Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Przychodzi Kania do Sokratesa.
Wysłane przez Losek w 20-01-2014 [17:47]
Wielki grecki filozof przechadzał się nieśpiesznie podcieniami krakowskich Sukiennic. Co i raz zatrzymywał się oglądając jakiś drobiazg na straganie. Mijający go ludzie kłaniali się uprzejmie widząc siwowłosego mędrca, jednak nikt nie odważył się zakłócać toku jego myśli wiedząc, że wędrują one po polach niedostępnych zwykłemu śmiertelnikowi. Uczony Grek miał już zawrócić w stronę domu, gdy w pewnej chwili drogę zastąpiło mu troje ludzi, z których znajdująca się pośrodku kobieta była mu znana z widzenia, pochodziła bowiem z Galicji.
- Mistrzu - powiedziała kobieta - mam ci do powiedzenia coś ważnego. Chodzi o to, że...
- Zaczekaj moje dziecko - przerwał jej starzec uprzejmie, acz zdecydowanie - zanim powiesz mi to, co chcesz bym usłyszał, pozwól, że przesiejemy twoje rewelacje przez trzy sita.
Słysząc to, stojący nieco z tyłu, za plecami kobiety niemłody już mężczyzna, uśmiechnął się pod wąsem, a jego oczy zza okularów w cienkiej, drucianej oprawie przeniosły się z Mistrza, na kobietę, jakby chciały powiedzieć: "a nie mówiłem?" Albowiem człek ów z niejednego pieca chleb jadł i w swoim czasie przewidział, że przekonać Sokratesa do słuchania, nie będzie sprawą łatwą.
- Powiedz mi zatem - ciągnął filozof - czy to, co chcesz mi powiedzieć - skupił swój przenikliwy wzrok na twarzy kobiety, jakby chcąc ją zdeprymować - na pewno jest prawdą?
Zapytana nie odwróciła wzroku, mając niezachwianą pewność swej racji.
- Tak Sokratesie - powiedziała - To co muszę ci powiedzieć, sprawdziliśmy kilka razy. Przejrzeliśmy wiele ksiąg i zwojów, opierając się w swych kalkulacjach li tylko na tych, które bez najmniejszej wątpliwości znalazły swe potwierdzenie. Ponadto, fakty owe, żadną nie są tajemnicą...
- Dobrze - kiwnął głową uczony - a czy to, co - jak twierdzisz - muszę usłyszeć, jest aby dobre?
- To zależy, dla kogo - wyrwało się trzeciemu z rozmówców Sokratesa. Człowiek ów, o którego fizis nie wiemy wiele, albowiem jej opis nie zachował się w źródłach, zamilkł zaraz speszony nieco obecnością znanego ze swej inteligencji filozofa.
- A któż, mój chłopcze - z racji swego wieku Sokrates nawet do Gustawa Holoubka zwracał by się w ten sposób - któż musi tych rewelacji wysłuchać?
- Ty sam mistrzu - odparł cicho mężczyzna, nazwany chłopcem.
- A zatem? Czy istotnie pro meae bono, czyliż nie dla swojej uciechy, chcecie umysł mój ową scientiam obciążać - na całe szczęście uczony mąż w zdenerwowaniu łaciną, a nie greką zwykł był się posługiwać.
- To, co chcemy byś usłyszał - odpowiedział za swego speszonego kompana drugi z mężczyzn, ten w okularach i z wąsem - jest jako lekarstwo, gorzkie, rzekłbym naawet niesmaczne, ale przyjąć je trzeba, bo jednym ze sposobów na walkę z chorobą być może. Rzekłbym Mistrzu, iż pro publico bono całą sprawę wyświetlić nam trzeba!
Sokrates skłonił nieco swą siwą głowę, bo to, co powiedział mężczyzna w okularach, odpowiedzią było na trzecie z pytań, które zamierzał zadać. Któż bowiem ma z lekarstwem zaznajomić się, jeśli nie ten, kogo choroba toczy. Jednocześnie wypicie gorzkiego lekarstwa, wiązało się z jakimiś niemiłymi wspomnieniami. Przypomniał sobie, że nie raz już gorzkie lekarstwo mu podawano, w różnych zupełnie celach i z różnym skutkiem...
- Mówcie, więc - powiedział zrezygnowany.
- Długo by mówić - rzekła kobieta - możliwym jest, że umysł taki jak twój zdołałby wszystko zapamiętać. My zaś wszystko spisaliśmy w tej oto księdze... - to powiedziawszy podała mu księgę w czerwień oprawną, obliczami różnymi, jednymi mniej, innymi bardziej przystojnymi, ozdobioną.
- Jeno - zaczął nieśmiało ten z mężczyzn, o którego wyglądzie historia milczy - trzydzieści złotych monet...
Pozostali zgromili go wzrokiem, ale Sokrates zrozumiał, że istotnie opus owo lekarstwem jest, bo wiedział, że wedle najnowszych prac mędrców farmacją się parających - lek, by działanie jego lepszym było, niesmacznym musiał być i takoż kosztownym. Wiedział też wielki uczony, że to, czego najbardziej trzeba się wystrzegać, to wszelkie łatwe, pozornie bezpieczne i darmowe całkiem medicamenta, które na zatracenie raczej wiodą niż poprawę przynoszą. Świadom był, że czasem jedynym sposobem jest wrzód nabrzmiały mieczem przeciąć.
Opuścili Sukiennice i podążyli w stronę Wieszcza. Trębacz skończył odgrywać swe wezwanie, gdy Mędrzec usiadł u stóp poety, zaś pozostała trójka zatrzymała się nieco dalej, nie chcąc przeszkadzać Mistrzowi. Filozof pogrążył się w lekturze. Słońce schowało się za dachami domów, a hejnalista na wieży kościoła odgrywał właśnie po raz trzeci swą melodię, gdy Sokrates zamknął księgę. Trójka towarzyszy spoglądała na Mistrza niepewnie, czekając na jego słowa, niczym na iudicium sądu. Ten zaś zamyślił się głęboko, spojrzał najpierw pod własne stopy, potem w niebo, a potem na autorów dzieła.
- Wyjścia innego nie mieliście - powiedział - Gorzkie to lekarstwo, ale rady nijakiej innej nie widzę... Gladius jeno pozostaje...
- Pióro silniejsze jest niż ostrze miecza, Mistrzu - powiedziała kobieta, spoglądając na górującą nad nimi spiżową postać...
Komentarze
20-01-2014 [19:36] - hela | Link: Świetny tekst. Brawo!
Świetny tekst. Brawo!
20-01-2014 [20:28] - Losek | Link: Miło mi to czytać, bo trochę
Miło mi to czytać, bo trochę się obawiałem, jaki będzie odbiór...
20-01-2014 [22:34] - Narcyz Zgryźliwy | Link: Polszczyzna.
Jestem przekonany, że takiej stylowej wprawki trudno byłoby szukać wśród dzisiaj kształconych polonistów. Gratuluję. Myślę, że autorzy "Resortowych dzieci" również z sympatią czytać będą(?) Pański tekst. Pozdrawiam serdecznie.NZ.
20-01-2014 [22:50] - Losek | Link: Dziękuję
Też mam nadzieję, że się im spodoba, ale nie chęć przypodobania się komukolwiek jest powodem dla którego to napisałem. Nie chodzi też wyłącznie o stylową wprawkę. Zastanawiając się nad krytyką, jaka spotkała autorów, nad demagogicznymi argumentami przeciwników publikacji "Resortowych dzieci", których nie będę tu przytaczał, pomyślałem, jak ta publikacja przeszłaby przez sita Sokratesa. Doszedłem do wniosku, że bez problemu. Reszta, to rozwinięcie pomysłu.
21-01-2014 [02:13] - zdzichu z Polski | Link: Jest Pan pewien
reakcji Sokratesa?.... a może, powiedziałby tak - medice, cura te ipsum
21-01-2014 [10:08] - Losek | Link: Ależ gdzie tam...
Nie mam pojęcia jak by zareagował Sokrates. Jego słowa w tekście to moja osobista reakcja na publikację (licentia poetica). Mam książkę i nie mam powodu wątpić w prawdziwość danych, uważam, że jest dobra, w takim sensie, jak dobre jest lekarstwo dla pacjenta, tzn. nie w smaku, tylko w działaniu i jest skierowana do tego, do kogo trzeba, tzn. do społeczeństwa. Myślę, że przechodzi przez trzy sita Sokratesa.
.