Dzisiaj, wczesnym popołudniem,
na Starych Powązkach
odprowadziłem na wieczny spoczynek Ewę
moją życiową miłość
a także
bohaterkę mojej autobiograficznej powieści,
którą napisałem ze strachu,
że o naszej niezwyczajnej miłości świat mógłby się nigdy nie dowiedzieć
Byłem Ewie winien tę książkę
Coś mi podpowiadało, że muszę się śpieszyć
Na szczęście zdążyłem
Ewa wielokrotnie mi mówiła przez telefon,
że ta książka o naszej miłości, jaką Pan Bóg obdarza jedynie wybranych
dodaje jej sił do walki z chorobą
Ale wystarczyło, że ktoś nieopacznie powiedział na mieście
że Ewa jest jedyną współcześnie żyjącą Warszawianką
o której ktoś za jej życia napisał powieść
by owa para jej bliskich „przyjaciół” nie darowała jej tego
Już śmiertelnie chora
Ewa wielokrotnie skarżyła się z płaczem
że jej dawni przyjaciele
raz on, raz ona, na przemian
zasypywali ją telefonami tylko po to
żeby jej tę książkę zohydzić
Odebrali jej ostatnią radość życia
A dzisiaj jak gdyby nigdy nic
przyszli na pogrzeb
by kroczyć w orszaku żałobnym tuż za najbliższą rodziną
Podłość? Głupota? Czy zazdrość o miłość, której nigdy nie zaznali?
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Patrz również:
"Czy ktoś potrafi mi to wytłumaczyć?
http://salonowcy.salon24…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4233
Pozdrawiam serdecznie,
KP
Pozdrawiam serdecznie,
KP
Serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz