porannej audycji "Zapraszamy do Trójki" słuchałem dyskusji dwóch dziennikarzy, komentatorów politycznych. Jeden reprezentował Krytykę Polityczną, drugi portal wSieci. Dyskutowali o kolejkach do lekarzy. Choć prezentowali przeciwne ideologicznie obozy, obaj pletli te same androny, co jest zresztą doskonałym odzwierciedleniem obserwowanej przeze mnie zasady, że niezależnie od tego która opcja polityczna rządzi w Polsce, problem ochrony zdrowia jest przez każdą kolejną  władzę zakłamywany.
Jak to działa?
Poradnia chirurgiczna ma z Narodowym Funduszem Zdrowia podpisany kontrakt, opiewający na - przykładowo 1330 punktów. Za każdą poradę otrzymuje określoną liczbę punktów, które przeliczone są na pieniądze po kursie 8,70 PLN za punkt.  ( Co nawiasem mówiąc oznacza, że taka zwykła porada, która "kosztuje" 3,5 punktu, została wyceniona na: 3,5 x 8,70 PLN= 30,45 PLN. Tyle dostaje za wizytę chorego poradnia, w tym jest wynagrodzenie chirurga, pielęgniarki, woda, prąd, gaziki, itd.) Mogę przyjąć tylko tylu pacjentów, by zmieścić się w 1330 punktach miesięcznie. Każdy następny pacjent jest przyjęty za darmo. Nie zapłacą. Trzeba robić zapisy na następny miesiąc. Stąd biorą się kolejki. Tak jest w specjalistyce, tak jest w pracowniach tomografii komputerowej i  w oddziałach szpitalnych.
 Powiem wprost. Pieniędzy w systemie jest za mało!
Oczywiście zaraz usłyszę, że nie chodzi tylko o pieniądze, że nie można w nieskończoność pompować w dziurawy system, że lekarze już i tak jeżdżą takimi autami, że... itd., itp. Jasne. Różnej maści politycy opowiadają takie rzeczy od lat, więc był czas przywyknąć... Nie musicie mi wierzyć na słowo. Proponuję wszystko wyliczyć. Narodowy Fundusz Zdrowia dysponuje wszystkimi danymi, dzięki którym można sprawdzić, czy pieniędzy w systemie jest dość.  ( Mam nieodparte wrażenie, że pani Pachciarz za taką właśnie próbę wyliczenia, zapłaciła stanowiskiem...) Obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne, czyli ubezpieczenie które musimy wykupić w Narodowym Funduszu Zdrowia jest wadliwe z jednego konkretnego powodu. W każdej polisie ubezpieczeniowej, między innymi w polisach dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych, czy w umowach tzw. abonamentów zdrowotnych musi być JASNO, WYRAŹNIE I KONKRETNIE  wskazane co się kupującemu daną polisę należy! Kto z Was widział taki dokument sygnowany przez NFZ? Kto z Was wie - nawet nie to, co mu się DOKŁADNIE za pieniądze płacone do NFZ-tu należy, ale choćby gdzie to można sprawdzić? W celu weryfikacji potrzeb zdrowotnych obywateli NFZ  musi ogłosić konkretny koszyk świadczeń gwarantowanych, a następnie  musi go wycenić. Jak już będzie wiadomo co się płatnikowi należy, jakie zabiegi i procedury i za ile w ramach ubezpieczenia wykonujemy, to należy jedno przez drugie pomnożyć, uwzględniając potrzeby, czyli tak wyznaczając ilość danej procedury w całym kraju, w ciągu całego roku, by nie było kolejek. Otrzymany wynik musi się zbilansować z kwotą, którą dysponuje Narodowy Fundusz. Inaczej mówiąc, koszyki: świadczeń gwarantowanych i koszyk z pieniędzmi MUSZĄ SIĘ ZBILANSOWAĆ! A jak się nie bilansują, to trzeba albo odjąć procedur z jednego koszyka, albo dołożyć pieniędzy do drugiego!
   Jest najzupełniej oczywiste, że system nie jest szczelny. Żaden system nie jest absolutnie szczelny. Tylko proszę nie przykładać tej samej miary, stosować tych samych zasad ekonomicznych w placówkach ochrony zdrowia, co w podmiotach zajmujących się na przykład produkcją. Szpital, to nie zwyczajny zakład pracy, tu nie można pracować "na akord". Różni mądrale mówią na przykład, że drogi specjalistyczny sprzęt, sale operacyjne, pracownie badań tomograficznych, nie mogą stać puste, tylko powinny być wykorzystywane przez całą dobę. Ciekawe czy któryś z tych piewców  wydajności pracy, sam chciałby być operowany na trzeciej zmianie? Czy chciałby, żeby planowy zabieg wycięcia pęcherzyka, wykonał mu chirurg o trzeciej nad ranem? Albo czy zgodziłby się, by radiolog interpretujący jego tomogram, robił to o świcie? Bo ja bym nie chciał. Ja bym wolał, żeby operował mnie wypoczęty chirurg w godzinach okołopołudniowych.  Wtedy - jak wynika ze statystyk - jest najmniej powikłań!
   Pewna część pieniędzy Z DEFINICJI MUSI zostać w szpitalu zmarnowana. Przepis nakazuje, by w każdym pomieszczeniu w który wykonuje się jakiekolwiek zabiegi i/lub znieczulenia stała szafa w której MUSI znajdować się określony zestaw leków tak, aby w razie konieczności nikt nie musiał biegać i szukać zestawu przeciwstrząsowego, tylko miał go w zasięgu ręki. Tak ma być mimo tego, że te leki są bardzo rzadko używane, tym rzadziej,  im lepiej pracuje personel. Większość z tych leków trzeba raz na jakiś czas wyrzucić do kosza, bo ulegają przeterminowaniu.  To jest tak, jakby ustawodawca nakazał na przykład, by w serwisach samochodowych w KAŻDYM pomieszczeniu, na KAŻDYM stanowisku pracy był pełen zastaw narzędzi, zupełnie niezależnie od tego, czy się tam przydaje czy nie! I gdyby jeszcze nakazał go raz na dwa lata wymieniać na nowy. W placówce ochrony zdrowia nadrzędną wartością nie jest ani wydajność pracy, ani szybkość obsługi, ani rentowność - TYLKO BEZPIECZEŃSTWO CHOREGO!
Na sam koniec powiem to, co muszę.  My, Polacy, wydajemy na leczenie za mało! Jak wynika z danych OECD za 2010, które można znaleźć TU, wydatki na leczenie jednego chorego per capita w przeliczeniu na siłę nabywczą pieniądza  wynosiły w Polsce w 2010 roku 1068 euro. To cztery razy mniej niż w Norwegii i Szwajcarii, 3 razy mniej niż w Niemczech, dwa razy mniej niż we Włoszech, o 35% mniej niż na Słowacji. Nawet Węgrzy, którzy byli wtedy w środku kryzysu, wydawali więcej. Mniej od Polski wydaję się na ochronę zdrowia w państwach bałtyckich, Rumunii i Bułgarii. Gdyby tak u  nas faktycznie na potęgę marnowano pieniądze w ochronie zdrowia, to jak strasznie muszą marnować kasę tacy Norwegowie, Szwajcarzy i Niemcy?   
Wydatki na ochronę zdrowia można także pokazać jako odsetek PKB. Wskaźnik ten wynosi dla Polski 7%. Tylko w państwach bałtyckich i w Rumunii wskaźnik ten jest niższy. W Holandii, Francji i Niemczech wynosi odpowiednio 12%, 11,6% i 11,6%. Przy średniej dla UE na poziomie 9%.
Jeśli to takie oczywiste, to czemu nikt tego nie zrobił? Dlaczego żaden rząd nie ośmielił się powiedzieć Polakom, że pieniędzy w systemie jest za mało?  Ani PiS, ani PO?
Z tym pytaniem, należy zwrócić się do dyżurnego jasnowidza! Ale oni nie przyjmują na Kasę Chorych...
 

 Losek

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Denker

22-01-2014 [07:58] - Denker | Link:

Szanowny Panie,
Napisał Pan:" Inaczej mówiąc, koszyki: świadczeń gwarantowanych i koszyk z pieniędzmi MUSZĄ SIĘ ZBILANSOWAĆ! " To oczywiście święta prawda, tylko proszę z czystym sumieniem przyznać, że koszyk świadczeń został faktycznie dostosowany do potrzeb zdrowotnych społeczeństwa, a pieniądze wpływające do systemu nie sa marnotrawione. Jak się ma na przykad kontraktowanie ze ZOZami i NZOZami, czy aby to nie jest rozdzielane po tzw "uważanjiu"? Czy aby nie jest też tak, że sedno tkwi właśnie w tym nieszczęsnym gwarantowanym koszyku, którego nikt nie chce tak naprawde rzetelnie opracować i wycenić. Sądze, że nie jest do końca tak, że tych pieniedzy, które płyną z ZUS do NFZ jest za mało. Uważam, że sa one niewłasciwie rozdysponowywane, bo nikt nie wie lub nie chce wiedzieć ile ich potrzeba. Poza wszystkim NFZ jest w tym kształcie jakimś chorym pomysłem, dla mnie absolutnie niezrozumiałym, w którym urzędnik tak naprawdę decyduje o kształcie leczenia licząc kosztowość metod leczenia wybranych przez lekarza np. rodzinnego i ustawiając jakieś nieprawdopodobne rankingi. NFZ ma wiedzieć na co chorują Polacy, prognozować na co zachorują w przyszłości i ile to będzie kosztowało w zależnosci od liczby i struktury zdrowotnej regionu, a nie wplywac na leczenie ( bo są zapewne różne na sląsku niż na suwalszczyźnie).cdn.

Obrazek użytkownika Losek

22-01-2014 [08:58] - Losek | Link:

Co to znaczy, że koszyk świadczeń został faktycznie dostosowany do potrzeb zdrowotnych? W jakim sensie?
Oczywiście, że sedno tkwi w ujawnieniu i wycenie koszyka! Dokładnie tak napisałem. Najpierw potrzebna jest diagnoza - ujawnienie realnych potrzeb, potem ich realna wycena, a potem dostosowanie zasobów, czyli możliwości, do potrzeb! Proste jak budowa cepa...

"NFZ ma wiedzieć na co chorują Polacy, prognozować na co zachorują w przyszłości i ile to będzie kosztowało w zależnosci od liczby i struktury zdrowotnej regionu, a nie wplywac na leczenie ( bo są zapewne różne na sląsku niż na suwalszczyźnie)"
Dokładanie tak powinno być! 
Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Denker

22-01-2014 [07:59] - Denker | Link:

No i sprawdzać czy system dystrybucji nie jest kantowany jak to probował ongiś wprowadzić w śląskiej kasie jej pierwszy szef ( a wychodziło mu ze np. stomatolog wykonywał za publiczne pieniącze plomby u niemowlaka). Dlaczego za 500 zł. (w ramach tzw "złotych kart") wpłacone na prywatne ubezpieczenie NZOZ realizujący leczenie z takiego ubezpieczenia lewituje nad podłoga, żeby dogodzić pacjentowi, a za 200 zł. miesiecznie tych pieniedzy starcza naprawdę na codzienne potrzeby przecietnego obywatela. Równolegle za tożsame pieniadze nie można się dostać do specjalisty, ktory nie moze przepisac jakiegos leku , albo lekarz rodzinny nie moze przepisać jakiegoś leku, albo nie moze wystawić skierowania itd.itp. Przyzna Pan , że to jest cytujac klasyka: "jakaś nienormalność". Co robią lekarze kiedy np. swoje 1330 pkt wykorzystają w ciągu dajmy na to pierwszego tygodnia. Lecza za darmo - odpowie Pan. Ale co to znaczy w przypadku kiedy nie korzysta się z żadnych metod leczenia wymagających kosztów ( badania , zabiegi) tylko wystarczy mędrca szkielko i oko? Taki obrazek utkwił mi w pamięci: neurolog siedzi sobie w przychodni fizycznie tak sobie siedzi ( specjalista a jakże) i nie przyjmuje bo mu się kontrakt wyczerpał no i tak siedzi i nic nie robi bo pacjentów ZERO.No to czemu on siedzi TU gdzie się kontrakt wyczerpał. Może jest gdzieś miejsce, że się kontrakt NIE wyczerpał, ale tam nie ma KTO siedzieć? Służba zdrowia cierpi na straszną chorbę-złe zarządzanie. I moje pytanie brzmi- dlaczego tak jest? Bardzo się boję, że odpowiedź jest prosta - bo decydujacym o tym nie zależy , żeby było inaczej.
Pozdrawiam D
PS. Bardzo mnie interesuje, czy jeśli lekarz wystawi receptę na druku o wymiarach i milimetr innych niż urzędowo określone wymiary blankietu to leczenie będzie nieskuteczne i dlatego aptekarz będzie walczył jak lew żeby takiego leku nie sprzedać? Nie , no czemu ja pytam to oczywiście w trosce o nas.

Obrazek użytkownika Losek

22-01-2014 [08:53] - Losek | Link:

W ogóle idealnie by było, żeby w ochronie zdrowia funkcjonował wolny rynek i to na trzech płaszczyznach.: pomiędzy pacjentem, a lekarzem, pomiędzy ubezpieczonym, a ubezpieczalnią ( tu nie ma wolnego rynku, bo NFZ jest klasycznym monopolistą) i pomiędzy zakładami lecznictwa a ubezpieczalnią ( tu też nie ma wolnego rynku z powodów jak wyżej). Czyli w dwóch z trzech miejsc nie ma wolnego rynku!
Receptę można napisać nawet gęsim piórem na podkoszulku i powinna zostać zrealizowana, ale nie będzie zrefundowana czyli będzie na 100 % i jest to ( ten wymóg wymiaru recepty ) jedna z metod sztucznego ograniczania wydatków. Inną metodą jest zakaz wystawiania skierowań na niektóre badania przez POZ, z tym, że tu chyba NFZ przestrzelił, bo jak do mnie przyjdzie pacjent po skierowanie na TK, to ja mu dam, bo czemu nie i za tę wizytę NFZ te trzy dychy z groszami musi mojej poradni wypłacić, a gdyby pacjent dostałs kierowanie od POZ, to dodatkowych kosztów by nie było.
Z tym, że ja nie winiłbym za wszystko NFZ, bo on ma ograniczone środki, których - i to jest moim zdaniem poza wszelką dyskusją - jest za mało. I jeszcze uwaga o czekającym lekarzu. Mędrca szkiełko i oko też kosztuje, nie?  Pozdrowienia,

Obrazek użytkownika fritz

22-01-2014 [16:06] - fritz | Link:

Wszedzie zawiodl a proby podejscia w roznych formach byly robione.

I nigdy z powodu ludzkich "niedoskonalosci" tzn. chciwosci idacej po trupac (tutaj doslownie) nigdy nie bedzie.

To jest utopia calkowita.

Obrazek użytkownika Losek

22-01-2014 [22:01] - Losek | Link:

 Do zaistnienia wolnego rynku w miejscach omówionych przeze mnie, wystarczy tylko zlikwidować monopol NFZ przez tworzenie konkurencyjnych kas chorych. W Niemczech, jak startowała reforma, było 1600 kas chorych. Pewnie ileśtam splajtowała, ale tam nie ma monopolu.

Obrazek użytkownika fritz

22-01-2014 [16:04] - fritz | Link:

Brakuje jednej zasadniczej informacji.
Ile pieniedzy ma NFZ i na ile punktow sie to przelicza?

Bez tego jest w to pewnym sensie pijar.

Ta wielkosc trzeba porownac z wielkoscia faktycznie przydzielonych punktow.
Jestem gotow sie zalozyc, ze okaze sie, 40% punktow gdzies po drodze w tajemniczy sposob znika, znaczy nie zostaja przydzielone.

Porowanie jak to robisz, ze innymi krajami, jest bez sensu z powodow merytorycznych z powodu zbyt wielu roznic.

Zwlaszcza, ze roznica miedzy srednia UE, 9% a 7% wynosi tylko 2%.

Jezeli wyjdziemy z 7% PKB a wiec okolo 119 mld od 1700 mld, to mamy 119 mld / 30.45 zl = 3.9 mld (3900 mln) wizyt lekarskich!
Liczonych po 3.5 pkt, a wiec 30 min za 30.45 gr.
Nie sadze, zeby wiecej niz 10% Polakow rocznie chodzilo do lekarza, i powiedzmy, kadzy 5 razy, co daje powiedzmy 15 mln wizyt.

Do tego dochodza koszta lekarstw, etc.
W Polsce sa najwyzsze w Europie.. a tzn. gdzies jest potworna korupcja.

Nie mniej z tego wynika, ze mamy gdzies gigantyczna dziura pochloniaca olbrzymie pieniadze.

Lekarz pracujacy 180 godzin, oblslugujacy 360 pacjentow i zarabiajacy z tych 30 zl powiedzmy 20 zl zarabialby miesiecznie 7200 zl, co przyzwoita pensja jest.

Obrazek użytkownika Losek

22-01-2014 [18:00] - Losek | Link:

"Nie mniej z tego wynika, ze mamy gdzies gigantyczna dziura pochloniaca olbrzymie pieniadze."
To w takim razie, skoro u nas jest gigantyczna dziura pochłaniająca pieniądze i są najdroższe leki w Europie, w takim razie pytam się grzecznie: na co Niemcy, Szwajcarzy, czy Norwegowie wydają te trzy-cztery razy większe pieniądze?
Porównanie z innymi krajami w ramach Unii jest jak najbardziej dopuszczalne. Różnice są, ale nie aż takie duże, zwłaszcza, że OECD przeliczyło kwoty wydatków względem siły nabywczej pieniądza.
Budżet NFZ jest oczywiście jawny i do znalezienia na stronie NFZ, o ile się nie mylę wynosi około 65 mld złotych. Wydatki NFZ-tu są jawne i oczywiście - nie jestem związany z NFZ-tem zawodowo, tzn, nie pracuję  tam - ale się założę, że są w stanie rozliczyć się z każdego grosza.
Proszę pamiętaj że NFZ płaci nie tylko za wizyty u specjalistów, ale też POZ-om, szpitalom za pobyty chorych, refunduje nie tylko leki, ale też na przykład częściowo sprzęt medyczny, protezy, wózki, kule, sprzęt stomijny , prowadzi programy profilaktyczne...
Można się spierać, co do szczegółów, co do tego, komu trochę więcej, komu trochę mniej, ale kołdra jest za krótka, to jest moim zdaniem poza dyskusją! 
 

Obrazek użytkownika fritz

22-01-2014 [19:05] - fritz | Link:

ta czarna dziura w Polsce bo na podstawie danych jakie podales, istnieje.

Dlaczego takie porownywanie nie ma sensu pokazala np. debata w USA.
W USA koszta medyczna na glowe sa mniej wiecej 3 razy wyzsze niz w Niemczech a indywidualne ubezpieczenie jest duzo gorsze.

A wiec chodzi o system.

Oczywiscie, ze pamietam o sprzecie itd.

Niestety zapomniales podac statyczne koszta jednego przypadku.

Zalozmy 5000 zl.

Przy 3 mln chorych dawaloby to 15 mld.

Zostaje jeszcze cala masa pieniedzy, potwornie duzo pieniedzy, ktore w polskim systemie znikaja.

Obrazek użytkownika Losek

22-01-2014 [22:27] - Losek | Link:

Zaraz, zaraz. Chyba popełniamy jeden błąd. Utożsamiliśmy budżet NFZ z wszystkimi wydatkami państwa na leczenie. A to nie prawda. Oprócz procedur finansowanych przez NFZ, są też wysokospecjalistyczne procedury finansowane bezpośrednio z Ministerstwa Zdrowia. Na przykład kardiochirurgia, przeszczepy i inne. Całe pieniądze wydawane przez nas jako społeczeństwo, to budżet Narodowego Funduszu, Ministerstwa Zdrowia i pewnie jeszcze wchodzą w to np. dotacje z samorządów. I te wszystkie pieniądze stanowią około 7% PKB. I to jest - dalej tak uważam - za mało. Nie ma żadnej całej masy pieniędzy która znika. A gdyby była, to by znaczyło, że krajach takich jak Niemcy, Szwajcaria, czy Norwegia, marnuje się jeszcze kilka razy więcej. Upieram sie przy porównywaniu nas z krajami europejskimi, a nie z USA, bo tam jest zupełnie inny system opartu w większości ma prywatnej działalności, a dopiero od niedawna wprowadzono obowiązkowe ubezpieczenia, 
Nie da się policzyć kosztów średniego przypadku choroby ( przecież inaczej jest w specjalnościach zabiegowych i niezabiegowych, onkologii, lecznictwie zamkniętym i otwartym - różnice są zbyt duże) i nie ma takiej potrzeby. NFZ i MZ dysponują danymi, na podstawie których mogą wyliczyć ile  wydajemy na konkretne procedury, a ile nam brakuje. Poza tym na jakiej podstawie obecnie chciałbyś wyliczać taki koszt? To co płaci płatnik, niekoniecznie musi odpowiadać realnym kosztom zabiegów. Na przykład przychody szpitala w którym pracuję są przez ostatnie kilka lat co  rok mniejsze, nawet nie jest wyrównywana inflacja.

Obrazek użytkownika fritz

22-01-2014 [23:51] - fritz | Link:

Przy takim balaganie musi wrecz znikac okolo 30%.

Prof. Religa przygotowal reformy, nie weszly w zycie. Reformy odrzucil herr Tusk.
Prof. Religa po zapoznaniu sie z nimi okreslil je jako zbrodnicze.
Jak widac miac calkowicie racje.

W Niemczech jest zupelnie inny system niz w Szwajcarii.
We Francji i Wloszech jeszcze inne systemy a Anglicy maja swoj wlasny.

W Szwajcarii narzeka sie, ze jest zbyt duzo centrow wysoko wyspecjalizowanych, ze jest zbyt duzo szpitali. Co bardzo duzo kosztujel.

W Polsce jest zbrodniczy system herr Tuska wedlug prof. Religii.

PS. Dadza sie policzyc koszta i sa liczone z cala pewnoscia koszta zabiegow odpowiednio zaklasafikowanych, a wiec kardiologiczne, pluca, zlamania, przeziebienia etc.
Dodaj te sumy i porownaj z tym, co mamy do dyspozycji.
Oczywiscie sprzet, szpitale tez naleza do tego rachunku.

Ilosc punktow, 1330 jest tak bezsensownie niska, ze to nie ma sensu, jako calosc.

Obrazek użytkownika fritz

22-01-2014 [19:10] - fritz | Link:

...Budżet NFZ jest oczywiście jawny i do znalezienia na stronie NFZ, o ile się nie mylę wynosi około 65 mld złotych

*** Jezeli budzet wynosi okolo 65 mld gdzie jest 55 mld zl ?