Mapa Smoleńsk-Siewiernyj cd.

 Pod wpisem na S24, w którym przedstawiłem mapę Smoleńsk-Siewiernyj, Sceptyczny Wierzyciel i Paes64 zwrócili mi uwagę na niedokładności, które się na niej znalazły. Sprawdziłem podane przez nich informacje. Program Google Earth dobrze nanosi współrzędne geograficzne, natomiast gorzej jest z wpasowaniem w nie zdjęć satelitarnych. Można to szybko sprawdzić, porównując zdjęcia tego samego obszaru wykonane w różnym czasie. Przesunięcia pomiędzy zdjęciami są rzędu kilku metrów, a sporadycznie nawet większe. Pojawił się zatem problem: w jaki sposób sprawdzić „położenie” zdjęcia z 11 kwietnia względem współrzednych geograficznych i jak, ewentualnie, to położenie skorygować.
Skoro na zdjęcie naniosłem dane z raportu, więc również te dane wybrałem jako podstawę do skorelowania zdjęcia z wybranymi punktami. MAK za punkt zerowy przyjął środek początku pasa startowego, drugim punktem odniesienia był marker wewnętrzny (BPRM - w raporcie są jego współrzędne geograficzne). Zrobiłem tak samo. Naniesioną na zdjęcie ścieżkę podejścia zgrałem z osią pasa startowego; znając odległość markera BPRM od początku pasa (1050 m), mogłem już dokładnie podłożyć zdjęcie pod zaznaczone na mapie punkty. Tym sposobem jakiekolwiek nieścisłości, przesunięcia i inne „dziwności” na tej mapie będą wyłączną zasługą MAK.
Skorygowane w ten sposób przeze mnie mapy są do pobrania w dwóch wersjach: mapa pełna (8 MB) i jej fragment, obejmujący tylko miejsce katastrofy (1MB).
Najważniejsze dane, które wykorzystałem przy opracowywaniu mapy, podane są w Tabeli 1 (s. 92 polskiej wersji raportu), szczególnie w jej początkowej części, gdzie oprócz odległości od punktu zerowego znajdujemy też współrzędne geograficzne niektórych miejsc katastrofy.

Tabela 1.
Wykaz odłamków statku powietrznego

L.p. Nazwa fragmentu S podł.
(m)  Z boczne
(m)  1. BPRM (Kurs lądowania 259˚) N54˚ 49.538’ E032˚03.612 1050 0 2. Miejsce zderzenia Nr 1 samolotu z drzewem, H=10,8 m
(N54˚49.521’ E032˚03.650’ - brak w wersji polskiej) 1100 -35  3. Miejsce zderzenia Nr 2 samolotu z drzewem, H=4,1 m   931  -58  4. Miejsce zderzenia Nr 3 samolotu z grupą drzew   925 -47  5. Miejsce zderzenia Nr 4 samolotu z grupą drzew   871 -55  6. Miejsce zderzenia Nr 5 samolotu z grupą drzew   872 -28  7. Miejsce zderzenia Nr 6 samolotu z drzewem H=4,8 m   854 -33  8. Fragmenty lewej konsoli skrzydła w pniu drzewa, H=5 m
N54˚ 49.494’ E32˚03,422’   856 -61


W trakcie nanoszenia tych punktów na mapę zrobiłem tabelkę odległości (w linii prostej) dwóch brzóz (pkt 2 i 8) od markera BPRM (pkt 1). Policzyłem odległość w linii prostej, ponieważ układ, w jakim podane są wartości w tabeli, jest obrócony w stosunku do układu geograficznego, a - jak wiadomo - odległość dwóch punktów jest niezmiennikiem obrotu układu współrzędnych. Zatem odległość policzona bezpośrednio ze współrzędnych geograficznych powinna być równa tej policzonej w układzie osi pasa startowego (dwie ostatnie kolumny w tabeli 1).

Oto porównanie wyników:

  Odległość w układzie współrzędnych geograficznych (m) Odległość w układzie osi pasa startowego
(m) Różnica
(%)  BPRM - miejsce zderzenia Nr 1 samolotu z drzewem, H=10,8 m 52 61
17.3
  BPRM - fragmenty lewej konsoli skrzydła w pniu drzewa, H=5 m 220  203
 7.7
  miejsce zderzenia Nr 1 - pień drzewa, H=5 m 249 245  1.6


To nie są drobne pomyłki. Takie różnice w dokładności pomiaru odległości wskazują, że nie są one spowodowane jedynie metodą pomiaru, co absolutnie dyskwalifikuje podane w tabeli wyniki.
Odległości te zmierzone bezpośrednio na mojej mapie wynoszą odpowiednio: 52 m, 220 m i 249 m (z dokładnością do 1 m).

W ciągu miesięcy od opublikowania raportu MAK upowszechniła się opinia, że raport co prawda zawiera wiele nieścisłości i zaniedbań, ale nie ma w nim elementarnych błędów. W końcu to oficjalny dokument przygotowany i podpisany przez znanych z imienia i nazwiska ekspertów. Też tak uważałem, do czasu opracowania tej mapy. Trudno uwierzyć, ale w raporcie znajdują się zupełnie elementarne błędy.

Arogancja, bezczelność i poczucie bezkarności przeważyły nad zachowaniem pozorów. Tylko tak potrafię wytłumaczyć sobie obecność tych prymitywnych błędów w oficjalnym piśmie mającym wyjaśnić tak wyjątkową katastrofę. Komisja MAK liczyła zapewne na „wyrozumiałość” polskich kolegów sprawdzających wyniki ich pracy. Trzeba przyznać, że nie myliła się. Jak okazuje się, polscy koledzy nie tylko nie badali miejsca katastrofy, ciał ofiar, wraku samolotu, ale nawet nie zadali sobie trudu sprawdzenia opisu miejsca katastrofy przysłanego im przez rosyjską komisję. Powinniśmy zapamiętać nazwiska tych „ekspertów”, dla których elementarna trygonometria ma konotacje polityczne i zagraża dobrym stosunkom polsko-rosyjskim.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika antek

01-05-2011 [11:41] - antek (niezweryfikowany) | Link:

"Rosja to duży kraj".Katastrof też w niej jest dużo -kogo tam obchodzą takie"małe" różnice w pomiarach odległości.

Obrazek użytkownika kano

02-05-2011 [00:50] - kano | Link:

więc nie odpuścimy!

Obrazek użytkownika wala

01-05-2011 [18:51] - wala (niezweryfikowany) | Link:

Po prostu ,są pewni ,do końca przeświadczeni że"polscy koledzy" uznają raport MAKu za wiarygodny.Pytanie ,hmm skąd u nich ta pewność.

Obrazek użytkownika kano

02-05-2011 [00:52] - kano | Link:

w Warszawie

Obrazek użytkownika emma.

01-05-2011 [21:03] - emma. (niezweryfikowany) | Link:

i tak nic z tego nie kumam.no coz ma sie juz te swoje lata.ale innymi slowy kacapy caly czas robia nas w
balona.pamietam slowa tego ich prezydenta ktory to powiedzial,ze ma nadzieje ze nasz raport nie bedzie
odbiegal od ich raportu.i napewno taki bedzie bo wiadomo ze nie mozna popsuc "dobrych"relacji polsko-kacapskich.

Obrazek użytkownika kano

02-05-2011 [00:56] - kano | Link:

a raczej Millera nie może być inny, bo przecież jego "komisja" nie prowadzi żadnego niezależnego śledztwa.

Obrazek użytkownika mmkkmmkk

01-05-2011 [23:19] - mmkkmmkk (niezweryfikowany) | Link:

Sprawdza się dość stara maksyma ,że w warunkach bojowych nawet funkcja sinus może przybierać wartości od -9 do +9 :-) ,nie wspominając i cosinusie :-) :-)

Obrazek użytkownika kano

02-05-2011 [00:58] - kano | Link:

a woda wrze w temperaturze 90 stopni. O! przepraszam, 90 stopni ma kąt prosty:)

Obrazek użytkownika Weißpunkt

02-05-2011 [17:32] - Weißpunkt (niezweryfikowany) | Link:

Po co porównywać współrzędne położeń na kiepskiej jakości zdjęciach? Przy prędkości w chwili katastrofy kilkumetrowe odchyłki w polożeniu poziomym nie mają znaczenia. Piloci mieli wyznaczony kurs na podstawie radiolatarni i coś spowodowało, że nie odlecieli po osiągnięciu minimalnej bezpiecznej wysokości (osobną sprawą jest to, że złamali regulamin lotów i przekroczyli swoje uprawnienia podchodząc do lądoawania w takich warunkach). Jeżeli to nie było spowodowane awarią systemów samolotu i "domniemanym" zamachem, to jest to błąd pilotów będący przyczyną wielu takich katastrof. Raport MAK z innych powodów nadaje się do kosza, ale w jednym ma rację: za katastrofę nie odpowiadają kontrolerzy. Ciśnienie podali prawidłowe (w końcu Jak wylądował). Mogliby naprowadzać Tupolewa nawet w poprzek pasa a piloci przy zachowaniu procedur nie mogliby doprowadzić do takiej katastrofy. Myślę, że podobnie ma się przypadek Mirosławca. Oskarżenie kontrolera precyzyjnego podejścia o to, że niewyegzekwował od kapitana samolotu (w dodatku wyższego rangą) kwitowania wysokości w trakcie manewru lądowania jest typową grą dla odwrócenia uwagi. Ta sytuacja nie miała wpływu na błędy załogi a obsługa naziemna może tylko "oberwać" za złamanie regulaminu a nie bezpośrednie doprowadzenie do katastrofy.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika zdzisie

02-05-2011 [19:39] - zdzisie (niezweryfikowany) | Link:

Kto tu mowi o lądowaniu - to juz chyba jest ostatecznie wyjasnione- chyba , ze "odchodzimy w automacie" i komenda pilota "odchodzimy" oznacza wg ciebie "ladujemy"? Błąd pilotow spowodował , ze samolot przy predkosci ponizej 300 km / godz przyziemiajacy na miekkim blotnistym gruncie ropadł się na tysiace kawaleczkow i nie zostawil w tym gruncie praktycznie zadnych sladów? Do kogo ty człowieku mówisz?- do baranów?