Opowieści dziwnej treści, czyli obecność mitu

Kiedy pierwszy raz, w czasach głębokiej komuny, usłyszałam w pociągu opowieść pewnego młodego człowieka, jak to stojąc na warcie zmusił swego dowódcę do leżenia dwie godziny w błocie pod bronią, byłam zachwycona.Potem słyszałam tę opowieść wielokrotnie. W różnych miejscach i w różnych wersjach. W samolocie, na biwaku, w schronisku. Raz leżeli w błocie generałowie, którzy przyjechali na inspekcję, innym razem goście z zaprzyjaźnionej armii. Kiedyś sowieckiej, ostatnio amerykańskiej.

Wreszcie dotarło do mnie, że nie jest możliwe, żeby tylu notabli tarzało się w błocie na rozkaz zwykłego szeregowca i że jest to po prostu współczesny mit in statu nascendi. Wtedy zaczęłam zbierać podobne opowieści.Nie będę państwa nudzić przytaczaniem ich wszystkich, moim zdaniem to świetny materiał na prace licencjacką na psychologii. Nie wykluczam zresztą, że takie opracowania istnieją tylko ja o nich nie wiem.

Inna opowieść, którą słyszałam wielokrotnie to historia żyrandola. W ogromnym skrócie: w hotelu Moskwa polscy turyści odkręcają w poszukiwaniu podsłuchów śrubki w podłodze. Jak się okazuje odkręcili żyrandol w sali balowej, który spada na głowy bardzo ważnych gości. Prawie zawsze opowiadający twierdzą, że spotkało ich to osobiście, albo, że znają opowieść z pierwszej ręki.

„Opowieści dziwnej treści” najczęściej można usłyszeć w pociągu. Miganie krajobrazów za oknem, a może miarowe stukanie kół działają jak alkohol, lub narkotyk. Zmniejszają samokontrolę i wprowadzają w konfabulacyjny trans.Setki razy słyszałam na przykład pociągowe opowieści o niezwykłych wyczynach jeździeckich i taternickich. Tak się składa, że po kilku pierwszych zdaniach jestem w stanie ustalić czy opowiadający siedział na koniu i czy kiedykolwiek miał linę w ręku.Z zasady się nie wtrącam. Nie mam w stosunku do obcych, dorosłych osób misji wychowawczej, a poza tym coraz silniej jestem przekonana, że konfabulacja w pociągu czy przy ognisku jest podobna do konfabulacji dziecięcej, o którą nikt nie ma przecież do dziecka pretensji.

Kilka lat temu wracałam z Francji pociągiem. W przedziale oprócz mnie był pewien pan w średnim wieku i młoda Niemka. Powiedziała, że studiuje w Paryżu filozofię i zajmuje się Heideggerem. Pan wdeptał ją dosłownie w ziemię konkretnymi pytaniami. Usiłowałam jej pomóc, ale było to beznadziejne, bo nie znała ani jednego tytułu, nie mówiąc już o poglądach filozofa, którym rzekomo się zajmowała. Ze łzami w oczach opuściła przedział. Męczylibyśmy się zapewne dalej zdawkową konwersacją po francusku gdyby pan nie upuścił szklanki i nie skomentował tego uniwersalnym polskim wykrzyknikiem. Z ulgą przeszliśmy na język polski. Pan okazał się być wykładowcą filozofii.Do samego Poznania, gdzie wysiadł, zażarcie kłóciliśmy się o obecność mitu w kulturze. Nie chciał przyznać, że gdyby nie konfabulacja, nie powstałyby choćby opowieści rycerskie i nasza kultura byłaby uboższa.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika szara_komórka

29-06-2011 [09:59] - szara_komórka (niezweryfikowany) | Link:

Ale, żeby ktoś się wzbogacił, ktoś musi zbiednieć. I tak to się kręci. Niestety coraz więcej mamy tych konfabulujących, którzy na domiar złego podejmują decyzje dotyczące naszego portfela.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

29-06-2011 [10:32] - Teresa Bochwic | Link:

Jedną z odmian takiej mitologii konfabulacyjnej jest demonologia współczesna (termin prof. Doroty Simonides). Ileż razy słyszałam najpierw we Francji w latach 80., a potem w Warszawie, jak w metrze/tramwaju/autobusie jakiś Arab (Paryż) lub bezdomny (Warszawa) wbił komuś strzykawkę w ramię i krzyczał, że miał tam zarazki AIDS. Pierwszy raz też właściwie w to uwierzyłam, na zasadzie "co też się nie wyprawia na tym Zachodzie z tej tam panie demoralizacji". Potem to się powtarzało w różnych wariantach.
Bo jedną z ról tego mechanizmu najwyraźniej jest odreagowanie lęków.

Obrazek użytkownika Gość

29-06-2011 [12:10] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

glupie jest w tym wywodzie pani to ze -napotkawszy konfabulatora-odkrywa pani to-i dalej nic nie robi.Taka sytuacja jest w polsce gdzie wszyscy cierpia przez tuska. A powinien ten czlowiek stracic-honor w oczach innych i ikomu do glowy nie powinno przyjsc aby na naiego postawic.Wiarygodnosc i przyzwoitosc-to cechy pozadane!

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

29-06-2011 [12:36] - Teresa Bochwic | Link:

Nie rozumiem, jak można być tak niegrzecznym wobec autora notki - "jest głupie w tym wywodzie" itp. Czego poza tym niegrzeczny żąda? Że ona rzuci wszystko i będzie "coś robić" z cudzymi konfabulacjami? Idź, trollu, na onet i naucz się myśleć, jeżeli chcesz włazić na porządne blogi.

Obrazek użytkownika Roman

29-06-2011 [21:08] - Roman (niezweryfikowany) | Link:

Uprasza się przygodnych Gości, bładzących po obcych forach, by starali się krzewić kulturę słowa. To nic nie kosztuje, wybitnie świadczy o autorach komentarzy.Przymiotnik "głupie" wypadałoby zastąpić jakimś nie-niesiołowskim żargonem, a formę osobową "pani" zamienić inną, bardziej stosowną -"Pani".
Gościu, staraj się, bo stoczysz się do poziomu krawężnika.

Obrazek użytkownika izabela

30-06-2011 [00:57] - izabela | Link:

Czy chodzi o to,że powinnam nagrać kłamczucha i na najbliższej stacji oddać w ręce policji? Ten niewinny tekst wyraźnie wyzwala w niektórych tęsknotę do PRL. Trzeba politycznie, jednoznacznie popierać linię partii i zwalczać kłamstwo czynem.

Obrazek użytkownika Gość

29-06-2011 [16:06] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

o opuszczeniu szklanki i powiedzeniu "magicznego" słowa po polsku i rozpoznaniu tym sposobem Polaka też należy do do tych konfabulacyjnych opowieści ;)

Obrazek użytkownika izabela

30-06-2011 [00:30] - izabela | Link:

Jak widać wszystko się może zdarzyć naprawdę. A poważnie- ludzie odruchowo klną w swoim języku. Nie ma w tym nic niezwykłego. Dobra opowieść konfabulacyjna musi zawierać element niezwykłości.

Obrazek użytkownika Wiecho2

29-06-2011 [16:14] - Wiecho2 (niezweryfikowany) | Link:

Ponieważ byłem w wojsku i raz zdarzyło mi się stać na warcie i przyszedł dowódca warty: pięknie bym
się czuł, gdybym go położył w błoto z butelką wódki! A tak pobył ze mną kilk minut, przepiliśmy do siebie,
opowiedzieli jak to generała wytarzaliśmy w błocie....! Tak to wygląda! Może to nie była jednostka
super tajna i super bojowa, ale z zachowania się żołnierzy, przybywających z innych jednostek
i kadry oficerskiej(tumiwisizm ogólny w szerokiej kadrze od szeregowca do płk.) wskazywało, że jednostki wojskowe w swej nazwie miały terminy stosowane na wyrost ich gotowość bojowa to kilkaset metrów, które mogły
pokonać zdezelowane i rozkradzione samochody"bojowe" z nazwy!

2011.06.29 16.12

Obrazek użytkownika stanko

29-06-2011 [16:41] - stanko (niezweryfikowany) | Link:

opowieści jak to się im zdarzyło trafić szóstkę w totolotka na "niewysłanym" kuponie.
Grali regularnie, raczej na te same numery, ale wtedy gdy zapomnieli wysłać (opłacić)- to trafiali.
I były to wypowiedzi "na trzeźwo" i na poważnie.
Panią Izabelę pozdrawiam - chętnie czytam Pani teksty.

Obrazek użytkownika proxenia

30-06-2011 [14:22] - proxenia (niezweryfikowany) | Link:

To się zdarzyło bardzo dawno, byłam jeszcze dzieckiem. Ta pani od tego czasu bardzo chorowała na serce, miała straszną nadwagę (bo unikała wysiłku fizycznego). I kiedyś opowiedziała nam, co było na początku tego.
To można było łatwo zweryfikować, bo ona mieszkała m małym miasteczku i wszyscy o tym wiedzieli, wiele osób widziało ten kupon, zostawiony na stole, który jej mąż miał wysłać, a z jakiegoś powodu nie wysłał (wtedy się to chyba zakreślało liczby atramentem i nadawało w kolekturze w piątek, a w niedzielę były wyniki).
Aha, najważniejsze - trafili wtedy szóstkę, co było najwyższym trafieniem (nie wiem, jak jest teraz, bo nie mam skłonności do hazardu).

Obrazek użytkownika Gość

29-06-2011 [17:39] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

Na przełomie XX i XXI wieku sporo jeździłem pociągami i nasłuchałem się wielu takich opowieści z cyklu "urban legends" Najpopularniejsze to o ślubnej sukni wykopanej z grobu zamordowanej krótko przed ślubem młodej dziewczyny - suknia wystawiona w komisie przyniosła śmierć kolejnej nabywczyni, o zarażeniu wirusem HIV przez niedokładnie wydenzyfekowany gastroskop(?),o mężu,który wyleciał razem z drzwiami z WC,gdyż wrzucił niedopałek do sedesu,a wcześniej żona wylała tam benzynę po czyszczeniu odzieży, o kasecie video z filmem porno Izabelli Trojanowskiej,o dwóch szwagrach,którzy nie zapłacili przydrożnej prostytutce za seks oralny,a wezwani przez nią alfonsi kazali im zrobić to sobie nawzajem....można by przytoczyć jeszcze wiele! A wszystko to "naocznie" widział lub słyszał sąsiad lub kolega! :)
Szkoda,że nikt dotąd nie zebrał ich w jakimś opracowaniu,nawet niekoniecznie naukowym - byłby to świetny przyczynek do opisu polskiej obyczajowości!
A opowieści z wojska to zupełnie odrębna sprawa - przy wielu Szwejk blednie!
pozdrawiam!

Obrazek użytkownika proxenia

30-06-2011 [14:33] - proxenia (niezweryfikowany) | Link:

to jest to stara historia. Kiedyś był taki tygodnik "Panorama Śląska", dostępny zresztą w całej Polsce. I tam był kącik "Fotografa przy tym nie było" (chyba, byłam dzieckiem). I tam opisano taką historię, ale była dużo dowcipniejsza. Bo rzeczywiście wrzucił pod siebie niedopałek, przyjechała karetka. Lekarz wezwał z dołu sanitariuszy. Kiedy znosili go po schodach na noszach, opowiedział im, co się stało. I oni ze śmiechu noszy nie utrzymali i zleciał ze schodów.

Obrazek użytkownika kolarz

29-06-2011 [17:55] - kolarz (niezweryfikowany) | Link:

Zapewne nie z taką częstotliwoscią, jaka wynikałaby z popularności niektórych opowieści, ale jednak...
Śmiem twierdzić, że tego rodzaju legendy w większości przypadków nie są przez nikogo zmyślane, a jedynie powtarzane przez coraz szersze grono "opowiadaczy".
Mi osobiście udało się zaliczyć scenę z wartownikiem ale po stronie "trepa", bo obchodząc posterunki zapomniałem wziąć latarkę. Szczęście, że błota nie było.
Historyjkę z żyrandolem uwiarygodnił rachunek wystawiony firmie, która wydelegowała pracowników. Nie do Moskwy wprawdzie, tylko do Mińska, nie śrubka była w podłodze, tylko spory mosiężny dekiel pod dywanem, który odkręcano zastruganą odpowiednio nogą krzesła i nie na delegację spadł żyrandol tylko do pustego (nad ranem) holu.
Zdarzyło mi się kilkakrotnie, że historyjka osobiście przeze mnie doświadczona i wielokrotnie opowiedziana przy okazjach "ogniskowo - kolejowych" wracała do mnie po latach jako tzw. "kawał" albo relacja z "osobistych przeżyć" kogoś innego. O ile scenka z wartownikiem może i powinna się niekiedy powtarzać (bo taki jest regulamin służby wartowniczej) to niektóre z tych moich były na tyle unikalne, że miałem niezłą zabawę słuchając, że ktoś "osobiście, tymy ręcamy..." itd.
Żeby nie być gołosłownym - niedawno wysłuchałem opowiadanej w mocno chmielowej atmosferze dykteryjki, która kilkanascie lat wcześniej NAPRAWDĘ wyglądała tak:
Szwendałem się trochę bez celu po Essen, zgubiłem kolegę, któremu towarzyszyłem w zakupach i w pewnym momencie stwierdziłem, że zupełnie nie wiem gdzie jestem a co gorsza - nie pamiętam jak nazywał się hotel. Stopień mojej znajomości języka zdecydowanie nie sprzyjał konieczności dogadania się z kimś w tak skomplikowanej sprawie, w dodatku Niemcy zdecydowanie nie lubią być zatrzymywani na ulicy.
Upatrzyłem sobie parę siedząca na ławce - ON zaczytany w gazecie, ONA chętna do pomocy. Udało mi się sklecić zapytanie o dworzec (przypomniałem sobie, że hotel był blisko dworca). Ona o coś mnie jeszcze wypytywała, ale nie rozumiałem. W tym momencie zza gazety usłyszałem głos w dobrze znanym mi języku: "Czego ten łysy właściwie chce?" :-)))
Nie ujawniłem się, dla dobra sprawy, bo mogliby się speszyć i niczego bym się nie dowiedział. ONA stwierdziła coś w rodzaju, że też jest "aus-cośtam" ale się spyta. Podeszła do jakiegoś przechodzacego Niemca(?), który spytany, zrobił poważną minę i kiwając głową powiedział: "Ja, ja, bahnhof..." po czym mruknął pod nosem: "Tylko jak to wytłumaczyć!". :-))))))
Wtedy dopiero ujawniłem się i zostałem w nieustających wybuchach śmiechu odprowadzony do hotelu. Wszyscy czworo w nim mieszkaliśmy.

Obrazek użytkownika Gość

29-06-2011 [18:40] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

a ja zadnych podobnych historyjek nie slyszalam. Natomiast rodakow poznaje nawet na koncu swiata (moje dzieci rowniez posiadaja ten dar rozpoznawania i polakow i rosjan, chociaz od urodzenia nie mieszkaja w Polsce). Poznaje ich po slowianskich rysach twarzy, zachowaniu jak rowniez i przed wszystkim akcencie. I poznaje ich natychmiast i jestem zawsze i wszedzie 100% bezbledna. Czy to w samolocie, czy na dnie Grand Kanionu, czy gdzies na piramidzie. I wowczas opadaja wszystkie kurtyny i robi sie tak blogo na sercu.

Obrazek użytkownika GośćElzb ieta Morawiec

29-06-2011 [22:06] - GośćElzb ieta M... (niezweryfikowany) | Link:

Nie rozumiem, po co pani wypisuje tu swoje "kawałki"? Przymus nerwicowy czy co? Zapisywać stronę polityczną baliwerniami...

Obrazek użytkownika izabela

30-06-2011 [00:24] - izabela | Link:

Szanowna Pani,blog podobnie jak dziennik pozwala pisać co się chce.To nie czasy Trybuny Ludu ani Mysiej,żebym musiała się zastanawiać co i komu może nie przypaść do gustu.