Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Nowoczesne egzorcyzmy

Marcin B. Brixen, 12.08.2013
Hiobowscy nie mogli nocą spać. Po korytarzu bloku niosło się jakieś smętne wycie. Pierwszy wstał dziadek Łukaszka, potem mama Łukaszka, aż wreszcie wszyscy zebrali się w kuchni.
- Do kroćset! - dziadek Łukaszka zerknął na zegarek. - Wpół do drugiej! O tej porze ludzie śpią!
- Co tam się dzieje? - narzekała babcia.
- Ja się domyślam - rzekł tata Łukaszka głuchym z gniewu głosem. - Studenci.
- Co ty opowiadasz, są wakacje, studentów nie ma - zauważyła siostra Łukaszka.
- A nasz kuzyn jest przecież wieczny student - zauważył mało taktownie Łukaszek i został zgromiony przez swoją mamę. I nawet argument, że przecież wszyscy o nim tak mówią okazał się niewystarczający.
- Ciekawe, jak chodzi o Jedwabne... - zaczął z przekąsem dziadek Łukaszka ale nie dokończył, bo przerwał mu krzyk babci:
- Gdzie on jest?!
Okazało się, że tata Łukaszka korzystając z chwilowego zamieszania wymknął się chyłkiem na schody. Hiobowscy szybko się zebrali i podążyli trop w trop za nim.
Tata Łukaszka wędrował blokowymi schodami i korytarzami za odgłosami wycia. Wycie zresztą zaczęło się zmieniać, zaczęły się pojawiać akcenty warczące, a nawet charczące.
Hiobowscy posuwali się cicho naprzód, a po obu stronach otwierały się drzwi, z których wysuwały się rozczochrane głowy sąsiadów. Wszyscy sarkali na źródło hałasu, a niektórzy sąsiedzi dołączali się do Hiobowskich. Gdy dotarli na miejsce było ich już koło pięćdziesięciu osób.
Tata Łukaszka zadzwonił do drzwi.
- E, pewno nie otworzą - powiedział ktoś z grupy pościgowej.
Drzwi jednak uchyliły się.
- Haaa!! - zagrzmiał tata Łukaszka i rzucił straszliwe słowa:
- Cholerni studenci! Drzecie się po nocy i wszystkich macie gdzieś! Obyście przez dziesięć lat po absolutorium pracy nie mogli znaleźć...!
Tu urwał, bowiem z mieszkania na klatkę wysunął się jakiś starszy mężczyzna, który wcale nie wyglądał na studenta. Raczej na wykładowcę. Powiedział coś cicho do taty Łukaszka,
- To niegrzecznie tak w towarzystwie szeptać na ucho - zauważyła kolejna osoba z tłumu. Pan i tata Łukaszka obejrzeli się zaskoczeni i dopiero teraz zobaczyli, że mają towarzystwo. I to bardzo liczne.
- Pan mówi, że to nie studenci - wyjaśnił tata Łukaszka. - Tylko jego córka jest opętana przez szatana.
Na korytarzu wybuchła gwałtowna dyskusja na temat szatana, Najlepszej Telewizji, partii rządzącej, "Wiodącego Tytułu Prasowego", Żydów oraz Kółek Rolniczych w Pawełkowicach. Dyskusja trwała jakieś trzy minuty i została przerwana przez upiorne wycie.
- Znowu ma atak - rzekł posępnie pan i wrócił do mieszkania. Sąsiedzi, przestraszeni udali się do swoich lokali i Hiobowscy zostali w piątkę.
- Łukasz!!! - krzyknęli wszyscy oprócz siostry.
- W czwórkę! - sprostowała radośnie siostra Łukaszka. - Mama, tata, babcia i dziadek to cztery!
- Siebie nie policzyłaś - przypomniała jej babcia Łukaszka.
- Jak ja liczę to siebie nie liczę! - oznajmiła siostra i babcia wyrzuciła ją za drzwi.
- Jak to: za drzwi? - zdumiał się tata Łukaszka. - Przecież jesteśmy na korytarzu! Babcia ją wrzuciła do cudzego mieszkania!
- Znalazłam Łukasza - rozległ się zadowolony głos siostry. Hiobowscy nie bacząc na konwenanse runęli do wnętrza i ujrzeli scenę mrożącą krew w żyłach, tęczówki w oczach i szkliwo na zębach. Pan z którym rozmawiali na korytarzu i Łukaszek stali w drzwiach dużego pokoju. A wewnątrz pomieszczenia unosiła się w powietrzu młoda dziewczyna, rozczochrana, ze straszliwym grymasem na twarzy.
- Nędzne ludzkie robaki! Wszyscy umrzecie! Będziecie mi służyć! - wycharczała niskim głosem.
- Moją córkę opętał szatan - oznajmił zrozpaczony pan.
- Jaki szatan? - spytała mama Łukaszka. - To typowy przykład faszysty z opozycji. Nic tylko po trupach do władzy!
Dziewczyna splunęła śliną na dywan, który zajął się ogniem.
- Prawie jak pan Sitko - zauważył Łukaszek. - Też ma tak oddech przeżarty alkoholem, że jak dmuchnie na papierosa...
- AAAARRRRGGGGHHHH!!!! - ryknęła dziewczyna i uniosła się pod sufit. - Jam jest szatan, pan piekieł! Nie oddam jej ciała ani jej duszy!!!
- Ona chyba faktycznie jest opętana i trzeba by wezwać księdza - stwierdził przerażony dziadek.
- Racja - potwierdziła pobladła babcia.
- Żaden ksiądz...! - zaczęła dziewczyna, ale dziadek przerwał jej gestem i rzekł do babci:
- I ty to mówisz?
- No, zaszkodzić jej nie zaszkodzi, a może pomoże - odparła wykrętnie babcia.
- Zgadzam się, tu potrzebny jest ksiądz - przytaknęła mama Łukaszka.
- Egzorcysta - dodał tata Łukaszka.
- Żaden tam egzorcysta! To powinien być ogólnie znany i szanowany kapłan cieszący się autorytetem i poparciem społecznym. Myślałam o księdzu Bodamie-Anieckim - oznajmiła mama Łukaszka.
Dziadek Łukaszka wydął tylko wargi.
- No co, może nie ksiądz?
- Ksiądz, ale...
- Dawajcie tu tego księdza!!! - wydarła się dziewczyna i z jej usta wyleciało kilka much. - Rozniosę go w proch!!!
Mama Łukaszka sięgnęła po telefon komórkowy, zadzwoniła do znajomej, której znajoma pracowała w "Wiodącym Tytule Prasowym" i już po dziesięciu minutach uzyskała numer do księdza Bodama-Anieckiego.
Kapłan przybył pół godziny później. Dziewczynie zdążyły już przez ten czas urosnąć rogi i ogon.
- I to niby jest to opętanie? - zdziwił się kapłan cichym, łagodnym głosem po czym zasiadł wygodnie w fotelu zakładając ostrożnie nogę na nogę, by nie połamać kantów spodni. - Jak się zaczęło to opętanie? Kibicowanie na meczach? Czytanie nieodpowiedzialnej politycznie publicystyki? Marsze z pochodniami i flagami?
- GRRRRAAAAAHHHHH!!! - ryknęła dziewczyna. - Jam jest...
I zaczęła litanię tytułów jakimi mógł się poszczycić ów duch.
- Jakie to trywialne - skrzywił się ksiądz i poprosił o kawę. - I te rogi, i ten ogon. To takie, z przeproszeniem, jarmarczne.
- Jarmarczne?! - oburzyła się dziewczyna. - Ja wam dam jarmarczne! Ja was ukatrupię!
- Porozmawiajmy o tym - zaproponował smutnym głosem ksiądz i splótł dłonie na kolanie. - Wszystkich chcesz zabić? Czy preferujesz jakieś określone grupy społeczeństwa, co do których czujesz szczególną nienawiść?  
- Wszystkich!
- Na pewno? Nie chcesz zabić tylko gejów? Albo tylko Żydów?
- Wszystkich!!!
- Dobrze - pokiwał głową ksiądz. - A zatem nie mamy do czynienia z antysemityzmem czy homofobią. To jest bardzo trudne do wyleczenia. No dobrze, a co będzie jak już wszystkich zabijesz? Kto zajmie tą pustą krainę?
- No... - dziewczyna podrapała się po skołtunionej głowie pomiędzy rogami. - Inni.
- Inni. Bardzo dobrze. A więc nie marzy ci się Polska dla Polaków albo Polska od morza do morza. Nie przemawia przez ciebie duch nacjonalizmu. Uff... A zatem mamy do czynienia z jakimś lekkim przypadkiem.
- Ja ci dam lekki przypadek! - wrzasnęła dziewczyna i skoczyła na ścianę.
- Zejdź, proszę.
- Nie zejdę! Nie będę siedzieć na podłodze!
- Ależ ja tego od ciebie nie wymagam. To byłoby straszne, gdyby wszyscy byli tacy sami. Możemy się różnić, ale różnijmy się pięknie.
- GRRRRAAAAAAAHHHHH!!! - i dziewczyna zaczęła artykułować nowe wizje podboju świata.
- Ale ja jeszcze mówię - obraził się z lekka ksiądz. - Na tym przecież polega dialog, że mamy się nawzajem wysłuchać, zrozumieć i tolerować. Musimy mieć przecież jakieś podstawy pójścia na kompromis. Zamiast na ścianie, usiądziesz na komodzie, a ja zamiast siedzieć na fotelu też usiądę na tej komodzie koło ciebie.
- Walcz! Egzorcyzmuj! - szalała dziewczyna. - Pokonam cię jedną ręką! Pokażę ci jaką masz słabą wiarę! No, gdzie masz krucyfiks! Nie masz krzyża na szyi?!
- Nie wolno epatować symbolami religijnymi - pouczył ją łagodnie ksiądz Bodam-Aniecki. - Inni mogliby się poczuć urażeni. I nie będzie żadnych egzorcyzmów. To przeżytek. Każdy ma prawo się opętać jak mu się podoba...
I tu ksiądz rozpoczął dłuższy monolog o tolerancji. Dziewczyna lewitując ostrożnie podleciała blisko dziadka Łukaszka.
- To na pewno jest ksiądz? - spytała cicho ochrypłym szeptem.
- Sam się zastanawiam - odparł równie cicho dziadek.
Dziewczyna upadła na środek pokoju, wygięła się ze straszliwym krzykiem i upadła bezwładnie. Po chwili się podniosła lekko i zaczęła się ostrożnie dotykać po brzuchu i klatce piersiowej.
- Nie ma go! - powiedziała słabym głosem. - Opuścił mnie zły duch!
Wszyscy wznieśli radosny okrzyk oprócz księdza, który wzniósł filiżankę z kawą.
- To był najgorszy dzień w moim życiu - powiedziała dziewczyna siadając z trudem.
- Nie można tak mówić! - mama Łukaszka podeszła i chwyciła ją za ramiona. - Trzeba zawsze patrzeć do przodu i być optymistą! Trzeba myśleć, że najgorszy dzień w życiu jest jeszcze przed tobą!
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2683
Domyślny avatar

zaginionyląd

13.08.2013 15:25

okropnie się śmiałam ... zgadzam się , że z tym ... bodamem anieckim nawet zły duch nie wytrzyma ....... ale sytuacja jest złożona ... niewielu ludzi ma poczucie humoru.... Acha , no dzięki za ostatni akapit
Marcin B. Brixen
Nazwa bloga:
Świat za pięć lat
Zawód:
Inżynier
Miasto:
Poznań

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 800
Liczba wyświetleń: 1,897,927
Liczba komentarzy: 1,496

Ostatnie wpisy blogera

  • Prezydent stolicy odwiedza szkołę
  • Neochirurg
  • Film "Przesłuchanie '50"

Moje ostatnie komentarze

  • Dziękuję :) A tak jakoś same się wymyślają. Chyba gdzieś było, że to rodzice taty.
  • Wszystkiego dobrego na Nowy Rok!
  • Dziękuję bardzo i pozdrawiam :)

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Lekcja genderu
  • Nie będę więcej tankować u tych oszustów
  • Haniebna wypowiedź ministra Francji

Ostatnio komentowane

  • spike, Komoruski w czasie kampanii, objeżdżał całą Polskę, był jednocześnie w wielu miejscowościach, kierowcy pustych autokarów wystawiali jego tekturową makietę, widziałem to na własne oczy :)))))))
  • sake2020, Raczej to świetny przykład trzymania ręki na pulsie przez szkołę dzięki rodzicielskiej czujności. Wzruszony Trzaskowski jak tylko zostanie prezydentem obdaruje szkołę laptopem albo nową piłką o…
  • Silentium Universi, To świetny przykład na pogłos w internecie

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności