Możliwe odpowiedzi mieszczą się w niezbyt dużej liczbie możliwych wariantów i właściwie narzucają się same: Stany Zjednoczone chcą wiedzieć, co – wbrew deklaracjom – naprawdę sądzą i jakie podejmują (niejawne) działania postępaccy europejscy przywódcy. Nie da się ukryć – i chyba właśnie to musi być przyczyną obłudnego oburzenia Merkel i Hollanda – jest do dowodne wykazanie, a przede wszystykim ujawnienie braku zaufania ze strony USA. Nie złośliwego jednak przecież, ale odpowiadającego na FAKTY. W każdym razie, to nie nowina, bo od 1989 roku Ruskie zrobiły, co mogły, żeby wypchnąć Amerykanów (a w efekcie i NATO) z przyszłego Europejskiego Teatru Działań Wojennych. Ze sporym sukcesem, jak widać.
Właściwe pytanie w tym momencie brzmi raczej: dlaczego Rosja nie potrzebuje tych przywódców podsłuchiwać?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5118
Redukcja obecności amerykańskiej armii w Europie, redukcja potencjału strategicznej broni atomowej, wyłuskiwanie Europy z amerykańskich przedsięwzięć militarnych - wszystko to skutkuje coraz głębszym wbiciem klina między Europę i jedynego jej potencjalnego obrońcę - USA.
Plan Karaganowa, czyli budowa Unii Euroazjatyckiej, postępuje już w zasadzie jawnie. Niemcy, filar zachodni tej konstrukcji, roją sobie w niej rolę, która jest z zasadniczych przyczyn niemożliwa. Ale czego się spodziewać po dziczy, która już dwa razy podpaliła świat? Że się zreflektuje PRZED trzecim razem? Swoją drogą, oni poważnie sądzą, że Rosja jest przeciwnikiem Chin w tym planie ;-)!
Tak, to jest niebezpieczne. To jest wyrok z odroczonym terminem wykonania.
A mówić, to my o tym przecież mówimy.
Ludzie jednak wolą wierzyć w pokojową Rosję, pokojowe Niemcy, świat jako układ wielostronnej pokojowej współpracy...
Jakby nawet coś zmusiło człowieków-rozumnych-na-pewnym-poziomie do uznania, że to, o czym mówimy jest faktem, to zaczną manipulować ocenami zdarzeń, a dla nas powstanie nowe - w ich rozumieniu - wyzwisko: eurazjosceptycy. Paranoicy po prostu. Kto wie, może nawet wierzący w kalumnie o gułagach...?
Likwidacja - ta fizyczna, nie w przenośni - ludzi z Lebensraumu została przez Niemcy i Rosję uzgodniona, podjęta i nigdy nie wypowiedziana. Była jedynie pewna przerwa w wykonywaniu przy znanych porachunkach między gangsterami.
Ale już znowu dobrze ze sobą żyją.
Pozdrawiam
Ideałem byłby lokalny rezydent/gubernator uzgodniony przez obie strony, lecz maskujący się jako polski patriota.
"Byłby"...?
Zaufanie USA do Niemiec? Polityczne? Nie istnieje, z tego, co mi wiadomo. Albo raczej - owszem, ale w sensie, o którym Niemcy woleliby nie myśleć. Dość przypomnieć reakcję USA na niemiecką próbę wejścia do RB ONZ.
Co do podziału Niemiec, to przyznam, że myśl jest kusząca. Poddać poszczególne obszary władzy innych krajów jako reparacje. Za same tylko straty warszawskiego magistratu po Powstaniu Warszawskim są nam z odsetkami winni ponad 1 bilion 300 miliardów dolarów. Tylko za straty jednego miasta, bez uwzględnienia własności prywatnej!
Nazi wnuki i nazi wnuczki powinni ze 20 pokoleń pracować tylko na spłatę spowodowanych szkód.