Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Jugendamt porywa i germanizuje polskie dzieci!
Wysłane przez Supernova w 13-11-2013 [12:16]
Nie, to nie będzie w czasie przeszłym. To nie opowieść o II wojnie światowej, w czasie której wywożono z Polski do Rzeszy maluchy o blond włosach i niebieskich oczach. To dzieje się teraz i tu, a raczej tam – w Niemczech.
Jugendamt – jego zalążki powstały w 1922 roku, ale ideologia i zasady działania zostały określone przez NSDAP w roku 1936. W czasie II wojny światowej Jugendamt był aktywnym elementem niemieckiego aparatu przemocy. Zajmował się m.in. uprowadzaniem polskich dzieci i umieszczaniem ich w niemieckich rodzinach zastępczych. Z 200 tysięcy porwanych małych Polaków po wojnie odnaleziono zaledwie 10%. W 1952 roku Jugendamt zniszczył akta osobowe wywiezionych dzieci, co utrudniło ich odnalezienie (należały do nich m.in. tzw. „dzieci zamojszczyzny”).
Tu mogłoby się wydawać, że cała ta instytucja powinna zostać zdelegalizowana po wojnie. Otóż nie – Jugendamt działa nadal, ma się dobrze i robi mniej więcej to samo, tyle, że na mniejszą skalę. Chcąc utrzymać rzesze urzędników, zapewnić im pracę i dobre samopoczucie, czyhają na polskie (i nie tylko oczywiście) dzieci mieszkające w Niemczech, żeby pod byle pretekstem odebrać je rodzicom i rozpocząć planową germanizację.
Oto kilka takich historii:
Żona Polka, mąż Niemiec. Małżeństwo rozpada się z winy mężą i matka otrzymuje prawo do opieki nad dzieckiem. Po kilku latach postanawia wrócić z synkiem do Polski i tu wkroczył Jugendamt. Naciskał na sąd, który w końcu nakazał jej oddać dziecko ojcu. Kobieta rozpoczęła beznadziejną walkę z niemieckimi sądami i europejskimi trybunałami. Wywalczyła widzenia. W ciągu 10 miesięcy widziała się z synem zaledwie przez 27 godzin, a w czasie spotkań obowiązywał język niemiecki. „Od sierpnia 2006 r. już go nie widziałam. Jugendamt nie wyrażał zgody na spotkania i zachowywał się tak, jakby sprawował władzę nad sądem” – opowiada matka. Według niej urząd „działa jak jego ojciec chrzestny Adolf Hitler”. „ To, co się dzieje z dziećmi, nie tylko polskimi, to po prostu zbrodnia” – mówi.
To, że jest to sprzeczne z wszelkim prawem, potwierdził Parlament Europejski. W 2012 roku zdesperowana kobieta porwała chłopca i uciekła z nim do Francji. Jugendamty stają bowiem po stronie niemieckich rodziców niezależnie od tego kim jest ich były parter.
Wojciech Pomorski z Hamburga. Jego niemiecka żona pewnego dnia uciekła zabierając ze sobą dwie córki. Walczył o prawo do widzeń. Kiedy je wreszcie uzyskał, okazało się, że z dziećmi może rozmawiać tylko po niemiecku, chociaż wszyscy troje mają polskie obywatelstwo. „ Z pedagogiczno- fachowego punktu widzenia trzeba zaznaczyć, że nie jest w interesie dzieci, aby spotkania nadzorowane odbywały się w języku polskim.”- napisano w oficjalnym piśmie. Minęło kilka lat. Dzieci Pomorskiego powoli zapominają, jak się mówi po polsku, a jego walka o widzenia w języku ojczystym to walka z wiatrakami.
W 2007 roku Wojciech Pomorski został prezesem “Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech”
Anna F. – mieszkała z rodziną w zachodnich Niemczech. Donos sąsiadki ściągnął niezapowiedzianą kontrolę policji i Jugendamtu. Pracownica Jugendamtu stwierdziła, ze Anna F. jest zbyt szczupła i musi się leczyć, bo to szkodliwe dla dziecka. Na szczęście Anna F. zdążyła się spakować i dzięki „Polskiemu Stowarzyszeniu Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech” wyjechać do Polski, to jednak nie zakończyło sprawy. Jugendamt wystawił wniosek do niemieckiego sądu o odebranie jej praw rodzicielskich na terenie Niemiec. Wniosek został rozpatrzony pozytywnie i niemiecki aparat sprawiedliwości złożył w Polsce pismo o wydanie dziecka w trybie Konwencji Haskiej w celu przekazania go niemieckiej rodzinie zastępczej. Obecnie rodzice dziecka czekają w Polsce na proces z Jugendamtem, który konsekwentnie dąży do swojego celu.
Joanna T. z Berlina ma trójkę dzieci. Podobna kontrola jak u Anny F. wykazała, że jest pod wpływem alkoholu. Stwierdzono to bez wykonania jakichkolwiek testów, jedynie na podstawie rozmowy. Mimo wieczornej pory jej dzieci zabrano do domu dziecka, nakazując jej leczenie się z choroby alkoholowej. Przerażona matka nawiązała kontakt ze wspomnianym już Stowarzyszeniem prosząc o ratunek. Stowarzyszenie zleciło kosztowne badania mające na celu ustalenie ile alkoholu pani Joanna wypiła w ciągu ostatniego roku. Okazało się, że jest abstynentką, co dla wszystkich było szokiem. Mimo to dzieci pozostają w domu dziecka, a sprawę pani Joanny prowadzi zaprzyjaźniony ze Stowarzyszeniem adwokat wierząc, że zakończy się sukcesem. Okazało się, że choć Jugendamt odebrał dzieci bezpodstawnie, zamierzał je oddać niemieckiej rodzinie zastępczej.
Szczęśliwie, choć nie na długo zakończyła się sprawa pana Jacka K. i jego rodziny. Badania mające wykluczyć u niego alkoholizm wyszły pomyślnie, więc decyzją sądu odebrane wcześniej dziecko odesłano do domu. Życie wróciło do normy, ale Jugendamt wkroczył znowu z tymi samymi zarzutami. Obecnie pan Jacek czeka na rozprawę, a koszty z całą sprawą związane doprowadziły już rodzinę na skraj bankructwa.
Monika Nowosad z trójką dzieci – córką i synem z poprzedniego małżeństwa z Polakiem i córeczką z konkubentem – Niemcem mieszkała w zachodnich Niemczech. Wychowywała dzieci sama. Pewnego popołudnia, jak zwykle czekała na powrót starszych dzieci ze szkoły. W domu była tylko z najmłodszą, Leną. Zadzwonił dzwonek. W drzwiach stało dwóch policjantów i dwie urzędniczki Jugendamt. Zarzucili pani Monice zażywanie narkotyków i zabrali Lenę. Jednocześnie poinformowali, że dwójka starszych dzieci została bezpośrednio ze szkoły zabrana do domu dziecka. Następnego dnia pani Monice wykonano test na obecność narkotyków. Wynik był negatywny. Poszła do Jugendamtu dowiedzieć się, co z dziećmi. Dostała do podpisania dokumenty oznaczające zgodę na współpracę z urzędem. Bez ich podpisania nie miała prawa do informacji, gdzie są jej dzieci ani na jakiej podstawie je odebrano. Podpisała, bo obiecali, że zobaczy dzieci. Na początek pozwolili tylko napisać listy. Po niemiecku. Po paru dniach łaskawie zgodzili się na listy po polsku. Kiedy wreszcie mogła zobaczyć córki i syna, pracownica Jugendamtu pouczała o czym może z nimi rozmawiać i że wolno jej mówić tylko po niemiecku. Nie dowiedziała się dlaczego, skoro podejrzenia, na podstawie których odebrano jej dzieci się nie potwierdziły, nie może córek i syna zabrać do domu. „Wszystko sprawdzamy i jeżeli zaistnieją takie przesłanki, wówczas dzieci powrócą do rodziny. Musimy być jednak pewni, że tak będzie lepiej dla dzieci” – mówi kierownik Jugendamtu. Dodaje też, że Monika Nowosad może wystąpić na drogę sądową. Na razie dowiedziała się, że dzieci mają być przeniesione do oddalonego od ich miasteczka o jakieś 80 km Bonn.
To tylko przykładowe historie. Gdzie w tym wszystkim jest państwo polskie, w którym mniejszość niemiecka nie tylko ma swoje prawa, ale i reprezentację w parlamencie? Polski konsul dyplomatycznie lawiruje w odpowiedziach na pytania dziennikarzy dotyczące jego pomocy Monice Nowosad. Bredzi coś o języku niemieckim, jako obowiązującym w Niemczech, o swoich ograniczonych możliwościach.
O co właściwie chodzi? Jak zwykle – kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o...tak, tak, właśnie o to. Jugendamt dostaje spore pieniądze z budżetu państwa. Pieniądze idą na placówkę, do której trafia dziecko. Dostają je wszyscy zajmujący się nim pracownicy i w niczyim interesie nie leży, żeby dziecko wróciło do rodziców, no oczywiście poza interesem samego dziecka, jego matki i ojca. Sędzia orzeka jednoosobowo za zamkniętymi drzwiami.
Co ciekawe, praktycznie nie zdarza się odbieranie dzieci rodzinom muzułmańskim, a przecież w nich patologie często występują. Takie dzieci są dla Niemców obce kulturowo, trudno je zgermanizować. Poza tym najliczniej reprezentowani muzułmanie - Turcy mają swoich przedstawicieli w Bundestagu i są grupą etniczną umiejącą dbać o własne interesy. Może więc chodzi również o to, żeby Niemcy nie zalała całkowicie fala kobiet w burkach, ich egzotycznych mężów i rzesz czarnookich pociech. Nie wiem, jak tam z przyrostem naturalnym u Niemców, ale może znowu przydadzą się polskie dzieci o blond włosach i niebieskich oczach?
Komentarze
13-11-2013 [12:23] - Magdalena | Link: Jak z przyrostem naturalnym u Niemców ...
wyczytałam gdzieś, że na poziomie 0,9 ... U nas 1,3 i zanosi się na katastrofę ...
13-11-2013 [13:09] - antykrytyka | Link: Należy pogratulować Niemcom
że tak dbają o swoje dzieci. Niech państwo polskie weźmie z nich przykład, a Polacy niech się zastanowią nad związkami małżeńskimi z sąsiadami zza Odry.
13-11-2013 [20:56] - gorylisko | Link: panu/pani to sie chyba something pojebalos
tu jest mowa o odbieraniu dzieci nie swoich, nie niemieckich
dba sie o swoj interes a nie o interes dzieci...bo kazde dziecko to gotowy pieniadz...
prosze przeczytac tekst ze zrozumieniem...
rownie dobrze lis dba o gaski czy kurczaczki... gdby kto pytal chodzi o lisa jako takiego
a nie osszusta dziennikarskiego
13-11-2013 [14:40] - kolarz | Link: Ajajaj! Jaki straszny ten Jugendamt!
Pozwolę sobie dorzucić jeszcze kilka reprezentatywnych przykładów ale tym razem z Polski:
1. Matka kilkumiesięcznego niemowlaka znika rok po ślubie. Prokurator "wsiada" na męża, bo są świadkowie, że pożycie się nie układało. Wprawdzie matka nadużywała alkoholu (mandaty, izba wytrzeźwień itp.) ale jednak się nie układało. Po pięciu latach kobieta pojawia się w domu, deportowana z ówczesnego Berlina Zachodniego za prostytucję. Żąda: rozwodu, dziecka (które jej nie zna), alimentów i połowy domku, który mąż odziedziczył po rodzicach w czasie jej "pracy zawodowej" w Berlinie.
Niezawisły polski sąd przyznaje jej to wszystko. Domek zostaje sprzedany. Dzieckiem opiekuje się ojciec, bo matka jest zajęta przepijaniem pieniędzy. Za resztkę tak błyskotliwie uzyskanej fortuny mamuśka wyjeżdża do Czechosłowacji i bierze fikcyjny ślub (oraz rozwód) i z nowym paszportem i nazwiskiem wraca do Berlina Zachodniego kontynuować karierę zawodową.
Pikantnym szczegółem sprawy jest to, że jednym z argumentów sądu rodzinnego za przyznaniem prawa do opieki rodzicielskiej matce był status prawny ojca - formalnie podejrzanego o to, że miał coś wspólnego z jej "zaginięciem".
2. Matka kilkumiesięcznego niemowlaka zaczyna zdradzać objawy choroby psychicznej. Jej rodzina zarzuca mężowi, że zmusza (!!!) ją do leczenia. Matka występuje o rozwód i wyłączne prawa rodzicielskie (konkretnie to występuje adwokat, bo ona nigdy nic na rozprawach nie mówi nafaszerowana lekami i sąd taką sytuację toleruje). Wyrok jest na jej korzyść. Sąd toleruje wieloletnie wybryki rodziny skutecznie nie dopuszczającej do jakichkolwiek kontaktów ojca z dzieckiem. Uzasadnienie jest takie, że dziecko ma lepsze warunki mieszkaniowe u rodziny matki (konkretnie poniemiecka chałupka pod miastem z wychodkiem na podwórku). Po 4 latach stan zdrowia matki jest taki, że rozpala ona ognisko z gazet w pokoju i od oparzeń traci wzrok. W ponownej rozprawie niezawisły polski sąd oddala wniosek ojca o przyznanie praw rodzicielskich, nie starając się nawet uzasadnić tego jakimiś zarzutami wobec niego.
(c.d.n.)
13-11-2013 [14:40] - Sir Winston | Link: Sprawa jest znana i NIE ulegnie zmianie
Jeśli była kiedyś na to szansa, to przed zjednoczeniem Niemiec. Teraz już z nikim nie potrzebują się liczyć. Niemieckie urzędy działają dla dobra NIEMIECKIEGO państwa, a pomysł, że powinny działać na rzecz jakiejś tam wyimaginowanej sprawiedliwości w postaci czystej i bezstronnej, to są mrzonki. Takie rzeczy tylko w Polsce.
Jest tylko jedna, jedyna rada dla tych, którzy chcieliby nie musieć się obawiać, że Rzesza odbierze im dzieci i odda niemieckiej rodzinie do germanizacji: trzymać się od Rzeszy z dala. Bo - jak się okazuje - potrafią dobrać się nawet do cudzoziemców przejeżdżających przez terytorium Rzeszy.
Gdyby chodziło o jakiś faktycznie istniejący kraj, a nie fasadowe kondominium, dajmy na to - o Rosję, to po pierwszym krzyknięciu przycupnęli by w przysiadzie i nie spróbowali drugi raz. Co ja mówię: nie spróbowaliby pierwszy raz.
Inaczej jest z państwem podbitym, którego gubernatorów mianuje się w Berlinie i Moskwie.
Radsik sam z siebie kuli się za futryną wychodka, kiedy sytuacja poniekąd zmusza go jakiejś reakcji w stosunku do Berlina czy Moskwy. Odczekuje w kucki i wyłazi tylko po to, by kolejny raz powysławiać miłosierną kanclerz i łaskawego cara. DNO!
13-11-2013 [14:54] - kolarz | Link: To racja, ale chyba jednak głównie nie o to chodzi.
Przed zjednoczeniem takich problemów raczej nie było, w każdym razie nie w NRF. Dopóki do władz nie dorwało się lewackie tałatajstwo szanowano tu rodzinę. A i teraz różnie bywa, szczególnie wtedy, gdy szatańskiej makreli i jej ekipie zależy na tym, żeby nie zniechęcać np. muslimów. Kiedyś spróbowali wykręcić taki numer w Goslar, rodzinie z Północnej Afryki (na zdjęciach wyglądali na białych semitów) to skończyło się szturmem na komisariat w którym schroniły się hitlerki z jugendamtu, w wyniku czego dzieci zostały odnalezione i prawdopodobnie wywiezione z Niemiec. Zatrzymano paru uczestników zajść ale zamknięto jedynie jakiegoś duchownego, który podobno nawoływał do czynnego oporu (tak podały kaprawe polskie przekaziory) ale i jego zwolniono bez sądu. Jak widać pryncypializm w życiu rodzinnym popłaca :-)
13-11-2013 [14:41] - kolarz | Link: kolarz
3. Zostałem poproszony o uczestniczenie w charakterze jednej z wielu "osób zaufania" w akcji odebrania dzieci matce przez ojca. Ojciec - więcej niż dobrze sytuowany biznesmen - nie miał większych problemów w załatwieniu tego z niezawisłym polskim sądem. Do domu jej rodziców udałem się z komornikiem, dwoma policjantami, ojcem, lekarką i trzema lub czterema innymi osobami zaufania. W domu zastaliśmy dodatkowe zabezpieczenia na oknach (plexi) drzwi z siatki metalowej przed schodami, zamki w każdych drzwiach, "pancerne" plafony oświetleniowe itp. urządzenia świadczące o stanie psychicznym matki. Ta nieszczęśliwa kobieta kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego co się wokół niej dzieje, zajęta oblizywaniem wszystkiego, czego mogła dosięgnąć. Ponieważ wychodziłem ostatni oblizała (prawdopodobnie) skórzaną kurtkę w którą byłem ubrany a następnie ugryzła mnie w plecy (!). Nie jest to żaden "happy end", bo przy tym stanie matki i możliwościach ojca proces przed niezawisłymi polskim i sądami trwał 4 lata (słownie: CZTERY lata). Cztery lata brania łapówek i pracowitego wyszukiwania pretekstów do pozostawienia dzieci "przy matce".
4. We wszystkich znanych mi przypadkach głośnych spraw o zabójstwo dziecka przez matkę wcześniej miało miejsce faktyczne (choć przeważnie nie formalne) odebranie praw rodzicielskich ojcom przez niezawisłe polskie sądy, które żadnej odpowiedzialności za te wybryki nigdy nie ponosiły. Jeśli ojciec usiłuje doprowadzić do przymusowego leczenia matki, sąd nie tylko odmawia ale odbiera mu de facto prawa rodzicielskie a matka faszeruje dziecko lekami i wyrzuca je z 10 piętra lub dusi je poduszką spod które wypełzają węże (zmuszona, ma się rozumieć, "głosami") to ktoś za to powinien ponieść odpowiedzialność.
Takich historyjek mógłbym przytoczyć dziesiątki, bo dawno temu usiłowałem zaangażować się w kwestię obrony praw ojców, ale na skutek notorycznego podporządkowywania sobie wszystkich organizacji w tym celu zakładanych przez różne formy bezpieki - zrezygnowałem. Jedno wiem na pewno: równość - równością, ale dzieci "należą się" matce. I dopóki taka sytuacja trwa, to gówno tu będzie a nie praworządność.
13-11-2013 [14:59] - Daf (niezweryfikowany) | Link: Przepisy prawne
Wyjezdzajac do innego kraju nalezy liczyc sie z tym, ze przepisy prawne tego kraju nie musza byc identyczne, jak polskie przepisy prawne.
Nalezy zatem te przepisy prawne innego panstwa szanowac.
Jugendamt realizuje postanowienia sadu. Od tych postanowien sadu mozna sie odwolywac, jezeli ktos potrafi udowodnic, ze postanowienie sadu jest dla niego krzywdzace. Tak funkcjonuje demokracja. W odwolywaniu sie od postanowien sadu pomagaja rozne urzedy, szybko, profesjonalnie i bezplatnie.
Do wyjazdu do Niemiec NIKT Polakow nie zmusza.
13-11-2013 [15:13] - Sir Winston | Link: Myli się Pan/Pani, pozycja Jugendamtów jest szczególna
a rabunek dzieci ma charakter systemowy. Sprawy, jeśli w ogóle trafiają do sądów, są przez nie najczęściej bezkrytycznie rozstrzygane po myśli Jugendamtów, a w duchu Hakaty.
To jest najczęściej po prostu Kafka.
13-11-2013 [15:40] - Daf (niezweryfikowany) | Link: @ Sir Winston 15:13
Nie, nie myle sie - to Pan sie myli. Powtarzam: NIKT Polakow nie zmusza do wyjazdow do Niemiec.Niemcy to kraj praworzadny i demokratyczny, ludzie madrzy i uczciwi - takze Polacy - potrafia tam znalezc miejsce dla siebie, a niektorzy robia kariery w tym sympatycznym kraju. Kariery, o jakich by w Polsce nie mogli marzyc. A zatem czas skonczyc te "gorzkie zale" i zajac sie wlasnym podworkiem. Niemcow te Wasze kwekolenia z pewnoscia nie przestrasza.
13-11-2013 [16:20] - Sir Winston | Link: Proszę zapoznać się z tematem Jugendamtów a potem wyrokować
Na razie opowiada pan rzeczy jednocześnie idealistyczne i dogmatyczne, a faktów ewidentnie - nie zna.
Praworządność to może być na przykład konsekwentne stosowanie prawa III. Rzeszy. Warto się zastanawiać, co się pisze. Ale najważniejsze są fakty.
Jak się nie wie nic na temat, najlepiej go zgłębić, zanim się coś powie czy napisze.
13-11-2013 [16:58] - gorylisko | Link: ona czy on, jest tu sluzbowo... co do faktow...
co do faktow madame daf ma stosunek seksualny, zwlaszcza jesli dotyczy to niemiec... czasem odnosze wrazenie, ze madame daf tak jest przezarta filoniemieckoscia, ze wg niej niemiec jak defekuje to my polaczki mamy myslec, ze wydziela on zapach wiosennego bzu czy dzikiej rozy podczas tej czynnosci...
13-11-2013 [18:12] - z Niemiec (niezweryfikowany) | Link: Racja zawsze jest po stronie urzedu.
Cytat:
" Jugendamt porywa i germanizuje polskie dzieci!"
-----------------------------
-----------------------------
Po pierwsze:
Jugendamt NIGDY nie interweniuje BEZ POWODU.
Po drugie:
Interwencje Jugendamtow URATOWALY zycie juz tysiacom dzieci,
w tym wielu dziesiatkom z rodzim mieszanych polsko - niemieckich.
Po trzecie:
Jesli sad rodzinny zezwolil rodzicowi na widzenie sie z dzieckiem
JEDYNIE pod nadzorem urzednika z Jugendamtu, jest rzecza naturalna
iz rozmowa musi sie odbywac wylacznie w jezyku niemieckim, poniewaz
w/w urzednik NIE MUSI znac jezyka polskiego, ale za to MUSI WIEDZIEC
o czym rodzic rozmawia z dzieckiem.
Po czwarte:
Pani Daf ma racje piszac, ze w Niemczech obowiazuja
niemieckie przepisy ( niezaleznie od tego kiedy zostaly wprowadzone )
i kazdy kto decyduje sie ( dobrowolnie ) na przebywanie w Niemczech
MUSI je akceptowac i je przestrzegac.
Po piate:
To ze niemieckie Jugendamty powstaly w 1922 i ideologia NSDAP
miala na nie swoj wplyw w czasie hitlerowskiej dyktatury,
NIE znaczy, ze dzis te urzedy kieruja sie w swym dzialaniu
tymi samymi zasadami, po prostu DZIS OBOWIAZUJA W NIEMCZECH
ZUPELNIE INNA IDEOLOGIA, A TAKZE INNE KRYTERIA DZIALANIA URZEDOW.
13-11-2013 [20:44] - gorylisko | Link: a hajl hitler to gdzie ?
to wszystko co pan napisac to byc mnostwo bardzo dobre ale najlepiej jest wyjechac...
oczywiscie, ze jugendmaty nie dzialaja bez powodu...znajdzcie mi czlowieka a paragraf sie znajdzie, zdaje sie, ze
ze pan panie adolf nie czytal tekstu powyzej ze zrozumieniem... zreszta i w Polsce urzedasy od opieki nad dziecmi biora
przyklad... ostatnio o probie odebrania dziecka bo jest za grube... czy szanowny szkopek przeczytal ze zrozuminiem
o powodzie do odebrania dziecka ?
no mozna by powiedziedziec, ze jugendmaty uratowaly zycie tysiacom dzieci, warto by przypomniec ich dzialalnosc
na zamojszczyznie... uratowano mnostwo dzieci przed glodem w Polsce no i przed polskoscia...
potem nie widziec czemu po wojnie spalono akta tych spraw... a pan to panie adolf pipsztolisz, ze nie kierowali sie
nsdap... no tak... pewnikiem wszystkich nazistow zjedzono ;-) wsadz pan sobie ten ratunek gdzies... najlepiej
pod czapke ssmanska
jaaaasneee sady niemieckie sa ostoja sprawiedliwosci jak cholera...zas obowiazek rozmawiania po niemiecku
to obowiazek jak cholera... ciekawe, ze w takim UK zazwyczaj znajduje sie czlowieka ktory operuje jezykiem ojczystym
stron... poza tym, sad jak orzeka widzenie to tylko w obecnosci urzedasa tej hitlerowskiej instytucji...
czego sie boi ?
co do obowiazywania prawa hitlerlandzie...kiedys obowiazawylo prawo, ze Zyd to byc mnostwo bardze zle...
czy to bylo dobra ? prawo to prawo... zgodnie z prawem niemieckim uchwalono ustawy norymberskie
malo tego, hitler osiagnal cel w demokratycznych wyborach...demokracja niemiecka jak cholera
tak ogolnie adolfiku z niemiec... czemu tak wrzeszczysz, ze w niemczech obowiazuje inna ideologia...
moze tak, moze nie...
ale moim zdaniem ubraliscie drang nach osten w mundurek pedala i udajecie, ze nie macie ciagot
typu deutchland, deutchland uber alles...
ja sie na tecieple lepkie slowka nie daje nabierac... jestescie dalej banda nazistow tylko lepiej sie maskujecie...
13-11-2013 [21:30] - z Niemiec (niezweryfikowany) | Link: @ gorylisko - 13.11.2013 20:44
Cytat:
" a hajl hitler to gdzie ? "
-----------------------------------------
-----------------------------------------
Oj smieszny czlowieku, czy na prawde nie masz nikogo
w swoim otoczeniu, kto bylby w stanie Ci wytlumaczyc,
ze dzieki takim jak Ty osobnikom, Polska zawsze bedzie
europejskim grajdolkiem.
p.s.
Nastepny podobny wpis, a przekonasz mnie na 100%
zes jeszcze nie zlazl z drzea.:))
13-11-2013 [22:24] - gorylisko | Link: ej adolf a kto ci powiedzial, ze wlasnie nie siedze na drzewie ?
co wiecej...chetnie zjadlbym banana... wole byc na drzewie jak cywlizowanym (?)niemcem pokroju mengele czy eichmanna... kapewu...
i jeszcze jedno, mam to gdzies co mnie myslisz... gdybys adolfiku nie wiedzial to jest to miejsce gdzie kazdemu niemcowi nalezy solidny kop
za ssmanskie ciagoty...
co do tlumaczenia...to kiedys politruk tez mi wmawial, ze to przez takich jak ja prl ma problemy i nie moze rozwinac skrzydel aby prl rosla w sile
a ludziom sie zylo dostatnio... oczwiscie, pewnikiem przez takich jak ja mamy gradobicie, trzesienia ziemi i koklusz...do tego dodajmy spadek
ilosci cukru w cukrze wzrost znaczenia gospodarczego burdeli w republice federalnej niemiec...
14-11-2013 [08:17] - Supernova | Link: @z Niemiec
1) tak, ale te "powody" to często niesprawdzony donos sąsiada, czy byłego konkubenta.
2) może tysiącom uratowały, ale wielu zmarnowały. Dzieci po takiej traumie jaką jest zabranie nagle, bez zapowiedzi z domu rodzinnego długo albo i nigdy nie wracają do równowagi psychicznej
3) dla mnie to nie jest naturalne, że rodzic przed wydaniem jakiegokolwiek wyroku nie ma prawa rozmawiać z własnym dzieckiem w ojczystym języku. A jakby niemieckiego nie znał? Niech sobie Jugendamt zatrudni polskojęzycznych pracowników albo tłumaczy.
4) To proszę to samo powiedzieć muzułmanom - "w Niemczech są określone przepisy, które MUSZĄ akceptować i przestrzegać. Nikt ich tam siłą nie ściągał". A, przepraszam, jakich przepisów nie przestrzegała matka, która 'była za szczupła" albo ta oskarżona o alkoholizm, choć badania wykazały, że jest abstynentką?
5) to może trzeba było zmienić nazwę, bo źle się kojarzy. Hitlerjugend też można było zostawić i powiedzieć, że teraz to jest harcerstwo.
13-11-2013 [20:03] - takijeden | Link: Trzeba byc albo slepym
... albo idiota zeby pisac o prawie , demokracji i sprewiedliwych przepisach
i nie zauwazac ze rodzinom Tureckim ani ogolnie Muzulmanskim dzieci sie nie odbiera..
Choc bandy wyrostkow wielu biedniejszych dzielnic niemieckich miast , bez wyksztalcenia czesto kaleczac mowe niemiecka
pomimo faktu urodzenia na terenie BRD .. swiadcza o tym ze nie wszystkie rodziny Tureckie sa w stanie zapewnic godziwe wychowanie dziecka.
Rytualne mordy corek Tureckich rodzicow ktore zachcialy miec niemieckiego przyjaciela tez sie zdarzaja ... ale Jugendamty milcza
Dopiero jak kolejna dziewczyna zostaje zadzgana na ulicy przez brata albo kuzyna ..Policja zaczyna niemrawo szukac winnych.
Po Berlinie_Kreuzberg laza bandyckie rodziny / klany libijczykow , syryjczykow w trzecim pokoleniu zdegenerowane i nikt sie nie czuje odpowiedzialny
A ten wasz Jugenamt siedzi w D u murzyna i udaje ze nie wie oc o chodzi ...
13-11-2013 [20:33] - Daf (niezweryfikowany) | Link: @ takijeden 20:03
Co Pan chce osiagnac swoim narzekaniem ?
a) Wymusic zmiane niemieckich przepisow prawnych ?
b) Wypowiedziec Niemcom wojne ?
c) Czy jest Panu wiadomo, ze mieszanie sie w sprawy wewnetrzne innego panstwa, to mowiac bardzo grzecznie, jest nietaktem ?
A moze Pan sie myli w swoich ocenach ? Bo z pozycji polskiego Gastarbeiter'a swiat wyglada przeciez inaczej.
Czy ktos Pana zmusil (wywiozl z Polski) do przebywania w Niemczech ?
Gdyby Niemcy byli z pracy niemieckich urzedow niezadowoleni, to te urzedy bylyby juz dawno zreformowane. A wiec najlepiej nie dmuchac sasiadom w kasze, zajac sie wlasnym podworkiem - wzorujac sie na niemieckich osiagnieciach.
13-11-2013 [20:53] - takijeden | Link: kolejna pozyteczna sie odezwala
ja wiem ze pozytecznym i wymagajacym specjalnej troski trzeba prostymi zdaniami
wiec powotorze...
Istnieje dysproporcja w tym jak urzad Jugendamt podchodzi do swoich ustawowoprzewidzianych zadan.
I trzeba byc slepym albo idiota aby tego nie zauwazac.
I widocznie Niemcy sa jak najbardziej z takiej pracy urzedow zadowolenie ... bo klopotow z wychowaniem tureckich badz libanskich dzieci nie chca..
wiec nie pala sie do reformy.
Tu nie chodzi o wojne wymauszanie zmiany przepisow .. chodzi o pytanie dlaczego cala surowosc "podobno" sparawiedliwego prawa
stosuje sie do rodzin pochadzacych przykladowo z Polski a przymyka sie oczy na zdegenerowane czasem w drugim juz pokoleniu
rodziny muzulmanskie ... ( chodzi tu wylacznie o takie ktore nie radza sobie z wychowaniem wlasnych dzieci)
"Czy ktos Pana zmusil (wywiozl z Polski) do przebywania w Niemczech ?" mje prywatne sprawy pania naprawde G..wno obchodza..
i jak pani zamiast pisac na temat bedzie dalej pisac o mnie to zaczne rowniez pytac czy fornal znowu nie zaplacil alimentow
13-11-2013 [21:12] - Daf (niezweryfikowany) | Link: @ takijeden 20:53
Poniewaz jest Pan w Niemczech Gastarbeiter'em, wiec nie ma Pan prawa wtracac sie w sprawy wewnetrzne tego kraju. NIKT Pana do wyjazdu do Niemiec nie zmuszal. Radze zakasac rekawy, zajac sie godziwa praca, jak wielu Polakow w Niemczech to robi, cieszy sie szacunkiem i uznaniem otoczenia. Tacy jak Pan psuja opinie Polsce i Polakom za granica. Panskie wymadrzanie sie to droga do nikad.
13-11-2013 [21:39] - takijeden | Link: Prosze nie Trollowac
tematem tego watku jest Jugendamt
Jesli bedziesz dalej insynuowac swoje chore i chamskie teorie pod moim adresem to sie zaczne odwzajemniac.
Jak juz pisalem ... tylko slepy albo idiota nie zauwaza dysproporcji w podchodzeniu Jugendamtu do swoich obowiazkow.